Ryszard Czarnecki: Polityka międzynarodowa po pandemii

Już teraz trzeba myśleć o tym, jak będzie wyglądało globalne boisko polityczne po erze pandemii. Tylko kiedy będzie ten czas? Brytyjscy eksperci twierdzą, że Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej upora się z koronawirusem za rok, a więc wiosną 2021 r.
 Ryszard Czarnecki: Polityka międzynarodowa po pandemii
/ PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

 „New York Times” opublikował przeciek z raportu amerykańskiego rządu, który przewiduje, że pandemia w USA potrwa aż półtora roku. Wierzymy, że w Europie kontynentalnej będzie to trwało krócej niż Wielkiej Brytanii, a w Europie jako takiej krócej niż w USA. Trzeba jednak być przygotowanym na różne warianty. 

Wiadomo, że czeka nas poważne tąpnięcie gospodarcze, zapewne znacznie większe niż w czasie olbrzymiego kryzysu finansowego przed dekadą. Jednak kryzys jest jak moneta: rewers to szansa dla niektórych firm, branż, a nawet całych krajów, żeby poszerzyć własną strefę wpływów. Podobnie jest w polityce międzynarodowej. Pytanie, na ile spodziewana kilkunastomiesięczna walka amerykańskich władz z pandemią może ograniczyć ekspansję polityczno-gospodarczą USA, utrzymać ich wpływy w świecie i w jakim stopniu odbić się w relacjach z największym rywalem do bycia światowym mocarstwem numer jeden, czyli Chińską Republiką Ludową. 

Donald Trump, początkowo lekceważący koronawirusa, teraz opowiedział się – słusznie – za restrykcjami, ale już zapowiada, że dla Białego Domu rozwój gospodarczy USA będzie, dyplomatycznie mówiąc, nie mniej ważnym priorytetem niż zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. Czyżby dlatego walka z pandemią u naszego strategicznego sojusznika przewidywana była aż na półtora roku? 

Interesująca jest gra Pekinu. Stał się on pierwszą ofiarą Covid-19, aby potem niczym bokser wyjść z tego ciosem i zacząć przekuwać porażkę w zwycięstwo. Dzisiaj Chiny szafują statystykami pokazującymi, że sytuacja w Państwie Środka wraca do normy, ale też na potęgę eksportują maski, urządzenia dezynfekujące, testy i inne materiały okołomedyczne związane z koronawirusem na cały praktycznie świat. 

Ich pomoc dla Włoch, najbardziej dotkniętych w Europie pandemią, zakończyła się oświadczeniem ministra spraw zagranicznych Italii i lidera, skądinąd eurosceptycznego, mimo że lewicowego, Ruchu Pięciu Gwiazd, że „Włochy nie są już same”. Czemu towarzyszyła wprost wyrażana niechęć do instytucji Unii Europejskiej, które z taką pomocą się nie kwapiły i które nie były w stanie wymusić na Niemczech i Francji zdjęcia blokady na eksport materiałów medycznych na Półwysep Apeniński. Jeszcze ostrzej wyraził to stały przedstawiciel Włoch przy UE Maurizio Massari, który wręcz zaatakował Unię za brak solidarności, bezczynność i pozostawienie Włochów samym sobie. 

Piszę o Chinach w kontekście Europy, bo pandemia może być wykorzystana przez Pekin do poszerzenie wpływów na Starym Kontynencie. Dotąd była to bardziej ekspansja natury ekonomicznej niż politycznej; teraz może się to zmienić. 

Pandemia to trudny czas dla Unii, dość powszechnie, nawet przez dotychczas euroentuzjastyczne środowiska zachodniej lewicy i liberałów (szczególnie w Europie Południowej), krytykowanej za chowanie głowy w piasek, bezradność i spóźnione reakcje. Uczciwie trzeba przyznać, że zdrowie nie jest obszarem, który w traktatach europejskich przynależy instytucjom UE – jest to sprawa wewnętrzna poszczególnych krajów członkowskich. Zatem pretensje do Brukseli mogłyby być nie do końca słuszne. Jednak Unia stała się tutaj ofiarą własnego błędu, zaborczego, pozatraktatowego poszerzania swoich realnych – a nie formalnych – kompetencji. Skoro chwilę wcześniej starała się postawić do pionu Polskę (w obszarze wymiaru sprawiedliwości) i Węgry (zmiana ustaw dotyczących chociażby pomocy z zagranicy oraz szkolnictwa wyższego), to nic dziwnego, że europejska opinia publiczna oczekiwała reakcji Brukseli w sprawie pandemii. Teraz należy się spodziewać zmniejszenia autorytetu i powagi różnych instytucji unijnych. 

Wydaje się, że ten dramatyczny czas na pewno niemal zamrozi to, co Unia obiecywała od stycznia 2017 r., czyli dyskusję o reformie UE, która miała się zakończyć praktycznymi konkluzjami. 

Unia w pierwszych tygodniach 2020 r. dostała dwa bardzo ciężkie, nawet jeśli nie nokautujące, ciosy. Najpierw brexit, potem koronawirus. Zamiast kontynuowania propagandy sukcesu, jak to wbrew decyzji Brytyjczyków UE może się rozwijać i być atrakcyjnym partnerem dla całego świata, widzimy raczej rozpaczliwą walkę o utrzymanie stanu posiadania. Brak przy tym jakichkolwiek alternatywnych, awaryjnych scenariuszy na wypadek takiego dramatycznego zamrożenia gospodarki, polityki międzynarodowej, jakie generuje Covid-19. 

Z kolei Azja niejedno ma imię. Gdy czytać oficjalne komunikaty, Chiny, a także Korea Południowa, Tajwan czy Singapur radzą sobie czy poradziły już sobie z koronawirusem, ale dopiero teraz staje się on wielkim wzywaniem dla jednego z dwóch najliczniejszych państw świata, czyli Indii, oraz największego islamskiego kraju, jakim jest licząca ponad ćwierć miliarda mieszkańców Indonezja. Koronawirus może znacząco zmienić układ sił w samej Azji i będzie to zależało także od konsekwencji w zwalczaniu pandemii. Wydaje się, że przynajmniej w wymiarze medialnym Pekin i Seul są bardziej zaawansowane w tym obszarze niż chociażby Tokio. Charakterystyczne, że pandemia zamroziła niejako zarówno konflikty na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie, jak i związaną z tym sytuację na granicy Turcji i Grecji oraz groźbę kolejnej wielkiej ekspansji migrantów spoza Europy, zwłaszcza muzułmanów, na Stary Kontynent. Jakoś zapomniano przy tej okazji o Iraku, Syrii i grze mocarstw w tym regionie. 

Jednym z rozgrywających na tym obszarze jest Rosja, która już odczuwa decyzję OPEC skutkującą obniżeniem cen ropy, a także zmaga się ze wzrostem aspiracji swojej klasy średniej, która dostrzega liczne szklane sufity, gdy chodzi o jej pozycję społeczną i gospodarczą w Federacji Rosyjskiej. Moskwa nie jest na pierwszych stron gazet w kontekście koronawirusa, niezależnie od tego, czy świat wierzy w rosyjskie statystyki na temat liczby zakażonych i zgonów z powodu Covid-19. Pozycja Kremla „dzień po” pandemii jest więc równaniem z wielką niewiadomą. 

Jestem sceptyczny wobec przewidywań, że na koronawirusie zyskają Chiny, a stracą USA i Unia Europejska. Na takie opinie jest jeszcze za wcześnie, ale na pewno mamy do czynienia z dużą dynamiką na globalnym boisku. Wydarzenia sportowe łącznie z igrzyskami olimpijskimi w Japonii zostały odwołane, ale polityczny mecz w polityce międzynarodowej trwa w najlepsze. I nie ma w nim faworyta. 

A Polska? My musimy pilnować własnych interesów i dbać, by pozycja Rzeczypospolitej po pandemii nie była gorsza niż przed rozpoczęciem tej dżumy XXI wieku. Może nawet w efekcie skutecznej walki z koronawirusem stanie się lepsza. 

*tekst ukazał się w dzienniku "Rzeczpospolita" pod redakcyjnym tytułem: "Kto zyska po epidemii? Mecz bez faworyta" (05.04.2020)


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic z ostatniej chwili
Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic

Z mostu granicznego Słubice / Frankfurt nad Odrą zdjęto banery Ruchu Obrony Granic. Robert Bąkiewicz oskarża wiceburmistrza Tomasza Stefańskiego o realizowanie niemieckich poleceń.

Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy Wiadomości
Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy

Według nieoficjalnych doniesień pasażerowie i załoga Boeinga 737-800 lecącego z Mińska do Moskwy zostali namierzeni i ostrzelani przez rosyjski system obrony powietrznej. Wojsko miało wziąć rejsową maszynę za ukraiński dron.   

Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź z ostatniej chwili
Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź

Adam Szłapka wzywa do zatrzymania Roberta Bąkiewicza. Narodowiec odpowiada ostro, nazywając atak rzecznika rządu oznaką słabości władzy.

Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie z ostatniej chwili
Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie

W piątek w Chełmnie w woj. kujawsko-pomorskim kierowca auta osobowego wjechał w grupę ludzi. Są ranni.

Robert Bąkiewicz:  Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej tylko u nas
Robert Bąkiewicz: Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej

Nie występujemy przeciwko polskiej Straży Granicznej czy policji. Wiemy o tym, że o sytuacji decyduje wola polityczne, a wygląda ona następująco: trzeba dobrze robić Niemcom, trzeba robić grę pozorów i trzeba medialnie ograć tę sytuację - mówił Robert Bąkiewicz w rozmowie z Cezarym Krysztopą. Lider Ruchu Obrony Granic poinformował, że obywatelskie patrole będą się równiez organizować na granicy ze Słowacją, gdzie przebiega bałkański szlak przemytniczy migrantów.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Polityka międzynarodowa po pandemii

Już teraz trzeba myśleć o tym, jak będzie wyglądało globalne boisko polityczne po erze pandemii. Tylko kiedy będzie ten czas? Brytyjscy eksperci twierdzą, że Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej upora się z koronawirusem za rok, a więc wiosną 2021 r.
 Ryszard Czarnecki: Polityka międzynarodowa po pandemii
/ PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

 „New York Times” opublikował przeciek z raportu amerykańskiego rządu, który przewiduje, że pandemia w USA potrwa aż półtora roku. Wierzymy, że w Europie kontynentalnej będzie to trwało krócej niż Wielkiej Brytanii, a w Europie jako takiej krócej niż w USA. Trzeba jednak być przygotowanym na różne warianty. 

Wiadomo, że czeka nas poważne tąpnięcie gospodarcze, zapewne znacznie większe niż w czasie olbrzymiego kryzysu finansowego przed dekadą. Jednak kryzys jest jak moneta: rewers to szansa dla niektórych firm, branż, a nawet całych krajów, żeby poszerzyć własną strefę wpływów. Podobnie jest w polityce międzynarodowej. Pytanie, na ile spodziewana kilkunastomiesięczna walka amerykańskich władz z pandemią może ograniczyć ekspansję polityczno-gospodarczą USA, utrzymać ich wpływy w świecie i w jakim stopniu odbić się w relacjach z największym rywalem do bycia światowym mocarstwem numer jeden, czyli Chińską Republiką Ludową. 

Donald Trump, początkowo lekceważący koronawirusa, teraz opowiedział się – słusznie – za restrykcjami, ale już zapowiada, że dla Białego Domu rozwój gospodarczy USA będzie, dyplomatycznie mówiąc, nie mniej ważnym priorytetem niż zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. Czyżby dlatego walka z pandemią u naszego strategicznego sojusznika przewidywana była aż na półtora roku? 

Interesująca jest gra Pekinu. Stał się on pierwszą ofiarą Covid-19, aby potem niczym bokser wyjść z tego ciosem i zacząć przekuwać porażkę w zwycięstwo. Dzisiaj Chiny szafują statystykami pokazującymi, że sytuacja w Państwie Środka wraca do normy, ale też na potęgę eksportują maski, urządzenia dezynfekujące, testy i inne materiały okołomedyczne związane z koronawirusem na cały praktycznie świat. 

Ich pomoc dla Włoch, najbardziej dotkniętych w Europie pandemią, zakończyła się oświadczeniem ministra spraw zagranicznych Italii i lidera, skądinąd eurosceptycznego, mimo że lewicowego, Ruchu Pięciu Gwiazd, że „Włochy nie są już same”. Czemu towarzyszyła wprost wyrażana niechęć do instytucji Unii Europejskiej, które z taką pomocą się nie kwapiły i które nie były w stanie wymusić na Niemczech i Francji zdjęcia blokady na eksport materiałów medycznych na Półwysep Apeniński. Jeszcze ostrzej wyraził to stały przedstawiciel Włoch przy UE Maurizio Massari, który wręcz zaatakował Unię za brak solidarności, bezczynność i pozostawienie Włochów samym sobie. 

Piszę o Chinach w kontekście Europy, bo pandemia może być wykorzystana przez Pekin do poszerzenie wpływów na Starym Kontynencie. Dotąd była to bardziej ekspansja natury ekonomicznej niż politycznej; teraz może się to zmienić. 

Pandemia to trudny czas dla Unii, dość powszechnie, nawet przez dotychczas euroentuzjastyczne środowiska zachodniej lewicy i liberałów (szczególnie w Europie Południowej), krytykowanej za chowanie głowy w piasek, bezradność i spóźnione reakcje. Uczciwie trzeba przyznać, że zdrowie nie jest obszarem, który w traktatach europejskich przynależy instytucjom UE – jest to sprawa wewnętrzna poszczególnych krajów członkowskich. Zatem pretensje do Brukseli mogłyby być nie do końca słuszne. Jednak Unia stała się tutaj ofiarą własnego błędu, zaborczego, pozatraktatowego poszerzania swoich realnych – a nie formalnych – kompetencji. Skoro chwilę wcześniej starała się postawić do pionu Polskę (w obszarze wymiaru sprawiedliwości) i Węgry (zmiana ustaw dotyczących chociażby pomocy z zagranicy oraz szkolnictwa wyższego), to nic dziwnego, że europejska opinia publiczna oczekiwała reakcji Brukseli w sprawie pandemii. Teraz należy się spodziewać zmniejszenia autorytetu i powagi różnych instytucji unijnych. 

Wydaje się, że ten dramatyczny czas na pewno niemal zamrozi to, co Unia obiecywała od stycznia 2017 r., czyli dyskusję o reformie UE, która miała się zakończyć praktycznymi konkluzjami. 

Unia w pierwszych tygodniach 2020 r. dostała dwa bardzo ciężkie, nawet jeśli nie nokautujące, ciosy. Najpierw brexit, potem koronawirus. Zamiast kontynuowania propagandy sukcesu, jak to wbrew decyzji Brytyjczyków UE może się rozwijać i być atrakcyjnym partnerem dla całego świata, widzimy raczej rozpaczliwą walkę o utrzymanie stanu posiadania. Brak przy tym jakichkolwiek alternatywnych, awaryjnych scenariuszy na wypadek takiego dramatycznego zamrożenia gospodarki, polityki międzynarodowej, jakie generuje Covid-19. 

Z kolei Azja niejedno ma imię. Gdy czytać oficjalne komunikaty, Chiny, a także Korea Południowa, Tajwan czy Singapur radzą sobie czy poradziły już sobie z koronawirusem, ale dopiero teraz staje się on wielkim wzywaniem dla jednego z dwóch najliczniejszych państw świata, czyli Indii, oraz największego islamskiego kraju, jakim jest licząca ponad ćwierć miliarda mieszkańców Indonezja. Koronawirus może znacząco zmienić układ sił w samej Azji i będzie to zależało także od konsekwencji w zwalczaniu pandemii. Wydaje się, że przynajmniej w wymiarze medialnym Pekin i Seul są bardziej zaawansowane w tym obszarze niż chociażby Tokio. Charakterystyczne, że pandemia zamroziła niejako zarówno konflikty na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie, jak i związaną z tym sytuację na granicy Turcji i Grecji oraz groźbę kolejnej wielkiej ekspansji migrantów spoza Europy, zwłaszcza muzułmanów, na Stary Kontynent. Jakoś zapomniano przy tej okazji o Iraku, Syrii i grze mocarstw w tym regionie. 

Jednym z rozgrywających na tym obszarze jest Rosja, która już odczuwa decyzję OPEC skutkującą obniżeniem cen ropy, a także zmaga się ze wzrostem aspiracji swojej klasy średniej, która dostrzega liczne szklane sufity, gdy chodzi o jej pozycję społeczną i gospodarczą w Federacji Rosyjskiej. Moskwa nie jest na pierwszych stron gazet w kontekście koronawirusa, niezależnie od tego, czy świat wierzy w rosyjskie statystyki na temat liczby zakażonych i zgonów z powodu Covid-19. Pozycja Kremla „dzień po” pandemii jest więc równaniem z wielką niewiadomą. 

Jestem sceptyczny wobec przewidywań, że na koronawirusie zyskają Chiny, a stracą USA i Unia Europejska. Na takie opinie jest jeszcze za wcześnie, ale na pewno mamy do czynienia z dużą dynamiką na globalnym boisku. Wydarzenia sportowe łącznie z igrzyskami olimpijskimi w Japonii zostały odwołane, ale polityczny mecz w polityce międzynarodowej trwa w najlepsze. I nie ma w nim faworyta. 

A Polska? My musimy pilnować własnych interesów i dbać, by pozycja Rzeczypospolitej po pandemii nie była gorsza niż przed rozpoczęciem tej dżumy XXI wieku. Może nawet w efekcie skutecznej walki z koronawirusem stanie się lepsza. 

*tekst ukazał się w dzienniku "Rzeczpospolita" pod redakcyjnym tytułem: "Kto zyska po epidemii? Mecz bez faworyta" (05.04.2020)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe