[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Niemcy postawili pomnik swojemu agentowi – Leninowi

Wywiad kajzerowskich Niemiec przeznaczył na polityczną akcję Lenina astronomiczną kwotą 50 mln marek. Postawienie temu zbrodniarzowi pomnika w Gelsenkirchen nie może być zaskakujące ponieważ wpisuje się we współczesną narrację – to antybohater historii, który dzisiaj pasuje zarówno Niemcom, Rosji jak i demonstrującym tłumom. Maksyma, iż Lenin jest „wiecznie żywy” jak widać pozostaje w aktualności.
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Niemcy postawili pomnik swojemu agentowi – Leninowi
/ screen YouTube Ruptly
Dwumetrowość pomnika Lenina postawionego w Gelsenkirchen prawdopodobnie ma służyć jako przekaz podprogowy dla protestujących tłumów, iż mają do czynienia z gwiazdą ligi NBA a jak wiadomo w koszykówkę najlepiej grają Afroamerykanie. Nawet był kiedyś taki film pod tytułem „Biali nie potrafią skakać”. Może to uchronić spiżowego Lenina przed obaleniem ze strony niemieckiej filii ruchu Black Lives Matter. Gdyby ten oszalały z zachwytu niemiecki tłum wiedział, że w rzeczywistości Lenin był typem spod ciemnej gwiazdy to i tak pewnie nie zmąciłoby ich wiary w najskuteczniejszego niemieckiego agenta wszechczasów jakim był dla Berlina Włodzimierz Iljicz Uljanow. Wątpię też by pomnikowi Lenina stała się krzywda. Fetowanie takiej postaci jak przywódca bolszewickiej rewolucji wypełnia w całości definicję specyficznego niemieckiego słowa „shadenfreude” [złośliwa radość – przyp. red]. Widać tutaj genialną rękę zakłamujących historię niemieckich elit. Otóż nie ma postaci bardziej charakterystycznej w historii, którą łączyłaby, na dzisiaj, symbolicznie tak wiele pożytecznych i aktualnych wątków dla Berlina, Moskwy i nowoczesnej Europy. 

Dziwnym trafem tłum protestujących - na fali hasła BLM - upodobał sobie przewrotnie przewracać pomniki abolicjonistów (o ironio walczących za zniesieniem niewolnictwa), niepodległościowców (jak Kościuszko) czy katolickich świętych. Zastanawiające, iż tłum ten szeroko omija pomniki największych tyranów zwłaszcza tych spod znaku Moskwy. Już w tym aspekcie Lenin z Gelserkirchen może być spokojny jak sen Uljanowa z makabrycznego mauzoleum w formalinie. O Włodzimierzu Iljiczu jako o antybohaterze współczesnej historii możemy spokojnie powiedzieć, że był jednym z nielicznych, z których usług zadowoleni by byli zarówno Niemcy i Rosjanie. Jego osoba w przedziwny sposób pasuje również dzisiaj jako patron międzynarodowych rozruchów. Chociaż był nie mniejszym zbrodniarzem niż Stalin to z perspektywy Berlina ma taką przewagę nad Kobą [rewolucyjny pseudonim Stalina – przyp. red], iż Lenin dotarł ze swoimi dywizjami tylko do Wisły i Niemców nie okupował. Chociaż pewnie Niemcy nazwaliby to „wyzwoleniem”, ale na wszelki wypadek „dobrym” zbrodniarzem jest ten który dotarł na przedpola Warszawy, a „złym” zbrodniarzem ten, który dotarł do Berlina. Z niemieckiej perspektywy są to postacie innego kalibru. Chociaż ściśle współpracowali przy rozpalaniu rewolucji w Rosji to przecież Lenin miał zainkasować jako niemiecki agent wpływu astronomiczne 50 milionów marek. A jak wiemy percepcja unijna na historię ma być tożsama z orientację niemiecką, więc wizerunek Stalina i Lenina w mediach Starego Kontynentu różni się znacząco. Najskuteczniejszą szczepionkę na komunizm znajdziemy w pozycjach czytelniczych, które wyszły spod ręki ofiar sowieckich represji – szkoda, iż tak słabo znanych na świecie. W świetle badań historycznych nie ma już żadnych wątpliwości, że Lenin był zbrodniarzem wielkiego kalibru, a zachwyt międzynarodowych salonów nad jego osobą jest przereklamowany. Uznaje się, iż przywódca bolszewików odpowiada za śmierć 6 mln ludzi (w tym 5 mln zamorzonych głodem). Wiemy też, że Lenina nie zawodziła „rewolucyjna czujność” i nie miał „burżuazyjnych rozterek” w postaci wyrzutów sumienia. Wystarczy wspomnieć, że osobiście namawiał do popełniania zbrodni będąc ich pierwszym zwolennikiem. „Bądźcie bezwzględnie bezlitośni” – krzyczał do swoich towarzyszy. Przekrojową książkę o łysawym socjaliście już w 1930 roku wydał wybitny polski podróżnik Antoni Ferdynand Ossendowski. Później o Leninie wiele pisał sowietolog prof. Paweł Wieczorkiewicz, który zwracał uwagę na wyjątkowo zajadłą rusofobię omawianej postaci. Lenin o swoich rodakach pisał głównie określając ich mianem „bydła”. Dzisiaj jego pomniki zdobią rosyjskie ulice. 

Aby zrozumieć fenomen kadrowej grupy rewolucjonistów-bolszewików, którzy w nieprawdopodobnych okolicznościach przejęli władzę w Rosji – a także fenomen samego Lenina - należy odrzucić na chwilę całą stertę książek, gazet, pamfletów które wyszły spod piór ideowych komunistów. Nie deprecjonuję zagrożenia samej idei, ale to nie ona pozwoliła komunistom zdobyć władzę. Sukces polityczny bolszewików został zbudowany na oportunistycznej agenturalności, sprzyjających okolicznościach i absolutnej bezwzględności. Historycy twierdzą, że agentem Ochrany (carskiej służby specjalnej) był Koba (późniejszy Stalin) i uprawdopodobnia to „klimat” przed I wojną światową w Rosji, który sprzyjał „hodowaniu” i utrzymywaniu przez policję rewolucjonistów. Problem tylko w tym, że analogicznie agentem niemieckim był Lenin, a został wynajęty do przeprowadzenia politycznej dywersji na tyłach frontu wschodniego w okresie I wojny światowej. Tak przynajmniej działalność Lenina interpretował niemiecki Sztab Generalny. Gdy wjechał do Rosji raportowano do Berlina: „działa ściśle według życzeń” a zamach stanu, który miał przeprowadzić był skorelowany z planowaną niemiecką ofensywą w lipcu 1917 roku. Wiemy też, że szarą eminencją rewolucjonistów-emigrantów był Aleksander Helphand vel. Aleksander Parvus przedsiębiorca i szpieg, który dorobił się fortuny na oferowaniu Niemcom rozwinięcia nad Wołgą ruchu pacyfistycznego. 

Lenin, którego w zasadzie ściągnięto ze szwajcarskiej emigracji, w sprzyjających okolicznościach wybuchu rewolucji lutowej (1917 rok) trafił do zaplombowanego pociągu z niemiecką eskortą i został wysłany do Rosji, by wywołać tam polityczną rewoltę. Jak mawiał Churchill: „wojenni niemieccy przywódcy użyli przeciwko Rosji najbardziej zabójczego rodzaju broni. Przetransportowali Lenina w zapieczętowanym wagonie, niczym zarazek dżumy”. W całej historii nie są istotne „tezy kwietniowe”, które wygłosił przywódca bolszewików, a które skrytykowali nawet jego współpracownicy, ale fakt, iż niemieccy agenci dostarczyli mu na ten cel kwotę 5 milionów marek – pierwszą transzę pomocy finansowej. Drukarnia polityczna zorganizowana przez Lenina pochodziła z niemieckich pieniędzy przesyłanych przez zaufanych agentów (przez firmy słupy i szwedzki bank). Co do intencji Lenina wątpliwości nie mieli wówczas sami Rosjanie. Tak też był przedstawiany przez rosyjską prasę, jako niemiecki agent-prowokator. Kajzerowskie pieniądze i Lenin to dwa żywioły, które wzbudzają dyskusję wśród historyków. Niektórzy twierdzą - z lekka broniąc przywódcy bolszewików - iż z pieniędzy niemieckich może korzystał, ale nie brał ich osobiście. Co ciekawe, znajdziemy relacje, gdzie skarbnik Lenina nie tylko miał inkasować kajzerowskie pieniądze, ale osobiście przekazywać niemałe sumy przywódcy rewolucji. 

Ad rem. Lenin był ścigany przez rosyjskie władze i musiał kolejny raz emigrować, ale nie z przyczyn romantycznych historyjek o wsparciu dla robotników, ale właśnie z powodów agenturalnych. Wraca dopiero w sprzyjającym momencie, by przechwycić cugle rewolucji. A rzekomo wielka rewolucja październikowa – bądźmy precyzyjni - wcale nie była „wielka”, wybuchła w listopadzie i była przedziwną manifestacją w Piotrogrodzie. Aż dziwne, że wystarczyła Leninowi do destabilizacji wielkiego państwa, Rosja była jak ten ogłuszony po silnych ciosach bokser, któremu wystarczy podmuch powietrza, by przewrócić go na deski. Sama sprawa agenturalności Lenina wróciła na kanwie tzw. dokumentów Sissona. Gdy międzynarodowa opinia publiczna nabrała wody w usta dokumenty ochrzczono mianem falsyfikatów, a zwolennicy Lenina odtrąbili, że był oczerniany posądzeniem o współpracę z niemieckim wywiadem. W świetle badań historycznych wiemy jednak, iż do zwerbowania Lenina kajzerowski wywiad robił podchody od 1915 roku. Niemiecka operacja z przerzuceniem Iljicza do Rosji i wywołaniem tam zamieszek, by osłabić państwo z którym toczyli wojnę udała się połowicznie. Co prawda, wojna na wschodzie się skończyła i Lenin podpisał separatystyczny pokój, ale rozkład rosyjskiej armii na froncie przez komunizm zdegenerował także zmęczone, po drugiej stronie frontu, niemieckie szeregi - skończenie z wojną na dwa fronty dla Berlina przyszło zbyt późno. Niemcy nie mogli odwrócić losów wojny. Rozmowy pokojowe w Brześciu nad Bugiem też okazały się problematyczne, nowa władza z nadania Lenina nie zamierzała wcale odpuszczać. Agent wpływu zerwał się z łańcucha, ale i Berlin nie miał już z czego finansować swojego człowieka. O ile eksperyment z Leninem udał się w tym sensie, iż zatrzymał on rosyjsko-niemieckie walki, o tyle analogiczne finansowanie swoich agentów za zachodnim frontem (np. przez irlandzkich zamachów) nie przestraszyło Londynu. 

Mitologia bolszewicka przedstawiała rewolucję październikową jako zryw uciemiężonych mas z Leninem na czele. Problem w tym, że poparcie dla kamaryli Lenina szacuje się wówczas na poziomie 2 proc. robotników rosyjskich – a mówimy przecież o rzekomo najwierniejszej bazie społecznej Bolszewii. W okrojonych wyborach do Konstytuanty w 1917 roku – a trwały one już na fali rewolucji październikowej – bolszewicy przegrali z eserowcami. Ostateczne zwycięstwo leninistów wynikało z przewagi nad rozproszoną konkurencją do władzy, mniejszej bezwzględności partnerów oraz ich słabszego zorganizowania. Władza w Rosji leżała na ulicy. Pamiętajmy, że także z winy – mitologizowanej przez inną grupą - carskiej rodziny i długotrwałego procesu gnilnego państwa, a później abstrakcyjnie przeprowadzonych reform, które doprowadziły do politycznego marazmu. Spójrzmy na dwóch gigantów polskiej myśli niepodległościowej Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, a także na ich słowa o ówczesnej Rosji – chociaż wybierali inną drogę walki za Polskę (Piłsudski zbrojną, Dmowski polityczną) to byli zgodni co do tego, że Rosja carska jest państwem zbutwiałym, słabym i jest „na wykończeniu”. Mikołaj II Romanow włączając Rosję do światowego konfliktu tylko ten stan pogłębił, a wcześniej przegrał przecież wojnę z Japończykami. Jakby na podkreślenie tego schyłkowego teatru kukiełek na scenie występowały takie archetypy jak Rasputin i właśnie Lenin. Nagle się okazało, że syn nauczyciela i szlachcianki, rewolucjonista, emigrant i bezpaństwowiec ledwo wiążący koniec z końcem może zostać „czerwonym carem”. Lenin, były zesłaniec syberyjski uczył się od carów bardzo pilnie i restaurował prześladowania nadając im nowatorskiej skali. Jak sam powiadał: „musimy wzmóc siły terroru, rozstrzeliwać i wywozić, zapoczątkować bezlitosny masowy terror”. „Terror” jak widać był jego ulubionym słowem. Najlepiej obrazuje to tragiczna anegdota o aresztowaniu robotników po inspekcji Ludowego Komisariatu: spóźnialskiego za beztroskę, tego który stawiał się do pracy przed czasem za podlizywanie się, a punktualnego za biurokratyczne podejście. Bolszewia okazała się zamordystycznym bezwzględnym państwem absurdów, a absurd obecnie przeżywa renesans, więc odkurzanie Lenina nie powinno dziwić. Pytanie kto pierwszy złoży kwiaty pod jego pomnikiem w Gelsenkirchen? Wcale bym się nie zdziwił gdyby to była rosyjska delegacja zaproszona przez Berlin, a kwiaty złoży w rocznicę rewolucji październikowej. Być może podczas wizyty „kapitaliści sprzedadzą im sznurek”, o którym wspominał kiedyś Lenin.  

Michał Bruszewski
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Rosja ogranicza możliwość kandydowania w wyborach z ostatniej chwili
Rosja ogranicza możliwość kandydowania w wyborach

Duma Państwowa, czyli niższa izba parlamentu Rosji, postanowiła w poniedziałek, ze obywatele Rosji, którzy zostali wpisani przez władze na listę tzw. agentów zagranicznych, nie będą mogli kandydować na żadne stanowiska w wyborach na szczeblu federalnym i lokalnym.

Były pełnomocnik sędziego, który uciekł na Białoruś: Nie reprezentuję go od 2022 r., widziałem go w TVN, obok polityków PO i sędziów Iustitii z ostatniej chwili
Były pełnomocnik sędziego, który uciekł na Białoruś: Nie reprezentuję go od 2022 r., widziałem go w TVN, obok polityków PO i sędziów Iustitii

Na konferencji prasowej w Mińsku polski sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt zwrócił się z prośbą o udzielenie azylu politycznego na Białorusi. Sędzia bywał rozmówcą TVN24 i Wyborczej, będąc swego rodzaju "świadkiem koronnym" ws. tzw. "afery hejterskiej". Teraz do sprawy odniósł się mec. Bartosz Lewandowski, który dawniej był jego pełnomocnikiem.

Nieoficjalnie: Ambasador Francji będzie obecny na inauguracji Putina z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Ambasador Francji będzie obecny na inauguracji Putina

Ambasador Francji w Rosji będzie obecny na inauguracji kolejnej prezydenckiej kadencji Władimira Putina - poinformowała w poniedziałek agencja Reutera za francuskimi źródłami dyplomatycznymi. Wcześniej Niemcy powiadomiły, że nie wyślą swojego reprezentanta na to wydarzenie.

Rafał Trzaskowski zapowiada zmiany ws. płatnego parkowania polityka
Rafał Trzaskowski zapowiada zmiany ws. płatnego parkowania

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powiedział w poniedziałek, że będzie rekomendował wprowadzenie płatnego parkowania w śródmiejskiej strefie w weekendy.

Protasiewicz do Kierwińskiego: Już godzinę czekam na twoich chłopaków z ostatniej chwili
Protasiewicz do Kierwińskiego: "Już godzinę czekam na twoich chłopaków"

"Hej @MKierwinski! Z kolegami czekamy na pozwy! pospiesz się, bo …sam wiesz, co będzie się działo" - pisze w mediach społecznościowych do Marcina Kierwińskiego były wicewojewoda dolnośląski Jacek Protasiewicz.

Xi Jinping we Francji: Europa jest dla Chin priorytetem z ostatniej chwili
Xi Jinping we Francji: Europa jest dla Chin priorytetem

Przywódca Chin Xi Jinping gości dzisiaj w Paryżu, gdzie spotyka się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.

Sędziowski świadek koronny TVN uciekł na Białoruś. Ze strony Iustitia.pl zniknęły artykuły na jego temat Wiadomości
Sędziowski "świadek koronny" TVN uciekł na Białoruś. Ze strony Iustitia.pl zniknęły artykuły na jego temat

Na konferencji prasowej w Mińsku polski sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt zwrócił się z prośbą o udzielenie azylu politycznego na Białorusi. Sędzia bywał rozmówcą TVN24 i Wyborczej, będąc swego rodzaju "świadkiem koronnym" ws. tzw. "afery hejterskiej". Tymczasem na stronie Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia" zniknęły artykuły na jego temat.

Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała komunikat

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej.

Von der Leyen: Zamykamy procedurę z art. 7 wobec Polski z ostatniej chwili
Von der Leyen: Zamykamy procedurę z art. 7 wobec Polski

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oświadczyła w poniedziałek, że po ponad sześciu latach procedurę z art. 7 wobec Polski można zamknąć. Dla Polski rozpoczyna się nowy rozdział; gratuluję premierowi Donaldowi Tuskowi i jego rządowi - zaznaczyła.

Burza w Polsacie. Miszczak nie wytrzymał: „Nie będziemy tak rozmawiać” z ostatniej chwili
Burza w Polsacie. Miszczak nie wytrzymał: „Nie będziemy tak rozmawiać”

W ostatnim czasie zawrzało wokół Polsatu. Edward Miszczak zabrał głos.

REKLAMA

[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Niemcy postawili pomnik swojemu agentowi – Leninowi

Wywiad kajzerowskich Niemiec przeznaczył na polityczną akcję Lenina astronomiczną kwotą 50 mln marek. Postawienie temu zbrodniarzowi pomnika w Gelsenkirchen nie może być zaskakujące ponieważ wpisuje się we współczesną narrację – to antybohater historii, który dzisiaj pasuje zarówno Niemcom, Rosji jak i demonstrującym tłumom. Maksyma, iż Lenin jest „wiecznie żywy” jak widać pozostaje w aktualności.
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Niemcy postawili pomnik swojemu agentowi – Leninowi
/ screen YouTube Ruptly
Dwumetrowość pomnika Lenina postawionego w Gelsenkirchen prawdopodobnie ma służyć jako przekaz podprogowy dla protestujących tłumów, iż mają do czynienia z gwiazdą ligi NBA a jak wiadomo w koszykówkę najlepiej grają Afroamerykanie. Nawet był kiedyś taki film pod tytułem „Biali nie potrafią skakać”. Może to uchronić spiżowego Lenina przed obaleniem ze strony niemieckiej filii ruchu Black Lives Matter. Gdyby ten oszalały z zachwytu niemiecki tłum wiedział, że w rzeczywistości Lenin był typem spod ciemnej gwiazdy to i tak pewnie nie zmąciłoby ich wiary w najskuteczniejszego niemieckiego agenta wszechczasów jakim był dla Berlina Włodzimierz Iljicz Uljanow. Wątpię też by pomnikowi Lenina stała się krzywda. Fetowanie takiej postaci jak przywódca bolszewickiej rewolucji wypełnia w całości definicję specyficznego niemieckiego słowa „shadenfreude” [złośliwa radość – przyp. red]. Widać tutaj genialną rękę zakłamujących historię niemieckich elit. Otóż nie ma postaci bardziej charakterystycznej w historii, którą łączyłaby, na dzisiaj, symbolicznie tak wiele pożytecznych i aktualnych wątków dla Berlina, Moskwy i nowoczesnej Europy. 

Dziwnym trafem tłum protestujących - na fali hasła BLM - upodobał sobie przewrotnie przewracać pomniki abolicjonistów (o ironio walczących za zniesieniem niewolnictwa), niepodległościowców (jak Kościuszko) czy katolickich świętych. Zastanawiające, iż tłum ten szeroko omija pomniki największych tyranów zwłaszcza tych spod znaku Moskwy. Już w tym aspekcie Lenin z Gelserkirchen może być spokojny jak sen Uljanowa z makabrycznego mauzoleum w formalinie. O Włodzimierzu Iljiczu jako o antybohaterze współczesnej historii możemy spokojnie powiedzieć, że był jednym z nielicznych, z których usług zadowoleni by byli zarówno Niemcy i Rosjanie. Jego osoba w przedziwny sposób pasuje również dzisiaj jako patron międzynarodowych rozruchów. Chociaż był nie mniejszym zbrodniarzem niż Stalin to z perspektywy Berlina ma taką przewagę nad Kobą [rewolucyjny pseudonim Stalina – przyp. red], iż Lenin dotarł ze swoimi dywizjami tylko do Wisły i Niemców nie okupował. Chociaż pewnie Niemcy nazwaliby to „wyzwoleniem”, ale na wszelki wypadek „dobrym” zbrodniarzem jest ten który dotarł na przedpola Warszawy, a „złym” zbrodniarzem ten, który dotarł do Berlina. Z niemieckiej perspektywy są to postacie innego kalibru. Chociaż ściśle współpracowali przy rozpalaniu rewolucji w Rosji to przecież Lenin miał zainkasować jako niemiecki agent wpływu astronomiczne 50 milionów marek. A jak wiemy percepcja unijna na historię ma być tożsama z orientację niemiecką, więc wizerunek Stalina i Lenina w mediach Starego Kontynentu różni się znacząco. Najskuteczniejszą szczepionkę na komunizm znajdziemy w pozycjach czytelniczych, które wyszły spod ręki ofiar sowieckich represji – szkoda, iż tak słabo znanych na świecie. W świetle badań historycznych nie ma już żadnych wątpliwości, że Lenin był zbrodniarzem wielkiego kalibru, a zachwyt międzynarodowych salonów nad jego osobą jest przereklamowany. Uznaje się, iż przywódca bolszewików odpowiada za śmierć 6 mln ludzi (w tym 5 mln zamorzonych głodem). Wiemy też, że Lenina nie zawodziła „rewolucyjna czujność” i nie miał „burżuazyjnych rozterek” w postaci wyrzutów sumienia. Wystarczy wspomnieć, że osobiście namawiał do popełniania zbrodni będąc ich pierwszym zwolennikiem. „Bądźcie bezwzględnie bezlitośni” – krzyczał do swoich towarzyszy. Przekrojową książkę o łysawym socjaliście już w 1930 roku wydał wybitny polski podróżnik Antoni Ferdynand Ossendowski. Później o Leninie wiele pisał sowietolog prof. Paweł Wieczorkiewicz, który zwracał uwagę na wyjątkowo zajadłą rusofobię omawianej postaci. Lenin o swoich rodakach pisał głównie określając ich mianem „bydła”. Dzisiaj jego pomniki zdobią rosyjskie ulice. 

Aby zrozumieć fenomen kadrowej grupy rewolucjonistów-bolszewików, którzy w nieprawdopodobnych okolicznościach przejęli władzę w Rosji – a także fenomen samego Lenina - należy odrzucić na chwilę całą stertę książek, gazet, pamfletów które wyszły spod piór ideowych komunistów. Nie deprecjonuję zagrożenia samej idei, ale to nie ona pozwoliła komunistom zdobyć władzę. Sukces polityczny bolszewików został zbudowany na oportunistycznej agenturalności, sprzyjających okolicznościach i absolutnej bezwzględności. Historycy twierdzą, że agentem Ochrany (carskiej służby specjalnej) był Koba (późniejszy Stalin) i uprawdopodobnia to „klimat” przed I wojną światową w Rosji, który sprzyjał „hodowaniu” i utrzymywaniu przez policję rewolucjonistów. Problem tylko w tym, że analogicznie agentem niemieckim był Lenin, a został wynajęty do przeprowadzenia politycznej dywersji na tyłach frontu wschodniego w okresie I wojny światowej. Tak przynajmniej działalność Lenina interpretował niemiecki Sztab Generalny. Gdy wjechał do Rosji raportowano do Berlina: „działa ściśle według życzeń” a zamach stanu, który miał przeprowadzić był skorelowany z planowaną niemiecką ofensywą w lipcu 1917 roku. Wiemy też, że szarą eminencją rewolucjonistów-emigrantów był Aleksander Helphand vel. Aleksander Parvus przedsiębiorca i szpieg, który dorobił się fortuny na oferowaniu Niemcom rozwinięcia nad Wołgą ruchu pacyfistycznego. 

Lenin, którego w zasadzie ściągnięto ze szwajcarskiej emigracji, w sprzyjających okolicznościach wybuchu rewolucji lutowej (1917 rok) trafił do zaplombowanego pociągu z niemiecką eskortą i został wysłany do Rosji, by wywołać tam polityczną rewoltę. Jak mawiał Churchill: „wojenni niemieccy przywódcy użyli przeciwko Rosji najbardziej zabójczego rodzaju broni. Przetransportowali Lenina w zapieczętowanym wagonie, niczym zarazek dżumy”. W całej historii nie są istotne „tezy kwietniowe”, które wygłosił przywódca bolszewików, a które skrytykowali nawet jego współpracownicy, ale fakt, iż niemieccy agenci dostarczyli mu na ten cel kwotę 5 milionów marek – pierwszą transzę pomocy finansowej. Drukarnia polityczna zorganizowana przez Lenina pochodziła z niemieckich pieniędzy przesyłanych przez zaufanych agentów (przez firmy słupy i szwedzki bank). Co do intencji Lenina wątpliwości nie mieli wówczas sami Rosjanie. Tak też był przedstawiany przez rosyjską prasę, jako niemiecki agent-prowokator. Kajzerowskie pieniądze i Lenin to dwa żywioły, które wzbudzają dyskusję wśród historyków. Niektórzy twierdzą - z lekka broniąc przywódcy bolszewików - iż z pieniędzy niemieckich może korzystał, ale nie brał ich osobiście. Co ciekawe, znajdziemy relacje, gdzie skarbnik Lenina nie tylko miał inkasować kajzerowskie pieniądze, ale osobiście przekazywać niemałe sumy przywódcy rewolucji. 

Ad rem. Lenin był ścigany przez rosyjskie władze i musiał kolejny raz emigrować, ale nie z przyczyn romantycznych historyjek o wsparciu dla robotników, ale właśnie z powodów agenturalnych. Wraca dopiero w sprzyjającym momencie, by przechwycić cugle rewolucji. A rzekomo wielka rewolucja październikowa – bądźmy precyzyjni - wcale nie była „wielka”, wybuchła w listopadzie i była przedziwną manifestacją w Piotrogrodzie. Aż dziwne, że wystarczyła Leninowi do destabilizacji wielkiego państwa, Rosja była jak ten ogłuszony po silnych ciosach bokser, któremu wystarczy podmuch powietrza, by przewrócić go na deski. Sama sprawa agenturalności Lenina wróciła na kanwie tzw. dokumentów Sissona. Gdy międzynarodowa opinia publiczna nabrała wody w usta dokumenty ochrzczono mianem falsyfikatów, a zwolennicy Lenina odtrąbili, że był oczerniany posądzeniem o współpracę z niemieckim wywiadem. W świetle badań historycznych wiemy jednak, iż do zwerbowania Lenina kajzerowski wywiad robił podchody od 1915 roku. Niemiecka operacja z przerzuceniem Iljicza do Rosji i wywołaniem tam zamieszek, by osłabić państwo z którym toczyli wojnę udała się połowicznie. Co prawda, wojna na wschodzie się skończyła i Lenin podpisał separatystyczny pokój, ale rozkład rosyjskiej armii na froncie przez komunizm zdegenerował także zmęczone, po drugiej stronie frontu, niemieckie szeregi - skończenie z wojną na dwa fronty dla Berlina przyszło zbyt późno. Niemcy nie mogli odwrócić losów wojny. Rozmowy pokojowe w Brześciu nad Bugiem też okazały się problematyczne, nowa władza z nadania Lenina nie zamierzała wcale odpuszczać. Agent wpływu zerwał się z łańcucha, ale i Berlin nie miał już z czego finansować swojego człowieka. O ile eksperyment z Leninem udał się w tym sensie, iż zatrzymał on rosyjsko-niemieckie walki, o tyle analogiczne finansowanie swoich agentów za zachodnim frontem (np. przez irlandzkich zamachów) nie przestraszyło Londynu. 

Mitologia bolszewicka przedstawiała rewolucję październikową jako zryw uciemiężonych mas z Leninem na czele. Problem w tym, że poparcie dla kamaryli Lenina szacuje się wówczas na poziomie 2 proc. robotników rosyjskich – a mówimy przecież o rzekomo najwierniejszej bazie społecznej Bolszewii. W okrojonych wyborach do Konstytuanty w 1917 roku – a trwały one już na fali rewolucji październikowej – bolszewicy przegrali z eserowcami. Ostateczne zwycięstwo leninistów wynikało z przewagi nad rozproszoną konkurencją do władzy, mniejszej bezwzględności partnerów oraz ich słabszego zorganizowania. Władza w Rosji leżała na ulicy. Pamiętajmy, że także z winy – mitologizowanej przez inną grupą - carskiej rodziny i długotrwałego procesu gnilnego państwa, a później abstrakcyjnie przeprowadzonych reform, które doprowadziły do politycznego marazmu. Spójrzmy na dwóch gigantów polskiej myśli niepodległościowej Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, a także na ich słowa o ówczesnej Rosji – chociaż wybierali inną drogę walki za Polskę (Piłsudski zbrojną, Dmowski polityczną) to byli zgodni co do tego, że Rosja carska jest państwem zbutwiałym, słabym i jest „na wykończeniu”. Mikołaj II Romanow włączając Rosję do światowego konfliktu tylko ten stan pogłębił, a wcześniej przegrał przecież wojnę z Japończykami. Jakby na podkreślenie tego schyłkowego teatru kukiełek na scenie występowały takie archetypy jak Rasputin i właśnie Lenin. Nagle się okazało, że syn nauczyciela i szlachcianki, rewolucjonista, emigrant i bezpaństwowiec ledwo wiążący koniec z końcem może zostać „czerwonym carem”. Lenin, były zesłaniec syberyjski uczył się od carów bardzo pilnie i restaurował prześladowania nadając im nowatorskiej skali. Jak sam powiadał: „musimy wzmóc siły terroru, rozstrzeliwać i wywozić, zapoczątkować bezlitosny masowy terror”. „Terror” jak widać był jego ulubionym słowem. Najlepiej obrazuje to tragiczna anegdota o aresztowaniu robotników po inspekcji Ludowego Komisariatu: spóźnialskiego za beztroskę, tego który stawiał się do pracy przed czasem za podlizywanie się, a punktualnego za biurokratyczne podejście. Bolszewia okazała się zamordystycznym bezwzględnym państwem absurdów, a absurd obecnie przeżywa renesans, więc odkurzanie Lenina nie powinno dziwić. Pytanie kto pierwszy złoży kwiaty pod jego pomnikiem w Gelsenkirchen? Wcale bym się nie zdziwił gdyby to była rosyjska delegacja zaproszona przez Berlin, a kwiaty złoży w rocznicę rewolucji październikowej. Być może podczas wizyty „kapitaliści sprzedadzą im sznurek”, o którym wspominał kiedyś Lenin.  

Michał Bruszewski
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe