[Tylko u nas] Prof. David Engels: Polsce potrzebny jest sojusz z europejskimi konserwatystami

Gdyby to zależało od wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, pani Katariny Barley, Polska i Węgry miałaby być finansowo „zagłodzone”, aby w ten sposób zmusić ich rządy do bezwarunkowego podporządkowania się brukselskim wytycznym w takich sprawach jak masowa imigracja, aborcja, teoria gender, a także poddania lewicowo-liberalnej kontroli swoich systemów prawnych, bo w przeciwnym razie - tak brzmi owa groźba - społeczeństwa obu krajów zostaną do tego stopnia przyduszone redukcją lub całkowitym obcięciem unijnych dotacji, że ​​w następnych wyborach z czystej desperacji wyniosą do władzy te partie, które są do zaakceptowania przez UE - czyli de facto przez Niemcy.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Polsce potrzebny jest sojusz  z europejskimi konserwatystami
/ Pixabay.com

Jest to nie tylko brutalny szantaż, ale także wielce niesprawiedliwe, gdyż dotacje unijne w żadnym wypadku nie są „jałmużną” ze strony bogatych, hojnych i postępowych zachodnich Europejczyków dla owych biednych, niewdzięcznych i zacofanych wschodnich Europejczyków -  jak to do znudzenia przedstawia zachodnioeuropejska prasa - lecz w większości dobrze skalkulowaną rekompensatą za swobodny dostęp zachodniego kapitału do polskiego rynku. A jeśli ktoś chce się przekonać dokąd wracają owe dotacje, to niech  przyjrzy się nazwom marek w dowolnej polskiej strefie ekonomicznej czy na ulicy handlowej w dowolnym mieście. Likwidacja dotacji z powodu rzekomych naruszeń zasad państwa prawa byłoby tak samo niedorzeczna, jak to, gdyby w odwecie za ciągłe obelgi ze strony Brukseli, Polska postanowiła znacjonalizować przedsiębiorstwa zależące do zachodniego kapitału.

Politycy zachodnioeuropejscy, a zwłaszcza Niemcy, wiedzą zatem, że popełniliby ładnego samobója, gdyby wstrzymali pieniądze dla Polski, które przecież w znacznym stopniu wróciłyby do niemieckiej gospodarki. Niemniej jednak należy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach i latach te ciągłe pogróżki będą kontynuowane i będą tego namacalne skutki, tym bardziej, że zbliżający się kryzys gospodarczy znacznie ograniczy dostępne fundusze, bowiem wbrew powszechnemu przekonaniu realna wartość nie jest wytwarzana przez prasę drukowaną, lecz dzięki pracy fizycznej i umysłowej.

W związku z tym jest wielce prawdopodobne, że dla rządów Polski i Węgier wkrótce będzie się robić coraz ciaśniej, a możliwości reakcji będą nader ograniczone. W publicznej dyskusji pojawiają się zatem dwie zasadnicze alternatywy.

Pierwsza: należy szukać porozumienia z Brukselą, czyli, innymi słowy, skapitulować, poddać się, zdradzić ideały, o które Polacy i Węgrzy walczą od wielu lat, udowadniając tym samym, że ​​jakikolwiek opór wobec dyktatu z Brukseli (względnie z Berlina) nie ma najmniejszego sensu. Niektórzy być może żywią nadzieję, że taki zgniły kompromis pomógłby w zachowaniu twarzy, jednak pokazał to już Brexit, że Brukseli nie chodzi o nic innego, tylko o przykładne ukaranie, by w ten sposób zapobiec ewentualnemu dalszemu popytowi na tego rodzaju ruchy. Zatem rządy Polski i Węgier, gdyby ustąpiły, wbrew wszelkich obietnicom mogą się spodziewać jedynie głębokiego upokorzenia, w wyniku czego straciłyby na wiele lat wszelką wiarygodność w oczach własnych obywateli i prawdopodobnie nie zostałyby wybrane w następnych wyborach. Jeśli nie ze strachu przed UE, to z czystej pogardy dla ich tchórzostwa.

Inną alternatywą byłoby opuszczenie UE, i faktycznie, nawet umiarkowani polscy konserwatyści coraz głośniej o tym mówią  powołując się na Brexit. I chociaż żądanie to wydaje się coraz bardziej uzasadnione, to biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne Polski, byłoby to ze wszech miar niewskazane. Gdyż opuszczenie UE wpędziłoby kraj (ponownie!) w sytuację outsidera pomiędzy dwoma wielkimi blokami, a na dodatek UE zostałaby już całkowicie zdana na łaskę i dyktando elit berlińskich i paryskich. Bowiem o ile Wielka Brytania ze względu na swoje wyspiarskie położenie, Commonwealth i City (jeśli Szkocja się nie odłączy) może strategicznie przezwyciężyć wyjście u UE, o tyle jedyną kotwicą polityki zagranicznej Polski  pozostaje sojusz z USA - a o tym jak może być on kruchy świadczy nie tylko niepewna pozycja samego Donalda Trumpa wśród jego własnych zwolenników, ale także niedawne wypowiedzi ambasador USA skierowane przeciwko polskiemu rządowi. Argument, że wyjście Polski być może spowodowałby rozpad UE, a tym samym stworzyłby to zupełnie nowe warunki ramowe, jest raczej mało przekonywający: Południe jest zbyt zależne od niemieckich finansów; Paryż jest zbyt zależny od sojuszu z Berlinem. A zatem wręcz przeciwnie: odejście Polski jeszcze bardziej zradykalizowałoby UE, a tym samym jeszcze bardziej niż dotychczas zwróciłaby się ona przeciwko Warszawie.

Jednak  pomiędzy uległością polityczną a samobójstwem strategicznym istnieje jeszcze trzecia możliwość: zdecydowane wywieranie wpływu w ramach UE, jeśli nie na szczeblu rządowym, to przez zwykłych obywateli. Gdyż Polska posiada wielu potencjalnych przyjaciół i sojuszników we wszystkich tych krajach, których rządy i media tak zaciekle zwalczają obecne przywództwo, wszak już dzisiaj walka Polski i Węgier z przytłaczającą polit-poprawnością budzi dużą sympatię wśród wielu konserwatystów w Hiszpanii, we Francji, w Belgii, Włoszech, Austrii, a nawet w Niemczech - i zapewne wzbudzałaby jeszcze większą, gdyby Polska poprzez odważne zaangażowanie obecnego rządu podjęła się zadania podnoszenia ogólnej świadomości, tworząc odpowiednie organizacje, fundacje i media wspierające ducha konserwatyzmu.

Niestety, to nie Polska, a Rosja zbudowała monopol na promocję ruchów konserwatywnych w Europie Zachodniej w postaci choćby „Russia Today” i innych tworów - w konsekwencji czego w wielu krajach konserwatyzm idzie w parze z rusofilią (i bardzo często, za sprawą Moskwy, z dość antypolskim nastawieniem). Co  byłoby niemożliwe, gdyby Warszawa przełamała ten rosyjski monopol, i ze swej strony udzielałaby wsparcia konserwatywnym towarzyszom w innych krajach, na co tamci czekają! Polska mogłaby stać się bezpieczną przystanią dla wszystkich, którzy chcą  bronić wartości chrześcijańskiego Zachodu przed politycznie poprawnym uniwersalizmem UE, a tym samym zyskać wielu zwolenników dla własnej sprawy i stopniowo przełamywać izolację, w którą została wtrącona. Polska mogłaby też aktywnie pomagać w kształtowaniu orientacji tychże konserwatywnych ugrupowań, walcząc o to, aby zajmowały one pozycje patriotyczne zamiast szowinistycznych, chrześcijańskie zamiast materialistycznych, socjalne  zamiast ultra-liberalnych, europejskie zamiast nacjonalistycznych - jakże pilnie potrzebne w dobie coraz większego radykalizmu.

Powinno to dotyczyć nie tylko Europy Wschodniej, gdzie w żywotnym interesie Polski leży ponowne polityczne zaangażowanie się w stary obszar Międzymorza i zagospodarowanie go jako przeciwwagi dla osi Paryż-Berlin (wewnątrz, a nie poza UE), ale także a może przede wszystkim samych Niemiec i Francji. Bo to właśnie tam, na zalanych obcym żywiołem przedmieściach i w wymierających małych miejscowościach, przez kilka następnych lat i dziesięcioleci toczyć się będzie najbardziej zaciekła walka o prawdziwą Europę, a znalezione tam ewentualne rozwiązania prędzej czy później promieniować będą również na wschód, tak więc Polska powinna być żywotnie zainteresowana tym, aby uczestniczyć w określaniu charakteru tej walki. Cała Polska pokryta już została siecią niemieckich i europejskich, mniej lub bardziej partyjnych fundacji i instytutów, które bez skrępowania wspierają obecną lewicowo-liberalną opozycję: nadszedł więc czas, aby odpłacić Berlinowi, Brukseli i Paryżowi tą samą monetą.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Nie żyje aktor nagrodzony Oscarem z ostatniej chwili
Nie żyje aktor nagrodzony Oscarem

Nie żyje laureat Oscara za najlepszą drugoplanową rolę męską Louis Gossett Jr. Zmarł w Santa Monica w wieku 87 lat.

Biedroń uderza w Hołownię i Trzecią Drogę z ostatniej chwili
Biedroń uderza w Hołownię i Trzecią Drogę

Jako Lewica mamy wątpliwości co do marszałka Sejmu, jeśli chodzi o blokowanie od miesięcy projektów ustaw dotyczących aborcji. Mam nadzieję, że w tych wyborach Trzecia Droga dostanie za to co najmniej żółtą kartkę - powiedział w piątek w Studiu PAP współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń.

Nagły zwrot w sprawie Zbigniewa Ziobry. Nieoficjalne informacje z ostatniej chwili
Nagły zwrot w sprawie Zbigniewa Ziobry. Nieoficjalne informacje

Koalicja rządząca odroczyła przesłuchanie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przez komisję śledczą ds. Pegasusa – informuje Wirtualna Polska.

Tomasz Siemoniak zapowiada działania ws. likwidacji CBA. Mamy komentarz Piotra Kalety z ostatniej chwili
Tomasz Siemoniak zapowiada działania ws. likwidacji CBA. Mamy komentarz Piotra Kalety

- To aż strach pomyśleć, jak wiele rzeczy będzie trzeba odtworzyć, kiedy już ta banda nieudaczników odda władzę. CBA będzie musiało być odtworzone dokładnie w takiej formule jak teraz, bo będzie miało bardzo dużo pracy  - stwierdził poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Kaleta w rozmowie z Tysol.pl.

Jest projekt ustawy ws. nowego podatku. Ma dotyczyć jednej grupy z ostatniej chwili
Jest projekt ustawy ws. nowego podatku. Ma dotyczyć jednej grupy

Lewica złożyła w piątek projekt ustawy, która ma zniechęcić tzw. flipperów do spekulacji nieruchomościami. Zakłada on m.in. podniesienie stawki podatku od sprzedaży mieszkań w krótkim czasie od ich zakupu. – To rozwiązania, które nie mają żadnych kosztów dla państwa – podkreśliła poseł Dorota Olko.

Weto prezydenta Dudy ws. tabletki dzień po. Prezydent wsłuchał się w głosy rodziców z ostatniej chwili
Weto prezydenta Dudy ws. tabletki "dzień po". "Prezydent wsłuchał się w głosy rodziców"

Gdyby przepisy dot. tabletki "dzień po" wróciły do Sejmu w odniesieniu do kobiet powyżej 18. roku życia, to decyzja prezydenta będzie inna - powiedziała prezydencka minister Małgorzata Paprocka, komentując prezydenckie weto nowelizacji Prawa farmaceutycznego.

Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama z ostatniej chwili
Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama

Księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu, księcia Williama, poinformowała w piątek, że jej styczniowy pobyt w szpitalu i przebyta operacja jamy brzusznej, była związana z wykrytym u niej rakiem. Tabloid „In Touch” przekazał niepokojące informacje w sprawie księcia Williama.

Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala z ostatniej chwili
Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala

Czworo dzieci trafiło do szpitala po tym, jak grupę przedszkolaków podczas spaceru w Puszczy Bukowej przygniótł ok. pięciometrowy konar leżący na wzniesieniu. Jeden z chłopców i przedszkolanka nie wymagali hospitalizacji.

Tabletka dzień po. Jest weto prezydenta Dudy z ostatniej chwili
Tabletka "dzień po". Jest weto prezydenta Dudy

Prezydent RP Andrzej Duda, na podstawie art. 122 ust. 5 Konstytucji RP, zdecydował o skierowaniu nowelizacji Prawa farmaceutycznego do Sejmu RP z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie ustawy (tzw. weto) - poinformowano na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP.

Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata

Nie żyje Marek Cender, który przez ponad 30 lat związany był z Polskim Radiem Kielce. Zajmował się sportem, a dokładnie piłką ręczną. Miał 54 lata.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. David Engels: Polsce potrzebny jest sojusz z europejskimi konserwatystami

Gdyby to zależało od wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, pani Katariny Barley, Polska i Węgry miałaby być finansowo „zagłodzone”, aby w ten sposób zmusić ich rządy do bezwarunkowego podporządkowania się brukselskim wytycznym w takich sprawach jak masowa imigracja, aborcja, teoria gender, a także poddania lewicowo-liberalnej kontroli swoich systemów prawnych, bo w przeciwnym razie - tak brzmi owa groźba - społeczeństwa obu krajów zostaną do tego stopnia przyduszone redukcją lub całkowitym obcięciem unijnych dotacji, że ​​w następnych wyborach z czystej desperacji wyniosą do władzy te partie, które są do zaakceptowania przez UE - czyli de facto przez Niemcy.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Polsce potrzebny jest sojusz  z europejskimi konserwatystami
/ Pixabay.com

Jest to nie tylko brutalny szantaż, ale także wielce niesprawiedliwe, gdyż dotacje unijne w żadnym wypadku nie są „jałmużną” ze strony bogatych, hojnych i postępowych zachodnich Europejczyków dla owych biednych, niewdzięcznych i zacofanych wschodnich Europejczyków -  jak to do znudzenia przedstawia zachodnioeuropejska prasa - lecz w większości dobrze skalkulowaną rekompensatą za swobodny dostęp zachodniego kapitału do polskiego rynku. A jeśli ktoś chce się przekonać dokąd wracają owe dotacje, to niech  przyjrzy się nazwom marek w dowolnej polskiej strefie ekonomicznej czy na ulicy handlowej w dowolnym mieście. Likwidacja dotacji z powodu rzekomych naruszeń zasad państwa prawa byłoby tak samo niedorzeczna, jak to, gdyby w odwecie za ciągłe obelgi ze strony Brukseli, Polska postanowiła znacjonalizować przedsiębiorstwa zależące do zachodniego kapitału.

Politycy zachodnioeuropejscy, a zwłaszcza Niemcy, wiedzą zatem, że popełniliby ładnego samobója, gdyby wstrzymali pieniądze dla Polski, które przecież w znacznym stopniu wróciłyby do niemieckiej gospodarki. Niemniej jednak należy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach i latach te ciągłe pogróżki będą kontynuowane i będą tego namacalne skutki, tym bardziej, że zbliżający się kryzys gospodarczy znacznie ograniczy dostępne fundusze, bowiem wbrew powszechnemu przekonaniu realna wartość nie jest wytwarzana przez prasę drukowaną, lecz dzięki pracy fizycznej i umysłowej.

W związku z tym jest wielce prawdopodobne, że dla rządów Polski i Węgier wkrótce będzie się robić coraz ciaśniej, a możliwości reakcji będą nader ograniczone. W publicznej dyskusji pojawiają się zatem dwie zasadnicze alternatywy.

Pierwsza: należy szukać porozumienia z Brukselą, czyli, innymi słowy, skapitulować, poddać się, zdradzić ideały, o które Polacy i Węgrzy walczą od wielu lat, udowadniając tym samym, że ​​jakikolwiek opór wobec dyktatu z Brukseli (względnie z Berlina) nie ma najmniejszego sensu. Niektórzy być może żywią nadzieję, że taki zgniły kompromis pomógłby w zachowaniu twarzy, jednak pokazał to już Brexit, że Brukseli nie chodzi o nic innego, tylko o przykładne ukaranie, by w ten sposób zapobiec ewentualnemu dalszemu popytowi na tego rodzaju ruchy. Zatem rządy Polski i Węgier, gdyby ustąpiły, wbrew wszelkich obietnicom mogą się spodziewać jedynie głębokiego upokorzenia, w wyniku czego straciłyby na wiele lat wszelką wiarygodność w oczach własnych obywateli i prawdopodobnie nie zostałyby wybrane w następnych wyborach. Jeśli nie ze strachu przed UE, to z czystej pogardy dla ich tchórzostwa.

Inną alternatywą byłoby opuszczenie UE, i faktycznie, nawet umiarkowani polscy konserwatyści coraz głośniej o tym mówią  powołując się na Brexit. I chociaż żądanie to wydaje się coraz bardziej uzasadnione, to biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne Polski, byłoby to ze wszech miar niewskazane. Gdyż opuszczenie UE wpędziłoby kraj (ponownie!) w sytuację outsidera pomiędzy dwoma wielkimi blokami, a na dodatek UE zostałaby już całkowicie zdana na łaskę i dyktando elit berlińskich i paryskich. Bowiem o ile Wielka Brytania ze względu na swoje wyspiarskie położenie, Commonwealth i City (jeśli Szkocja się nie odłączy) może strategicznie przezwyciężyć wyjście u UE, o tyle jedyną kotwicą polityki zagranicznej Polski  pozostaje sojusz z USA - a o tym jak może być on kruchy świadczy nie tylko niepewna pozycja samego Donalda Trumpa wśród jego własnych zwolenników, ale także niedawne wypowiedzi ambasador USA skierowane przeciwko polskiemu rządowi. Argument, że wyjście Polski być może spowodowałby rozpad UE, a tym samym stworzyłby to zupełnie nowe warunki ramowe, jest raczej mało przekonywający: Południe jest zbyt zależne od niemieckich finansów; Paryż jest zbyt zależny od sojuszu z Berlinem. A zatem wręcz przeciwnie: odejście Polski jeszcze bardziej zradykalizowałoby UE, a tym samym jeszcze bardziej niż dotychczas zwróciłaby się ona przeciwko Warszawie.

Jednak  pomiędzy uległością polityczną a samobójstwem strategicznym istnieje jeszcze trzecia możliwość: zdecydowane wywieranie wpływu w ramach UE, jeśli nie na szczeblu rządowym, to przez zwykłych obywateli. Gdyż Polska posiada wielu potencjalnych przyjaciół i sojuszników we wszystkich tych krajach, których rządy i media tak zaciekle zwalczają obecne przywództwo, wszak już dzisiaj walka Polski i Węgier z przytłaczającą polit-poprawnością budzi dużą sympatię wśród wielu konserwatystów w Hiszpanii, we Francji, w Belgii, Włoszech, Austrii, a nawet w Niemczech - i zapewne wzbudzałaby jeszcze większą, gdyby Polska poprzez odważne zaangażowanie obecnego rządu podjęła się zadania podnoszenia ogólnej świadomości, tworząc odpowiednie organizacje, fundacje i media wspierające ducha konserwatyzmu.

Niestety, to nie Polska, a Rosja zbudowała monopol na promocję ruchów konserwatywnych w Europie Zachodniej w postaci choćby „Russia Today” i innych tworów - w konsekwencji czego w wielu krajach konserwatyzm idzie w parze z rusofilią (i bardzo często, za sprawą Moskwy, z dość antypolskim nastawieniem). Co  byłoby niemożliwe, gdyby Warszawa przełamała ten rosyjski monopol, i ze swej strony udzielałaby wsparcia konserwatywnym towarzyszom w innych krajach, na co tamci czekają! Polska mogłaby stać się bezpieczną przystanią dla wszystkich, którzy chcą  bronić wartości chrześcijańskiego Zachodu przed politycznie poprawnym uniwersalizmem UE, a tym samym zyskać wielu zwolenników dla własnej sprawy i stopniowo przełamywać izolację, w którą została wtrącona. Polska mogłaby też aktywnie pomagać w kształtowaniu orientacji tychże konserwatywnych ugrupowań, walcząc o to, aby zajmowały one pozycje patriotyczne zamiast szowinistycznych, chrześcijańskie zamiast materialistycznych, socjalne  zamiast ultra-liberalnych, europejskie zamiast nacjonalistycznych - jakże pilnie potrzebne w dobie coraz większego radykalizmu.

Powinno to dotyczyć nie tylko Europy Wschodniej, gdzie w żywotnym interesie Polski leży ponowne polityczne zaangażowanie się w stary obszar Międzymorza i zagospodarowanie go jako przeciwwagi dla osi Paryż-Berlin (wewnątrz, a nie poza UE), ale także a może przede wszystkim samych Niemiec i Francji. Bo to właśnie tam, na zalanych obcym żywiołem przedmieściach i w wymierających małych miejscowościach, przez kilka następnych lat i dziesięcioleci toczyć się będzie najbardziej zaciekła walka o prawdziwą Europę, a znalezione tam ewentualne rozwiązania prędzej czy później promieniować będą również na wschód, tak więc Polska powinna być żywotnie zainteresowana tym, aby uczestniczyć w określaniu charakteru tej walki. Cała Polska pokryta już została siecią niemieckich i europejskich, mniej lub bardziej partyjnych fundacji i instytutów, które bez skrępowania wspierają obecną lewicowo-liberalną opozycję: nadszedł więc czas, aby odpłacić Berlinowi, Brukseli i Paryżowi tą samą monetą.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe