Zastępczyni RPO spotkała się z Giertychem. „Powiedział mi, że był w łazience z agentem i on coś zrobił”

Zatrzymany w czwartek przez Centralne Biura Antykorupcyjne mecenas Roman Giertych zemdlał podczas przeszukania jego domu w Józefowie. Po tym, jak zasłabł, został wyniesiony nieprzytomny z domu do karetki na noszach. Trafił do szpitala.
O sytuacji poinformowała na Twitterze jego córka, która podkreśliła że do jego zasłabnięcia doszło w obecności funkcjonariusza CBA w łazience. „Wcześniej czuł się dobrze i mówił, że po jego odpowiedzi »nie« na pytanie funkcjonariuszy o to, czy ma myśli samobójcze, wybuchli oni śmiechem. Nie chcę myśleć, co się stało. Dziękuje za wsparcie” – relacjonowała córka adwokata.
W piątek zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Hanna Machińska poinformowała, że spotkała się z przebywającym w szpitalu prawnikiem.
W rozmowie z TVN24 tłumaczyła, że do spotkania z Romanem Giertychem doszło dwa razy. Pierwszy raz w obecności funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a dopiero za drugim razem pozwolono jej się spotkać w cztery oczy. Jak podkreśliła, na spotkanie sam na sam pozwala na ustawa o Rzeczniku Praw Obywatelskich.
„On coś zrobił”
Zdaniem zastępczyni RPO przesłuchanie Giertycha, a także przedstawienie mu zarzutów nie powinno się odbyć ze względu na bardzo poważny stan zdrowia prawnika. – Uważam, że stan zdrowia jest bardzo poważny. Mecenas Giertych wskazał, że nie pamięta mnie, mimo że znaliśmy się z różnych konferencji – podkreśliła w rozmowie z TVN24 Machińska.
– Powiedział, że zdarzyła mu się sytuacja niesłychana, że nigdy w życiu nie zemdlał, że znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem i następnie, cytuję: on coś zrobił, straciłem przytomność i nie wiem co się dalej stało. Obudziłem się dopiero w szpitalu – wyznała.
Zastępczyni RPO twierdzi również, że wobec Romana Giertycha zastosowano zbyt opresyjne środki: – Pan mecenas Giertych na pewno stawiłby się na każde wezwanie prokuratury, nie było potrzeby zastosowania tak opresyjnych środków.