[Tylko u nas] Prof. Rafał Chwedoruk: Lewica nie wie czy ma walczyć o wczoraj, czy o jutro Cz. II
![[Tylko u nas] Prof. Rafał Chwedoruk: Lewica nie wie czy ma walczyć o wczoraj, czy o jutro Cz. II](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16125384341d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372bf79a9cd0dbaa73df41504197d2a438a.jpg)
Pierwszą część wywiadu można przeczytać tutaj►
Tysol.pl: David Ost z kolei zbudował atrakcyjną dla lewicy teorię polityki gniewu i kierunkowania tego gniewu.
Prof. UW Rafał Chwedoruk: Tradycyjnie lewica postrzegała życie społeczne w kategoriach konfliktu między wielkimi grupami społecznymi, głównie na tle ekonomicznym. Natomiast poststrukturalizm, który uderzył w marksizm, zaczął analizować rzeczywistość przez kulturę i widzieć opresję w życiu codziennym, języku który używamy itp., w miejsce walki klas postawił na walkę tożsamości. Stąd tak łatwo spotkał się tu z prawicą, która też mówi o tożsamości. W efekcie pojawiły się koncepcje swoistej czystej walki ideologii. Łączy się kwestie ekonomiczne z obyczajowymi, hasła np. zwiększenia progresywności podatków z problematyką LGBT, po czym przychodzi zderzenie z rzeczywistością i kolejna porażka. Lewica często nie wie czy ma walczyć o wczoraj czy o jutro. Czy jutro ma być takie jak wczoraj, czy ma być zupełnie inne? Na to pytanie lewica ciągle szuka odpowiedzi, a wielu kluczowych kwestiach rozpiętość poglądów na lewicy jest ekstremalna.
Francuski socjalista i anarchista Pierre Proudhon w swoich "Wyznaniach rewolucjonisty..." stwierdza, "Jest rzeczą charakterystyczną, że zgłębiając tło naszych kwestii politycznych koniec końców zawsze natykamy się na teologię". Czysta wiara w pooświeceniowe przesądy – widzi Pan to na lewicy?
Różnie to można interpretować. II Wojna Światowa była wojną oświecenia z antyoświeceniem, reprezentowanym przez faszyzmy, np. w 1940 roku jeden z nazistów rzekł -„pokonaliśmy Francję, ale dokonaliśmy jeszcze ważniejszej rzeczy - wykarczowaliśmy z ludzkich serc rok 1789”. Wojnę wygrała koalicja pooświeceniowych, porewolucyjnych państw demokratycznych, przede wszystkim anglosaskich i wyrastającego z rewolucyjnych tendencji Oświecenia komunistycznego ZSRR. W latach 80. Oświecenie z jego wiarą w ludzki rozum i siłę nauki zaczęło się cofać pod wpływem załamania się wiary w postęp na Zachodzie po kryzysach naftowych, nasiliły się i postmodernistyczne dekonstrukcje modeli rozwojowych oraz doszło do neokonserwatywnej kontrrewolucji, znaczonej nazwiskami Reagana i Thatcher, rynkowych w gospodarce i umiarkowanie konserwatywnych kulturowo. Nowa Lewica krytykowała także powojenny świat, w którym dokonał się szybki cywilizacyjny postęp, a więc uderzyła w socjaldemokrację. Dowcip polega na tym, że dziadek Marks, widząc dziś manifestacje wielu ruchów lewicy kulturowej uznałby je pewnikiem za nosicieli fałszywej świadomości i klasową reprezentację mieszczaństwa. A owe przesądy, obecne też wśród części lewicy, raczej są antyoświeceniowe.
Wróćmy na polskie podwórko, czy kryteria uliczne Strajku Kobiet i młodego pokolenia staną się kiedyś w Polsce normą?
BLM mimo światowego rezonansu nie będą tymi, którzy realnie zmienią świat czy Amerykę, tak samo w Polsce, poza samą kwestią przerywania ciąży, obecne ruchy niewiele zmienią. Kiedy w 2016 roku SLD i reszta lewicy próbowały zbierać podpisy pod projektem liberalizacji ustawy aborcyjnej nikt się tym nie interesował, ale kiedy pojawił się ten postulat po werdykcie TK, to środowiska liberalne sięgnęły po niego jako instrument osłabienia PiS-u, a przecież były i są w tej materii wewnętrznie podzielone. Poza tym wiele środowisk lewicującej młodzieży funkcjonuje, jak wiele innych grup społecznych, w swoistych „bańkach informacyjnych”, których poglądy okazują się podczas wyborów odległe od większości elektoratu. Forma protestów ulicznych ze strony ich organizatorek pokazuje również, że nie zależy im na poszerzaniu elektoratu, ale raczej na utrzymaniu zainteresowania opinii publicznej. Każdy zawodowy polityk powie, że takie formy ekspresji nie są długoterminowo skuteczne.
Co zatem będzie skuteczne?
Wielka polityka rozegra się zupełnie gdzie indziej. W dzisiejszym świecie, żeby coś zmienić trzeba mieć realną władzę, a nie obracać się tylko w sferze jej ersatzu, jakim jest polityka symboliczna. Tylko profesjonalne partie polityczne mające rozpracowane dziesiątki wspomnianych „baniek” są w stanie ułożyć odpowiednią narrację. Niezależnie od tego wszystkiego należy pamiętać, że tendencje sekularyzacyjne są nieuchronne i Polski nie ominą, ale sekularyzacja dokonuje się niezależnie od lewicy. Pewne procesy zachodzą w Polsce podskórnie niezależnie od aktualnych kłótni między partiami politycznymi.
W najgorszym dla siebie razie lewica w Polsce być może wyglądać jak w Turcji, gdzie lewica w europejskim jej rozumieniu jest faktycznie zredukowana do środowisk akademickich i mniejszości kurdyjskiej.
W Turcji?
Tak, tam, choć główna partia opozycyjna jest związana instytucjonalnie z europejską socjaldemokracją, to faktycznie pozostaje reprezentantką najbogatszych warstw, zlaicyzowanych Turków, jej największą twierdzą wyborczą jest silnie zokcydentalizowany Izmir. Gdy u nas utrwaliłby się taki podział podobny do Turcji, to mieszkańcy większych miast nadal będą elektoratem tego ugrupowania, które pozostanie główną konkurencją dla PiS. Wielkomiejska klasa średnia nie może związać się strategicznie z lewicą o charakterze ekonomicznym, ze względu na swoje interesy. Dotyczy to także jej dzieci jako wyborców.
Co nasza lewica może wnieść w dyskurs lewicy światowej czy choćby europejskiej?
Historia spowodowała, że trochę nie z własnej winy, ale jesteśmy jako społeczeństwo chętni do bycia imitatorami. W polskiej polityce nie tylko na lewicy występowała bezkrytyczna fascynacja wszystkim co przychodzi z Zachodu. Prawica polska też przesiąknięta była wiarą w Reagana i Thatcher i nic tego nie zmieniło, nawet wręczenie przez Thatcher medalu Ceaușescu i jej spotkanie z Wojciechem Jaruzelskim.
Skoro polska lewica ma tak wiele cech lewicy naśladowniczej, to da się wskazać jakieś jej kanony?
Na polskiej lewicy odnaleźć można co najmniej trzy kanony. Po pierwsze to, co przychodzi z głównego nurtu socjaldemokracji Zachodu, a postpeerelowska lewica bardzo zabiegała, by stać się członkiem Międzynarodówki Socjalistycznej i dość szybko jej się to udało. Druga płaszczyzna to oddziaływanie tego wszystkiego co się teraz dzieje na niwie kultury i przychodzi spoza instytucjonalnej lewicy, a bardziej z mediów i organizacji pozarządowych. Po trzecie mamy rodzime tradycje lewicowe w rożnych środowiskach i proporcjach w Polsce obecne. Mam na myśli tradycję PPS w różnych jej interpretacjach, w przypadku SLD do tego dochodzi nawiązywanie do tzw. skrzydła reformatorskiego PZPR. Na to się nakładają kwestie polityki historycznej, gdzie SLD trochę wbrew własnym oczekiwaniom musiał odpowiedzieć na ofensywę prawicy w XXI wieku.
Różna była też droga do socjaldemokracji między partiami postkomunistycznymi w naszej części Europy.
Socjaldemokracje wyrastające w znacznej mierze z partii komunistycznych w Europie Środkowo-Wschodniej wybrały różne kierunki, stojąc przed dychotomią liberalizm czy własna droga-wbrew liberalnym establishmentom poszczególnych krajów. Węgrzy i Polacy zdecydowanie poszli drogą liberalną, ponieważ obie formacje były mało zideologizowanie i technokratyczne już od czasów transformacji partii komunistycznych. Określiłbym to strategicznym sojuszem z liberalizmem i obie partie zapłaciły za to ogromną cenę. Węgierska Partia Socjalistyczna ledwo przeżyła, SLD ma za sobą pozaparlamentarny epizod. Druga droga, bardziej samodzielna i skomplikowana, polegała na odwołaniu się do niechętnego transformacji elektoratu z prowincji, mniejszych miast i wsi, dużo mniej emancypacyjnego kulturowo. To droga przede wszystkim Słowaków i Rumunów, która przyniosła w XXI wieku lepsze rezultaty w wyborach.
Dlaczego lewica w Polsce nie odgrywa roli głównego bieguna rywalizacji politycznej?
Nie odgrywa, po pierwsze dlatego, że prawie nigdy jej nie odgrywała. W realiach demokracji parlamentarnej pełniła ją tylko w latach 90-tych. Warto pamiętać, że przedwojenna PPS maksymalnie uzyskała w wyborach 13 proc. Niezwykle wysoki rezultat SLD z 2001 roku był w olbrzymim stopniu efektem buntu przeciw fatalnym reformom rządu AWS-UW. Po drugie także i u nas globalizacja i integracja europejska unaoczniła napięcie między lewicowością ekonomiczną a kulturową, co po części można traktować jako element odwiecznego pytania o balans wolności i równości w życiu społecznym. Po trzecie wreszcie zapłaciła cenę za własną naiwność, błędną taktykę i sabotaż wewnętrzny w SLD w pierwszych latach XXI wieku.