[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki

„Tygodnik Solidarność” był rozpracowywany przez komunistyczną bezpiekę nie mniej intensywnie niż cała Solidarność.
 [Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki
/ Pixabay.com

Choć pierwszy numer tego wyjątkowego w „demoludach” pisma ukazał się (w wywalczonym nakładzie 500 tys. egzemplarzy) 3 kwietnia 1981 r., redakcją „opiekowało się” – formalnie już od połowy marca 1981 r. – czterech funkcjonariuszy Departamentu III MSW. W inwigilacji pomogła ulokowana dokoła – także wewnątrz tytułu – agentura, choć okazała się mało skuteczna.
  

 Wśród ogromnego dorobku sierpnia 1980 r. wyrwanego przez Polaków komunistom w wieńczących strajki porozumieniach były również zapisy dotyczące ograniczenia działalności cenzury i dostępu powstających związków zawodowych do oficjalnych środków przekazu. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby przekonać się, że tych – podobnie zresztą jak i pozostałych punktów umów społecznych – komuna przestrzegać nie zamierza. Dlaczego? Bo wielkie zwycięstwo Solidarności godziło w podstawy uzurpatorskiej, a zatem nielegalnej, przywiezionej na sowieckich czołgach władzy zdrajców spod znaku sierpa i młota. W genezę państwa rodzimych bolszewików, zbudowanego i utrwalonego dzięki zbrodniom, grabieżom i kłamstwom, co wyrazili słowami jednego z ich prominentnych morderców, towarzysza Władysława „Wiesława” Gomułki: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.

23 grudnia 1980 r. Biuro Polityczne KC PZPR, po trwających tygodniami negocjacjach, „wobec stałego nacisku Solidarności”, zgodziło się wreszcie na powstanie tygodnika, który miał być „pismem związkowym o profilu społeczno-zawodowym” i podlegać „ogólnie obowiązującym zasadom kontroli i cenzury”. 

Mazowiecki i… Wyszkowski

Tak powstał „Tygodnik Solidarność” – wydawany przez Krajową Komisję Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność”, jedyny w owym czasie tytuł za żelazną kurtyną niezależny od rządzonych z Moskwy komunistów. Po ponownych długotrwałych dyskusjach redaktorem naczelnym został – po doświadczeniach m.in. w stowarzyszeniu „PAX”, miesięczniku „Więź” i Sejmie PRL, znany z ugodowości wobec komunistów i niechęci do niepodległościowców (m.in. ordynariusza kieleckiego Czesława Kaczmarka i Żołnierzy Wyklętych) – Tadeusz Mazowiecki. Zastępcami: Waldemar Kuczyński, Bohdan Cywiński i Kazimierz Dziewanowski (niebawem opuścił pismo), a sekretarzem redakcji znany z kolei z nonkonformistycznych poglądów, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża Krzysztof Wyszkowski.

Ale być może inne cechy Mazowieckiego: upór i nieufność okazały się dla pisma zbawienne. Być może podczas następnych trudnych miesięcy działalności środowisko „Tysola” uległoby głębszemu rozpracowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, gdyby szefem został Andrzej Micewski. Po 1989 r. okazało się bowiem, że ten katolicki publicysta był wieloletnim, od połowy lat 70., współpracownikiem SB o pseudonimie „Michalski” i „Historyk”. Ale szczęśliwie, mimo przekonywań bezpieki, ambitny Micewski tym razem zrezygnował.

Pierwszy numer wyrwanego totalitaryzmowi pisma zespół „TS” przygotowywał w cieniu bydgoskiego marca, kiedy czerwoni faszyści – w Bydgoszczy właśnie – dokonali prowokacji na polskim NSZZ „Solidarność”, dotkliwie bijąc trzech działaczy, z najbardziej znanym Janem Rulewskim. Pierwszy numer udało się wydać, podobnie jak 36 kolejnych – do 13 grudnia 1981 r.

Kryptonimy „Walet”, „Prasa”, „Cesarz”

I tak polscy kontrrewolucjoniści budowali wyspę wolności, a komunistyczni rewolucjoniści starali się ją utopić w czerwonym morzu. Rozpracowanie „TS” w latach 1981-1984 odbywało się w ramach sprawy obiektowej kryptonim „Walet”, prowadzonej przez Wydział IV Departamentu III MSW. Grupie przewodził Paweł Bańkowski, funkcjonariusz inwigilujący wcześniej Niezależną Oficynę Wydawniczą „NOWA”. Czterej wspomniani na wstępie esbecy to Rafał Bańkowski, Stefan Kardaszewski, Robert Grzelak i Artur Woroniecki.

Najważniejsze cele rozpracowania zostały ujęte w pięciu punktach:
„1) rozpoznawanie i przeciwdziałanie próbom wykorzystania tygodnika do działalności antypaństwowej przez grupy antysocjalistyczne i inne wrogie elementy,
2) demaskowanie i neutralizacja osób usiłujących wykorzystać działalność związkową tygodnika do akcji i publikacji antypaństwowych,
3) podjęcie aktywnych działań operacyjnych, politycznych i administracyjnych oraz prawnych w celu wyeliminowania wpływów grup antysocjalistycznych, jak również innych wrogich elementów na tygodnik,
4) ujawnianie i przeciwdziałanie faktom naruszania przepisów o ochronie tajemnicy państwowej,
5) rozpoznawanie i dokumentowanie prób penetracji tygodnika przez wrogie ośrodki zagraniczne”. 
Ale to nie jedyna forma inwigilacji działalności tygodnika. Prowadzono np. dwie sprawy operacyjnego rozpracowania:
„Prasa” – dotycząca „przemycania treści antysocjalistycznych”, 
„Cesarz” – związana z nadsyłaniem materiałów dla tygodnika z Republiki Federalnej Niemiec.

Podsłuchy, kontrola, obserwacja

Wobec tak wielkiego ośrodka wrogiej kontrrewolucji, jakim stał się dla komunistów „Tygodnik Solidarność”, trudno się dziwić, że ich resortowe ramię – bezpieka – inwigilowało tytuł i ludzi na wszystkie możliwe sposoby. Esbecy prześwietlali działalność pisma i osoby pismo tworzące. Szczegółowo sprawdzany był po kątem treści każdy numer gazety i każdy autor. W siedzibie redakcji założono podsłuch (telefoniczny, telegraficzny i pokojowy), kontrolowano korespondencję, obserwowano budynek, śledzono ludzi.

Dodatkowemu rozpracowaniu podlegali członkowie kierownictwa redakcji jako osoby związane z opozycją (ten stan trwał także po zawieszeniu pisma w stanie wojennym, a następnie jego likwidacji w październiku 1982 r. – razem z likwidacją NSZZ „S”). Bezpieka zbierała informacje m.in. na poczet przyszłego procesu Solidarności, w którym oskarżenie członków „TS” miało odegrać ważną rolę. Do takiego zbiorowego sądu nad niepokornymi Polakami nigdy nie doszło.

Bieżącym celem były próby wpływania na skład redakcji przez kompromitowanie osób z punktu widzenia komunistów najbardziej niebezpiecznych. I tak np. kolportowano nieprawdziwe informacje o współpracy z SB jednego z dziennikarzy – Piotra Rachtana. Z kolei naczelnego Tadeusza Mazowieckiego rozpracowywano w ramach sprawy o kryptonimie „Boss”.
Do najczęstszych zarzutów wobec tygodnika i publikowanych w nim treści należały: atakowanie partii, władz czy konkretnych resortów (szczególnie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości). Nieformalni, ukryci cenzorzy z SB oceniali, że „Tygodnik” jest mniej pismem związkowym, a bardziej politycznym – bo przeważają w nim materiały antypaństwowe, kontrrewolucyjne. 

Nie tylko TW „Nowak”

Tworzenie wokół „Tygodnika” sieci agenturalnej szło jednak jak po grudzie. Większość TW nie zdołała przeniknąć nawet do szeroko rozumianego środowiska gazety. W początkowym okresie najważniejszym źródłem informacji był luźno związany z redakcją „Bambus”. Niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego zwerbowany został „Zygmunt” – były redaktor techniczny „TS” Jan Bohuszewicz, który zresztą wkrótce stał się dla bezpieki bezużyteczny, bo zerwał współpracę.
I bodaj najbardziej znany agent „Nowak” – Małgorzata Niezabitowska, pozyskana już po 13 grudnia 1981 r., metodą szantażu, późniejsza rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego. I choć sama Niezabitowska nigdy nie przyznała się do współpracy, twierdząc, że jej akta zostały sfałszowane, historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie mieli wątpliwości, że jej teczka nie została spreparowana.

Byli także TW „Kieł”, „Szum”, „Libra” czy „Matrat” (głównie zresztą współpracownicy redakcji i osoby spoza dziennikarskiej braci), a Krzysztof Wyszkowski wytropił jeszcze „Simlera”. Biorąc pod uwagę, że cały zespół liczył ok. 80 pracowników i współpracowników, współczynnik agentury był przecież niewielki. Ponadto działalność tych wszystkich realnych i potencjalnych donosicieli przynosiła słabe efekty, zarówno dlatego że mieli ograniczone możliwości kapowania konkretnych osób, a ponadto (również wobec wspomnianej niemożności) wyznaczano im inne zadania związane z rozpracowywaniem szerzej pojętego kręgu Solidarności.

W czerwcu 1982 r. funkcjonariusze SB podsumowali agenturę wokół „TS”: „(…) rozmieszczenie źródeł informacji w obiekcie nie gwarantuje nam w chwili obecnej pełnego rozpoznania środowiska”. I tak – mimo różnych starań i prób komuny – pozostało do końca PRL.

Solidarność zespołowa

Już pod koniec rozpracowania „Tygodnika” – w maju 1984 r. – bezpieka namówiła do współpracy członka zespołu redakcyjnego, bodaj do dziś nierozpoznaną TW „Marię”. Jednak bardziej niż działalność agenturalna pracę dziennikarzy musiała krępować wszechobecna i głęboka cenzura. We wspomnieniach dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” bardzo często pojawia się także silne poczucie międzyludzkiej, zespołowej solidarności, która powodowała, że funkcjonariuszom i agentom komunistycznym bardzo trudno było przeniknąć do tego grona przyjaciół.

Pamiętajmy również, że wprowadzony przez towarzysza Jaruzelskiego stan wojenny mocno zmienił charakter i sposoby inwigilacji „Tygodnika” z prostego powodu: kilku członków redakcji zostało internowanych, w tym Tadeusz Mazowiecki i Krzysztof Wyszkowski, inni podpisali tzw. lojalki, a sam tygodnik został zawieszony.
 

[artykuł ukaże się również w nadchodzącym numerze Tygodnika Solidarność]


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy z ostatniej chwili
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy

Ponieważ sprawa się rozlewa po dziennikarzach (rozmaitych barw i orientacji) pragnę odnieść się do ujawnionych już informacji – pisze mec. dr Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik ks. Michała Olszewskiego.

Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą z ostatniej chwili
Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą

– Jedyne moje przesłanie do funkcjonariuszy służb antykorupcyjnych w naszym kraju było takie: walić w złodziei niezależnie od tego, do jakiego ugrupowania się przykleili – mówił na antenie RMF były szef MSWiA Mariusz Kamiński.

Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody z ostatniej chwili
Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody

– To jest dla mnie przykre, że nawet na tej sali zwracam się do osób, które zostały objęte inwigilacją – mówił w Sejmie minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając sprawozdanie w Sejmie. Dodał, że lista podsłuchiwanych przez system Pegasus nie będzie jawna.

Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

„Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów” – pisze niemiecki „Die Welt”.

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ „Solidarność”, w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję z ostatniej chwili
USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję

Prezydent Joe Biden podpisał w środę ustawę o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu o wartości 95 mld dolarów. Ustawa daje też chińskiej firmie ByteDance rok na sprzedaż TikToka. Prezydent zapowiedział, że nowe transze uzbrojenia wkrótce trafią na Ukrainę.

Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji z ostatniej chwili
Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji

– Płynę na nieznane wody, ale w słusznej pirackiej sprawie; trzeba pomóc Europie obronić się przed ryzykiem wojny – powiedział dziennikarzom dotychczasowy szef MKiDN Bartłomiej Sienkiewicz po tym, jak Rada Krajowa PO zatwierdziła go jako „jedynkę” KO do Parlamentu Europejskiego w okręgu obejmującym woj. świętokrzyskie i małopolskie.

Beata Szydło podczas debaty o „skrajnie prawicowym ataku” na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO] z ostatniej chwili
Beata Szydło podczas debaty o „skrajnie prawicowym ataku” na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO]

– W tej kadencji Parlamentu było bardzo wiele kuriozalnych debat, ale w tej chwili lewicowi radykałowie przeszli samych siebie. Co to w ogóle ma być, szanowni państwo? – mówiła podczas środowej debaty w PE była premier Beata Szydło.

Potężna afera finansowa w Niemczech. Żelazna prokurator ma dosyć Wiadomości
Potężna afera finansowa w Niemczech. "Żelazna prokurator" ma dosyć

Anne Brorhilker jest jako prokurator śledczy jednoznacznie kojarzona z jednym z największych skandali finansowych w Niemczech. Niebywale skomplikowany system podatkowy sprawił, że inwestujący w akcje na giełdzie gracze mogli wyłudzić od niemieckiego państwa zwrot podatków, których nigdy nie zapłacili. Ta metoda określana jest przez niemieckie media jako “Cum-Ex”.

REKLAMA

[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki

„Tygodnik Solidarność” był rozpracowywany przez komunistyczną bezpiekę nie mniej intensywnie niż cała Solidarność.
 [Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki
/ Pixabay.com

Choć pierwszy numer tego wyjątkowego w „demoludach” pisma ukazał się (w wywalczonym nakładzie 500 tys. egzemplarzy) 3 kwietnia 1981 r., redakcją „opiekowało się” – formalnie już od połowy marca 1981 r. – czterech funkcjonariuszy Departamentu III MSW. W inwigilacji pomogła ulokowana dokoła – także wewnątrz tytułu – agentura, choć okazała się mało skuteczna.
  

 Wśród ogromnego dorobku sierpnia 1980 r. wyrwanego przez Polaków komunistom w wieńczących strajki porozumieniach były również zapisy dotyczące ograniczenia działalności cenzury i dostępu powstających związków zawodowych do oficjalnych środków przekazu. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby przekonać się, że tych – podobnie zresztą jak i pozostałych punktów umów społecznych – komuna przestrzegać nie zamierza. Dlaczego? Bo wielkie zwycięstwo Solidarności godziło w podstawy uzurpatorskiej, a zatem nielegalnej, przywiezionej na sowieckich czołgach władzy zdrajców spod znaku sierpa i młota. W genezę państwa rodzimych bolszewików, zbudowanego i utrwalonego dzięki zbrodniom, grabieżom i kłamstwom, co wyrazili słowami jednego z ich prominentnych morderców, towarzysza Władysława „Wiesława” Gomułki: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.

23 grudnia 1980 r. Biuro Polityczne KC PZPR, po trwających tygodniami negocjacjach, „wobec stałego nacisku Solidarności”, zgodziło się wreszcie na powstanie tygodnika, który miał być „pismem związkowym o profilu społeczno-zawodowym” i podlegać „ogólnie obowiązującym zasadom kontroli i cenzury”. 

Mazowiecki i… Wyszkowski

Tak powstał „Tygodnik Solidarność” – wydawany przez Krajową Komisję Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność”, jedyny w owym czasie tytuł za żelazną kurtyną niezależny od rządzonych z Moskwy komunistów. Po ponownych długotrwałych dyskusjach redaktorem naczelnym został – po doświadczeniach m.in. w stowarzyszeniu „PAX”, miesięczniku „Więź” i Sejmie PRL, znany z ugodowości wobec komunistów i niechęci do niepodległościowców (m.in. ordynariusza kieleckiego Czesława Kaczmarka i Żołnierzy Wyklętych) – Tadeusz Mazowiecki. Zastępcami: Waldemar Kuczyński, Bohdan Cywiński i Kazimierz Dziewanowski (niebawem opuścił pismo), a sekretarzem redakcji znany z kolei z nonkonformistycznych poglądów, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża Krzysztof Wyszkowski.

Ale być może inne cechy Mazowieckiego: upór i nieufność okazały się dla pisma zbawienne. Być może podczas następnych trudnych miesięcy działalności środowisko „Tysola” uległoby głębszemu rozpracowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, gdyby szefem został Andrzej Micewski. Po 1989 r. okazało się bowiem, że ten katolicki publicysta był wieloletnim, od połowy lat 70., współpracownikiem SB o pseudonimie „Michalski” i „Historyk”. Ale szczęśliwie, mimo przekonywań bezpieki, ambitny Micewski tym razem zrezygnował.

Pierwszy numer wyrwanego totalitaryzmowi pisma zespół „TS” przygotowywał w cieniu bydgoskiego marca, kiedy czerwoni faszyści – w Bydgoszczy właśnie – dokonali prowokacji na polskim NSZZ „Solidarność”, dotkliwie bijąc trzech działaczy, z najbardziej znanym Janem Rulewskim. Pierwszy numer udało się wydać, podobnie jak 36 kolejnych – do 13 grudnia 1981 r.

Kryptonimy „Walet”, „Prasa”, „Cesarz”

I tak polscy kontrrewolucjoniści budowali wyspę wolności, a komunistyczni rewolucjoniści starali się ją utopić w czerwonym morzu. Rozpracowanie „TS” w latach 1981-1984 odbywało się w ramach sprawy obiektowej kryptonim „Walet”, prowadzonej przez Wydział IV Departamentu III MSW. Grupie przewodził Paweł Bańkowski, funkcjonariusz inwigilujący wcześniej Niezależną Oficynę Wydawniczą „NOWA”. Czterej wspomniani na wstępie esbecy to Rafał Bańkowski, Stefan Kardaszewski, Robert Grzelak i Artur Woroniecki.

Najważniejsze cele rozpracowania zostały ujęte w pięciu punktach:
„1) rozpoznawanie i przeciwdziałanie próbom wykorzystania tygodnika do działalności antypaństwowej przez grupy antysocjalistyczne i inne wrogie elementy,
2) demaskowanie i neutralizacja osób usiłujących wykorzystać działalność związkową tygodnika do akcji i publikacji antypaństwowych,
3) podjęcie aktywnych działań operacyjnych, politycznych i administracyjnych oraz prawnych w celu wyeliminowania wpływów grup antysocjalistycznych, jak również innych wrogich elementów na tygodnik,
4) ujawnianie i przeciwdziałanie faktom naruszania przepisów o ochronie tajemnicy państwowej,
5) rozpoznawanie i dokumentowanie prób penetracji tygodnika przez wrogie ośrodki zagraniczne”. 
Ale to nie jedyna forma inwigilacji działalności tygodnika. Prowadzono np. dwie sprawy operacyjnego rozpracowania:
„Prasa” – dotycząca „przemycania treści antysocjalistycznych”, 
„Cesarz” – związana z nadsyłaniem materiałów dla tygodnika z Republiki Federalnej Niemiec.

Podsłuchy, kontrola, obserwacja

Wobec tak wielkiego ośrodka wrogiej kontrrewolucji, jakim stał się dla komunistów „Tygodnik Solidarność”, trudno się dziwić, że ich resortowe ramię – bezpieka – inwigilowało tytuł i ludzi na wszystkie możliwe sposoby. Esbecy prześwietlali działalność pisma i osoby pismo tworzące. Szczegółowo sprawdzany był po kątem treści każdy numer gazety i każdy autor. W siedzibie redakcji założono podsłuch (telefoniczny, telegraficzny i pokojowy), kontrolowano korespondencję, obserwowano budynek, śledzono ludzi.

Dodatkowemu rozpracowaniu podlegali członkowie kierownictwa redakcji jako osoby związane z opozycją (ten stan trwał także po zawieszeniu pisma w stanie wojennym, a następnie jego likwidacji w październiku 1982 r. – razem z likwidacją NSZZ „S”). Bezpieka zbierała informacje m.in. na poczet przyszłego procesu Solidarności, w którym oskarżenie członków „TS” miało odegrać ważną rolę. Do takiego zbiorowego sądu nad niepokornymi Polakami nigdy nie doszło.

Bieżącym celem były próby wpływania na skład redakcji przez kompromitowanie osób z punktu widzenia komunistów najbardziej niebezpiecznych. I tak np. kolportowano nieprawdziwe informacje o współpracy z SB jednego z dziennikarzy – Piotra Rachtana. Z kolei naczelnego Tadeusza Mazowieckiego rozpracowywano w ramach sprawy o kryptonimie „Boss”.
Do najczęstszych zarzutów wobec tygodnika i publikowanych w nim treści należały: atakowanie partii, władz czy konkretnych resortów (szczególnie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości). Nieformalni, ukryci cenzorzy z SB oceniali, że „Tygodnik” jest mniej pismem związkowym, a bardziej politycznym – bo przeważają w nim materiały antypaństwowe, kontrrewolucyjne. 

Nie tylko TW „Nowak”

Tworzenie wokół „Tygodnika” sieci agenturalnej szło jednak jak po grudzie. Większość TW nie zdołała przeniknąć nawet do szeroko rozumianego środowiska gazety. W początkowym okresie najważniejszym źródłem informacji był luźno związany z redakcją „Bambus”. Niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego zwerbowany został „Zygmunt” – były redaktor techniczny „TS” Jan Bohuszewicz, który zresztą wkrótce stał się dla bezpieki bezużyteczny, bo zerwał współpracę.
I bodaj najbardziej znany agent „Nowak” – Małgorzata Niezabitowska, pozyskana już po 13 grudnia 1981 r., metodą szantażu, późniejsza rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego. I choć sama Niezabitowska nigdy nie przyznała się do współpracy, twierdząc, że jej akta zostały sfałszowane, historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie mieli wątpliwości, że jej teczka nie została spreparowana.

Byli także TW „Kieł”, „Szum”, „Libra” czy „Matrat” (głównie zresztą współpracownicy redakcji i osoby spoza dziennikarskiej braci), a Krzysztof Wyszkowski wytropił jeszcze „Simlera”. Biorąc pod uwagę, że cały zespół liczył ok. 80 pracowników i współpracowników, współczynnik agentury był przecież niewielki. Ponadto działalność tych wszystkich realnych i potencjalnych donosicieli przynosiła słabe efekty, zarówno dlatego że mieli ograniczone możliwości kapowania konkretnych osób, a ponadto (również wobec wspomnianej niemożności) wyznaczano im inne zadania związane z rozpracowywaniem szerzej pojętego kręgu Solidarności.

W czerwcu 1982 r. funkcjonariusze SB podsumowali agenturę wokół „TS”: „(…) rozmieszczenie źródeł informacji w obiekcie nie gwarantuje nam w chwili obecnej pełnego rozpoznania środowiska”. I tak – mimo różnych starań i prób komuny – pozostało do końca PRL.

Solidarność zespołowa

Już pod koniec rozpracowania „Tygodnika” – w maju 1984 r. – bezpieka namówiła do współpracy członka zespołu redakcyjnego, bodaj do dziś nierozpoznaną TW „Marię”. Jednak bardziej niż działalność agenturalna pracę dziennikarzy musiała krępować wszechobecna i głęboka cenzura. We wspomnieniach dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” bardzo często pojawia się także silne poczucie międzyludzkiej, zespołowej solidarności, która powodowała, że funkcjonariuszom i agentom komunistycznym bardzo trudno było przeniknąć do tego grona przyjaciół.

Pamiętajmy również, że wprowadzony przez towarzysza Jaruzelskiego stan wojenny mocno zmienił charakter i sposoby inwigilacji „Tygodnika” z prostego powodu: kilku członków redakcji zostało internowanych, w tym Tadeusz Mazowiecki i Krzysztof Wyszkowski, inni podpisali tzw. lojalki, a sam tygodnik został zawieszony.
 

[artykuł ukaże się również w nadchodzącym numerze Tygodnika Solidarność]



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe