[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki

„Tygodnik Solidarność” był rozpracowywany przez komunistyczną bezpiekę nie mniej intensywnie niż cała Solidarność.
/ Pixabay.com

Choć pierwszy numer tego wyjątkowego w „demoludach” pisma ukazał się (w wywalczonym nakładzie 500 tys. egzemplarzy) 3 kwietnia 1981 r., redakcją „opiekowało się” – formalnie już od połowy marca 1981 r. – czterech funkcjonariuszy Departamentu III MSW. W inwigilacji pomogła ulokowana dokoła – także wewnątrz tytułu – agentura, choć okazała się mało skuteczna.
  

 Wśród ogromnego dorobku sierpnia 1980 r. wyrwanego przez Polaków komunistom w wieńczących strajki porozumieniach były również zapisy dotyczące ograniczenia działalności cenzury i dostępu powstających związków zawodowych do oficjalnych środków przekazu. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby przekonać się, że tych – podobnie zresztą jak i pozostałych punktów umów społecznych – komuna przestrzegać nie zamierza. Dlaczego? Bo wielkie zwycięstwo Solidarności godziło w podstawy uzurpatorskiej, a zatem nielegalnej, przywiezionej na sowieckich czołgach władzy zdrajców spod znaku sierpa i młota. W genezę państwa rodzimych bolszewików, zbudowanego i utrwalonego dzięki zbrodniom, grabieżom i kłamstwom, co wyrazili słowami jednego z ich prominentnych morderców, towarzysza Władysława „Wiesława” Gomułki: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.

23 grudnia 1980 r. Biuro Polityczne KC PZPR, po trwających tygodniami negocjacjach, „wobec stałego nacisku Solidarności”, zgodziło się wreszcie na powstanie tygodnika, który miał być „pismem związkowym o profilu społeczno-zawodowym” i podlegać „ogólnie obowiązującym zasadom kontroli i cenzury”. 

Mazowiecki i… Wyszkowski

Tak powstał „Tygodnik Solidarność” – wydawany przez Krajową Komisję Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność”, jedyny w owym czasie tytuł za żelazną kurtyną niezależny od rządzonych z Moskwy komunistów. Po ponownych długotrwałych dyskusjach redaktorem naczelnym został – po doświadczeniach m.in. w stowarzyszeniu „PAX”, miesięczniku „Więź” i Sejmie PRL, znany z ugodowości wobec komunistów i niechęci do niepodległościowców (m.in. ordynariusza kieleckiego Czesława Kaczmarka i Żołnierzy Wyklętych) – Tadeusz Mazowiecki. Zastępcami: Waldemar Kuczyński, Bohdan Cywiński i Kazimierz Dziewanowski (niebawem opuścił pismo), a sekretarzem redakcji znany z kolei z nonkonformistycznych poglądów, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża Krzysztof Wyszkowski.

Ale być może inne cechy Mazowieckiego: upór i nieufność okazały się dla pisma zbawienne. Być może podczas następnych trudnych miesięcy działalności środowisko „Tysola” uległoby głębszemu rozpracowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, gdyby szefem został Andrzej Micewski. Po 1989 r. okazało się bowiem, że ten katolicki publicysta był wieloletnim, od połowy lat 70., współpracownikiem SB o pseudonimie „Michalski” i „Historyk”. Ale szczęśliwie, mimo przekonywań bezpieki, ambitny Micewski tym razem zrezygnował.

Pierwszy numer wyrwanego totalitaryzmowi pisma zespół „TS” przygotowywał w cieniu bydgoskiego marca, kiedy czerwoni faszyści – w Bydgoszczy właśnie – dokonali prowokacji na polskim NSZZ „Solidarność”, dotkliwie bijąc trzech działaczy, z najbardziej znanym Janem Rulewskim. Pierwszy numer udało się wydać, podobnie jak 36 kolejnych – do 13 grudnia 1981 r.

Kryptonimy „Walet”, „Prasa”, „Cesarz”

I tak polscy kontrrewolucjoniści budowali wyspę wolności, a komunistyczni rewolucjoniści starali się ją utopić w czerwonym morzu. Rozpracowanie „TS” w latach 1981-1984 odbywało się w ramach sprawy obiektowej kryptonim „Walet”, prowadzonej przez Wydział IV Departamentu III MSW. Grupie przewodził Paweł Bańkowski, funkcjonariusz inwigilujący wcześniej Niezależną Oficynę Wydawniczą „NOWA”. Czterej wspomniani na wstępie esbecy to Rafał Bańkowski, Stefan Kardaszewski, Robert Grzelak i Artur Woroniecki.

Najważniejsze cele rozpracowania zostały ujęte w pięciu punktach:
„1) rozpoznawanie i przeciwdziałanie próbom wykorzystania tygodnika do działalności antypaństwowej przez grupy antysocjalistyczne i inne wrogie elementy,
2) demaskowanie i neutralizacja osób usiłujących wykorzystać działalność związkową tygodnika do akcji i publikacji antypaństwowych,
3) podjęcie aktywnych działań operacyjnych, politycznych i administracyjnych oraz prawnych w celu wyeliminowania wpływów grup antysocjalistycznych, jak również innych wrogich elementów na tygodnik,
4) ujawnianie i przeciwdziałanie faktom naruszania przepisów o ochronie tajemnicy państwowej,
5) rozpoznawanie i dokumentowanie prób penetracji tygodnika przez wrogie ośrodki zagraniczne”. 
Ale to nie jedyna forma inwigilacji działalności tygodnika. Prowadzono np. dwie sprawy operacyjnego rozpracowania:
„Prasa” – dotycząca „przemycania treści antysocjalistycznych”, 
„Cesarz” – związana z nadsyłaniem materiałów dla tygodnika z Republiki Federalnej Niemiec.

Podsłuchy, kontrola, obserwacja

Wobec tak wielkiego ośrodka wrogiej kontrrewolucji, jakim stał się dla komunistów „Tygodnik Solidarność”, trudno się dziwić, że ich resortowe ramię – bezpieka – inwigilowało tytuł i ludzi na wszystkie możliwe sposoby. Esbecy prześwietlali działalność pisma i osoby pismo tworzące. Szczegółowo sprawdzany był po kątem treści każdy numer gazety i każdy autor. W siedzibie redakcji założono podsłuch (telefoniczny, telegraficzny i pokojowy), kontrolowano korespondencję, obserwowano budynek, śledzono ludzi.

Dodatkowemu rozpracowaniu podlegali członkowie kierownictwa redakcji jako osoby związane z opozycją (ten stan trwał także po zawieszeniu pisma w stanie wojennym, a następnie jego likwidacji w październiku 1982 r. – razem z likwidacją NSZZ „S”). Bezpieka zbierała informacje m.in. na poczet przyszłego procesu Solidarności, w którym oskarżenie członków „TS” miało odegrać ważną rolę. Do takiego zbiorowego sądu nad niepokornymi Polakami nigdy nie doszło.

Bieżącym celem były próby wpływania na skład redakcji przez kompromitowanie osób z punktu widzenia komunistów najbardziej niebezpiecznych. I tak np. kolportowano nieprawdziwe informacje o współpracy z SB jednego z dziennikarzy – Piotra Rachtana. Z kolei naczelnego Tadeusza Mazowieckiego rozpracowywano w ramach sprawy o kryptonimie „Boss”.
Do najczęstszych zarzutów wobec tygodnika i publikowanych w nim treści należały: atakowanie partii, władz czy konkretnych resortów (szczególnie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości). Nieformalni, ukryci cenzorzy z SB oceniali, że „Tygodnik” jest mniej pismem związkowym, a bardziej politycznym – bo przeważają w nim materiały antypaństwowe, kontrrewolucyjne. 

Nie tylko TW „Nowak”

Tworzenie wokół „Tygodnika” sieci agenturalnej szło jednak jak po grudzie. Większość TW nie zdołała przeniknąć nawet do szeroko rozumianego środowiska gazety. W początkowym okresie najważniejszym źródłem informacji był luźno związany z redakcją „Bambus”. Niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego zwerbowany został „Zygmunt” – były redaktor techniczny „TS” Jan Bohuszewicz, który zresztą wkrótce stał się dla bezpieki bezużyteczny, bo zerwał współpracę.
I bodaj najbardziej znany agent „Nowak” – Małgorzata Niezabitowska, pozyskana już po 13 grudnia 1981 r., metodą szantażu, późniejsza rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego. I choć sama Niezabitowska nigdy nie przyznała się do współpracy, twierdząc, że jej akta zostały sfałszowane, historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie mieli wątpliwości, że jej teczka nie została spreparowana.

Byli także TW „Kieł”, „Szum”, „Libra” czy „Matrat” (głównie zresztą współpracownicy redakcji i osoby spoza dziennikarskiej braci), a Krzysztof Wyszkowski wytropił jeszcze „Simlera”. Biorąc pod uwagę, że cały zespół liczył ok. 80 pracowników i współpracowników, współczynnik agentury był przecież niewielki. Ponadto działalność tych wszystkich realnych i potencjalnych donosicieli przynosiła słabe efekty, zarówno dlatego że mieli ograniczone możliwości kapowania konkretnych osób, a ponadto (również wobec wspomnianej niemożności) wyznaczano im inne zadania związane z rozpracowywaniem szerzej pojętego kręgu Solidarności.

W czerwcu 1982 r. funkcjonariusze SB podsumowali agenturę wokół „TS”: „(…) rozmieszczenie źródeł informacji w obiekcie nie gwarantuje nam w chwili obecnej pełnego rozpoznania środowiska”. I tak – mimo różnych starań i prób komuny – pozostało do końca PRL.

Solidarność zespołowa

Już pod koniec rozpracowania „Tygodnika” – w maju 1984 r. – bezpieka namówiła do współpracy członka zespołu redakcyjnego, bodaj do dziś nierozpoznaną TW „Marię”. Jednak bardziej niż działalność agenturalna pracę dziennikarzy musiała krępować wszechobecna i głęboka cenzura. We wspomnieniach dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” bardzo często pojawia się także silne poczucie międzyludzkiej, zespołowej solidarności, która powodowała, że funkcjonariuszom i agentom komunistycznym bardzo trudno było przeniknąć do tego grona przyjaciół.

Pamiętajmy również, że wprowadzony przez towarzysza Jaruzelskiego stan wojenny mocno zmienił charakter i sposoby inwigilacji „Tygodnika” z prostego powodu: kilku członków redakcji zostało internowanych, w tym Tadeusz Mazowiecki i Krzysztof Wyszkowski, inni podpisali tzw. lojalki, a sam tygodnik został zawieszony.
 

[artykuł ukaże się również w nadchodzącym numerze Tygodnika Solidarność]


 

POLECANE
Komunikat dla mieszkańców Olsztyna z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Olsztyna

Miasto Olsztyn apeluje: zostaw auta, jedź komunikacją miejską. Nie będzie kontroli biletów do odwołania. Po nocnej śnieżycy możliwe 60 cm śniegu, a część ulic będzie utrzymywana tylko w jednym pasie – czytamy w komunikacie.

Zapytano Polaków o wejście do strefy euro. Wyniki sondażu są jasne z ostatniej chwili
Zapytano Polaków o wejście do strefy euro. Wyniki sondażu są jasne

Ponad 62 proc. Polaków jest przeciw wejściu Polski do strefy euro w ciągu najbliższych dziesięciu lat – wynika z najnowszego sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej.

Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji z ostatniej chwili
Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji

Na drodze ekspresowej S7 w powiecie ostródzkim w kierunku Warszawy samochody powoli jadą. Na drodze w kierunku do Gdańska ruch samochodów jest niewielki i płynny. Policja wciąż monitoruje sytuację – poinformował w środę rzecznik KWP w Olsztynie.

Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO] z ostatniej chwili
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO]

We wtorek wieczorem sytuacja na drodze ekspresowej S7 gwałtownie się pogarsza. Z powodu intensywnych opadów śniegu część trasy została całkowicie zablokowana w obu kierunkach, a kierowcy od wielu godzin stoją w korkach. Jak informuje TVN24, w trybie alarmowym ściągane są dodatkowe patrole policji, a akcję utrudnia fakt, że w zaspach utknął również... pług.

Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania z ostatniej chwili
Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania

Poważna awaria sieci ciepłowniczej w Gdańsku. Bez ogrzewania i ciepłej wody pozostaje co najmniej kilkuset odbiorców w dzielnicy Orunia Górna–Gdańsk Południe.

Rządowy projekt ws. osoby najbliższej. Jest stanowisko Prezydenta RP z ostatniej chwili
Rządowy projekt ws. "osoby najbliższej". Jest stanowisko Prezydenta RP

Przyjęty przez rząd projekt ustawy o statusie osoby najbliższej przenosi przywileje małżeńskie na związki partnerskie; nie ma na to zgody prezydenta – podkreślił we wtorek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina tylko u nas
Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina

Emmanuel Macron sygnalizuje gotowość do wznowienia dialogu z Władimirem Putinem, co wywołuje napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i niepokój w Berlinie. Francuska inicjatywa uruchamia nową rywalizację o wpływy w relacjach z Rosją w momencie, gdy Europa szuka wspólnej strategii wobec wojny na Ukrainie i zmieniającej się polityki USA.

Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy z ostatniej chwili
Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy

Na stoku narciarskim Czarny Groń w miejscowości Rzyki doszło do poważnej awarii. Wyciąg krzesełkowy zatrzymał się podczas intensywnej śnieżycy, a na wysokości utknęło blisko 80 osób. Na miejsce skierowano straż pożarną oraz specjalistyczne grupy ratownicze.

Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów z ostatniej chwili
Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów

Tygodnik "Economist" przytacza przewidywania ekspertów z Good Judgment - firmy specjalizującej się w prognozach politycznych i gospodarczych - na 2026 rok. W ich ocenie prawdopodobieństwo, że wojna Rosji przeciw Ukrainie nie skończy się przed 1 stycznia 2027 roku, wynosi 74 proc.

Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie z ostatniej chwili
Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie

"Przez lata budowaliśmy zdrową, czystą produkcję żywności, żeby teraz otworzyć rynek dla chemicznej żywności z Mercosur" – wskazuje Beata Szydło na platformie X, nawiązując do próby przeforsowania przez Brukselę umowy z krajami Mercosur.

REKLAMA

[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: „Tygodnik Solidarność” na celowniku bezpieki

„Tygodnik Solidarność” był rozpracowywany przez komunistyczną bezpiekę nie mniej intensywnie niż cała Solidarność.
/ Pixabay.com

Choć pierwszy numer tego wyjątkowego w „demoludach” pisma ukazał się (w wywalczonym nakładzie 500 tys. egzemplarzy) 3 kwietnia 1981 r., redakcją „opiekowało się” – formalnie już od połowy marca 1981 r. – czterech funkcjonariuszy Departamentu III MSW. W inwigilacji pomogła ulokowana dokoła – także wewnątrz tytułu – agentura, choć okazała się mało skuteczna.
  

 Wśród ogromnego dorobku sierpnia 1980 r. wyrwanego przez Polaków komunistom w wieńczących strajki porozumieniach były również zapisy dotyczące ograniczenia działalności cenzury i dostępu powstających związków zawodowych do oficjalnych środków przekazu. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby przekonać się, że tych – podobnie zresztą jak i pozostałych punktów umów społecznych – komuna przestrzegać nie zamierza. Dlaczego? Bo wielkie zwycięstwo Solidarności godziło w podstawy uzurpatorskiej, a zatem nielegalnej, przywiezionej na sowieckich czołgach władzy zdrajców spod znaku sierpa i młota. W genezę państwa rodzimych bolszewików, zbudowanego i utrwalonego dzięki zbrodniom, grabieżom i kłamstwom, co wyrazili słowami jednego z ich prominentnych morderców, towarzysza Władysława „Wiesława” Gomułki: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.

23 grudnia 1980 r. Biuro Polityczne KC PZPR, po trwających tygodniami negocjacjach, „wobec stałego nacisku Solidarności”, zgodziło się wreszcie na powstanie tygodnika, który miał być „pismem związkowym o profilu społeczno-zawodowym” i podlegać „ogólnie obowiązującym zasadom kontroli i cenzury”. 

Mazowiecki i… Wyszkowski

Tak powstał „Tygodnik Solidarność” – wydawany przez Krajową Komisję Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność”, jedyny w owym czasie tytuł za żelazną kurtyną niezależny od rządzonych z Moskwy komunistów. Po ponownych długotrwałych dyskusjach redaktorem naczelnym został – po doświadczeniach m.in. w stowarzyszeniu „PAX”, miesięczniku „Więź” i Sejmie PRL, znany z ugodowości wobec komunistów i niechęci do niepodległościowców (m.in. ordynariusza kieleckiego Czesława Kaczmarka i Żołnierzy Wyklętych) – Tadeusz Mazowiecki. Zastępcami: Waldemar Kuczyński, Bohdan Cywiński i Kazimierz Dziewanowski (niebawem opuścił pismo), a sekretarzem redakcji znany z kolei z nonkonformistycznych poglądów, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża Krzysztof Wyszkowski.

Ale być może inne cechy Mazowieckiego: upór i nieufność okazały się dla pisma zbawienne. Być może podczas następnych trudnych miesięcy działalności środowisko „Tysola” uległoby głębszemu rozpracowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa, gdyby szefem został Andrzej Micewski. Po 1989 r. okazało się bowiem, że ten katolicki publicysta był wieloletnim, od połowy lat 70., współpracownikiem SB o pseudonimie „Michalski” i „Historyk”. Ale szczęśliwie, mimo przekonywań bezpieki, ambitny Micewski tym razem zrezygnował.

Pierwszy numer wyrwanego totalitaryzmowi pisma zespół „TS” przygotowywał w cieniu bydgoskiego marca, kiedy czerwoni faszyści – w Bydgoszczy właśnie – dokonali prowokacji na polskim NSZZ „Solidarność”, dotkliwie bijąc trzech działaczy, z najbardziej znanym Janem Rulewskim. Pierwszy numer udało się wydać, podobnie jak 36 kolejnych – do 13 grudnia 1981 r.

Kryptonimy „Walet”, „Prasa”, „Cesarz”

I tak polscy kontrrewolucjoniści budowali wyspę wolności, a komunistyczni rewolucjoniści starali się ją utopić w czerwonym morzu. Rozpracowanie „TS” w latach 1981-1984 odbywało się w ramach sprawy obiektowej kryptonim „Walet”, prowadzonej przez Wydział IV Departamentu III MSW. Grupie przewodził Paweł Bańkowski, funkcjonariusz inwigilujący wcześniej Niezależną Oficynę Wydawniczą „NOWA”. Czterej wspomniani na wstępie esbecy to Rafał Bańkowski, Stefan Kardaszewski, Robert Grzelak i Artur Woroniecki.

Najważniejsze cele rozpracowania zostały ujęte w pięciu punktach:
„1) rozpoznawanie i przeciwdziałanie próbom wykorzystania tygodnika do działalności antypaństwowej przez grupy antysocjalistyczne i inne wrogie elementy,
2) demaskowanie i neutralizacja osób usiłujących wykorzystać działalność związkową tygodnika do akcji i publikacji antypaństwowych,
3) podjęcie aktywnych działań operacyjnych, politycznych i administracyjnych oraz prawnych w celu wyeliminowania wpływów grup antysocjalistycznych, jak również innych wrogich elementów na tygodnik,
4) ujawnianie i przeciwdziałanie faktom naruszania przepisów o ochronie tajemnicy państwowej,
5) rozpoznawanie i dokumentowanie prób penetracji tygodnika przez wrogie ośrodki zagraniczne”. 
Ale to nie jedyna forma inwigilacji działalności tygodnika. Prowadzono np. dwie sprawy operacyjnego rozpracowania:
„Prasa” – dotycząca „przemycania treści antysocjalistycznych”, 
„Cesarz” – związana z nadsyłaniem materiałów dla tygodnika z Republiki Federalnej Niemiec.

Podsłuchy, kontrola, obserwacja

Wobec tak wielkiego ośrodka wrogiej kontrrewolucji, jakim stał się dla komunistów „Tygodnik Solidarność”, trudno się dziwić, że ich resortowe ramię – bezpieka – inwigilowało tytuł i ludzi na wszystkie możliwe sposoby. Esbecy prześwietlali działalność pisma i osoby pismo tworzące. Szczegółowo sprawdzany był po kątem treści każdy numer gazety i każdy autor. W siedzibie redakcji założono podsłuch (telefoniczny, telegraficzny i pokojowy), kontrolowano korespondencję, obserwowano budynek, śledzono ludzi.

Dodatkowemu rozpracowaniu podlegali członkowie kierownictwa redakcji jako osoby związane z opozycją (ten stan trwał także po zawieszeniu pisma w stanie wojennym, a następnie jego likwidacji w październiku 1982 r. – razem z likwidacją NSZZ „S”). Bezpieka zbierała informacje m.in. na poczet przyszłego procesu Solidarności, w którym oskarżenie członków „TS” miało odegrać ważną rolę. Do takiego zbiorowego sądu nad niepokornymi Polakami nigdy nie doszło.

Bieżącym celem były próby wpływania na skład redakcji przez kompromitowanie osób z punktu widzenia komunistów najbardziej niebezpiecznych. I tak np. kolportowano nieprawdziwe informacje o współpracy z SB jednego z dziennikarzy – Piotra Rachtana. Z kolei naczelnego Tadeusza Mazowieckiego rozpracowywano w ramach sprawy o kryptonimie „Boss”.
Do najczęstszych zarzutów wobec tygodnika i publikowanych w nim treści należały: atakowanie partii, władz czy konkretnych resortów (szczególnie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości). Nieformalni, ukryci cenzorzy z SB oceniali, że „Tygodnik” jest mniej pismem związkowym, a bardziej politycznym – bo przeważają w nim materiały antypaństwowe, kontrrewolucyjne. 

Nie tylko TW „Nowak”

Tworzenie wokół „Tygodnika” sieci agenturalnej szło jednak jak po grudzie. Większość TW nie zdołała przeniknąć nawet do szeroko rozumianego środowiska gazety. W początkowym okresie najważniejszym źródłem informacji był luźno związany z redakcją „Bambus”. Niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego zwerbowany został „Zygmunt” – były redaktor techniczny „TS” Jan Bohuszewicz, który zresztą wkrótce stał się dla bezpieki bezużyteczny, bo zerwał współpracę.
I bodaj najbardziej znany agent „Nowak” – Małgorzata Niezabitowska, pozyskana już po 13 grudnia 1981 r., metodą szantażu, późniejsza rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego. I choć sama Niezabitowska nigdy nie przyznała się do współpracy, twierdząc, że jej akta zostały sfałszowane, historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie mieli wątpliwości, że jej teczka nie została spreparowana.

Byli także TW „Kieł”, „Szum”, „Libra” czy „Matrat” (głównie zresztą współpracownicy redakcji i osoby spoza dziennikarskiej braci), a Krzysztof Wyszkowski wytropił jeszcze „Simlera”. Biorąc pod uwagę, że cały zespół liczył ok. 80 pracowników i współpracowników, współczynnik agentury był przecież niewielki. Ponadto działalność tych wszystkich realnych i potencjalnych donosicieli przynosiła słabe efekty, zarówno dlatego że mieli ograniczone możliwości kapowania konkretnych osób, a ponadto (również wobec wspomnianej niemożności) wyznaczano im inne zadania związane z rozpracowywaniem szerzej pojętego kręgu Solidarności.

W czerwcu 1982 r. funkcjonariusze SB podsumowali agenturę wokół „TS”: „(…) rozmieszczenie źródeł informacji w obiekcie nie gwarantuje nam w chwili obecnej pełnego rozpoznania środowiska”. I tak – mimo różnych starań i prób komuny – pozostało do końca PRL.

Solidarność zespołowa

Już pod koniec rozpracowania „Tygodnika” – w maju 1984 r. – bezpieka namówiła do współpracy członka zespołu redakcyjnego, bodaj do dziś nierozpoznaną TW „Marię”. Jednak bardziej niż działalność agenturalna pracę dziennikarzy musiała krępować wszechobecna i głęboka cenzura. We wspomnieniach dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” bardzo często pojawia się także silne poczucie międzyludzkiej, zespołowej solidarności, która powodowała, że funkcjonariuszom i agentom komunistycznym bardzo trudno było przeniknąć do tego grona przyjaciół.

Pamiętajmy również, że wprowadzony przez towarzysza Jaruzelskiego stan wojenny mocno zmienił charakter i sposoby inwigilacji „Tygodnika” z prostego powodu: kilku członków redakcji zostało internowanych, w tym Tadeusz Mazowiecki i Krzysztof Wyszkowski, inni podpisali tzw. lojalki, a sam tygodnik został zawieszony.
 

[artykuł ukaże się również w nadchodzącym numerze Tygodnika Solidarność]



 

Polecane