[Tylko u nas] Bruszewski: W cieniu Studnickiego? Bohaterski geopolityk – Adolf Bocheński
![Adolf Bocheński [Tylko u nas] Bruszewski: W cieniu Studnickiego? Bohaterski geopolityk – Adolf Bocheński](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16186973551d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372ba619af5800ff453cb775f43c8ecc376.jpg)
Romantycy w zwarciu z pozytywistami. Szkoła krakowska trzymająca się za łby ze szkołą warszawską. Trzymał germanofil frankofila, a anglofob za łeb trzyma. A w tych „szkołach”, „kołach” i „klanach” geopolitycznych następne podziały i różnice. Wbrew pozorom nie będzie to felieton o geopolityce, ale o marginalizowanym myślicielu-żołnierzu Adolfie Bocheńskim. „Germanofil” tak brzmi tytuł książki Piotra Zychowicza o postaci Władysława Studnickiego. W istocie, Studnicki był tym tytułowym „germanofilem” na zabój. Bocheński podobnie jak jego stary mistrz z książki Zychowicza także przed 1939 roku postulował sojusz II Rzeczypospolitej z III Rzeszą. Obaj opublikowali ciekawe geopolityczne analizy w związku z tym – jak się później okazało – fantomowym sojuszem. Młodszy geopolityk napisał „Między Niemcami a Rosją” (dzisiaj możemy także czytać zbiór jego esejów w „Niemcy, Rosja i racja stanu”). Trudno jednak Bocheńskiego nazwać „germanofilem”. Tak wiele łączy Studnickiego i Bocheńskiego, ale dzielą ich wrześniowe dni.
Gdyby ktoś chciał nakręcić film dokumentalny zadając sobie przewodnie pytanie – ile ze Studnickiego było w Bocheńskim otwierającą sceną mogłyby być perypetie obu bohaterów we wrześniu 1939 roku. I jakże skrajne postawy. Ujęcie pierwsze. Ekran przedzielony na pół. Akcja. Po lewej. Władysław Studnicki, ojciec polskiej niepodległości, niedoceniony, na marginesie przedwojennej gabinetowej polityki, już 16 września 1939 roku zjawia się w sztabie niemieckiej 239 Dywizji Piechoty i chce – jak raportują do Berlina Niemcy „przy pomocy nowego rządu zaprowadzić pokój z Niemcami”. Od szesnastu dni trwa wojna, Wojsko Polskie ostatkiem sił broni resztek polskiego terytorium. Od tygodnia trwa Bitwa nad Bzurą. Studnicki nie miał żadnych prerogatyw by z III Rzeszą pertraktować pokój. To co zrobił Studnicki było wówczas politycznym kuriozum i nie da się tego tłumaczyć krytyczną jego oceną sanacji ani tym, iż chciał ratować biologiczną tkankę narodu przed zagładą – co pewnie było jego główną intencją. Trwała wojna a Polska się broniła. Studnicki w czasie niemieckiej okupacji zachowywał się godnie – co z resztą redaktor Zychowicz opisał w swojej książce – a Polskie Państwo Podziemne jego postawy nie traktowało w najmniejszym stopniu jako kolaboracji. Sędziwy geopolityk był nawet więziony na Pawiaku. Problem w tym, iż jako tytułowy germanofil naiwnie wierzył, że w oparciu o nazistowski Berlin da się coś wspólnie wypracować, że Hitler będzie chciał z Polakami pertraktować. Zarzucał Beckowi naiwność w relacjach z Francuzami i Anglikami, kierując się analogiczną naiwnością w kontaktach z Niemcami, i to w chwili gdy bombardowali polskie miasta. Germanofilskie ukąszenie Studnickiego nie opuszczało, zdominowało tak bystry osąd tego myśliciela. Gdyby 16 września kto inny szedł do Niemców by „sformować polski rząd” zostałby uznany za zdrajcę. Ale widz dostrzega także prawą stronę ekranu. A tam Adolf Bocheński, trzydziestoletni dziennikarz „Buntu Młodych”, admirator tez Studnickiego, idzie drogą swojego pokolenia, zgłasza się do Wojska Polskiego. Chce walczyć przeciwko Wermachtowi. Ze względu na zły stan zdrowia zostaje odprawiony z kwitkiem, ale wkupuje się w szeregi armii oddając jej do dyspozycji swój samochód. Zostaje żołnierzem Szwadronu Zapasowego 22 Pułku Ułanów Podkarpackich. Rozpoczyna się epopeja wybitnego i odważnego żołnierza, której – umówmy się – patyczakowatemu intelektualiście nikt nie wróżył. Zanim Bocheński walczył pod Narwikiem i bronił Tobruku był znanym konserwatywnym publicystą.
Stanisław Cat-Mackiewicz nieprzypadkowo Bocheńskiego nazwał „Wunderkind” – cudownym dzieckiem. Bocheński był geniuszem, który publicystyką zaczął się parać już jako nastolatek. I nie były to kroniki nocnych rozrywek, a dzielenie włosa na czworo wyrwanego z głów historycznych polskich królów i przywódców ówczesnego świata. Historia, geopolityka, armia, imperializm. Kiedy dzieci czytają baśnie i książki przygodowe, Bocheński pochłania już tekst Clausewitza. Ośrodek Myśli Politycznej zebrał artykuły Bocheńskiego z lat 1925-1932 w publikacji „Imperializm państwowy”. Obraz jaki wyłania się z tej publikacji to dojrzałe wzięcie na warsztat piłsudczykowskiej wizji Międzymorza. Co jest największym paradoksem sam Bocheński określenia o „Międzymorzu” nie lubił, wykpiwał je, broniąc jednocześnie terytorialnych zasięgów nieboszczki I Rzeczypospolitej. Bocheński krytykując XIX w. powstania narodowe, wygrażając pięścią – za krakowską szkołą historyków – anarchizacji I Rzeczypospolitej, która doprowadza polskie imperium do upadku, trawi romantyczną wizję Piłsudskiego o jej odbudowie. Ceni Studnickiego, czerpie ze Studnickiego, ale nie jest germanofilem. Dla Bocheńskiego liczy się polskie imperium, ale oparte nie jak chciałaby tego endecja w oparciu o prymat narodu, ale o siłę wieloetnicznej państwowej wspólnoty odbudowującej wpływy po granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Bocheński był tym z młodych konserwatystów (podobnie jak Giedroyc, czy chadzający swoim ścieżkami dziennikarski kot - Cat), którzy tłumaczyli nie ideologię Piłsudskiego, ale postawę i hasła Piłsudskiego – uwaga - na ideologię. Marszałek rzucał hasła. Bocheński budował z nich program. I podobnie jak w przypadku Studnickiego program ten uczniowie Marszałka odrzucili. Była to praca dla ograniczonego grona czytelników „Polityki”, „Słowa”, niszowych broszur, nie dla elit II Rzeczypospolitej. Bocheński wbrew endeckim i sanacyjnym elitom, które wobec Ukraińców przybierają postawę srogą, lub względnie nieczułą, pisze: „nie mamy żadnych gwarancji, czy Rosja rzeczywiście zrezygnowała z naszych Kresów Wschodnich, a nawet z kongresówki, jeżeli zaś bierzemy pod uwagę możliwość powstania frontu przeciw-rosyjskiego, musimy z tego punktu widzenia oceniać kwestię ukraińską. Ukraińcy mogą odegrać w razie wojny rolę, której nie można nie doceniać”. „Imperializm Państwowy” wydany przez OMP jest bogaty w takie obserwacje. Bocheński doradzał Ukraińcom mieszkającym w Polsce przyjęcie koncepcji Dmowskiego sformowanej wobec Polaków w rosyjskim zaborze. Był przedstawicielem realnej szkoły geopolityki, ale nie nominalnie, a faktycznie – racja stanu w jego publicystyce to budowa państwa w obliczu prawdziwych zagrożeń, wręcz idée fixe. Miał Bocheński ogromny dar sprawnego poruszania się między różnymi przedwojennymi koncepcjami, czerpiąc z nich raz, drugi – krytykując, ale pozostawiając nienaruszony autorytet twórców tych koncepcji.
Po agresji ZSRR na Polskę, 17 września 1939 roku, Bocheński wraz ze swoim pułkiem przechodzi na Węgry. Dostaje się do Francji i kończy szkół podchorążych w Camp de Coëtquidan. Z I Brygadą Podhalańską uczestniczy w bitwie o Narwik. Po bitwie Krzyż Walecznych zdobi jego pierś. Po ewakuacji i kapitulacji Francji przez Pireneje przeprowadza uciekinierów do Anglii. Wyrusza do Syrii, do Brygady Karpackiej. Bronił Tobruku, walczył pod Monte Cassino. W zwarciu przeciwko niemieckiemu żołnierzowi aż do śmierci. Zginął przy rozbrajaniu miny pod Ankoną 18 lipca 1944 roku. Był kawalerem orderu Virtuti Militari. Jako gorliwy katolik należał do Zakonu Maltańskiego. Bocheński może być wzorem dla młodego pokolenia – zaangażowania w sprawy państwa, pragnienia by Polska była wielka, ale przede wszystkim postawą w obliczu zagrożenia militarnego jego Ojczyzny. Ryzykował własne życie rwąc się na front.
Michał Bruszewski
Cytaty zaczerpnąłem z:
P. Zychowicz, Germanofil – Władysław Studnicki – Polak, który chciał sojuszu z III Rzeszą, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020
A. Bocheński, Imperializm państwowy, Ośrodek Myśli Politycznej Muzeum Historii Polski, Kraków-Warszawa 2015