[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Jak zostałem koronacelebrytą
![Tomasz Terlikowski [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Jak zostałem koronacelebrytą](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16193706131d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37242bb06d6d11c1627e9f1435f9937406d.jpg)
Zostałem koronacelebrytą, bo tak się składa, że wczoraj, gdy przyjąłem pierwszą dawkę Moderny, postanowiłem o tym poinformować na swoich profilach w mediach społecznościowych. Dlaczego? Bo mam głębokie przekonanie, że w tym trudnym dla nas wszystkich momencie, można i trzeba namawiać do szczepień, można i trzeba pokazywać, że obowiązkiem moralnym jest w tej chwili poddanie się procesowi szczepień i wreszcie można i trzeba przekonywać do tego nieprzekonanych. A że przy okazji posypią się na nasze głowy tony hejtu, że przeciwnicy szczepionek w ogóle, a tych konkretnych w szczególności będą atakować, natrząsać się, pytać, ile mi zapłacono, a nawet sugerować jakieś tajne powiązania - to jest wliczone w cenę. Jedno pytanie jednak, zadane jak sądzę przez przeciwnika szczepionek, na tyle mnie zainteresowało, że zdecydowałem się na nie odpowiedzieć. „Dlaczego w zasadzie się Pan zaszczepił?” - padło pytanie.
Odpowiadam więc. Powodów jest wiele. Po pierwsze wiele wskazuje na to, że gwarantem powrotu do względnej normalności jest właśnie masowość szczepień. Im więcej ludzi się zaszczepi tym lepiej. Zaszczepienie się jest więc wyrazem solidarności społecznej. Po drugie to wyraz odpowiedzialności za moich bliskich. Dzieci potrzebują rodziców, a pobyt (a to przecież nie jest wykluczone) równoczesny obojga rodziców z pewnością nie będzie dla nich niczym przyjemnym. Śmierć jednego z nich także. Jeśli więc mogę się przynajmniej przed niektórymi zagrożeniami ich i sobie uchronić to robię to. Nie dlatego, że wierzę, że mogę się uchronić przed wszystkim, ale dlatego, że byłoby nieodpowiedzialnym nie chronienie się przed niczym . Po trzecie - choć osoby zaszczepiony mogą także przenosić zakażenie, to jednak robią to rzadziej, a to oznacza, że zaszczepienie się to także wyraz odpowiedzialności za innych. I znowu, mam świadomość, że nie ma rozwiązań doskonałych, chroniących wszystkich i bez wątpliwości, ale to nie oznacza, że nie mamy stosować tych, które są dostępne. I wreszcie po czwarte - jestem pro life - a to oznacza, że na ile mogę chcę chronić życie nie tylko nienarodzonych, ale i narodzonych, także tych, którzy są zagrożeni COVID-em. Dlatego szczepię się, noszę maseczkę, przestrzegam sanitarnych zasad.
Zaufanie do Bożej Opatrzności (a uczę się go nieustannie) nie oznacza, co warto przypomnieć, uznania, że nie musimy chronić siebie i bliskich, a także dalszych. Świadomość własnej śmiertelności nie oznacza akceptacji działań, które mogą śmierć i naszą i innych przyspieszyć. To wszystko nie ma nic wspólnego ze zdrową wiarą i zdrowym zaufaniem do Pana Boga, który wymaga od nas nie tylko ufności, ale i respektowania tych zasad, które przynosi nam państwo czy tych metod ochrony, które niesie nam medycyna. Ona także - jak każda prawdziwa mądrość - pochodzi od Niego. Wiara nie jest magią, nie jest uznaniem, że Pan Bóg działa magicznie, ale przyjęciem od Niego daru, jakim jest także współczesna wiedza. Nauka i wiara - jeśli zachowują właściwe sobie kryteria, granice, nie są ze sobą sprzeczne.