"Sprzed aparatu nie zawsze uda się uciec". Trzaskowski pokracznie tłumaczy szokujące fotografie Kopacz

TVP wyemitowała niedawno film dokumentalny Ewy Stankiewicz "Stan zagrożenia" o katastrofie smoleńskiej. W filmie pokazano zdjęcia Ewy Kopacz (w 2010 r. minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska) pozującej w towarzystwie kilku mężczyzn w pomieszczeniu, które wygląda na gabinet lekarski lub prosektorium. Na jednym z ujęć można było zobaczyć nosze i prawdopodobnie zakryte ciało.
W rozmowie z WP Trzaskowski stwierdził, że "każdy przy zdrowych zmysłach, kto był w życiu w traumatycznej sytuacji, wie, że nie można cały czas płakać".
Ewa Kopacz jako jedyna miała odwagę, żeby tam polecieć i wziąć na siebie odpowiedzialność, chociaż nie musiała. Pracowała tam w strasznych warunkach, a teraz próbuje się sugerować, że dobrze się przy tym bawiła. To tak, jakbym dzisiaj próbował sugerować, że skoro są zdjęcia uśmiechniętego Jarosława Kaczyńskiego na miesięcznicy smoleńskiej, to prezes PiS kpi z żałoby
– stwierdził.
Stawianie pytań o to, czy państwo było przygotowane i wszystko zrobiło dobrze, jest całkowicie zasadne. Na pewno premier Kopacz nie powinna za dobrą monetę brać tego, co mówili Rosjanie - że wszystko zostało sprawdzone i przeczesana każda piędź ziemi na metr w głąb. Nie trzeba było tego mówić, gdy nie zostało na 100 proc. sprawdzone
– stwierdził prezydent Warszawy.
Gdzie wtedy byli urzędnicy Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Ewa Kopacz zgłosiła się na ochotnika, na jej miejscu i obok niej mogli być inni. Ale ich nie było. A sprzed aparatu nie zawsze uda się uciec
– dodał Trzaskowski.