Prof. Polak: "Zamach na Jana Pawła II się nie udał, ale operacja maskującą przeprowadzono prawidłowo"

Po zamachu trop został skierowany na tureckich ekstremistów. W mylenie tropów zaangażowano KGB i Stasi oraz inne służby krajów „demokracji ludowej”. Wprowadzenie chaosu informacyjnego było starą metodą władz sowieckich – mówi PAP prof. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przewodniczący Kolegium IPN. 40 lat temu, 13 maja 1981 r., na placu Świętego Piotra doszło do zamachu na papieża Jana Pawła II.
/ Wikipedia CC BY-SA 3.0

Polska Agencja Prasowa: Jak pan profesor wspomina atmosferę społeczną i polityczną w maju 1981 r.? Jaki był poziom napięcia w stosunkach pomiędzy reżimem a „Solidarnością” i jak Kościół wpływał na temperaturę wydarzeń?

Prof. Wojciech Polak: Bez wątpienia był to okres narastającego napięcia. Pamiętajmy, że kilka tygodni wcześniej doszło do tzw. kryzysu bydgoskiego z marca 1981 r. Po nim władze prowadziły nieustanny atak wymierzony w „Solidarność”. Przenikliwy obserwator mógł zakładać, że dalekosiężnym celem tego ataku jest przygotowanie do „działań na większą skalę”. Bezpośrednim celem było zmęczenie i zirytowanie społeczeństwa, pokazanie, że problemy życia codziennego są winą „Solidarności”.

Sam zamach wywołał wstrząs społeczny. Widziałem tamtą rozpacz. Gdy tylko dowiedziałem się o tragedii, poszedłem do toruńskiego kościoła jezuitów. Okazało się, że była to nie tylko moja reakcja. Było tam już mnóstwo modlących się wiernych. To były spontaniczne reakcje w obliczu niepewności, czy papież Jan Paweł II przeżyje zamach. Pierwsze doniesienia budziły przecież wielkie obawy. Tamte emocje miały więc charakter namacalny, powszechny i nieprawdopodobnie silny.

Stojący na czele polskiego Kościoła prymas Stefan Wyszyński za swoje zadanie uważał łagodzenie napięć pomiędzy „Solidarnością” a władzami komunistycznymi. Taki był cel jego działań do ostatnich dni życia oraz zasadnicza linia całego polskiego Kościoła. Prymas uważał, że wywalczone w 1980 r. ustępstwa władz to i tak bardzo wiele. Dostrzegał liberalizację działań reżimu oraz przywrócenie Kościołowi wielu swobód. Uważał, że należy zachowywać pewien umiar i trzeba dążyć do wykorzystania tych osiągnięć i ich przyswojenia, a nie wyrywać się do przodu. Myślę, że te założenia znajdowały w społeczeństwie wiele zrozumienia. Politykę Prymasa Tysiąclecia kontynuował jego następca, dotychczasowy biskup warmiński Józef Glemp. Bez wątpienia decyzję o jego przyszłej nominacji Ojciec Święty konsultował z kard. Wyszyńskim. Prymas chciał, aby następca kontynuował jego politykę.

PAP: W jaki sposób Jan Paweł II oraz dyplomacja Stolicy Apostolskiej postrzegały wydarzenia w Polsce wiosną 1981 r.? Czy wiedziano, że ruch „Solidarności” może zostać siłowo stłumiony?

Prof. Wojciech Polak: Z całą pewnością dostrzegano takie zagrożenia. Stolica Apostolska opierała się na doniesieniach ze źródeł kościelnych, ale nie tylko. Zagrożenie interwencją sowiecką było wyczuwalne przecież już jesienią 1980 r. To wówczas, gdy wojska sowieckie gromadziły się u granic PRL, Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa państwa prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, zatelefonował do Jana Pawła II i ostrzegł, że scenariusz interwencji może się zmaterializować. Pamiętajmy, że Brzeziński był osobą numer 4 lub 5 w administracji amerykańskiej. Ta prowadzona po polsku rozmowa mogła więc mieć ogromne znaczenie. Wielkie znaczenie miało również nagłośnienie owych przygotowań sowieckich przez prezydenta Cartera.

Nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, czy Sowieci rzeczywiście planowali wtedy interwencję, czy był to blef i środek nacisku. Bez wątpienia jednak atmosfera była niezwykle napięta. Ponowne nasilenie sowieckich pomruków nastąpiło w czasie kryzysu bydgoskiego i toczących się w tym czasie manewrów wojsk Układu Warszawskiego. Pamiętam, że do Torunia i innych miast przylatywały potężne śmigłowce sowieckie, które krążyły tuż nad domami i lądowały na miejscowych lotniskach, aby pokazać, iż Sowieci mogą w pełni kontrolować wydarzenia. To także poczucie zagrożenia interwencją skłoniło Lecha Wałęsę do zawarcia z władzami porozumienia. Skądinąd wiemy, że po kryzysie bydgoskim, w trakcie tajnego spotkania Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego z przedstawicielami sowieckiego politbiura, polscy dygnitarze usłyszeli, że „Wielki Brat” liczy na to, że to oni, własnymi rękami, zniszczą „Solidarność” przez wprowadzenie stanu wojennego. Nie zmienia to faktu, że straszenie Polaków przez Sowietów interwencją było bardzo intensywne w kolejnych miesiącach. Oczywiście znane dziś dokumenty pokazują, że otoczenie Leonida Breżniewa (on sam raczej nie w pełni pojmował już otaczającą rzeczywistość), rozumiało, iż otwarcie drugiego frontu jest niemożliwe. Wojna w Afganistanie wyczerpywała Związek Sowiecki, którego sytuacja gospodarcza była coraz gorsza.

PAP: Pierwsza reakcja społeczeństwa to skupienie i modlitwa. Czy jednak na szczytach władz PRL pojawiła się obawa, że naród może oskarżyć komunistów o zlecenie zamachu i skierować przeciwko nim swój gniew?

Prof. Wojciech Polak: Raczej nie pojawiło się podejrzenie tak diabolicznych działań reżimu. Oczywiście wielu ludzi rozumiało, że za zamachem dokonanym przez Turka z organizacji terrorystycznej „Szare Wilki” może stać „imperium zła”, ale nie wygłaszano takich opinii. Dopiero później pojawiły się informacje o „bułgarskim śladzie”, które jeszcze bardziej uprawdopodobniły inspirację Kremla lub w zasadzie zlecenie zamachu przez Związek Sowiecki.

PAP: Czy gdyby kiedykolwiek doszło do pełnego otwarcia wszystkich najtajniejszych archiwów postsowieckich, to znaleźlibyśmy w nich odpowiedzi na pytania formułowane od prawie czterdziestu lat?

Prof. Wojciech Polak: W systemach totalitarnych nie wszystko odbywało się przez tworzenie oficjalnych dokumentów. Czasami niektóre najtajniejsze decyzje wydawano, mówiąc kolokwialnie, „na gębę”. Raczej nigdy nie znajdziemy rozkazu, w którym gen. Wojciech Jaruzelski lub gen. Czesław Kiszczak zlecaliby zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki. Takie sprawy „załatwiano” za pomocą ustnych wytycznych, rozmów lub ogólnych sugestii, które wierni współpracownicy chwytali w lot.

Dziś nie ma jednak jakichkolwiek wątpliwości, że wywiad bułgarski odgrywał kluczową rolę w przygotowaniach do zamachu. Wywiad tego kraju był ściśle powiązany z sowieckim KGB, stanowił jego agenturę. Nie mieści się w głowie, żeby Bułgaria samodzielnie organizowała taki plan. Za plecami kierownictwa wywiadu bułgarskiego stały władze sowieckie które w ten sposób chciały pozbyć się problemu. Zdawali sobie sprawę, jaką wagę dla ruchów wolnościowych w tej części Europy ma osoba papieża. Słusznie doceniali jego wpływ na dążenia niepodległościowe i wolnościowe. Zamach się nie udał, ale operacja maskująca została przeprowadzona prawidłowo. Po zamachu trop został skierowany na tureckich ekstremistów. W mylenie tropów zaangażowano KGB i Stasi oraz inne służby krajów „demokracji ludowej”. Wprowadzenie chaosu informacyjnego było starą metodą władz sowieckich.

PAP: Można jednak argumentować, że udany zamach stworzyłby męczennika, który dla ruchów antykomunistycznych, takich jak „Solidarność”, byłby równie ważnym i cennym patronem. Czy śmierć Jana Pawła II „opłacała się” Związkowi Sowieckiemu i satelickim systemom komunistycznym?

Prof. Wojciech Polak: Z całą pewnością męczennicy spełniają ważną rolę i są natchnieniem i przykładem dla wiernych, ale jednak sądzę, że śmierć Jana Pawła II mogłaby wywołać w wielu załamanie, przygaszenie nastrojów. Osoba Ojca Świętego dla Polaków i innych narodów Europy Środkowej była bardzo ważna. Jego brak i wybór nowego papieża, dla którego sprawy tej części Europy nie byłyby tak istotne, oznaczałyby osłabienie dążeń wolnościowych. Można więc powiedzieć, że efekt śmierci papieża mógłby zadziałać na dwa sposoby – stanowić inspirację męczeństwem, ale u wielu również wywołać rozchwianie nastrojów. Psychologia człowieka i społeczeństw to bardzo trudne zagadnienia.

PAP: Maj 1981 r. to moment dramatyczny ze względu na zamach w Watykanie i śmierć prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jak te dwa wydarzenia odległe od siebie o niewiele ponad dwa tygodnie wpłynęły na kolejne miesiące poprzedzające wprowadzenie stanu wojennego?

Prof. Wojciech Polak: Śmierć prymasa Wyszyńskiego była wstrząsem, ponieważ wszyscy doceniali jego wielką rolę. Pogrzeb był wielką manifestacją patriotyczną Polaków z całej Polski i wszystkich grup społecznych, które symbolicznie niosły jego trumnę. Z drugiej strony, wielkie znaczenie dla nastrojów społecznych miał fakt, że Ojciec Święty przeżył. Wstrząs psychiczny po pewnym czasie zaczął przechodzić w radość. Papież szybko wyszedł ze szpitala i powrócił do częściowej aktywności, dopiero później okazało się, że musi kontynuować leczenie z powodu powikłań. Widziano jednak, że jego ocalenie należy zawdzięczać Bogu i Matce Bożej. Interpretowano to jako szczególną łaskę otaczającą papieża i Polskę. Nie pojawił się więc długotrwały nastrój przygnębienia i załamania. Śmierć prymasa zinterpretowano jako koniec epoki, ale szybkie pojawienie się jego następcy też tłumiło ten smutek. Te wydarzenia Polacy przyjęli zatem z dużym spokojem.

PAP: Gdyby nie doszło do zamachu, to Jan Paweł II przybyłby do Warszawy na pogrzeb Prymasa Tysiąclecia?

Prof. Wojciech Polak: Pewnie tak. Byłoby to wielkie wydarzenie, które oznaczałoby podniesienie ducha Polaków i miałoby wymiar symbolu, ale zmieniłoby niewiele. Po dwóch lub trzech dniach papież wróciłby do Watykanu, a życie toczyłoby się dalej. Wiosną 1981 r. nieustannie trwały przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, takie jak gry sztabowe czy przygotowywanie odpowiednich dokumentów. Oczywiście całość tych działań była nadzorowana przez Sowietów. Latem i jesienią 1981 r. zaostrzano konflikty z „Solidarnością”. Drobne konflikty lokalne nie kończyły się kompromisami, ponieważ dążono do pokazania, że winę za chaos i fatalne warunki życia ponosi „Solidarność”, i wskazania społeczeństwu, że przed jej powstaniem było biednie, ale nie aż tak fatalnie. Część Polaków uległa takiemu przekazowi władz. Stan napięcia i zmęczenia był więc ogromny. Widoczne też było dążenie władz do konfrontacji, ale część działaczy „Solidarności” zdawała się tego nie zauważać. Byli oni tak „zauroczeni” potęgą swojego Związku i wywalczonymi ustępstwami, że zaczęli uprawiać „wishful thinking” i nie wierzyli, że władza zdobędzie się na siłowe rozwiązanie konfliktu. Ten scenariusz okazał się jednak możliwy i pokazał słabość „Solidarności”.

PAP: Papież Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” napisał, że zamach był „jedną z ostatnich konwulsji dwudziestowiecznych ideologii przemocy”. Czy jest to zakamuflowana sugestia, że papież wiedział, kim byli inspiratorzy zamachu?

Prof. Wojciech Polak: Papież z pewnością doskonale wiedział, że zleceniodawcą byli komuniści. Oczywiście w latach osiemdziesiątych unikał tego rodzaju wypowiedzi. Starał się nie mówić na ten temat. Stolica Apostolska musiała myśleć nie tylko o prawdzie historycznej, ale również o wiernych żyjących w krajach komunistycznych, którzy mogli zostać poddani represjom, a prawo wyznawania religii mogłoby zostać jeszcze bardziej ograniczone. Roztropność nakazywała nieporuszanie tej kwestii.

https://dzieje.pl/

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)


 

POLECANE
LOT przegrywa na ostatniej prostej. Tureckie Pegasus Airlines przejmują Smartwings Wiadomości
LOT przegrywa na ostatniej prostej. Tureckie Pegasus Airlines przejmują Smartwings

Tureckie linie lotnicze Pegasus oficjalnie potwierdziły w mediach społecznościowych informację o bolesnej porażce LOT-u.  Czesi wybrali ofertę Turcji, a nie Polskich Linii Lotniczych LOT. Jak piszą Turcy, „rozpoczyna się nowy rozdział”. 

Prezes PiS zapowiada nową akcję. Odwołujemy się do pomysłu śp. Charliego Kirka z ostatniej chwili
Prezes PiS zapowiada nową akcję. "Odwołujemy się do pomysłu śp. Charliego Kirka"

Jarosław Kaczyński zapowiedział ofensywę Prawa i Sprawiedliwości na uczelniach. – Nie ukrywam, że odwołujemy się tu do śp. pana Kirka, który prowadził tego rodzaju dyskusje – powiedział prezes PiS.

Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy z ostatniej chwili
Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy

Polski rząd powołał pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej – poinformował portal Moz.de. Według niemieckiego portalu na czele tej instytucji ma stanąć Henryka Mościcka-Dendys. Na początku sierpnia stanowisko pełnomocnika MSZ do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej zostało zlikwidowane. W tym czasie funkcję tę sprawował prof. Krzysztof Ruchniewicz, ówczesny dyrektor Instytutu Pileckiego.

Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji z ostatniej chwili
Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji

– Moim zdaniem partia Brauna jest na granicy delegalizacji – oświadczył w poniedziałek szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta z ostatniej chwili
Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta

Premier Donald Tusk postanowił kolejny raz zaatakować w mediach społecznościowych prezydenta Karola Nawrockiego. Ten nie pozostał mu dłużny.

Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu z ostatniej chwili
Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu

Rada Unii Europejskiej zatwierdziła mechanizm relokacyjny w ramach paktu migracyjnego. Beneficjentami mają być Włochy, Hiszpania, Grecja i Cypr, natomiast Polska, jak podał wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, znalazła się w gronie państw, które mogą jedynie ubiegać się o pełne lub częściowe odliczenie od wpłat do funduszu solidarności. "Kompletna porażka rządu Donalda «mnie nikt nie ogra w UE» Tuska'' – skomentował Bosak.

Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny z ostatniej chwili
Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny

Koalicja Obywatelska utrzymuje prowadzenie przed PiS, a do Sejmu wchodzi pięć ugrupowań – wynika z najnowszego badania IBRiS dla Polsat News.

Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego

GDDKiA informuje o postępie prac na budowie drogi ekspresowej S17 między Tomaszowem Lubelskim a Hrebennem. Na 17,3-kilometrowym odcinku trwa układanie masy bitumicznej, a do końca tego roku ma być wbudowane 35 tys. ton.

Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie Wiadomości
Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie

Rząd Islandii podejmuje kroki przygotowawcze na wypadek załamania Prądu Atlantyckiego, kluczowego dla ogrzewania Europy. Liczne badania wskazują, że jego zanik mógłby doprowadzić do gwałtownego ochłodzenia północnej Europy, zakłóceń pogodowych i katastrofalnych konsekwencji dla infrastruktury oraz bezpieczeństwa żywnościowego.

Strzelanina w centrum handlowym w Oslo z ostatniej chwili
Strzelanina w centrum handlowym w Oslo

W centrum handlowym w stolicy Norwegii ktoś zaczął strzelać – informują lokalne media. Jak przekazał serwis vg.no, funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego. Nie ma informacji o poszkodowanych.

REKLAMA

Prof. Polak: "Zamach na Jana Pawła II się nie udał, ale operacja maskującą przeprowadzono prawidłowo"

Po zamachu trop został skierowany na tureckich ekstremistów. W mylenie tropów zaangażowano KGB i Stasi oraz inne służby krajów „demokracji ludowej”. Wprowadzenie chaosu informacyjnego było starą metodą władz sowieckich – mówi PAP prof. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przewodniczący Kolegium IPN. 40 lat temu, 13 maja 1981 r., na placu Świętego Piotra doszło do zamachu na papieża Jana Pawła II.
/ Wikipedia CC BY-SA 3.0

Polska Agencja Prasowa: Jak pan profesor wspomina atmosferę społeczną i polityczną w maju 1981 r.? Jaki był poziom napięcia w stosunkach pomiędzy reżimem a „Solidarnością” i jak Kościół wpływał na temperaturę wydarzeń?

Prof. Wojciech Polak: Bez wątpienia był to okres narastającego napięcia. Pamiętajmy, że kilka tygodni wcześniej doszło do tzw. kryzysu bydgoskiego z marca 1981 r. Po nim władze prowadziły nieustanny atak wymierzony w „Solidarność”. Przenikliwy obserwator mógł zakładać, że dalekosiężnym celem tego ataku jest przygotowanie do „działań na większą skalę”. Bezpośrednim celem było zmęczenie i zirytowanie społeczeństwa, pokazanie, że problemy życia codziennego są winą „Solidarności”.

Sam zamach wywołał wstrząs społeczny. Widziałem tamtą rozpacz. Gdy tylko dowiedziałem się o tragedii, poszedłem do toruńskiego kościoła jezuitów. Okazało się, że była to nie tylko moja reakcja. Było tam już mnóstwo modlących się wiernych. To były spontaniczne reakcje w obliczu niepewności, czy papież Jan Paweł II przeżyje zamach. Pierwsze doniesienia budziły przecież wielkie obawy. Tamte emocje miały więc charakter namacalny, powszechny i nieprawdopodobnie silny.

Stojący na czele polskiego Kościoła prymas Stefan Wyszyński za swoje zadanie uważał łagodzenie napięć pomiędzy „Solidarnością” a władzami komunistycznymi. Taki był cel jego działań do ostatnich dni życia oraz zasadnicza linia całego polskiego Kościoła. Prymas uważał, że wywalczone w 1980 r. ustępstwa władz to i tak bardzo wiele. Dostrzegał liberalizację działań reżimu oraz przywrócenie Kościołowi wielu swobód. Uważał, że należy zachowywać pewien umiar i trzeba dążyć do wykorzystania tych osiągnięć i ich przyswojenia, a nie wyrywać się do przodu. Myślę, że te założenia znajdowały w społeczeństwie wiele zrozumienia. Politykę Prymasa Tysiąclecia kontynuował jego następca, dotychczasowy biskup warmiński Józef Glemp. Bez wątpienia decyzję o jego przyszłej nominacji Ojciec Święty konsultował z kard. Wyszyńskim. Prymas chciał, aby następca kontynuował jego politykę.

PAP: W jaki sposób Jan Paweł II oraz dyplomacja Stolicy Apostolskiej postrzegały wydarzenia w Polsce wiosną 1981 r.? Czy wiedziano, że ruch „Solidarności” może zostać siłowo stłumiony?

Prof. Wojciech Polak: Z całą pewnością dostrzegano takie zagrożenia. Stolica Apostolska opierała się na doniesieniach ze źródeł kościelnych, ale nie tylko. Zagrożenie interwencją sowiecką było wyczuwalne przecież już jesienią 1980 r. To wówczas, gdy wojska sowieckie gromadziły się u granic PRL, Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa państwa prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, zatelefonował do Jana Pawła II i ostrzegł, że scenariusz interwencji może się zmaterializować. Pamiętajmy, że Brzeziński był osobą numer 4 lub 5 w administracji amerykańskiej. Ta prowadzona po polsku rozmowa mogła więc mieć ogromne znaczenie. Wielkie znaczenie miało również nagłośnienie owych przygotowań sowieckich przez prezydenta Cartera.

Nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, czy Sowieci rzeczywiście planowali wtedy interwencję, czy był to blef i środek nacisku. Bez wątpienia jednak atmosfera była niezwykle napięta. Ponowne nasilenie sowieckich pomruków nastąpiło w czasie kryzysu bydgoskiego i toczących się w tym czasie manewrów wojsk Układu Warszawskiego. Pamiętam, że do Torunia i innych miast przylatywały potężne śmigłowce sowieckie, które krążyły tuż nad domami i lądowały na miejscowych lotniskach, aby pokazać, iż Sowieci mogą w pełni kontrolować wydarzenia. To także poczucie zagrożenia interwencją skłoniło Lecha Wałęsę do zawarcia z władzami porozumienia. Skądinąd wiemy, że po kryzysie bydgoskim, w trakcie tajnego spotkania Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego z przedstawicielami sowieckiego politbiura, polscy dygnitarze usłyszeli, że „Wielki Brat” liczy na to, że to oni, własnymi rękami, zniszczą „Solidarność” przez wprowadzenie stanu wojennego. Nie zmienia to faktu, że straszenie Polaków przez Sowietów interwencją było bardzo intensywne w kolejnych miesiącach. Oczywiście znane dziś dokumenty pokazują, że otoczenie Leonida Breżniewa (on sam raczej nie w pełni pojmował już otaczającą rzeczywistość), rozumiało, iż otwarcie drugiego frontu jest niemożliwe. Wojna w Afganistanie wyczerpywała Związek Sowiecki, którego sytuacja gospodarcza była coraz gorsza.

PAP: Pierwsza reakcja społeczeństwa to skupienie i modlitwa. Czy jednak na szczytach władz PRL pojawiła się obawa, że naród może oskarżyć komunistów o zlecenie zamachu i skierować przeciwko nim swój gniew?

Prof. Wojciech Polak: Raczej nie pojawiło się podejrzenie tak diabolicznych działań reżimu. Oczywiście wielu ludzi rozumiało, że za zamachem dokonanym przez Turka z organizacji terrorystycznej „Szare Wilki” może stać „imperium zła”, ale nie wygłaszano takich opinii. Dopiero później pojawiły się informacje o „bułgarskim śladzie”, które jeszcze bardziej uprawdopodobniły inspirację Kremla lub w zasadzie zlecenie zamachu przez Związek Sowiecki.

PAP: Czy gdyby kiedykolwiek doszło do pełnego otwarcia wszystkich najtajniejszych archiwów postsowieckich, to znaleźlibyśmy w nich odpowiedzi na pytania formułowane od prawie czterdziestu lat?

Prof. Wojciech Polak: W systemach totalitarnych nie wszystko odbywało się przez tworzenie oficjalnych dokumentów. Czasami niektóre najtajniejsze decyzje wydawano, mówiąc kolokwialnie, „na gębę”. Raczej nigdy nie znajdziemy rozkazu, w którym gen. Wojciech Jaruzelski lub gen. Czesław Kiszczak zlecaliby zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki. Takie sprawy „załatwiano” za pomocą ustnych wytycznych, rozmów lub ogólnych sugestii, które wierni współpracownicy chwytali w lot.

Dziś nie ma jednak jakichkolwiek wątpliwości, że wywiad bułgarski odgrywał kluczową rolę w przygotowaniach do zamachu. Wywiad tego kraju był ściśle powiązany z sowieckim KGB, stanowił jego agenturę. Nie mieści się w głowie, żeby Bułgaria samodzielnie organizowała taki plan. Za plecami kierownictwa wywiadu bułgarskiego stały władze sowieckie które w ten sposób chciały pozbyć się problemu. Zdawali sobie sprawę, jaką wagę dla ruchów wolnościowych w tej części Europy ma osoba papieża. Słusznie doceniali jego wpływ na dążenia niepodległościowe i wolnościowe. Zamach się nie udał, ale operacja maskująca została przeprowadzona prawidłowo. Po zamachu trop został skierowany na tureckich ekstremistów. W mylenie tropów zaangażowano KGB i Stasi oraz inne służby krajów „demokracji ludowej”. Wprowadzenie chaosu informacyjnego było starą metodą władz sowieckich.

PAP: Można jednak argumentować, że udany zamach stworzyłby męczennika, który dla ruchów antykomunistycznych, takich jak „Solidarność”, byłby równie ważnym i cennym patronem. Czy śmierć Jana Pawła II „opłacała się” Związkowi Sowieckiemu i satelickim systemom komunistycznym?

Prof. Wojciech Polak: Z całą pewnością męczennicy spełniają ważną rolę i są natchnieniem i przykładem dla wiernych, ale jednak sądzę, że śmierć Jana Pawła II mogłaby wywołać w wielu załamanie, przygaszenie nastrojów. Osoba Ojca Świętego dla Polaków i innych narodów Europy Środkowej była bardzo ważna. Jego brak i wybór nowego papieża, dla którego sprawy tej części Europy nie byłyby tak istotne, oznaczałyby osłabienie dążeń wolnościowych. Można więc powiedzieć, że efekt śmierci papieża mógłby zadziałać na dwa sposoby – stanowić inspirację męczeństwem, ale u wielu również wywołać rozchwianie nastrojów. Psychologia człowieka i społeczeństw to bardzo trudne zagadnienia.

PAP: Maj 1981 r. to moment dramatyczny ze względu na zamach w Watykanie i śmierć prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jak te dwa wydarzenia odległe od siebie o niewiele ponad dwa tygodnie wpłynęły na kolejne miesiące poprzedzające wprowadzenie stanu wojennego?

Prof. Wojciech Polak: Śmierć prymasa Wyszyńskiego była wstrząsem, ponieważ wszyscy doceniali jego wielką rolę. Pogrzeb był wielką manifestacją patriotyczną Polaków z całej Polski i wszystkich grup społecznych, które symbolicznie niosły jego trumnę. Z drugiej strony, wielkie znaczenie dla nastrojów społecznych miał fakt, że Ojciec Święty przeżył. Wstrząs psychiczny po pewnym czasie zaczął przechodzić w radość. Papież szybko wyszedł ze szpitala i powrócił do częściowej aktywności, dopiero później okazało się, że musi kontynuować leczenie z powodu powikłań. Widziano jednak, że jego ocalenie należy zawdzięczać Bogu i Matce Bożej. Interpretowano to jako szczególną łaskę otaczającą papieża i Polskę. Nie pojawił się więc długotrwały nastrój przygnębienia i załamania. Śmierć prymasa zinterpretowano jako koniec epoki, ale szybkie pojawienie się jego następcy też tłumiło ten smutek. Te wydarzenia Polacy przyjęli zatem z dużym spokojem.

PAP: Gdyby nie doszło do zamachu, to Jan Paweł II przybyłby do Warszawy na pogrzeb Prymasa Tysiąclecia?

Prof. Wojciech Polak: Pewnie tak. Byłoby to wielkie wydarzenie, które oznaczałoby podniesienie ducha Polaków i miałoby wymiar symbolu, ale zmieniłoby niewiele. Po dwóch lub trzech dniach papież wróciłby do Watykanu, a życie toczyłoby się dalej. Wiosną 1981 r. nieustannie trwały przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, takie jak gry sztabowe czy przygotowywanie odpowiednich dokumentów. Oczywiście całość tych działań była nadzorowana przez Sowietów. Latem i jesienią 1981 r. zaostrzano konflikty z „Solidarnością”. Drobne konflikty lokalne nie kończyły się kompromisami, ponieważ dążono do pokazania, że winę za chaos i fatalne warunki życia ponosi „Solidarność”, i wskazania społeczeństwu, że przed jej powstaniem było biednie, ale nie aż tak fatalnie. Część Polaków uległa takiemu przekazowi władz. Stan napięcia i zmęczenia był więc ogromny. Widoczne też było dążenie władz do konfrontacji, ale część działaczy „Solidarności” zdawała się tego nie zauważać. Byli oni tak „zauroczeni” potęgą swojego Związku i wywalczonymi ustępstwami, że zaczęli uprawiać „wishful thinking” i nie wierzyli, że władza zdobędzie się na siłowe rozwiązanie konfliktu. Ten scenariusz okazał się jednak możliwy i pokazał słabość „Solidarności”.

PAP: Papież Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” napisał, że zamach był „jedną z ostatnich konwulsji dwudziestowiecznych ideologii przemocy”. Czy jest to zakamuflowana sugestia, że papież wiedział, kim byli inspiratorzy zamachu?

Prof. Wojciech Polak: Papież z pewnością doskonale wiedział, że zleceniodawcą byli komuniści. Oczywiście w latach osiemdziesiątych unikał tego rodzaju wypowiedzi. Starał się nie mówić na ten temat. Stolica Apostolska musiała myśleć nie tylko o prawdzie historycznej, ale również o wiernych żyjących w krajach komunistycznych, którzy mogli zostać poddani represjom, a prawo wyznawania religii mogłoby zostać jeszcze bardziej ograniczone. Roztropność nakazywała nieporuszanie tej kwestii.

https://dzieje.pl/

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)



 

Polecane