"Nigdy nie miałem bazarowych intencji przy pisaniu". Dziennikarz "Der Spiegel" przez lata fałszował teksty

Sprawa wyszła na jaw w 2018 roku. Teraz Claas Relotius po raz pierwszy opowiedział o swoich sfałszowanych tekstach.
Szczere wyznanie dziennikarza
Na pytanie, ile ze 120 tekstów, które napisał w czasach, gdy był dziennikarzem było rzetelnych, Relotius powiedział szwajcarskiemu magazynowi "Reportagen": "Z tego, co wiem o sobie dzisiaj, prawdopodobnie bardzo niewiele".
Jak tłumaczył dziennikarz, pisał "w niezachwianym przekonaniu, że w narracyjnej formie reportażu nie będzie miało znaczenia, czy wszystko odpowiada 1:1 rzeczywistości, czy nie".
W innym miejscu Relotius wyraził żal: "Wyłączyłem oczywiście wiele z poczucia odpowiedzialności, przede wszystkim wobec kolegów, ale także wobec prawdziwych ludzi, o których pisałem. Nigdy nie miałem bazarowych intencji przy pisaniu, a nie chciałem nikogo zranić, pisząc coś złego. Tego najbardziej żałuję".
Czy zaufać kłamcy?
We wstępie do nowego numeru "Reportagenu", w którym wywiad ukaże się 3 czerwca w krótszej formie i który jest dostępny dla agencji dpa, redakcja opisuje, że zadawała sobie pytanie, czy można zaufać "kłamcy" i nie "nabrać się na niego".
Magazyn z siedzibą w Bernie zdecydował się jednak na przeprowadzenie wywiadu, który powstał w ciągu ostatnich kilku tygodni.
W wywiadzie Relotius mówi, że spędził dwa i pół roku, głównie próbując zrozumieć przeszłość – pisze dziennik "Tagesspiegel".
"Przez lata nigdy się nie bałem"
Były dziennikarz wyznaje też: "Pisanie bez ograniczeń miało dla mnie zupełnie egoistyczną funkcję. Pomogło mi radzić sobie, kontrolować i trzymać z dala ode mnie stany, w których traciłem kontakt z rzeczywistością (...)".
W innym miejscu mówi: "Nie potrafię tego wyjaśnić, ale przez lata nigdy się nie bałem, nigdy nie miałem wątpliwości, nigdy też nie miałem poczucia winy". Podkreślał, że "im większa była moja niepewność, tym doskonalsze stawały się teksty". Kilkakrotnie w wywiadzie dał do zrozumienia, że nie działał z pobudek karierowiczowskich.
Zapytany przez magazyn o nagrody dziennikarskie i zarzut pisania dla "efektu", odpowiedział: "Oczywiście, że chciałem pisać dobre teksty. Ale, kiedy pisałam, nie zastanawiałam się, co i jak zostanie gdziekolwiek odebrane. Zawsze zajmowałem się tylko tematem i samym sobą".
"Der Spiegel" sam upublicznił przypadek oszustwa i skrupulatnie go opracował. Relotius, wówczas trzydziestolatek, pracujący w dziale społecznym, przyznał się do oszustw. Jego kariera w magazynie informacyjnym dobiegała końca. W czasie swojej pracy dziennikarskiej Relotius pracował dla kilku firm medialnych, w tym dla niemieckiej agencji prasowej dpa (Deutsche Presse-Agentur) i dziennika "Tagesspiegel".
Jako dziennikarz Claas Relotius był obsypywany nagrodami i cieszył się dużą renomą.