[Tylko u nas] "Poczucie wspólnoty chrześcijańskiej". Lubelski Lipiec 1980'. Zaczęło się w Świdniku

Nie o kotlet, jak się czasem pisze, ale o godność i zaspokojenie podstawowych potrzeb walczyli w Świdniku w lipcu 1980 robotnicy Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Dziś mówią, że tamte wydarzenia to wstęp do tego, co działo się miesiąc później na Wybrzeżu.
mural w Lublinie poświęcony Lubelskiemu Lipcowi
mural w Lublinie poświęcony Lubelskiemu Lipcowi / Screen YouTube DzejTi00

Ósmego lipca rzeczywiście kluczową rolę odegrały wydarzenia w stołówce zakładowej świdnickiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Cenę „wkładki mięsnej” do obiadu (w tym dniu kotleta schabowego) podniesiono o ok. 80 proc. – z 10,20 zł aż do 18,10 zł. To wydarzenie jednak stanowiło jedynie iskrę zapalającą ogień niezadowolenia robotników. 

Kotlet

„Już tydzień wcześniej była propozycja zatrzymania zakładu. Warto przypomnieć, że w czerwcu 1980 r. spontanicznie załoga powstrzymała się od pracy w filii WSK w Tomaszowie Lubelskim. Napięta sytuacja była w całym kraju. Jednak takie strajki były krótkie. Natomiast w Świdniku ówczesny dyrektor zakładu zaproponował, aby nie używać słowa strajk, w obawie przed interwencją. Mówiło się o przestoju w pracy” – wspominał dwa lata temu na tysol.pl Marian Król, w 1980 roku pracownik świdnickiego WSK, obecnie przewodniczący zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność”. 
Zaczęło się od wydziału obróbki mechanicznej części śmigłowców W-320. Ale szybko zastrajkowały też inne wydziały. Wreszcie stanął cały zakład, blisko 10 tys. pracowników. Strajkujący zgromadzili się pod siedzibą administracji.
W następnych dniach ludzie przychodzili do pracy zgodnie ze zmianami, ale zamiast pracować – strajkowali. Na terenie zakładu organizowano wiece.

„Była więź i poczucie wspólnoty chrześcijańskiej. To był fundament i oparcie dla całego strajku. W trudnych sytuacjach, np. jak podczas świdnickiego protestu, kiedy na różne sposoby usiłowano spacyfikować strajk, załogę podnosiło na duchu śpiewanie kościelnych pieśni. Okazało się, że do strajku przystąpiły osoby, które miały legitymacje PZPR, a wtedy było ich w WSK ponad 30 procent” – wspominał Marian Król.

Strajkowano w środku zakładu. Nie wychodzono na ulice miasta, nie prowokowano. Dzięki temu, jak wspominał Marian Król, nie doszło do interwencji i użycia siły wobec strajkujących. „Jednak na terenie zakładu próbowano również spacyfikować w sposób pokojowy bunt. Były blokowane wyjścia z hal, wyłączono telefony. Władzy zależało na tym, aby nie było komunikacji i łączności. Wyjątkowe było to, że choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha Świętego i wszyscy postępowali jednakowo, czyli powstrzymywali się od pracy” – twierdził.

W krótkim czasie przyłączyli się do strajku pracownicy innych zakładów na terenie województwa lubelskiego. 

Rozmowy

Tymczasem w Świdniku szybko zaczęto rozmawiać z dyrekcją zakładu i przedstawicielami organów władzy centralnej. Żądano m.in. podwyżki płac, niewyciągania konsekwencji w stosunku do strajkujących, lepszego zaopatrzenia miasta w artykuły spożywcze i przemysłowe. Ale jak wspomina uczestnik tamtejszych wydarzeń, Mirosław Kaczan, w toku strajku, podwyżki w stołówce przestały być najistotniejsze. „Już po tej rozmowie [z władzami] doszło do świadomości ludzkiej, że cena kotleta jest mało ważna, są sprawy dużo ważniejsze, sprawy bytowe, to wszystko (..), co człowiek powinien posiadać – i odpowiedni zarobek, i odpowiednie zamieszkanie, i [możliwość] zaspokojenia potrzeb żywnościowych i przemysłowych. To było już tak wszystko brane ogólnie, że wszystko jest nie tak, jak powinno być, że jest miernota i biedota, i nic więcej” - wspominał kilka lat temu nagrany w ramach programu „Historia Mówiona” Ośrodka Brama Grodzka Mirosław Kaczan.

Robotnicy szybko dopięli swego. Porozumienie z dyrekcją zostało podpisane już 11 lipca. Na jego mocy pracownicy dostali podwyżkę płac. Zapewniono, że zaopatrzenie w Świdniku poprawi się. Obiecano też, że nie będą wyciągnięte konsekwencje w stosunku do strajkujących. 

Domino

Porozumienie zakończyło strajk w WSK, ale nie uspokoiło sytuacji w regionie. Bo jeśli w Świdniku pracownicy osiągnęli spełnienie swoich postulatów, to inni też mieli szansę. 

„Nie było ofiar wśród załogi. Pierwszy raz strajk został wygrany – podpisano porozumienie między rządem PRL a pracownikami. To był sygnał do podejmowania strajku w kolejnych zakładach pracy w Lublinie i województwie. Trzeba podkreślić, że wtedy więcej ludzi i zakładów strajkowało na Lubelszczyźnie niż w sierpniu na Wybrzeżu. Mówi się, że u nas strajkowało jedynie 50 tys. osób, tak wynika raportu wysłanego przez I sekretarza KW PZPR do Warszawy. Oczywiste jest, że nie podawał prawdy. Ja uważam, że ta liczba jest co najmniej o połowę zaniżona. Sama logika wskazuje, że 150 zakładów, które podjęły strajki, miały ogromną liczbę pracowników” – wspominał Marian Król.

W następnych dniach w samym Lublinie strajkowało 91 zakładów, w tym pracownicy komunikacji miejskiej i kolejarze. W całym regionie strajkowali do 25 lipca pracownicy ponad 150 zakładów pracy. 

Lubelski Lipiec był różny od wcześniejszych wystąpień również z co najmniej dwóch innych powodów. Po pierwsze władza nie użyła wobec protestujących siły. Po drugie – rozmawiała z robotnikami. Porozumienie w Świdniku było pierwszym w PRL porozumieniem podpisanym między strajkującymi a kierownictwem zakładu. Pierwszy raz w historii Polski Ludowej powołano też z inicjatywy władz centralnych Komisję Rządową, by rozpatrzyła postulaty strajkujących.

Gdyby nie Lublin, mówią uczestnicy tamtych wydarzeń, być może w Gdańsku nie udałoby się podpisać miesiąc później porozumień, od których zaczęła się Solidarność.

Lubelski Lipiec

Od 8 do 25 lipca w Lublinie strajkowali pracownicy m.in.: Autoryzowanej Stacji Obsługi „Polmozbyt”, Fabryki Maszyn Rolniczych „Agromet”, Lubelskich Zakładów Naprawy Samochodów, Fabryki Samochodów Ciężarowych, Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego, Zakładów Mięsnych, Lubelskiej Fabryki Wag, Zakładów Jajczarsko-Drobiarskich, „Herbapol”, Drzewno-Chemicznej Spółdzielni Inwalidów, Lokomotywowni Pozaklasowej w Lublinie, Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Mieszkaniowego, Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego, Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych, PTHW, Transbudu, Elektrociepłowni, „Cefarmu”, „Polfy”, Zakładu Remontowo-Energetycznego, Spółdzielni Pracy Niewidomych, MPK, WPHW, Spółdzielni Transportu Wiejskiego, Fabryki Domów, MPO, CPN, PKS, Zakładów Kuśnierskich, Spółdzielni Zabawkarskiej „Bajka” i wielu innych zakładów. Strajkowano też m.in. w Kraśniku, Lubartowie, Puławach, Opolu Lubelskim, Biłgoraju, Radzyniu Podlaskim, Zamościu i Rykach.
 


 

POLECANE
Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. mazowieckiego

Wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski poinformował, że od 15 do 18 grudnia w godzinach 8.00 – 15.00 na Mazowszu będą wyły syreny alarmowe. To testy w ramach ćwiczeń Syrena-25.

Koniec wojny na Ukrainie? Polacy są pesymistami z ostatniej chwili
Koniec wojny na Ukrainie? Polacy są pesymistami

96 proc. Polaków nie wierzy w zakończenie konfliktu w Ukrainie w tym roku – wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Super Expressu".

Strzelanina na uczelni w USA. Wiele ofiar z ostatniej chwili
Strzelanina na uczelni w USA. Wiele ofiar

Na Uniwersytecie Browna w Providence w stanie Rhode Island doszło w niedzielę wieczorem do strzelaniny. Zginęły co najmniej dwie osoby. Ośmioro ciężko rannych trafiło do szpitala. Jak poinformowała agencja AP, policja wciąż poszukuje sprawcy.

Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę Wiadomości
Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę

Piłkarze Barcelony, bez Polaków na boisku, w meczu 16. kolejki ekstraklasy Hiszpanii po bramkach Brazylijczyka Raphinhi wygrali z Osasuną Pampeluna 2:0. Katalończycy umocnili się na prowadzeniu w tabeli i do siedmiu punktów powiększyli przewagę nad drugim Realem Madryt.

Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków? gorące
Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków?

Dwóch 30-letnich Polaków znalazło się na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI magazynu TIME – obok Elona Muska, Sama Altmana i Marka Zuckerberga. Mati Staniszewski wraz z Piotrem Dąbkowskim stworzyli globalną firmę wartą miliardy dolarów, która dziś wyznacza światowe standardy w sztucznej inteligencji. Na liście magazynu TIME znalazł się również wybitny polski informatyk JakubPachocki.

Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia z ostatniej chwili
Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia

Bruce Willis od kilku lat walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2022 roku zdiagnozowano u niego afazję, a rok później demencję czołowo-skroniową. Choroba postępuje, dlatego aktor przebywa obecnie w specjalistycznym ośrodku pod stałą opieką.

Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys Wiadomości
Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys

W sobotę 13 grudnia 2025 r. reżim Alaksandra Łukaszenki uwolnił 123 więźniów politycznych. Decyzja jest efektem negocjacji z administracją prezydenta USA Donalda Trumpa - w zamian Stany Zjednoczone zniosły sankcje na kluczowy dla Białorusi koncern nawozowy Bielaruskali.

Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego

W nowym rozkładzie jazdy, który zacznie obowiązywać 14 grudnia, będzie więcej regionalnych połączeń kolejowych, m.in. z Olsztyna do Działdowa i Elbląga - przekazał w sobotę Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Na finansowanie transportu kolejowego samorząd województwa przeznacza ponad 100 mln zł rocznie.

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19 Wiadomości
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19

Amerykańska FDA planuje dodać ostrzeżenie w czarnej ramce (black box warning) do szczepionek przeciwko COVID-19. To najpoważniejsze ostrzeżenie agencji, stosowane przy ryzyku śmierci, poważnych reakcji czy niepełnosprawności.

„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska Wiadomości
„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska

W sobotę, 13 grudnia 2025 roku, mijają dokładnie dwa lata od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu Donalda Tuska - złożonego z KO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Z tej okazji Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, opublikował na X ostrą krytykę premiera i jego ekipy. „Ten rząd jest dokładnie taki, jakiego można było się spodziewać po Tusku - leniwy i pozbawiony ambicji” - napisał.

REKLAMA

[Tylko u nas] "Poczucie wspólnoty chrześcijańskiej". Lubelski Lipiec 1980'. Zaczęło się w Świdniku

Nie o kotlet, jak się czasem pisze, ale o godność i zaspokojenie podstawowych potrzeb walczyli w Świdniku w lipcu 1980 robotnicy Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Dziś mówią, że tamte wydarzenia to wstęp do tego, co działo się miesiąc później na Wybrzeżu.
mural w Lublinie poświęcony Lubelskiemu Lipcowi
mural w Lublinie poświęcony Lubelskiemu Lipcowi / Screen YouTube DzejTi00

Ósmego lipca rzeczywiście kluczową rolę odegrały wydarzenia w stołówce zakładowej świdnickiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Cenę „wkładki mięsnej” do obiadu (w tym dniu kotleta schabowego) podniesiono o ok. 80 proc. – z 10,20 zł aż do 18,10 zł. To wydarzenie jednak stanowiło jedynie iskrę zapalającą ogień niezadowolenia robotników. 

Kotlet

„Już tydzień wcześniej była propozycja zatrzymania zakładu. Warto przypomnieć, że w czerwcu 1980 r. spontanicznie załoga powstrzymała się od pracy w filii WSK w Tomaszowie Lubelskim. Napięta sytuacja była w całym kraju. Jednak takie strajki były krótkie. Natomiast w Świdniku ówczesny dyrektor zakładu zaproponował, aby nie używać słowa strajk, w obawie przed interwencją. Mówiło się o przestoju w pracy” – wspominał dwa lata temu na tysol.pl Marian Król, w 1980 roku pracownik świdnickiego WSK, obecnie przewodniczący zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność”. 
Zaczęło się od wydziału obróbki mechanicznej części śmigłowców W-320. Ale szybko zastrajkowały też inne wydziały. Wreszcie stanął cały zakład, blisko 10 tys. pracowników. Strajkujący zgromadzili się pod siedzibą administracji.
W następnych dniach ludzie przychodzili do pracy zgodnie ze zmianami, ale zamiast pracować – strajkowali. Na terenie zakładu organizowano wiece.

„Była więź i poczucie wspólnoty chrześcijańskiej. To był fundament i oparcie dla całego strajku. W trudnych sytuacjach, np. jak podczas świdnickiego protestu, kiedy na różne sposoby usiłowano spacyfikować strajk, załogę podnosiło na duchu śpiewanie kościelnych pieśni. Okazało się, że do strajku przystąpiły osoby, które miały legitymacje PZPR, a wtedy było ich w WSK ponad 30 procent” – wspominał Marian Król.

Strajkowano w środku zakładu. Nie wychodzono na ulice miasta, nie prowokowano. Dzięki temu, jak wspominał Marian Król, nie doszło do interwencji i użycia siły wobec strajkujących. „Jednak na terenie zakładu próbowano również spacyfikować w sposób pokojowy bunt. Były blokowane wyjścia z hal, wyłączono telefony. Władzy zależało na tym, aby nie było komunikacji i łączności. Wyjątkowe było to, że choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha Świętego i wszyscy postępowali jednakowo, czyli powstrzymywali się od pracy” – twierdził.

W krótkim czasie przyłączyli się do strajku pracownicy innych zakładów na terenie województwa lubelskiego. 

Rozmowy

Tymczasem w Świdniku szybko zaczęto rozmawiać z dyrekcją zakładu i przedstawicielami organów władzy centralnej. Żądano m.in. podwyżki płac, niewyciągania konsekwencji w stosunku do strajkujących, lepszego zaopatrzenia miasta w artykuły spożywcze i przemysłowe. Ale jak wspomina uczestnik tamtejszych wydarzeń, Mirosław Kaczan, w toku strajku, podwyżki w stołówce przestały być najistotniejsze. „Już po tej rozmowie [z władzami] doszło do świadomości ludzkiej, że cena kotleta jest mało ważna, są sprawy dużo ważniejsze, sprawy bytowe, to wszystko (..), co człowiek powinien posiadać – i odpowiedni zarobek, i odpowiednie zamieszkanie, i [możliwość] zaspokojenia potrzeb żywnościowych i przemysłowych. To było już tak wszystko brane ogólnie, że wszystko jest nie tak, jak powinno być, że jest miernota i biedota, i nic więcej” - wspominał kilka lat temu nagrany w ramach programu „Historia Mówiona” Ośrodka Brama Grodzka Mirosław Kaczan.

Robotnicy szybko dopięli swego. Porozumienie z dyrekcją zostało podpisane już 11 lipca. Na jego mocy pracownicy dostali podwyżkę płac. Zapewniono, że zaopatrzenie w Świdniku poprawi się. Obiecano też, że nie będą wyciągnięte konsekwencje w stosunku do strajkujących. 

Domino

Porozumienie zakończyło strajk w WSK, ale nie uspokoiło sytuacji w regionie. Bo jeśli w Świdniku pracownicy osiągnęli spełnienie swoich postulatów, to inni też mieli szansę. 

„Nie było ofiar wśród załogi. Pierwszy raz strajk został wygrany – podpisano porozumienie między rządem PRL a pracownikami. To był sygnał do podejmowania strajku w kolejnych zakładach pracy w Lublinie i województwie. Trzeba podkreślić, że wtedy więcej ludzi i zakładów strajkowało na Lubelszczyźnie niż w sierpniu na Wybrzeżu. Mówi się, że u nas strajkowało jedynie 50 tys. osób, tak wynika raportu wysłanego przez I sekretarza KW PZPR do Warszawy. Oczywiste jest, że nie podawał prawdy. Ja uważam, że ta liczba jest co najmniej o połowę zaniżona. Sama logika wskazuje, że 150 zakładów, które podjęły strajki, miały ogromną liczbę pracowników” – wspominał Marian Król.

W następnych dniach w samym Lublinie strajkowało 91 zakładów, w tym pracownicy komunikacji miejskiej i kolejarze. W całym regionie strajkowali do 25 lipca pracownicy ponad 150 zakładów pracy. 

Lubelski Lipiec był różny od wcześniejszych wystąpień również z co najmniej dwóch innych powodów. Po pierwsze władza nie użyła wobec protestujących siły. Po drugie – rozmawiała z robotnikami. Porozumienie w Świdniku było pierwszym w PRL porozumieniem podpisanym między strajkującymi a kierownictwem zakładu. Pierwszy raz w historii Polski Ludowej powołano też z inicjatywy władz centralnych Komisję Rządową, by rozpatrzyła postulaty strajkujących.

Gdyby nie Lublin, mówią uczestnicy tamtych wydarzeń, być może w Gdańsku nie udałoby się podpisać miesiąc później porozumień, od których zaczęła się Solidarność.

Lubelski Lipiec

Od 8 do 25 lipca w Lublinie strajkowali pracownicy m.in.: Autoryzowanej Stacji Obsługi „Polmozbyt”, Fabryki Maszyn Rolniczych „Agromet”, Lubelskich Zakładów Naprawy Samochodów, Fabryki Samochodów Ciężarowych, Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego, Zakładów Mięsnych, Lubelskiej Fabryki Wag, Zakładów Jajczarsko-Drobiarskich, „Herbapol”, Drzewno-Chemicznej Spółdzielni Inwalidów, Lokomotywowni Pozaklasowej w Lublinie, Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Mieszkaniowego, Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego, Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych, PTHW, Transbudu, Elektrociepłowni, „Cefarmu”, „Polfy”, Zakładu Remontowo-Energetycznego, Spółdzielni Pracy Niewidomych, MPK, WPHW, Spółdzielni Transportu Wiejskiego, Fabryki Domów, MPO, CPN, PKS, Zakładów Kuśnierskich, Spółdzielni Zabawkarskiej „Bajka” i wielu innych zakładów. Strajkowano też m.in. w Kraśniku, Lubartowie, Puławach, Opolu Lubelskim, Biłgoraju, Radzyniu Podlaskim, Zamościu i Rykach.
 



 

Polecane