[Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia] "Kwiatki Stefana Wyszyńskiego"

– Nie ma we mnie żadnej bariery, aby za wstawiennictwem Prymasa modlić się w rozmaitych sprawach. Możemy do niego przychodzić z naszymi zwykłymi, ludzkimi problemami. On naprawdę był człowiekiem z krwi i kości i wiedział, co to jest normalne życie, znał jego trud – mówi Marek Zając, autor książki „Kwiatki Stefana Wyszyńskiego”, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
kard. Stefan Wyszyński [Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia]
kard. Stefan Wyszyński / okładka książki "Kwiatki Stefana Wyszyńskiego"

– W jakich okolicznościach narodził się pomysł napisania „Kwiatków Stefana Wyszyńskiego”?
– To było coś na kształt drogi. Przed laty miałem niezwykłą okazję nawiązać współpracę z ostatnim kapelanem Prymasa Tysiąclecia, księdzem Bronisławem Piaseckim. Pracowaliśmy nad jego książką wspomnieniową. W tamtym czasie oczywiście zdawałem sobie sprawę, że z historycznego i dokumentacyjnego punktu widzenia ma to ogromne znaczenie. Rozumiałem też, że kardynał Wyszyński był mężem stanu; mężem opatrznościowym, który przeprowadził Polskę i Polaków przez Morze Czerwone komunizmu. Wiedziałem to wszystko, ale szczerze mówiąc, nigdy nie myślałem o Prymasie jako… świętym. Nie miałem wątpliwości, że zasługuje na pomniki, ale nie przyszłoby mi do głowy modlić się za jego wstawiennictwem. Tymczasem w trakcie długich rozmów z księdzem Piaseckim, który należał do najbliższego kręgu Prymasa, odkryłem człowieka autentycznie świętego – świętego ewangelicznie, po franciszkańsku. Wszystko, co uczynił w życiu publicznym, osiągnął dlatego, że każdy jego dzień był przesiąknięty radykalnym duchem Ewangelii. Zobaczyłem też człowieka obdarzonego niebanalnym poczuciem humoru – często ironicznym, zawsze bardzo inteligentnym. Jednocześnie Prymasa cechowała szczera pokora. Kiedy stawał na forum publicznym, miał świadomość, że jego zadaniem w tamtych trudnych czasach jest uosabiać niewzruszoną siłę, nadzieję i moc Kościoła. W sytuacjach prywatnych był jednak człowiekiem tak skromnym i serdecznym, jak przystało na wiernego ucznia Jezusa Chrystusa. 

– Jaki obraz kardynała Wyszyńskiego wyłania się z jego pism?
– Kiedy zacząłem się zagłębiać w jego zapiski i kazania, od razu zwróciłem uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, talent literacki. Świetnie pisał, miał reporterskie oko. Był autorem kapitalnych dialogów, których nie powstydziliby się scenarzyści hollywoodzkich filmów. Po drugie, spotkałem człowieka przenikliwie i nieprzeciętnie inteligentnego. Często kojarzymy Prymasa z ludową pobożnością – i słusznie – bo miał dla wiary prostego człowieka ogromny szacunek. Kochał Matkę Bożą i Jej zawierzył siebie, swój urząd i posługę. Jednocześnie na wylot znał katolicką naukę społeczną, był erudytą. Bardzo dużo czytał, doskonale orientował się w meandrach otaczającego go świata. Dzięki rozczytywaniu się w Prymasie i rozmowom z ludźmi, którzy byli blisko kardynała Wyszyńskiego – zwłaszcza z panią Anną Rastawicką, niezwykłą przewodniczką po jego świecie – chciałem podzielić się z Czytelnikami moimi odkryciami. Pokazać im nieco innego Prymasa niż spiżowego męża stanu. Oczywiście w żadnym razie nie chcę odbierać Prymasowi pomnika, na który zasłużył. Przeciwnie – chciałbym tylko tę pomnikową postać nieco uczłowieczyć i przybliżyć nam, ludziom współczesnym. 

– Ta ciepła i humorystyczna strona osobowości była chyba łatwiej dostrzegalna u św. Jana Pawła II, Prymas natomiast kojarzył się zazwyczaj raczej z „królewskim dostojeństwem”. 
– Racja. To były dwie różne, ale świetnie uzupełniające się osobowości. Różnili się temperamentem, jednak w kluczowych sprawach pozostawali jednomyślni. To też zresztą nie było tak, że Prymas wychodząc do świata, zakładał jakąś maskę. Nie, on zawsze był sobą, ale powtarzam: bardzo dbał o zachowanie powagi i autorytetu sprawowanego przez siebie urzędu. Odpowiedzialnie traktował obowiązki i rozumiał, że z piastowaną godnością wiążą się określone oczekiwania, ograniczenia i styl. Niezłomna postawa Prymasa wobec komunistów miała też źródło w jego absolutnym oddaniu Ewangelii. Prymas, tak jak Jezus, był twardy i nieugięty wobec możnych tego świata. Ale wobec zwykłego człowieka, błądzącego, zagubionego czy zranionego – był serdeczny, łagodny i miłosierny. Jedna z opisanych w mojej książce historii pokazuje zasadniczą różnicę między autentyczną i fałszywą pobożnością. Podczas wizytacji Prymasa w jednej z parafii zestresowany człowiek miał deklamować słowa powitania dostojnego gościa. Tyle że w wyniku zbiegu fatalnych okoliczności potknął się i przewrócił, a z jego ust wyrwało się: „K…. wasza mać!”. A co na to Prymas? Mówi z uśmiechem: „Skończ, bracie, z tą genealogią i zaczynajmy!”. Faryzeusz by udawał, że nic nie usłyszał, albo by się oburzył, a kardynał Wyszyński błyskotliwie obrócił całą sytuację w żart. 

– Umiał odczytać intencje.
– Tak, to bardzo ważna rzecz. Nie pisałem o tym w książce wprost, ale chciałem to przekazać między wierszami. Prymas był tak skupiony na drugim człowieku, że świetnie odczytywał intencje rozmówców. 

– W książce przytacza Pan również interesujące relacje ze spotkań Prymasa z komunistami. 
– Tak, to są szalenie ciekawe materiały i anegdoty. W przypadku spotkań z Bierutem można mówić nawet o pewnego rodzaju chemii między nimi. Naturalnie Prymas nie miał złudzeń co do tego, jaką rolę odgrywa Bierut, ale doceniał, że ten rozmawia z nim szczerze i dotrzymuje danego słowa. W książce przytaczam historię opowiedzianą przez profesora Romualda Kukołowicza, kiedy to Bierut wraca z Moskwy, a Prymas pyta o przebieg wizyty. Bierut oświadcza prosto z mostu: „Powiedziałem Stalinowi, że chciałbym wsadzić Prymasa Polski do więzienia”. „I co Stalin na to?” – pyta Wyszyński. „Stalin powiedział mi: wot, ty durak! Co za sztuka wsadzić Prymasa do więzienia, to każdy dureń potrafi. Ty zrób z Prymasa komunistę! To dopiero będzie sztuka!”. 

– Prymas przyznawał, że modlił się za Bieruta, zapewne jako jeden z nielicznych.
– Modlił się za Bieruta codziennie, kartkę z zapisanym jego nazwiskiem nosił w brewiarzu. Zresztą Bierut przyśnił się Prymasowi w noc swojej śmierci.
 
– W Pańskiej książce znajduje się także ciekawy wątek związany z konklawe 1978 roku. To prawda, że gdyby nie wyraźna zachęta Prymasa Jan Paweł II mógłby odmówić objęcia Stolicy Piotrowej?
– Tak powiedział sam Jan Paweł II członkiniom Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Historia konklawe z 1978 roku pokazuje, jak niezwykły tandem tworzyli kardynałowie Wyszyński i Wojtyła. Prymas nie tylko odegrał rolę w promowaniu kandydatury metropolity krakowskiego podczas konklawe, ale przede wszystkim w osobistym podtrzymywaniu duchowym przyszłego papieża. Karol Wojtyła był nietuzinkową postacią i nie można wykluczyć, że nie przyjąłby wyboru na Stolicę Piotrową.

– W poczuciu lojalności wobec Prymasa i Kościoła w Polsce?
– Dokładnie. Kiedy jednak usłyszał wyraźne wsparcie od Prymasa, który powiedział: „Jeśli wybiorą, proszę wybór przyjąć”, wszelkie wątpliwości zniknęły. Zresztą kardynał Wyszyński jechał na konklawe z innymi wyobrażeniami i nie spodziewał się, że Polak zostanie papieżem. Ale w chwili, kiedy zaczął wiać Duch Święty, potrafił odczytać Jego poruszenia. Prymas odegrał tu naprawdę ważną rolę. Co ciekawe – sam nigdy tego później nie podkreślał. O kulisach tych wydarzeń wiemy od innych, nie od niego.
 
– Jakie refleksje towarzyszą Panu w przeddzień beatyfikacji Prymasa Wyszyńskiego?
– Prymas był człowiekiem integralnym – pokornym, ale jednocześnie mocnym. Skromnym, ale zarazem twardym i inteligentnym; oddanym bez reszty Bogu, a jednocześnie sprawnie i roztropnie działającym na polu ludzkim. To niesamowite, ile może pomieścić się w jednym człowieku. Teraz przygotowujemy się do jego tak długo wyczekiwanej beatyfikacji. Z jednej strony Stefan Wyszyński zasługuje na pomniki, bo jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, właśnie dzięki Prymasowi Tysiąclecia. To jedna z największych postaci w historii Polski i trudnym wieku XX. Z drugiej strony muszę podzielić się osobistą refleksją, że we mnie nie ma już żadnej bariery, aby za wstawiennictwem Prymasa modlić się w rozmaitych sprawach. I gorąco zachęcam wszystkich do tego samego. Możemy do niego przychodzić z naszymi zwykłymi, ludzkimi problemami. On naprawdę był człowiekiem z krwi i kości, wiedział, co to jest normalne życie. Znał jego trud, wiele wiedział o naturze człowieka i nas wszystkich dobrze rozumiał. I nadal rozumie. Jeśli tylko intencja naszej modlitwy będzie czysta i zgodna z wolą Bożą, nie mam wątpliwości, że Prymas gdzieś tam z wysoka dołączy do nas z własną modlitwą i wsparciem.



 

POLECANE
IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni Wiadomości
IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni

17 października 2025 roku w sali konferencyjnej Delegatury IPN w Kielcach zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma wręczył Krzyże Wolności i Solidarności działaczom antykomunistycznym z regionu świętokrzyskiego.

Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie Wiadomości
Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie dotyczące Zalewu Szczecińskiego na najbliższy weekend.

Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości Wiadomości
Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości

Książę Andrzej poinformował w piątek w oficjalnym komunikacie, że zrzeka się tytułu księcia Yorku i zaprzecza wszelkim zarzutom. Młodszy brat króla Wielkiej Brytanii Karola III jest oskarżany o bliskie kontakty z amerykańskim finansistą Jeffreyem Epsteinem, który zajmował się stręczeniem młodych kobiet.

Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku z ostatniej chwili
Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku

Minister energii Kataru Saad Al-Kaabi po raz kolejny ostrzegł Unię Europejską, że jego kraj może nie być już w stanie prowadzić interesów z UE ani dostarczać skroplonego gazu ziemnego (LNG), jeśli blok nie wprowadzi zmian w przyjętych rygorystycznych przepisach dotyczących zrównoważonego rozwoju. UE z jednej strony chce wypełnić lukę energetyczną na kontynencie (dostawy LNG są kluczowe), z drugiej zaś forsuje uderzającą w firmy energetyczne politykę klimatyczną mocno osadzoną nie tyle na nauce, co na lewicowej ideologii.

Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit

Ponoć nie ma głupich pytań, toteż pozwolę sobie – za pośrednictwem moich wspaniałych Czytelników – zasięgnąć języka u wszystkich demokratycznych rządów państw należących do NATO i Unii Europejskiej o taką przyziemną i prozaiczną rzecz: „Ile jeszcze lat i dekad będziemy wydawać miliardy dolarów amerykańskich, euro czy złotówek na reaktywną obronę przed niebezpiecznymi koncepcjami wojennymi, wydumanymi przez rosyjskich generałów, a także skompilowanymi z nimi działaniami zbrojnymi wojsk kremlowskich”?

Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów Wiadomości
Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów

W II kwartale 2026 r. rozpoczniemy produkcję dronów przez spółkę Hornet-Polskie Drony - poinformował w piątek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Tego samego dnia większościowy pakiet udziałów w spółce Hornet-Polskie Drony nabył na mocy warunkowej umowy Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych.

Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes Wiadomości
Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes

Kraków notuje kolejny wzrost liczby mieszkańców. Tylko w pierwszym półroczu 2025 roku do miasta wprowadziły się 1422 nowe osoby, co jest najwyższym wynikiem spośród wszystkich polskich miast. Jak wynika z danych opublikowanych na oficjalnej stronie krakowskiego magistratu, liczba mieszkańców dawnej stolicy Polski rośnie nieprzerwanie od 2009 roku.

Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego z ostatniej chwili
Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová została uhonorowana tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego - poinformowała uczelnia na swojej stronie internetowej. W wygłoszonym uzasadnieniu rektor uczelni podkreślał jej „szacunek dla demokracji”.

Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu z ostatniej chwili
Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył w piątek do Białego Domu na spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Tematem spotkania ma być m.in. kwestia sprzedaży Ukrainie broni oraz sankcje przeciwko Rosji.

Wiadomości
We Lwowie powstanie osiedle mieszkalne dla dzieci bez rodziców

W obliczu ogromnych zniszczeń i trwającego konfliktu na Ukrainie, Grupa VELUX, globalny producent okien dachowych, aktywnie angażuje się w odbudowę kraju. 14 października br. przedstawiciele firmy wzięli udział w uroczystej ceremonii wmurowania kamienia węgielnego pod budowę wyjątkowego projektu "Children’s Living Places" we Lwowie. To symboliczne wydarzenie buduje nadzieję na lepszą przyszłość dla dzieci pozbawionych dachu nad głową.

REKLAMA

[Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia] "Kwiatki Stefana Wyszyńskiego"

– Nie ma we mnie żadnej bariery, aby za wstawiennictwem Prymasa modlić się w rozmaitych sprawach. Możemy do niego przychodzić z naszymi zwykłymi, ludzkimi problemami. On naprawdę był człowiekiem z krwi i kości i wiedział, co to jest normalne życie, znał jego trud – mówi Marek Zając, autor książki „Kwiatki Stefana Wyszyńskiego”, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
kard. Stefan Wyszyński [Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia]
kard. Stefan Wyszyński / okładka książki "Kwiatki Stefana Wyszyńskiego"

– W jakich okolicznościach narodził się pomysł napisania „Kwiatków Stefana Wyszyńskiego”?
– To było coś na kształt drogi. Przed laty miałem niezwykłą okazję nawiązać współpracę z ostatnim kapelanem Prymasa Tysiąclecia, księdzem Bronisławem Piaseckim. Pracowaliśmy nad jego książką wspomnieniową. W tamtym czasie oczywiście zdawałem sobie sprawę, że z historycznego i dokumentacyjnego punktu widzenia ma to ogromne znaczenie. Rozumiałem też, że kardynał Wyszyński był mężem stanu; mężem opatrznościowym, który przeprowadził Polskę i Polaków przez Morze Czerwone komunizmu. Wiedziałem to wszystko, ale szczerze mówiąc, nigdy nie myślałem o Prymasie jako… świętym. Nie miałem wątpliwości, że zasługuje na pomniki, ale nie przyszłoby mi do głowy modlić się za jego wstawiennictwem. Tymczasem w trakcie długich rozmów z księdzem Piaseckim, który należał do najbliższego kręgu Prymasa, odkryłem człowieka autentycznie świętego – świętego ewangelicznie, po franciszkańsku. Wszystko, co uczynił w życiu publicznym, osiągnął dlatego, że każdy jego dzień był przesiąknięty radykalnym duchem Ewangelii. Zobaczyłem też człowieka obdarzonego niebanalnym poczuciem humoru – często ironicznym, zawsze bardzo inteligentnym. Jednocześnie Prymasa cechowała szczera pokora. Kiedy stawał na forum publicznym, miał świadomość, że jego zadaniem w tamtych trudnych czasach jest uosabiać niewzruszoną siłę, nadzieję i moc Kościoła. W sytuacjach prywatnych był jednak człowiekiem tak skromnym i serdecznym, jak przystało na wiernego ucznia Jezusa Chrystusa. 

– Jaki obraz kardynała Wyszyńskiego wyłania się z jego pism?
– Kiedy zacząłem się zagłębiać w jego zapiski i kazania, od razu zwróciłem uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, talent literacki. Świetnie pisał, miał reporterskie oko. Był autorem kapitalnych dialogów, których nie powstydziliby się scenarzyści hollywoodzkich filmów. Po drugie, spotkałem człowieka przenikliwie i nieprzeciętnie inteligentnego. Często kojarzymy Prymasa z ludową pobożnością – i słusznie – bo miał dla wiary prostego człowieka ogromny szacunek. Kochał Matkę Bożą i Jej zawierzył siebie, swój urząd i posługę. Jednocześnie na wylot znał katolicką naukę społeczną, był erudytą. Bardzo dużo czytał, doskonale orientował się w meandrach otaczającego go świata. Dzięki rozczytywaniu się w Prymasie i rozmowom z ludźmi, którzy byli blisko kardynała Wyszyńskiego – zwłaszcza z panią Anną Rastawicką, niezwykłą przewodniczką po jego świecie – chciałem podzielić się z Czytelnikami moimi odkryciami. Pokazać im nieco innego Prymasa niż spiżowego męża stanu. Oczywiście w żadnym razie nie chcę odbierać Prymasowi pomnika, na który zasłużył. Przeciwnie – chciałbym tylko tę pomnikową postać nieco uczłowieczyć i przybliżyć nam, ludziom współczesnym. 

– Ta ciepła i humorystyczna strona osobowości była chyba łatwiej dostrzegalna u św. Jana Pawła II, Prymas natomiast kojarzył się zazwyczaj raczej z „królewskim dostojeństwem”. 
– Racja. To były dwie różne, ale świetnie uzupełniające się osobowości. Różnili się temperamentem, jednak w kluczowych sprawach pozostawali jednomyślni. To też zresztą nie było tak, że Prymas wychodząc do świata, zakładał jakąś maskę. Nie, on zawsze był sobą, ale powtarzam: bardzo dbał o zachowanie powagi i autorytetu sprawowanego przez siebie urzędu. Odpowiedzialnie traktował obowiązki i rozumiał, że z piastowaną godnością wiążą się określone oczekiwania, ograniczenia i styl. Niezłomna postawa Prymasa wobec komunistów miała też źródło w jego absolutnym oddaniu Ewangelii. Prymas, tak jak Jezus, był twardy i nieugięty wobec możnych tego świata. Ale wobec zwykłego człowieka, błądzącego, zagubionego czy zranionego – był serdeczny, łagodny i miłosierny. Jedna z opisanych w mojej książce historii pokazuje zasadniczą różnicę między autentyczną i fałszywą pobożnością. Podczas wizytacji Prymasa w jednej z parafii zestresowany człowiek miał deklamować słowa powitania dostojnego gościa. Tyle że w wyniku zbiegu fatalnych okoliczności potknął się i przewrócił, a z jego ust wyrwało się: „K…. wasza mać!”. A co na to Prymas? Mówi z uśmiechem: „Skończ, bracie, z tą genealogią i zaczynajmy!”. Faryzeusz by udawał, że nic nie usłyszał, albo by się oburzył, a kardynał Wyszyński błyskotliwie obrócił całą sytuację w żart. 

– Umiał odczytać intencje.
– Tak, to bardzo ważna rzecz. Nie pisałem o tym w książce wprost, ale chciałem to przekazać między wierszami. Prymas był tak skupiony na drugim człowieku, że świetnie odczytywał intencje rozmówców. 

– W książce przytacza Pan również interesujące relacje ze spotkań Prymasa z komunistami. 
– Tak, to są szalenie ciekawe materiały i anegdoty. W przypadku spotkań z Bierutem można mówić nawet o pewnego rodzaju chemii między nimi. Naturalnie Prymas nie miał złudzeń co do tego, jaką rolę odgrywa Bierut, ale doceniał, że ten rozmawia z nim szczerze i dotrzymuje danego słowa. W książce przytaczam historię opowiedzianą przez profesora Romualda Kukołowicza, kiedy to Bierut wraca z Moskwy, a Prymas pyta o przebieg wizyty. Bierut oświadcza prosto z mostu: „Powiedziałem Stalinowi, że chciałbym wsadzić Prymasa Polski do więzienia”. „I co Stalin na to?” – pyta Wyszyński. „Stalin powiedział mi: wot, ty durak! Co za sztuka wsadzić Prymasa do więzienia, to każdy dureń potrafi. Ty zrób z Prymasa komunistę! To dopiero będzie sztuka!”. 

– Prymas przyznawał, że modlił się za Bieruta, zapewne jako jeden z nielicznych.
– Modlił się za Bieruta codziennie, kartkę z zapisanym jego nazwiskiem nosił w brewiarzu. Zresztą Bierut przyśnił się Prymasowi w noc swojej śmierci.
 
– W Pańskiej książce znajduje się także ciekawy wątek związany z konklawe 1978 roku. To prawda, że gdyby nie wyraźna zachęta Prymasa Jan Paweł II mógłby odmówić objęcia Stolicy Piotrowej?
– Tak powiedział sam Jan Paweł II członkiniom Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Historia konklawe z 1978 roku pokazuje, jak niezwykły tandem tworzyli kardynałowie Wyszyński i Wojtyła. Prymas nie tylko odegrał rolę w promowaniu kandydatury metropolity krakowskiego podczas konklawe, ale przede wszystkim w osobistym podtrzymywaniu duchowym przyszłego papieża. Karol Wojtyła był nietuzinkową postacią i nie można wykluczyć, że nie przyjąłby wyboru na Stolicę Piotrową.

– W poczuciu lojalności wobec Prymasa i Kościoła w Polsce?
– Dokładnie. Kiedy jednak usłyszał wyraźne wsparcie od Prymasa, który powiedział: „Jeśli wybiorą, proszę wybór przyjąć”, wszelkie wątpliwości zniknęły. Zresztą kardynał Wyszyński jechał na konklawe z innymi wyobrażeniami i nie spodziewał się, że Polak zostanie papieżem. Ale w chwili, kiedy zaczął wiać Duch Święty, potrafił odczytać Jego poruszenia. Prymas odegrał tu naprawdę ważną rolę. Co ciekawe – sam nigdy tego później nie podkreślał. O kulisach tych wydarzeń wiemy od innych, nie od niego.
 
– Jakie refleksje towarzyszą Panu w przeddzień beatyfikacji Prymasa Wyszyńskiego?
– Prymas był człowiekiem integralnym – pokornym, ale jednocześnie mocnym. Skromnym, ale zarazem twardym i inteligentnym; oddanym bez reszty Bogu, a jednocześnie sprawnie i roztropnie działającym na polu ludzkim. To niesamowite, ile może pomieścić się w jednym człowieku. Teraz przygotowujemy się do jego tak długo wyczekiwanej beatyfikacji. Z jednej strony Stefan Wyszyński zasługuje na pomniki, bo jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, właśnie dzięki Prymasowi Tysiąclecia. To jedna z największych postaci w historii Polski i trudnym wieku XX. Z drugiej strony muszę podzielić się osobistą refleksją, że we mnie nie ma już żadnej bariery, aby za wstawiennictwem Prymasa modlić się w rozmaitych sprawach. I gorąco zachęcam wszystkich do tego samego. Możemy do niego przychodzić z naszymi zwykłymi, ludzkimi problemami. On naprawdę był człowiekiem z krwi i kości, wiedział, co to jest normalne życie. Znał jego trud, wiele wiedział o naturze człowieka i nas wszystkich dobrze rozumiał. I nadal rozumie. Jeśli tylko intencja naszej modlitwy będzie czysta i zgodna z wolą Bożą, nie mam wątpliwości, że Prymas gdzieś tam z wysoka dołączy do nas z własną modlitwą i wsparciem.




 

Polecane
Emerytury
Stażowe