[Tylko u nas] Profesor David Engels: Rozkazy z Brukseli. Opór Warszawy

Milion euro – niezła sumka, którą Warszawa miałaby codziennie przelewać teraz na konto Brukseli. Do momentu aż nie zlikwiduje Izby Dyscyplinarnej – organu, któremu w grudniu 2019 r. przyznano daleko idące uprawnienia, między innymi do karania sędziów, którzy utracili swoją bezstronność wskutek nadmiernego zaangażowania politycznego. Ale polski rząd dał właśnie do zrozumienia, że ​​bynajmniej nie zamierza płacić tych milionów, które w ciągu roku urosłyby do równowartości ok. 0,5 procent dochodów państwa. Powodów jest kilka.
Ursula von der Leyen [Tylko u nas] Profesor David Engels: Rozkazy z Brukseli. Opór Warszawy
Ursula von der Leyen / EPA/Oliver Contreras / POOL Dostawca: PAP/EPA

Z jednej strony polskie kierownictwo już w sierpniu zapowiedziało, że na jesieni podda sporną reformę sądownictwa rewizji sejmowej i obiecało daleko idące zmiany w samym organie dyscyplinarnym, który zresztą obecnie i tak nie rozpatruje żadnych nowych spraw – wszak żadna nowa zmiana konstytucyjna w praworządnym państwie nie może być dokonywana szybciej.

Z drugiej strony Polska zdaje sobie sprawę, iż kwestia Izby Dyscyplinarnej to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż brukselskim elitom nie podoba się również wiele innych decyzji obecnego rządu. Wydaje się zatem jedynie kwestią czasu, aż ruszy kolejna seria postępowań przeciwko Polsce, np. przeciwko zdemokratyzowanemu Trybunałowi Konstytucyjnemu, przeciwko ustawodawstwu antyaborcyjnemu czy odrzuceniu ideologii LGBT.

Dla Warszawy byłoby więc korzystniej zachować inicjatywę i pracować nad wspieranymi przez parlament dalszymi zmianami w polskim sądownictwie, niż poddawać się ślepo werdyktowi sędziów luksemburskich – a tym samym narażać się nie tylko na utratę obecnej większości parlamentarnej, ale na ryzyko innych trudnych do przewidzenia konsekwencji. Nie wolno wszak zapominać, że reforma sądownictwa była jedynie odpowiedzią na niekonstytucyjne powołanie sędziów przez poprzedni, lewicowo-liberalny rząd, a także o tym, że przesiąknięty wciąż jeszcze postkomunistycznymi klikami polski aparat sądowniczy do tego stopnia torpeduje dziś wszelkie zmiany, że z trudem kontrolowany chaos mógłby się ostatecznie wymknąć spod kontroli, o ile sama reforma oraz wszystkie wynikające z niej decyzje z ostatnich sześciu lat zostałyby uznane za nielegalne.

 

Polska ma niewiele do stracenia

Finansowo Polska i tak nie ma już zbyt wiele do stracenia po tym jak wstrzymano jej wypłatę środków z koronafunduszu, a wkrótce pewnie nastąpi także obcięcie pozostałych dotacji unijnych. Bruksela stopniowo wyczerpuje swoje możliwości, podczas gdy następne ruchy należeć będą do Polski: na przykład wstrzymanie płatności do budżetu unijnego, o ile UE zechce kontynuować swój niszczycielski kurs; a w razie potrzeby Polska może nawet zawiesić swój udział w unijnym rynku wewnętrznym. Jak dotąd to raczej UE traktowała polskie społeczeństwo jak zakładnika, chcąc doprowadzić do zmiany rządu w Warszawie, ale sytuacja może się wkrótce odwrócić: duża część unijnych pieniędzy napływających do Polski trafia przecież do kieszeni zachodnich, w szczególności niemieckich inwestorów.

Jeśli Polska poczuje się zmuszona do tego, by takie transakcje odpowiednio opodatkować lub zacznie coraz bardziej otwierać swój bardzo przecież atrakcyjny rynek dla inwestorów spoza Europy, to arogancja Zachodu, postrzegającego Polskę li tylko jako zacofanego odbiorcę ich jałmużny i czekającego na brukselskie rozkazy, szybko może się skończyć. Subwencje unijne są bowiem jedynie wykalkulowanymi na zimno rekompensatami za bezwarunkowe otwarcie polskiego rynku dla zachodnich inwestorów, tak jak miało to miejsce nieco na innym poziomie, między RFN a byłą NRD. Nic więc dziwnego, że Niemiecko-Polska Izba Gospodarcza bije obecnie na alarm i wzywa wszystkie strony do opamiętania się i zaprzestania grożenia polexitem. Że takie odcięcie pępowiny dla Warszawy nie byłoby bynajmniej ideałem, to oczywiste – ale przecież uderzyłoby to nie tylko w Polskę, lecz także w Zachód.

Ale nie tylko gospodarczo Polska i Europa Zachodnia są od siebie zależne do tego stopnia, że na wyjściu Polski z Unii obie strony straciłyby znacznie więcej, niż zyskały: zresztą przytłaczająca większość Polaków jest za pozostaniem w UE, a Bruksela po brexicie również raczej nie zgodzi się na polexit (a potem pewnie i Huxit), jeśli nie chce implodować. Zwłaszcza na płaszczyźnie polityki międzynarodowej ani Warszawa, ani Bruksela, Berlin czy Waszyngton nie chcą widzieć Polski jako ziemi niczyjej między sojuszem zachodnim a sojuszem rosyjsko-chińskim.

 

Przy polexicie nie byłoby wygranych

Dlaczego więc każdy z adwersarzy mówi o polexicie i jak można zakończyć ten kryzys bez utraty twarzy? Mówiąc najprościej: Bruksela i Warszawa toczą rozgrywkę pokerową o to, kto lepiej zdoła zachować nerwy. Bruksela, poprzez szantażowanie finansowe i polityczne Polaków, spodziewa się wymusić zmianę rządu i powrót do władzy Donalda Tuska, podczas gdy Warszawa chce udowodnić, że uległość nie jest jedyną dla niej alternatywą i gra na czas – prawdopodobnie w nadziei, że spodziewany wielki kryzys gospodarczy albo choćby tylko zmiana rządu we Włoszech czy Francji przyniesie ulgę.

Najbardziej realistycznym i zarazem eleganckim rozwiązaniem byłoby spotkanie w pół drogi, a odpowiedzią na przyspieszenie polskiej reformy sądownictwa byłoby odwołanie werdyktów TSUE, krytykowanego zresztą również przez inne państwa członkowskie za arogancję. Ale czy można oczekiwać realizmu w czasach, gdy wszystko wydaje się kręcić wokół polityki tożsamości i rzekomo uniwersalnych, choć de facto niedookreślonych i ulotnych „wartości”?

Nie można zatem wykluczyć, że coraz bardziej zradykalizowani lewicowo-liberalni twardogłowi w Parlamencie Europejskim, ale także oburzeni polscy patrioci – jedni i drudzy podżegani przez odpowiednie media – będą kontynuować tę nierówną partię pokera, dopóki nie zostaną wywołane konsekwencje, których nikt tak naprawdę nie chce: brexitu także nie chciano na poważnie ani w Brukseli, ani w Londynie – a jednak stał się polityczną rzeczywistością…

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]

[tekst ukazał się pierwotnie na jungefreiheit.de]


 

POLECANE
16-letnia Maja z Mławy zamordowana. 17-latek odmówił ekstradycji z ostatniej chwili
16-letnia Maja z Mławy zamordowana. 17-latek odmówił ekstradycji

17-letni Bartłomiej G. odmówił ekstradycji do Polski po brutalnym zabójstwie 16-letniej Mai z Mławy – informują greckie media.

Centrum deportacyjne przy granicy z Polską. Niemcy niezadowoleni z ostatniej chwili
Centrum deportacyjne przy granicy z Polską. Niemcy niezadowoleni

Miało być sprawne centrum deportacyjne, a deportowano z niego zaledwie dwie osoby – pisze niemieckie zeit.de. Chodzi o ośrodek w Eisenhüttenstadt, przy granicy z Polską.

Pieskow: Spotkanie Trumpa i Putina jest niezbędne z ostatniej chwili
Pieskow: Spotkanie Trumpa i Putina jest niezbędne

– Spotkanie prezydentów Rosji i USA, Władimira Putina i Donalda Trumpa, jest konieczne, ale musi być dokładnie przygotowane – powiedział w poniedziałek dziennikarzom rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow.

Matecki: Wykryłem fikcyjne organizacje wydające dziesiątki tysięcy tygodniowo na promocję Trzaskowskiego z ostatniej chwili
Matecki: "Wykryłem fikcyjne organizacje wydające dziesiątki tysięcy tygodniowo na promocję Trzaskowskiego"

Dariusz Matecki zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym pokazuje, jak twierdzi, fikcyjne organizacje, które wydają dziesiątki tysięcy złotych na wsparcie Rafała Trzaskowskiego.  Według posła PiS dochodzi w ten sposób do łamana ordynacji wyborczej. Gromadzone materiały ma zamiar przekazać Państwowej Komisji Wyborczej oraz Prokuraturze Krajowej, a także wysłać do Facebooka w Stanach Zjednoczonych 

Afera z mieszkaniem po panu Jerzym. Karol Nawrocki zabiera głos z ostatniej chwili
Afera z mieszkaniem po panu Jerzym. Karol Nawrocki zabiera głos

– Opiekowałem się starym, schorowanym człowiekiem, który przez lata był moim sąsiadem. Jest na to masa dowodów, do których państwo nie sięgacie (...) nie miałem wówczas ani stabilnej pracy ani możliwości finansowych – mówił w poniedziałek obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, komentując publikację Onetu ws. mieszkania po panu Jerzym. 

Incydent w Holandii. Ochroniarze wyprowadzili Tuska ze sceny z ostatniej chwili
Incydent w Holandii. Ochroniarze wyprowadzili Tuska ze sceny

Podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia Holandii doszło do incydentu – w stronę Donalda Tuska rzucono flarę, a premier został ewakuowany ze sceny.

Prezes SDP o reporcie Reporterów bez granic nt. wolności prasy: Kuriozalny i groteskowy gorące
Prezes SDP o reporcie "Reporterów bez granic" nt. "wolności prasy": Kuriozalny i groteskowy

Po raz kolejny ocena stanu wolności prasy w Polsce zawarte w rankingu „Reporterów bez Granic” jest całkowicie rozbieżna z rzeczywistością. Jeśli w ten sam sposób opisuje ta organizacje pozostałe kraje, to lepiej ranking ten wyrzucić do kosza i przestać się nim w ogóle zajmować.

Wyłączenia prądu w Warszawie. Jest komunikat z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w Warszawie. Jest komunikat

Mieszkańcy Warszawy muszą przygotować się na planowane przerwy w dostawie prądu. Sprawdź, gdzie 6 maja 2025 roku nastąpią wyłączenia.

AfD pozwała kontrwywiad. Nie chce dać się śledzić służbom z ostatniej chwili
AfD pozwała kontrwywiad. Nie chce dać się śledzić służbom

Prawicowo-populistyczna partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) złożyła pozew przeciwko kontrwywiadowi, który zaklasyfikował ją jako prawicową organizację ekstremistyczną zagrażającą demokratycznemu porządkowi państwa.

Uszyły im serce z pasiaka. 80. lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie Wiadomości
Uszyły im serce z pasiaka. 80. lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie

5 maja 1945 roku Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie, położonym niedaleko Pilzna. Żołnierze uratowali życie ponad tysiąca kobiet: w tym Polek, Francuzek, Rosjanek, a także kilkuset Żydówek, które Niemcy planowali spalić w barakach żywcem. Jest to jedyny w historii przypadek, kiedy polski odział partyzancki wyzwolił niemiecki obóz koncentracyjny.

REKLAMA

[Tylko u nas] Profesor David Engels: Rozkazy z Brukseli. Opór Warszawy

Milion euro – niezła sumka, którą Warszawa miałaby codziennie przelewać teraz na konto Brukseli. Do momentu aż nie zlikwiduje Izby Dyscyplinarnej – organu, któremu w grudniu 2019 r. przyznano daleko idące uprawnienia, między innymi do karania sędziów, którzy utracili swoją bezstronność wskutek nadmiernego zaangażowania politycznego. Ale polski rząd dał właśnie do zrozumienia, że ​​bynajmniej nie zamierza płacić tych milionów, które w ciągu roku urosłyby do równowartości ok. 0,5 procent dochodów państwa. Powodów jest kilka.
Ursula von der Leyen [Tylko u nas] Profesor David Engels: Rozkazy z Brukseli. Opór Warszawy
Ursula von der Leyen / EPA/Oliver Contreras / POOL Dostawca: PAP/EPA

Z jednej strony polskie kierownictwo już w sierpniu zapowiedziało, że na jesieni podda sporną reformę sądownictwa rewizji sejmowej i obiecało daleko idące zmiany w samym organie dyscyplinarnym, który zresztą obecnie i tak nie rozpatruje żadnych nowych spraw – wszak żadna nowa zmiana konstytucyjna w praworządnym państwie nie może być dokonywana szybciej.

Z drugiej strony Polska zdaje sobie sprawę, iż kwestia Izby Dyscyplinarnej to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż brukselskim elitom nie podoba się również wiele innych decyzji obecnego rządu. Wydaje się zatem jedynie kwestią czasu, aż ruszy kolejna seria postępowań przeciwko Polsce, np. przeciwko zdemokratyzowanemu Trybunałowi Konstytucyjnemu, przeciwko ustawodawstwu antyaborcyjnemu czy odrzuceniu ideologii LGBT.

Dla Warszawy byłoby więc korzystniej zachować inicjatywę i pracować nad wspieranymi przez parlament dalszymi zmianami w polskim sądownictwie, niż poddawać się ślepo werdyktowi sędziów luksemburskich – a tym samym narażać się nie tylko na utratę obecnej większości parlamentarnej, ale na ryzyko innych trudnych do przewidzenia konsekwencji. Nie wolno wszak zapominać, że reforma sądownictwa była jedynie odpowiedzią na niekonstytucyjne powołanie sędziów przez poprzedni, lewicowo-liberalny rząd, a także o tym, że przesiąknięty wciąż jeszcze postkomunistycznymi klikami polski aparat sądowniczy do tego stopnia torpeduje dziś wszelkie zmiany, że z trudem kontrolowany chaos mógłby się ostatecznie wymknąć spod kontroli, o ile sama reforma oraz wszystkie wynikające z niej decyzje z ostatnich sześciu lat zostałyby uznane za nielegalne.

 

Polska ma niewiele do stracenia

Finansowo Polska i tak nie ma już zbyt wiele do stracenia po tym jak wstrzymano jej wypłatę środków z koronafunduszu, a wkrótce pewnie nastąpi także obcięcie pozostałych dotacji unijnych. Bruksela stopniowo wyczerpuje swoje możliwości, podczas gdy następne ruchy należeć będą do Polski: na przykład wstrzymanie płatności do budżetu unijnego, o ile UE zechce kontynuować swój niszczycielski kurs; a w razie potrzeby Polska może nawet zawiesić swój udział w unijnym rynku wewnętrznym. Jak dotąd to raczej UE traktowała polskie społeczeństwo jak zakładnika, chcąc doprowadzić do zmiany rządu w Warszawie, ale sytuacja może się wkrótce odwrócić: duża część unijnych pieniędzy napływających do Polski trafia przecież do kieszeni zachodnich, w szczególności niemieckich inwestorów.

Jeśli Polska poczuje się zmuszona do tego, by takie transakcje odpowiednio opodatkować lub zacznie coraz bardziej otwierać swój bardzo przecież atrakcyjny rynek dla inwestorów spoza Europy, to arogancja Zachodu, postrzegającego Polskę li tylko jako zacofanego odbiorcę ich jałmużny i czekającego na brukselskie rozkazy, szybko może się skończyć. Subwencje unijne są bowiem jedynie wykalkulowanymi na zimno rekompensatami za bezwarunkowe otwarcie polskiego rynku dla zachodnich inwestorów, tak jak miało to miejsce nieco na innym poziomie, między RFN a byłą NRD. Nic więc dziwnego, że Niemiecko-Polska Izba Gospodarcza bije obecnie na alarm i wzywa wszystkie strony do opamiętania się i zaprzestania grożenia polexitem. Że takie odcięcie pępowiny dla Warszawy nie byłoby bynajmniej ideałem, to oczywiste – ale przecież uderzyłoby to nie tylko w Polskę, lecz także w Zachód.

Ale nie tylko gospodarczo Polska i Europa Zachodnia są od siebie zależne do tego stopnia, że na wyjściu Polski z Unii obie strony straciłyby znacznie więcej, niż zyskały: zresztą przytłaczająca większość Polaków jest za pozostaniem w UE, a Bruksela po brexicie również raczej nie zgodzi się na polexit (a potem pewnie i Huxit), jeśli nie chce implodować. Zwłaszcza na płaszczyźnie polityki międzynarodowej ani Warszawa, ani Bruksela, Berlin czy Waszyngton nie chcą widzieć Polski jako ziemi niczyjej między sojuszem zachodnim a sojuszem rosyjsko-chińskim.

 

Przy polexicie nie byłoby wygranych

Dlaczego więc każdy z adwersarzy mówi o polexicie i jak można zakończyć ten kryzys bez utraty twarzy? Mówiąc najprościej: Bruksela i Warszawa toczą rozgrywkę pokerową o to, kto lepiej zdoła zachować nerwy. Bruksela, poprzez szantażowanie finansowe i polityczne Polaków, spodziewa się wymusić zmianę rządu i powrót do władzy Donalda Tuska, podczas gdy Warszawa chce udowodnić, że uległość nie jest jedyną dla niej alternatywą i gra na czas – prawdopodobnie w nadziei, że spodziewany wielki kryzys gospodarczy albo choćby tylko zmiana rządu we Włoszech czy Francji przyniesie ulgę.

Najbardziej realistycznym i zarazem eleganckim rozwiązaniem byłoby spotkanie w pół drogi, a odpowiedzią na przyspieszenie polskiej reformy sądownictwa byłoby odwołanie werdyktów TSUE, krytykowanego zresztą również przez inne państwa członkowskie za arogancję. Ale czy można oczekiwać realizmu w czasach, gdy wszystko wydaje się kręcić wokół polityki tożsamości i rzekomo uniwersalnych, choć de facto niedookreślonych i ulotnych „wartości”?

Nie można zatem wykluczyć, że coraz bardziej zradykalizowani lewicowo-liberalni twardogłowi w Parlamencie Europejskim, ale także oburzeni polscy patrioci – jedni i drudzy podżegani przez odpowiednie media – będą kontynuować tę nierówną partię pokera, dopóki nie zostaną wywołane konsekwencje, których nikt tak naprawdę nie chce: brexitu także nie chciano na poważnie ani w Brukseli, ani w Londynie – a jednak stał się polityczną rzeczywistością…

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]

[tekst ukazał się pierwotnie na jungefreiheit.de]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe