[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Jak Andy Ngo został w Polsce „zarażony faszyzmem i antysemityzmem”

Jedną z ofiar tej antypolskiej propagandy padł też ostatnio Andy Ngo, amerykański dziennikarz dokumentujący przestępstwa Antify. Ngo oskarżany jest o powiązania z neonazistami dlatego, bo… odwiedził Warszawę.
Większość mojego czasu spędzam w Berlinie, ale jestem też regularnie w Polsce. Widzę dzięki temu dwa światy, dwie wersje Polski – tę rzeczywistą i tę malowaną w niemieckich głowach przez zagranicznych dziennikarzy i media socjalne. Z jednej strony Polska rzeczywista jest krajem z różnymi problemami, rosnącą inflacją i rządem, który więcej obiecuje niż może wprowadzić w życie. Z drugiej strony jest to też kraj spokojny, o niskiej przestępczości, pełny zdrowego rozsądku, rządzony przez ludzi, którzy – w przeciwieństwie do swoich politycznych poprzedników – nie wstydzą się swojego pochodzenia i nie klękają ciągle przed zagranicą. W rzeczywistej Polsce można wyjść spokojnie w każdym mieście na ulice, również w nocy, przemoc wobec kobiet jest na najniższym poziomie w Europie, a cyfryzacja zaszła dalej niż w Europie Zachodniej.
Zupełnie inna jest Polska – wyobrażenie o Polsce – za Odrą. Niemcy myślą często, że nasza ojczyzna to kraj zacofany, mimo że to w Berlinie nie można czasem złapać zasięgu, 5 GB na miesiąc to luksusowa oferta na mobilny internet, a w wielu miejscach da się płacić tylko gotówką. Niemcy myślą też często, że Polska to kraj zacofany kulturowo, niebezpieczny, nietolerancyjny. „Dlaczego kobiety nie mają w Polsce praw?”, „Nie boisz się, kiedy jedziesz do domu?”, „Czy homoseksualizm jest w Polsce karany więzieniem?”, „Dokąd przesiedlane są osoby nieheteronormatywne ze stref wolnych od LGBT?” – to wszystko pytania, które usłyszałem w Niemczech tylko w ostatnim roku. Podobnie absurdalne pytania o nasz kraj padają z ust innych zachodnich obywateli, którzy uwierzyli w antypolską propagandę.
Czasem jednak ofiarą antypolskiej propagandy padają nie tylko mieszkańcy naszego kraju i on sam. Czasem dostaje się również tym, którzy z Polską sympatyzują. Czasem ofiarą antypolskiej propagandy można paść już dlatego, bo… odwiedziło się nasz kraj na weekend.
Zabroniona krytyka
Niewiele ponad miesiąc temu odbył się w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski wykład o Antifie. Andy Ngo, amerykański dziennikarz dokumentujący przestępstwa anarchokomunistów, opowiedział zgromadzonym gościom – w tym i mi – jak wyglądają lewicowe zamieszki, kto je organizuje i w jaki sposób unika odpowiedzialności za szkody rzeczowe i na ludzkim zdrowiu, które z tych zamieszek wynikają. Po wykładzie odbyła się pełna zainteresowania dyskusja: mimo że Antifa dopiero zbiera swoje siły w naszym kraju (manifestacją tego były zeszłoroczne rozróby wywołane w Warszawie przez queerowych, anarchistycznych aktywistów), wiele osób w Polsce jest świadomych tego, co dzieje się w Portland, w Berlinie i w innych częściach świata, gdy na ulicę wychodzi tzw. czarny blok.
W wykładzie i dyskusji brali udział dziennikarze, artyści, publicyści i „zwykli ludzie”, który zgłosili się po wejściówkę online. To ten wykład i towarzysząca mu rozmowa była powodem przybycia Andy'ego Ngo do Warszawy. Ngo świętuje właśnie premierę swojej książki „Unmasked: Inside Antifa's Radical Plan to Destroy Democracy” – „Zdemaskowani: wewnątrz radykalnego planu, jak zniszczyć demokrację” i wykład w Warszawie był częścią promocji jego pracy. Była to też jego pierwsza wizyta w Polsce.
Cały następny dzień amerykański dziennikarz spędził z częścią gości swojego przemówienia – z pracownikami Zamku Ujazdowskiego, z przypadkowymi ludźmi i ze mną. Pokazaliśmy mu Warszawę, wzięliśmy udział w demonstracji pro- i antyunijnej, zrobiliśmy zdjęcia, poszliśmy na pierogi. Następnego dnia Ngo opuścił Polskę i wrócił do Londynu, w którym mieszka odkąd życie w rodzinnym Portland stało się dla niego zbyt niebezpieczne.
Takie są fakty. To jednak, jak Antifa i jej sympatycy przedstawili wizytę Ngo w Polsce, z faktami nie ma nic wspólnego.
Kampania kłamstw
Antifa ukradła nasze zdjęcia i twierdzi, że wspieram faszystów w Polsce
– tak brzmiała wiadomość, którą dostałem od Andy'ego kilka tygodni temu. Zaraz pod nią był link do postów na Twitterze zamieszczonych przez anarchokomunistów z USA.
Będąc w Polsce, Andy Ngo pozował przed graffiti „anty-antify” namalowanymi przez skrajnie prawicową grupę „Falanga”. Falanga znana jest z brutalnych ataków antysemickich i proklemowskiej retoryki
– można było przeczytać w tweecie Chada Lodera, wpływowego działacza Antify z Kalifornii, którego na Twitterze śledzi ponad 100 tys. czytelników. Seria postów pod pierwszym z nich potęgowała tylko zmyślone poczucie niebezpieczeństwa:
Symbol Falangi należy do Obozu Narodowo-Radykalnego, ONR. ONR to otwarcie faszystowska, dalece prawicowa i ultranacjonalistyczna polska grupa, odpowiedzialna za antysemickie ataki i podpalenia.
W pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć, o jakim „pozowaniu” przed symbolami Falangi mówił działacz Antify. Zamieszczone obok tekstu było bowiem zdjęcie, które sam zrobiłem na prośbę Andy'ego. Zdjęcie powstało, gdy mijaliśmy ścianę, na której ktoś nabazgrał tekst „ANTIFA”, zrobiliśmy więc kilka ujęć, na których Andy przykucnął obok graffiti. Żadnych zdjęć przed ONR-owskimi wlepkami nie robiliśmy.
I wtedy to zobaczyłem: w prawym, górnym rogu zdjęcia z Warszawy, na samej krawędzi fotografii, widać było napis „Falanga”. Ostatnie z siedmiu liter były zasprejowane, a logo organizacji – ramię trzymające miecz – ktoś przerobił na skrzywioną koronę i trzeba było się dokładnie przyjrzeć, by rozszyfrować, na co się patrzy. Napis z pewnością nie był też motywem zdjęcia, w którego środku widniał Andy i duży, czytelny napis ANTIFA.
Ta przypadkowa obecność Falangi na zdjęciu wystarczyła jednak, by powiązać dziennikarza z rzekomym faszyzmem. Paszkwil Chada miał tysiące reakcji. Kłamstwo poszło w świat.
Goebbels byłby dumny
Na jednym poście się, niestety, nie skończyło. Na podstawie skrzywionej interpretacji zdjęcia powstały całe wpisy i artykuły, zarzucające Andy'emu „wspieranie faszyzmu”. Zdjęcie, na którym Andy kuca obok napisu ANTIFA i na którego brzegu, całkiem przypadkiem, znajduje się na poły zamalowany napis FALANGA, zostało powielone niezliczoną ilość razy. A razem z nim powielona została zmyślona informacja, że Andy'ego do Polski przyciągnął prawicowy ekstremizm.
Nie skończyło się też na kilku dniach kampanii kłamstw – propagandowy paszkwil nadal jest rozpowszechniany. Ostatnio wypłynął po sukcesie Marszu Niepodległości, który za granicą od dawna demonizowany jest jako „faszystowskie wydarzenie”. Tym razem jednak w propagandzie Antify Marsz Niepodległości w Warszawie zlał się chyba z antysemickim incydentem z… Kalisza i niepotwierdzonymi plotkami:
Antysemityzmu na świecie jest coraz więcej. Amerykańscy przedstawiciele skrajnej prawicy, tacy jak Andy Ngo i neonazista Jack Posobiec, spotkali się ostatnio z przemocowymi grupami antysemickimi, takimi jak ONR, którzy skandowali „Śmierć Żydom” w Polsce w tym tygodniu (…). Demonstranci obwiniali też Żydów za pandemię covidową i palili niemieckie flagi
– ostrzegał kolejny wpis aktywisty z Kalifornii, kolejny wpis z tysiącami reakcji. Pod nim można było zobaczyć zdjęcie Andy'ego z Warszawy i fotografię, na której mężczyźni niosący baner „To my, nacjonaliści” odpalają kolorowe race.
Jaki związek miał tegoroczny Marsz Niepodległości z antysemityzmem? Żaden. Tak samo jak aresztowanie trzech patostreamerów w Kaliszu. To dwa osobne wydarzenia, a organizatorzy przemarszu z Warszawy nie odpowiadają za antysemickie wybryki pojedynczych osób z Kalisza.
Czy antysemityzm to realny problem w Polsce? Tylko w wyobraźni anarchokomunistów z Kalifornii. Bo w rzeczywistości przemoc etniczna w Polsce jest na tak niskim poziomie, że każdy jej przykład ląduje na pierwszych stronach gazet, a jej sprawcy – w areszcie.
I na koniec – co ma do czynienia Andy Ngo, który przyleciał do Warszawy na wykład, z zamieszkami w Kaliszu? Nic. Andy nigdy w Kaliszu nie był, pewnie nawet nie wiedział, że Kalisz istnieje – aż oskarżono go bezpodstawnie o powiązania z rzekomym „neonazizmem”.
To jednak nie przeszkadza anarchokomunistom w propagowaniu kłamstw o nim i o naszym kraju. Tak jak przemoc jest cechą wrodzoną Antify, tak dezinformacja to jej główne narzędzie. Bez niej są tylko faszystami, którzy udają antyfaszystów, podpalają miasta i atakują ludzi w imię „tolerancji”.
Anti-Semitism is on the rise worldwide. American far-right figures like @MrAndyNgo and neo-Nazi Jack Posobiec have met lately with violent right-wing anti-Semitic groups like ONR (Obóz Narodowo-Radykalny), who chanted "Death to Jews" this week in Poland. https://t.co/Avpko36lgG
— Chad Loder (they/them) (@chadloder) November 14, 2021
These people do not need "history lessons". They need consequences for their dangerous, hateful, antisocial behavior. Name and shame them and banish them from polite society. https://t.co/BRKTp1P2DV
— Chad Loder (they/them) (@chadloder) November 12, 2021
While in Poland, Andy Ngo posed for photos in front of "anti-antifa" graffiti from the violent far-right militant group Falanga, known for violent anti-Semitic attacks and their pro-Kremlin stance. pic.twitter.com/QnKlcm3Wsj
— Chad Loder (they/them) (@chadloder) October 15, 2021
Antifa graffiti and their “Iron Front” logo in the old town of Warsaw, Poland. pic.twitter.com/bmssZSy03Y
— Andy Ngô 🏳️🌈 (@MrAndyNgo) October 10, 2021