Wnuk żołnierza Bitwy Warszawskiej, wraz z grupą mężczyzn diecezji gliwickiej, zainicjował comiesięczną mszę za Ojczyznę i o pokój
– Nie powinniśmy zanosić do Boga tej intencji wyłącznie przy okazji ważnych świąt państwowych. Dlatego zapraszam na tę mszę całe rodziny i wiernych różnych zabrzańskich parafii, gdyż musimy łączyć się w modlitwie za nasz kraj w obliczu realnego zagrożenia. W ten bowiem sposób wypełniamy słowa naszego Zbawiciela „proście, a będzie wam dane”
– podkreśla ks. Tomasz Sękowski, proboszcz zabrzańskiej parafii św. Jadwigi, a zarazem kapelan śląskiego więziennictwa.
Męska grupa modlitewna w zabrzańskim Szensztacie zawiązała się zupełnie spontanicznie w styczniu 2011. Panowie gromadzą się tu w każdy drugi wtorek miesiąca o godz. 21 by powierzać Bogu swoje życie i rodziny. Zaczęło się od cichej adoracji przed tutejszym obrazem Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej zaledwie dwóch przyjaciół: Jacka Prochonia oraz Joachima Szczeponika. Z biegiem czasu zaczęli do nich dołączać kolejni panowie, wieść o tym wydarzeniu docierała do kolejnych parafii, zaś efektem tych modlitewnych czuwań były także fizyczne uzdrowienia nawet z ciężkich chorób. Tradycją spotkań stała się doroczna, wieczorna msza roratnia z lampionami, a także wspólne kolędowanie, w którym uczestniczył m.in. biskup pomocniczy gliwicki ks. Andrzej Iwanecki.
Właśnie w trakcie tych modlitw zrodziła się przed kilku laty myśl, by cyklicznie organizować mszę za Ojczyznę i pozytywne zmiany społeczne. Wówczas sprawowana była w niewielkiej kaplicy domu zakonnego gliwickich jezuitów przez znanego rekolekcjonistę ojca Roberta Więcka. Wybuch pandemii, wprowadzone ograniczenia liczebności wiernych oraz wyprowadzka kapłana do Krakowa spowodowały przerwanie tej inicjatywy. Aż do stycznia bieżącego roku. Wtedy to wzrost niepewności na granicy polsko – białoruskiej sprawił, że mężczyźni postanowili wrócić do dawnej inicjatywy. Bardzo mała kaplica szensztacka w Rokitnicy nie pozwalała jednak gromadzić się tam dużej liczbie wiernych.
Na propozycję pozytywnie odpowiedział wspomniany ks. Tomasz Sękowski, proboszcz parafii św. Jadwigi Śląskiej w Zabrzu. Idea modlitwy za Ojczyznę nie jest mu obca, gdyż to właśnie tu rokrocznie odprawiana jest uroczysta msza w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego z udziałem najważniejszych władz i delegacji na Śląsku (na terenie parafii znajdował się dawniej słynny obóz internowania działaczy Solidarności).
– Jestem wdzięczny mężczyznom za tę cenną inicjatywę modlitewną. Jako proboszcz robię wszystko, by ta eucharystia sprawowana była w najbardziej uroczysty sposób, a kazanie nawiązywało tematycznie do intencji
– dodaje ks. Sękowski.
- Ta nasza msza ma jeszcze inny wymiar: przebłagania Pana Boga za uczynione zło i niegodziwości. Bo sama modlitwa o pokój bez wynagradzającej modlitwy, nie ma większego sensu. Z kart Pisma Świętego wiemy, że Pan Bóg jest miłosierny, ale też sprawiedliwy. Widzieliśmy to w wielu wydarzeniach historii biblijnej i kierowanych do ludzi słowach
– podkreśla Jacek Prochoń, jeden z inicjatorów mszy za Ojczyznę.
Co znamienne, jego dziadek Jan Gajdzik (na archiwalnym zdjęciu poniżej), był żołnierzem walczącym w pamiętnej Bitwie Warszawskiej 1920 roku, a więc był naocznym świadkiem „Cudu nad Wisłą”.
– Ów cud był nie tylko symboliczny, ale i dosłowny. Żołnierze bolszewiccy zaczęli w popłochu uciekać przed Wojskiem Polskim, gdyż nad polem bitwy zobaczyli na niebie wizerunek Matki Bożej i niebiańską armię aniołów. Dziadek opowiadał mi o tym, jak zaprawieni w krwawych bojach Kozacy czmychali w popłochu porzucając uzbrojenie. Polscy żołnierze początkowo tego w ogóle nie rozumieli, gdyż Maryja była widoczna tylko wobec agresorów. Wierzę, że i tym razem Matka Boża otoczy płaszczem swej ochrony nasz kraj wobec agresji rosyjskiej, ale i zachodniej kultury walczącej z Bogiem i wiarą
- kończy Jacek Prochoń.
foto: Przemysław Jarasz, rodzinne archiwum Jacka Prochonia