"Na froncie wciąż toczy się życie". Wywiad z polską wolontariuszką Grażyną Aondo-Akaa

Tam, gdzie odległość od miasta oznacza brak dostępu do lekarza, rehabilitacji i terapii. Gdzie polne drogi są raczej udręką niż zachwytem - tam właśnie toczy się życie, w najprawdziwszym wymiarze – mówi Family News Service Grażyna Aondo-Akaa, wolontariuszka Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” z Krakowa.
Grażyna Aondo-Akaa
Grażyna Aondo-Akaa / fot. archiwum p. Grażyny Aondo-Akaa

Sytuacja na froncie wschodnim wciąż pozostaje trudna. Potrzebne są leki, ciepłe ubrania, agregaty prądotwórcze, żywność długoterminowa. Między ostrzałem znajdują się sklepy i apteka. Bachmut – to jeden z kluczowych punktów zapalnych w Donbasie, gdzie wciąż żyją ludzie. Kobiety, dzieci, osoby starsze i z niepełnosprawnością mieszkają w ciemnych piwnicach, bez jedzenia i picia. Z pomocą dotarli tam wolontariusze z Polski. Z Grażyną Aondo-Akka, z Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” z Krakowa, rozmawiamy m.in. o codziennym życiu pod rosyjskim ostrzałem oraz obecnej sytuacji na wchodzie Ukrainy.

FNS: Dlaczego zdecydowała się Pani wyjechać na Ukrainę?

Grażyna Aondo-Akaa: Od samego początku wojny w Ukrainie jestem zaangażowana w pomoc humanitarną. Pierwsze pytanie, które sobie zadałam, dotyczyło sytuacji osób z niepełnosprawnościami, które się tam znajdowały. Postanowiłam, że będę działać, ale wówczas nie spodziewałam się, że ta pomoc rozrośnie się do tak niebotycznych rozmiarów. 

- To była potrzeba chwili?

- Moje wyobrażenie na temat wsparcia dla osób z niepełnosprawnością w Ukrainie, zderzyło się z brutalną rzeczywistością. Za wschodnią granicą spędziłam wakacyjny urlop. Na miejscu był obecny jeden z naszych wolontariuszy ze stowarzyszenia „Klika”. Zobaczyłam wówczas jak faktycznie wygląda sytuacja. Potem, moje życie osobiste poukładało się tak, że nic nie było już takie samo, więc stwierdziłam, że mogę zrobić ze swoim życiem, to co chcę. Wyjechałam ponownie na Ukrainę. Pragnęłam być dla ludzi, którzy mnie potrzebują i którzy, bez wsparcia z zewnątrz, nie poradzą sobie. Osoby z niepełnosprawnością znajdują się często w bezpośredniej strefie działań wojennych, nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc w przeżyciu, dostarczeniu leków, podstawowych produktów żywnościowych. Bywa tak, że z powodu braku prądu są odcięci od świata, nie są w stanie pokonać kilku pięter, aby się z kimś skontaktować i poprosić o pomoc. Żeby przeżyć potrzebują drugiego człowieka. 

- Jakiego wsparcia potrzebują będące na Ukrainie osoby z niepełnosprawnością? 

- W Charkowie, bardzo często nie ma prądu. Mieszkańcy bloków są odcięci od dostępu do wody i pozbawieni centralnego ogrzewania. Jest zima, temperatury znacznie spadły. Osoby z niepełnosprawnością potrzebują leków, sprzętu ortopedycznego, wymagają konsultacji lekarskiej czy zawiezienie ich do szpitala. To jest ten podstawowy wymiar wsparcia. Tutaj, w obliczu wojny, słychać powtarzające się słowa: „O nas, to już wszyscy zapomnieli”. Mam wrażenie, że to poczucie bycia zapomnianym, niepotrzebnym, niechcianym jest o wiele gorsze niż głód czy zimno. Chcemy przekazać ludziom taki komunikat: „Nie jesteście sami, pamiętamy o was, jesteście potrzebni i wasze życie ma sens”. Chęć życia odbierają brak miłości, nadziei i zainteresowania. My, tym wszystkim pragniemy się z nimi dzielić.

- Praca wolontariusza jest bardzo wymagająca. Przypomina sobie pani momenty, które były najbardziej poruszające?

- Wszystkie obrazy wojenne, z którymi się spotkałam lub spotykam są dla mnie niezwykle poruszające i zapadły mi głęboko w serce. Na pewno takim momentem przełomowym jest ten z początków wojny. Mam przed oczami twarze ludzi, którzy, często z nadludzkim wysiłkiem, próbowali dotrzeć do granicy i ewakuować się z Ukrainy. Pamiętam mamę, która wraz z 30-letnią córką, poruszającą się na wózku inwalidzkim, szły przez kilka dni do granicy, aby tylko uratować swoje życie. Mocno zapadła mi w pamięć ewakuacja kobiety, która była od kilku lat w śpiączce, po wypadku, któremu uległa w Belgii. Mieszkała razem ze swoją mamą w jednym pokoju, kiedy Żytomierz był ostrzeliwany przez wojska rosyjskie. Do tej pory mocno pracuje we mnie obraz zniszczonej szkoły. Z zawodu jestem nauczycielką i szkoła jest moim naturalnym środowiskiem. Widziałam zbombardowany budynek, w środku znajdowały się porozrzucane zeszyty i prace dzieci. 

- Dzieci są widoczne na ulicach ukraińskich miast?

- W ciągu ostatnich dwóch tygodni jeździliśmy do Bachmutu, to miasto, na terenie którego toczą się działania wojenne. Pozostaje tam wciąż bardzo wielu cywili. Według danych jest tam również ok. 400 dzieci. Widoczne są na ulicach miasta, nad którym bezpośrednio latają rakiety, gdzie toczy się ostrzał artyleryjski i cały czas spadają pociski. Trudno wobec tego przejść obojętnie.

- Co takiego jest w wolontariacie, że wciąga?

- Praca z drugim człowiekiem bywa trudna i wymagająca, ale tym co przyciąga jest miłość. Mam tu na myśli postawę serca. To jedyna rzecz, która jest potrzebna wolontariuszowi, bo innych możemy się nauczyć. Każdy człowiek, chociażby w jakimś najmniejszym wymiarze, może dawać siebie innym. W naszym stowarzyszeniu, w pomoc osobom z niepełnosprawnością z Ukrainy zaangażowały się osoby z niepełnosprawnością z Polski. To były osoby, które pełniły dyżury w punkcie informacyjnym, były łącznikami językowymi, z osobami, które przyjeżdżały z Ukrainy do Polski. 

Okazało się, że dziewczyna z niepełnosprawnością, poruszająca się na wózku jest w stanie samodzielnie zaplanować i przeprowadzić ewakuację rówieśniczki na wózku, która potrzebowała się dostać z Ukrainy do Polski, na operację biodra.

- Jak zmienił panią wolontariat?

Myślę, że ta praca dużo mi uświadomiła. Przypomniała, że mam w sobie ogromną siłę, którą mogę się podzielić z innymi. W moim życiu zdarzały się takie okoliczności, że o tym nie pamiętałam. Wolontariat sprawił, że na wiele rzeczy patrzę z większym spokojem. 

- To znaczy?

- Tutaj oglądamy ogromne dramaty, rzeczy, które są bardzo trudne. Dzięki temu doświadczeniu widzę, co w życiu jest naprawdę ważne. 

- Jakie wyzwania przed panią?

- Podstawowym wyzwaniem jest wsparcie ludzi w przetrwaniu zimy. Zapewnienie im ciepłej odzieży, baterii, latarek, świeczek, kuchenek gazowych, środków czystości i środków higienicznych. Wiąże się to z pozyskiwaniem funduszy na ten cel. W zimie pomoc humanitarna jest zdecydowanie mniejsza, a potrzeb jest dużo więcej. Trzeba dotrzeć do ludzi w małych miejscowościach, których nazwy nie są popularne i nie usłyszymy o nich w mediach. Żyją tam ludzie w bardzo trudnych warunkach, w mieszkaniach bez dachu i okien. 

- Czego ci ludzie najbardziej się boją?

Wiele osób obawia się tego, że zostaną zapomniani, że będą zdani sami na siebie i przetrwanie tej zimy będzie dla nich wyzwaniem, nie do pokonania. Marzą o tym, aby ich domy nie zostały zbombardowane i by działania militarne nie wróciły. Jednym z największych pragnień jest praca. Bezrobocie w Ukrainie jest ogromne, a ludzie chcą pracować, aby utrzymać siebie i swoje rodziny. 

- Jak możemy im pomóc?

- Są trzy kierunki działań. Po pierwsze, warto pamiętać, że tutaj cały czas trwa wojna i należy mówić o tym, co się tu dzieje. Najgorsze jest zniechęcenie. W niektórych miejscach wciąż trwa usuwanie jej skutków, a kryzys humanitarny jest ogromy. Po drugie, nasze działania można wspierać finansowo. Fundusze, które zostają nam przekazane, zagospodarowujemy systematycznie. Jest też trzeci kierunek wsparcia dla osób z Ukrainy. W Charkowie działa poczta i gdyby ktoś miał życzenie, to może się czymś podzielić. W ostatni weekend odebraliśmy aż siedem palet z darami. Warto się z nami skonsultować i zapytać, co jest w danej chwili potrzebne. 

Wolontariuszy można wesprzeć za pośrednictwem strony: Postaw kawę dla Klika w Charkowie - buycoffee.to

 

Family News Service


 

POLECANE
W niedzielę wybory prezydenckie. Jest apel prezydenta Andrzeja Dudy z ostatniej chwili
W niedzielę wybory prezydenckie. Jest apel prezydenta Andrzeja Dudy

Prezydent Andrzej Duda wzywa Polaków, by 18 maja tłumnie poszli do urn, podkreślając, że wysoka frekwencja da nowemu prezydentowi silny mandat i wzmocni pozycję Polski.

Niemcy odsyłają do Polski imigrantów. Nowy raport Bundespolizei z ostatniej chwili
Niemcy odsyłają do Polski imigrantów. Nowy raport Bundespolizei

W czwartek dwóch Syryjczyków zostało zatrzymanych pod Bismarkiem przez niemiecką policję. Zostali odesłani do Polski – informuje Bundespolizei.

Wyłączenia prądu w Warszawie. Ważny komunikat z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w Warszawie. Ważny komunikat

Mieszkańcy Warszawy muszą przygotować się na planowane przerwy w dostawie prądu. Sprawdź, gdzie 16 i 17 maja 2025 r. nastąpią wyłączenia.

Najnowszy sondaż: Karol Nawrocki ma się z czego cieszyć. Notowania rosną z ostatniej chwili
Najnowszy sondaż: Karol Nawrocki ma się z czego cieszyć. Notowania rosną

Dziś ostatni dzień przed ciszą wyborczą i tym sam możliwość publikowania ostatnich sondaży prezydenckich. W badaniu United Surveys dla Wirtualnej Polski potwierdza się ogólny trend zauważalny w ostatnich tygodniach. Rafał Trzaskowski pozostaje na pozycji lidera, ale jego notowania maleją. Z kolei u Karola Nawrockiego widać duży wzrost poparcia. 

Globalne zakłócenia radiowe. NASA nie ma wątpliwości, co się stało Wiadomości
Globalne zakłócenia radiowe. NASA nie ma wątpliwości, co się stało

W środę, 14 maja 2025 roku, Słońce wygenerowało najpotężniejszy rozbłysk od początku roku. O godzinie 10:25 czasu polskiego doszło do emisji promieniowania o sile X2.7, którego źródłem był aktywny obszar plam słonecznych oznaczony jako AR 4087. Zjawisko zostało zarejestrowane przez Solar Dynamics Observatory – należące do NASA.

Dzieciom kazano się przebrać za przeciwną płeć. Miesiąc różnorodności we wrocławskiej podstawówce Wiadomości
Dzieciom kazano się przebrać za przeciwną płeć. "Miesiąc różnorodności" we wrocławskiej podstawówce

W ramach "Miesiąca różnorodności" psycholog jednej z wrocławskich podstawówek kazała uczniom przebrać się za płeć przeciwną. Akcja miała być obowiązkowa. O planowanej "zabawie" nie powiadomiono rodziców.

Nieoczekiwana dymisja w rosyjskiej armii. Putin odwołał ważnego generała Wiadomości
Nieoczekiwana dymisja w rosyjskiej armii. Putin odwołał ważnego generała

Przywódca Rosji Władimir Putin odwołał gen. Olega Salukowa z funkcji dowódcy rosyjskich Wojsk Lądowych - poinformowały w czwartek rosyjskie media. Generał, który odbierał niedawną defiladę wojskową na Placu Czerwonym 9 maja, został skierowany do Rady Bezpieczeństwa.

Ujawniono 169 nielegalnie zatrudnionych cudzoziemców Wiadomości
Ujawniono 169 nielegalnie zatrudnionych cudzoziemców

Funkcjonariusze Straży Granicznej z Sosnowca zakończyli kontrolę legalności zatrudnienia jednej z firm działających w Katowicach – przekazał w czwartek Śląski Oddział Straży Granicznej. Okazało się, że pracodawca zatrudnił nielegalnie 169 osób.

Polski Ruch Obrony Granic zorganizuje demonstrację w Niemczech pilne
Polski Ruch Obrony Granic zorganizuje demonstrację w Niemczech

To będzie historyczny moment - zapowiadają organizatorzy. W sobotę 17 maja w Görlitz tuż za granicą z Polską, odbędzie się manifestacja zorganizowana przez Ruch Obrony Granic. Protest ma być wyrazem sprzeciwu wobec systematycznego odsyłania nielegalnych migrantów z Niemiec do Polski oraz polityki migracyjnej rządu federalnego w Berlinie.

Afera NASK. Dziennikarz Wirtualnej Polski: Wyborcza to sobie zmyśliła z ostatniej chwili
Afera NASK. Dziennikarz Wirtualnej Polski: "Wyborcza to sobie zmyśliła"

W czwartek Wirtualna Polska poinformowała, że to fundacja Akcja Demokracja, której prezesem jest Jakub Kocjan, jest powiązana z publikowaniem reklam politycznych na Facebooku. Reklamy te miały promować Rafała Trzaskowskiego i atakować jego konkurentów.

REKLAMA

"Na froncie wciąż toczy się życie". Wywiad z polską wolontariuszką Grażyną Aondo-Akaa

Tam, gdzie odległość od miasta oznacza brak dostępu do lekarza, rehabilitacji i terapii. Gdzie polne drogi są raczej udręką niż zachwytem - tam właśnie toczy się życie, w najprawdziwszym wymiarze – mówi Family News Service Grażyna Aondo-Akaa, wolontariuszka Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” z Krakowa.
Grażyna Aondo-Akaa
Grażyna Aondo-Akaa / fot. archiwum p. Grażyny Aondo-Akaa

Sytuacja na froncie wschodnim wciąż pozostaje trudna. Potrzebne są leki, ciepłe ubrania, agregaty prądotwórcze, żywność długoterminowa. Między ostrzałem znajdują się sklepy i apteka. Bachmut – to jeden z kluczowych punktów zapalnych w Donbasie, gdzie wciąż żyją ludzie. Kobiety, dzieci, osoby starsze i z niepełnosprawnością mieszkają w ciemnych piwnicach, bez jedzenia i picia. Z pomocą dotarli tam wolontariusze z Polski. Z Grażyną Aondo-Akka, z Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” z Krakowa, rozmawiamy m.in. o codziennym życiu pod rosyjskim ostrzałem oraz obecnej sytuacji na wchodzie Ukrainy.

FNS: Dlaczego zdecydowała się Pani wyjechać na Ukrainę?

Grażyna Aondo-Akaa: Od samego początku wojny w Ukrainie jestem zaangażowana w pomoc humanitarną. Pierwsze pytanie, które sobie zadałam, dotyczyło sytuacji osób z niepełnosprawnościami, które się tam znajdowały. Postanowiłam, że będę działać, ale wówczas nie spodziewałam się, że ta pomoc rozrośnie się do tak niebotycznych rozmiarów. 

- To była potrzeba chwili?

- Moje wyobrażenie na temat wsparcia dla osób z niepełnosprawnością w Ukrainie, zderzyło się z brutalną rzeczywistością. Za wschodnią granicą spędziłam wakacyjny urlop. Na miejscu był obecny jeden z naszych wolontariuszy ze stowarzyszenia „Klika”. Zobaczyłam wówczas jak faktycznie wygląda sytuacja. Potem, moje życie osobiste poukładało się tak, że nic nie było już takie samo, więc stwierdziłam, że mogę zrobić ze swoim życiem, to co chcę. Wyjechałam ponownie na Ukrainę. Pragnęłam być dla ludzi, którzy mnie potrzebują i którzy, bez wsparcia z zewnątrz, nie poradzą sobie. Osoby z niepełnosprawnością znajdują się często w bezpośredniej strefie działań wojennych, nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc w przeżyciu, dostarczeniu leków, podstawowych produktów żywnościowych. Bywa tak, że z powodu braku prądu są odcięci od świata, nie są w stanie pokonać kilku pięter, aby się z kimś skontaktować i poprosić o pomoc. Żeby przeżyć potrzebują drugiego człowieka. 

- Jakiego wsparcia potrzebują będące na Ukrainie osoby z niepełnosprawnością? 

- W Charkowie, bardzo często nie ma prądu. Mieszkańcy bloków są odcięci od dostępu do wody i pozbawieni centralnego ogrzewania. Jest zima, temperatury znacznie spadły. Osoby z niepełnosprawnością potrzebują leków, sprzętu ortopedycznego, wymagają konsultacji lekarskiej czy zawiezienie ich do szpitala. To jest ten podstawowy wymiar wsparcia. Tutaj, w obliczu wojny, słychać powtarzające się słowa: „O nas, to już wszyscy zapomnieli”. Mam wrażenie, że to poczucie bycia zapomnianym, niepotrzebnym, niechcianym jest o wiele gorsze niż głód czy zimno. Chcemy przekazać ludziom taki komunikat: „Nie jesteście sami, pamiętamy o was, jesteście potrzebni i wasze życie ma sens”. Chęć życia odbierają brak miłości, nadziei i zainteresowania. My, tym wszystkim pragniemy się z nimi dzielić.

- Praca wolontariusza jest bardzo wymagająca. Przypomina sobie pani momenty, które były najbardziej poruszające?

- Wszystkie obrazy wojenne, z którymi się spotkałam lub spotykam są dla mnie niezwykle poruszające i zapadły mi głęboko w serce. Na pewno takim momentem przełomowym jest ten z początków wojny. Mam przed oczami twarze ludzi, którzy, często z nadludzkim wysiłkiem, próbowali dotrzeć do granicy i ewakuować się z Ukrainy. Pamiętam mamę, która wraz z 30-letnią córką, poruszającą się na wózku inwalidzkim, szły przez kilka dni do granicy, aby tylko uratować swoje życie. Mocno zapadła mi w pamięć ewakuacja kobiety, która była od kilku lat w śpiączce, po wypadku, któremu uległa w Belgii. Mieszkała razem ze swoją mamą w jednym pokoju, kiedy Żytomierz był ostrzeliwany przez wojska rosyjskie. Do tej pory mocno pracuje we mnie obraz zniszczonej szkoły. Z zawodu jestem nauczycielką i szkoła jest moim naturalnym środowiskiem. Widziałam zbombardowany budynek, w środku znajdowały się porozrzucane zeszyty i prace dzieci. 

- Dzieci są widoczne na ulicach ukraińskich miast?

- W ciągu ostatnich dwóch tygodni jeździliśmy do Bachmutu, to miasto, na terenie którego toczą się działania wojenne. Pozostaje tam wciąż bardzo wielu cywili. Według danych jest tam również ok. 400 dzieci. Widoczne są na ulicach miasta, nad którym bezpośrednio latają rakiety, gdzie toczy się ostrzał artyleryjski i cały czas spadają pociski. Trudno wobec tego przejść obojętnie.

- Co takiego jest w wolontariacie, że wciąga?

- Praca z drugim człowiekiem bywa trudna i wymagająca, ale tym co przyciąga jest miłość. Mam tu na myśli postawę serca. To jedyna rzecz, która jest potrzebna wolontariuszowi, bo innych możemy się nauczyć. Każdy człowiek, chociażby w jakimś najmniejszym wymiarze, może dawać siebie innym. W naszym stowarzyszeniu, w pomoc osobom z niepełnosprawnością z Ukrainy zaangażowały się osoby z niepełnosprawnością z Polski. To były osoby, które pełniły dyżury w punkcie informacyjnym, były łącznikami językowymi, z osobami, które przyjeżdżały z Ukrainy do Polski. 

Okazało się, że dziewczyna z niepełnosprawnością, poruszająca się na wózku jest w stanie samodzielnie zaplanować i przeprowadzić ewakuację rówieśniczki na wózku, która potrzebowała się dostać z Ukrainy do Polski, na operację biodra.

- Jak zmienił panią wolontariat?

Myślę, że ta praca dużo mi uświadomiła. Przypomniała, że mam w sobie ogromną siłę, którą mogę się podzielić z innymi. W moim życiu zdarzały się takie okoliczności, że o tym nie pamiętałam. Wolontariat sprawił, że na wiele rzeczy patrzę z większym spokojem. 

- To znaczy?

- Tutaj oglądamy ogromne dramaty, rzeczy, które są bardzo trudne. Dzięki temu doświadczeniu widzę, co w życiu jest naprawdę ważne. 

- Jakie wyzwania przed panią?

- Podstawowym wyzwaniem jest wsparcie ludzi w przetrwaniu zimy. Zapewnienie im ciepłej odzieży, baterii, latarek, świeczek, kuchenek gazowych, środków czystości i środków higienicznych. Wiąże się to z pozyskiwaniem funduszy na ten cel. W zimie pomoc humanitarna jest zdecydowanie mniejsza, a potrzeb jest dużo więcej. Trzeba dotrzeć do ludzi w małych miejscowościach, których nazwy nie są popularne i nie usłyszymy o nich w mediach. Żyją tam ludzie w bardzo trudnych warunkach, w mieszkaniach bez dachu i okien. 

- Czego ci ludzie najbardziej się boją?

Wiele osób obawia się tego, że zostaną zapomniani, że będą zdani sami na siebie i przetrwanie tej zimy będzie dla nich wyzwaniem, nie do pokonania. Marzą o tym, aby ich domy nie zostały zbombardowane i by działania militarne nie wróciły. Jednym z największych pragnień jest praca. Bezrobocie w Ukrainie jest ogromne, a ludzie chcą pracować, aby utrzymać siebie i swoje rodziny. 

- Jak możemy im pomóc?

- Są trzy kierunki działań. Po pierwsze, warto pamiętać, że tutaj cały czas trwa wojna i należy mówić o tym, co się tu dzieje. Najgorsze jest zniechęcenie. W niektórych miejscach wciąż trwa usuwanie jej skutków, a kryzys humanitarny jest ogromy. Po drugie, nasze działania można wspierać finansowo. Fundusze, które zostają nam przekazane, zagospodarowujemy systematycznie. Jest też trzeci kierunek wsparcia dla osób z Ukrainy. W Charkowie działa poczta i gdyby ktoś miał życzenie, to może się czymś podzielić. W ostatni weekend odebraliśmy aż siedem palet z darami. Warto się z nami skonsultować i zapytać, co jest w danej chwili potrzebne. 

Wolontariuszy można wesprzeć za pośrednictwem strony: Postaw kawę dla Klika w Charkowie - buycoffee.to

 

Family News Service



 

Polecane
Emerytury
Stażowe