Belgijskie media o kłamstwach aktywistów na temat imigrantów na polsko-białoruskiej granicy

W listopadzie na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł Małgorzaty Tomczak pt. „Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta – osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami”.
W tekście autorka zarzuca filmowi, że choć „funkcjonują w debacie jako niemal dokumentalne zapisy sytuacji na granicy, to w rzeczywistości ukazują tylko jej niewielki, przefiltrowany odcinek”, unikają zadawania prawdziwych pytań, a kompleksowość tematu wciskają w czarno-białe kategorie.
Historia Eileen
Rozprawia się również z rzekomą „historią Eileen”, która miała być zaginioną iracką czterolatką. Tak zwane wiodące media publikowały i publikują mnóstwo historii krzywd, które miały spotkać imigrantów, włącznie z „masowymi grobami” i „ciałami płynącymi graniczną Swisłoczą” (którą miejscami chyba można by z racji zmiennej szerokości po prostu przejść). „Była to jedna z opowieści, którą usłyszeli aktywiści i przekazali dalej” – pisze o historii Eileen Tomczak. Dziennikarka nawiązuje do narracji o „dzieciach umierających na granicy”, którą utrwala teraz „Zielona granica”.
Na przykład podczas wyborczej debaty o dzieciach umierających na granicy mówiła Joanna Scheuring-Wielgus. Wydaje mi się, że nie wiemy o żadnym udokumentowanym przypadku śmierci dziecka na polskiej granicy
– pisze Tomczak.
CZYTAJ TAKŻE: Prokuratura podjęła decyzję ws. prezesa PiS
Belgijskie media o artykule „GW”
Belgijski portal brusselssignal.eu zwrócił uwagę na tekst Tomczak opublikowany na „GW” i przypomniał, że po polskiej stronie granicy z Białorusią nie odnotowano żadnych ofiar śmiertelnych wśród dzieci.
Serwis zacytował również słowa Tomczak, która zaznaczyła, że prawicowe media mogą czasami zniekształcać sytuację na granicy, ale pokazywanie przewagi młodych mężczyzn jest bardziej reprezentatywne dla całej sytuacji.
Zacytowano także byłego posła i jednego z liderów Platformy Obywatelskiej w pierwszych latach jej istnienia Jana Rokitę, który oświadczył, że tekst opublikowany w „GW” opisuje budowę „wielowarstwowego kłamstwa, które zostało następnie wzmocnione w celach propagandowych”.
Rokita podkreślił również, że to powinno wstrząsnąć także środowiskiem dziennikarskim, albowiem niektórzy z pracowników mediów „chętnie brali udział w działaniach propagandowych i nie wywiązywali się z obowiązku sprawdzania faktów”.