Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie "Pokolenie": Projekt "Encyklopedii Solidarności" nie skończy się, dopóki będzie istniał IPN

– Janusz Kurtyka zadał nam jedno pytanie: „Jak to zrobicie?”. Wtedy zaczęliśmy mu coś tam mówić, ale tak naprawdę nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czym jest praca nad encyklopedią. Jednakże Janusz zapalił się do naszego pomysłu. Powiem z całą odpowiedzialnością: gdyby nie on, to w ogóle nie doszłoby do tego, że właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii Solidarności” – mówi Przemysław Miśkiewicz z katowickiego Stowarzyszenia „Pokolenie” w rozmowie z Sebastianem Reńcą.
Encyklopedia Solidarności Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie
Encyklopedia Solidarności / fot. ipn.gov.pl

– Jak Ci idzie obsługa komputera i pisanie na klawiaturze?

– Całkiem nieźle.

– Zawsze tak było?

– Wiem dlaczego o to pytasz. Faktycznie, kiedy zaczynaliśmy w „Pokoleniu” pracę nad „Encyklopedią Solidarności”, byłem w tym kiepski. Moje pisanie na klawiaturze wyglądało jak sylabizowanie pierwszoklasisty. Żeby praca szła szybciej, wszystko dyktowałem, a w biurze były wręcz ustalone dyżury, kto ma mi pomagać. Czasami nasza praca trwała do drugiej w nocy. Z dzisiejszej perspektywy wyobrażam sobie, jakie to było irytujące.

Czarny Album

– Właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii…”. Choć już nie pracujesz przy tym projekcie, to można powiedzieć, że to Twoje dziecko.

– Owszem. A wszystko zaczęło się dawno temu, niemal przed ćwierćwieczem. Szmat czasu. Postanowiliśmy przygotować kalendarium Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej, czyli mieliśmy ambicję odnotować wszystko, co działo się w latach 80., jeżeli chodzi o legalną, jak i podziemną Solidarność. I tak powstał tak zwany Czarny Album na dwudziestolecie związku. Nie mieliśmy dostępu do dokumentów. Dysponowaliśmy zdjęciami, wspomnieniami i kilkoma publikacjami, dlatego nie obyło się bez błędów. Jednak przez jakiś czas ta książka była dla wielu historyków podstawą do czerpania wiedzy na temat lat 80.

– Czyli wszystko zaczęło się od tamtego albumu?

– No tak. Gdy się ukazał, mój przyjaciel Adam Borowski zaproponował, byśmy zrobili jeszcze coś więcej, czyli encyklopedię, którą wydamy na dwudziestopięciolecie Solidarności. Niestety przyszedł czas rządów SLD – PSL, „czarna noc”. Nie było szans na zdobycie jakichkolwiek pieniędzy na pracę nad książką, a bez nich nie było to możliwe.

"Jak to zrobicie?"

– Minęło dwadzieścia pięć lat od chwili powstania Solidarności, a „Encyklopedia…” wciąż była tylko Waszym pomysłem.

– Wówczas, właśnie w 2005 roku, Janusz Kurtyka został prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Adam również znał Janusza, więc poszliśmy do niego, by opowiedzieć mu o „Encyklopedii…”. Janusz Kurtyka zadał nam jedno pytanie: „Jak to zrobicie?”. Wtedy zaczęliśmy mu coś tam mówić, ale tak naprawdę nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czym jest praca nad encyklopedią. Jednakże Janusz zapalił się do naszego pomysłu. Powiem z całą odpowiedzialnością, gdyby nie on, to w ogóle nie doszłoby do tego, że właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii Solidarności”.

– Dlaczego?

– Ponieważ trzeba było zaufać dwóm gościom z ulicy i dać im pieniądze na projekt – bez nich „Encyklopedia…” by nie powstała.

– Czyli ideały ideałami, ale parafrazując Napoleona, bez pieniędzy nie da się prowadzić takiego projektu jak ten.

– W czasie, kiedy my go prowadziliśmy, pochłonął 7 mln zł, z czego jedna czwarta pochodziła z IPN. Kiedy rozkręciliśmy całą maszynę, w najbardziej płodnym momencie przy „Encyklopedii…” pracowało ponad pół tysiąca osób piszących hasła i biogramy. Ja byłem kierownikiem administracyjnym projektu i musiałem pilnować, żeby w każdym miesiącu spływały obiecane materiały. Załatwiałem również sponsorów. Wszystko rozliczał mój przyjaciel z zarządu „Pokolenia” Robert Dyja, który w ciągu jednego miesiąca musiał przygotować pięćset umów, co jest niemal nierealne dla jednej osoby. Pomagał mu Wojtek Niedźwiedź, który czuwał nad finansami projektu.

– Na okrągło pracowało biuro w Katowicach i Warszawie.

– Biuro „Pokolenia” w Katowicach stało się główną bazą do werbunku ludzi w całej Polsce, którzy pracowali nad biogramami i rozliczali ten projektu. Biuro merytoryczne mieściło się w stolicy. Zatrudnialiśmy przede wszystkim ludzi z IPN, którzy pisali hasła, chociaż byli też ludzie spoza Instytutu.

"Wyszło nam, że musimy opisać około 600 osób!"

– Historycy z IPN są autorami większości haseł.

– Jest tak z czysto prozaicznego powodu. Ci ludzie mieli łatwy dostęp do materiałów archiwalnych. W sumie powstało 37 ośrodków w dawnych regionach Solidarności z 1981 roku, w których zatrudnione osoby pracowały nad tekstami.

– Minęło kilka lat, a „Encyklopedii…” wciąż nie było.

– Ponieważ okazało się, że dalej jesteśmy w lesie, chociaż ruszyliśmy z projektem w 2006 roku. Był to taki ogrom pracy, że nie byliśmy w stanie go przerobić. Jeżeli chodzi o Solidarność i w ogóle działalność opozycyjną lat 70., a przede wszystkim 80., to do tej pory polska historiografia skupiała się na Warszawie, Gdańsku, może Krakowie, Wrocławiu czy Lublinie, inne regiony były nieruszone. A przecież tylko na samym Śląsku to był ogrom materiału i nazwisk. Wyszło nam, że musimy opisać około 600 osób!

– W końcu pierwszy tom został wydrukowany w 2010 roku.

– W roku, w którym doszło do katastrofy w Smoleńsku. Jednym z jej skutków było spowolnienie prac. Coraz trudniej było nam zdobywać jakiekolwiek pieniądze. Po dwóch latach udało się wydać drugi tom, ale tylko dlatego, że mieliśmy bardzo dużo zgromadzonego materiału.

– Wydawcą kolejnych tomów jest Instytut Pamięci Narodowej.

– Nie byliśmy w stanie dłużej ciągnąć tego wszystkiego, to były zbyt duże wydatki dla organizacji pozarządowej.

– Nie tylko trzymałeś pieczę nad projektem, ale również rozmawiałeś z bohaterami biogramów, które sam opracowywałeś.

– Niedawno skończyłem czytać wspomnienia Michała Lutego „Dziesięć lat w śląsko-dąbrowskiej «Solidarności»”. Jestem nimi niezmiernie poruszony, ponieważ nie miałem pojęcia, ile on wówczas zrobił, a znam Michała od ponad trzydziestu lat. I właśnie takie tajemnice wychodziły podczas pracy nad „Encyklopedią Solidarności”.

– Wcześniej nie znałeś chociażby Kazimierza Świtonia, współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych na Śląsku.

– Pana Kazimierza poznałem dopiero w latach dwutysięcznych, podczas przygotowywania pierwszej prawdziwej historii na 25-lecie Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej, która stała się po części rozwinięciem „Czarnego Albumu”. Napisał ją nieżyjący już Janek Jurkiewicz, a ja zbierałem relacje. Piekło, które rodzinie Świtoniów zgotowała komuna na Śląsku, jest nie do opisania. Jego żona, pani Dorota Świtoń, trwała przy mężu i broniła szóstki dzieci, z których część włączyła się w działania ojca. Rewizje, pobicie Kazimierza, aresztowania synów. Kombinacje operacyjne zmierzające do oblania jednego z synów na egzaminach na studia, aż do spowodowania wydalenia córki z kadry pływackiej juniorów. Wszystko połączone ze szkalującymi ulotkami rozrzucanymi przez SB i kilkuset tajnych współpracowników w bliskim i dalszym otoczeniu. Pani Dorota to prawdziwa bohaterka, bez niej Kazimierz nie miałby szansy na podjęcie najbardziej niekonwencjonalnych działań na Śląsku. To była najniebezpieczniejsza rodzina dla komunistów. Wielki szacunek.

– Rodzina godnie upamiętniona w stolicy Górnego Śląską?

– Mam ogromny żal do władz Katowic o dramatycznie złą politykę historyczną, która zupełnie nie uwzględnia bohaterów pokolenia Solidarności. Nie może być tak, że jest rondo imienia komunisty Jerzego Ziętka, a pan Kazimierz nie ma swojej ulicy. Nie byłoby nic zdrożnego, gdyby było w mieście rondo imienia Doroty i Kazimierza Świtoniów, a tabliczkę z nazwą: „rondo im. Jerzego Ziętka” można by wtedy wstawić chociażby na licytację WOŚP. Myślę, że byłby z tego większy pożytek.

CZYTAJ TAKŻE: W cenach prądu, żywności, ogrzewania, transportu, Ty również zapłacisz za Zielony Ład

Bohaterowie Solidarności

– Podczas różnych spotkań promujących kolejne tomy „Encyklopedii…” wielokrotnie mówiłeś o bohaterach Solidarności, których sytuacja była dramatyczna, gdy ich poznałeś.

– Rzeczywiście, gdy pracowaliśmy nad biogramami okazało się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy mówiąc wprost, nie mają z czego żyć. Jedną z takich osób był Tadek Drzazgowski, absolutny bohater lat 80. Człowiek, który 13 grudnia 1981 roku, kiedy zaczęła się wojna wypowiedziana Polakom przez Wojciecha Jaruzelskiego, powiedział: „To trzeba walczyć” i ukrywał się do 1989 roku. Robił w podziemiu niesamowite rzeczy. Gdy dotarłem do Tadka w 2006 roku, sprzedawał kapustę na targu we Wrocławiu. Mieszkał u właściciela gospodarstwa rolnego na wsi. Za kąt i jedzenie pracował na tamtym targowisku, do którego codziennie dojeżdżał 70 kilometrów. Taki był los wielu bohaterów. I ten los udało się odmienić, ponieważ dotarto do nich, spisano ich wspomnienia, napisano ich biogramy. Między innymi na podstawie „Encyklopedii Solidarności” Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych stworzył listy osób, którym należały się świadczenia.

– Jak myślisz, kiedy powstanie ostatni tom „Encyklopedii…”?

– Prawdopodobnie to już ostatni tom, który ukazuje się drukiem. Tak naprawdę projekt nie skończy się, dopóki będzie istniał IPN. Teraz jednak będzie uzupełniany w internecie. Ważne, żeby trwał i żeby wciąż powstawały kolejne biogramy i hasła rzeczowe. To największy program badawczy dotyczący Solidarności, jaki kiedykolwiek powstał.

– Dlaczego to jest takie ważne?

– Ponieważ pokolenie Solidarności i tamta historia, to jest nasza tożsamość. My dzięki nim wiemy, skąd się wzięliśmy. Dokąd Polska wtedy zmierzała. Czym było pragnienie wolności, czyli coś, co jest w jakiś sposób przypisane naszej nacji.

CZYTAJ TAKŻE: Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Od lat 90' wokół Auschwitz dzieją się dziwne rzeczy gorące
Od lat 90' wokół Auschwitz dzieją się dziwne rzeczy

Już za miesiąc 14 czerwca mamy 85 rocznicę I-go Transportu Polaków do tworzonego właśnie KL Auschwitz w polskim, ale włączonym w 1939 r. do III Rzeszy Oświęcimiu.

Odkryto potężne złoża gazu na Morzu Czarnym z ostatniej chwili
Odkryto potężne złoża gazu na Morzu Czarnym

Odkryliśmy na Morzu Czarnym złoża gazu wynoszące 75 mld metrów sześciennych - poinformował w sobotę w Stambule prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.

Nie żyje wybitna polska śpiewaczka Wiadomości
Nie żyje wybitna polska śpiewaczka

Zmarła prof. Jadwiga Rappé - jedna z najwybitniejszych polskich śpiewaczek, której niezwykły głos i charyzma uczyniły ją legendą scen muzycznych. Informację o śmierci artystki przekazała rodzina, podkreślając: „Pozostawiła po sobie bogate dziedzictwo - zarówno to muzyczne, jak i osobiste: męża, dzieci, wnuki oraz przyjaciół.”

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Sobota i niedziela będą pochmurne i deszczowe, lokalnie mogą pojawić się burze z opadami drobnego gradu. W nocy z soboty na niedzielę na wschodzie i południu kraju wystąpią przymrozki - poinformował synoptyk IMGW Wiesław Winnicki.

Sprawa B’nai B’rith przeciwko ks. prof. Janowi Guzowi umorzona. Stowarzyszenie ma zwrócić koszty postępowania Wiadomości
Sprawa B’nai B’rith przeciwko ks. prof. Janowi Guzowi umorzona. Stowarzyszenie ma zwrócić koszty postępowania

Tuż przed ciszą wyborczą zapadła decyzja, która odbiła się szerokim echem. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zdecydował o umorzeniu sprawy karnej przeciwko ks. prof. Tadeuszowi Guzowi. Sprawa została wniesiona przez Żydowskie Stowarzyszenie B’nai B’rith w formie subsydiarnego aktu oskarżenia, jednak sąd nie tylko odmówił przeprowadzenia postępowania dowodowego, ale także nałożył na oskarżycieli obowiązek zwrotu kosztów postępowania.

Popularny program znika z anteny Polsatu Wiadomości
Popularny program znika z anteny Polsatu

Widzowie porannego programu „Halo tu Polsat” będą musieli zrobić sobie przerwę od codziennych spotkań z ulubionymi prowadzącymi. Telewizja Polsat poinformowała, że śniadaniówka znika z anteny na kilka tygodni. Powodem są zaplanowane urlopy ekipy odpowiedzialnej za produkcję.

Trump zapowiedział rozmowy z Putinem i Zełenskim. Padła data z ostatniej chwili
Trump zapowiedział rozmowy z Putinem i Zełenskim. Padła data

Prezydent USA Donald Trump poinformował w sobotę, że w poniedziałek będzie rozmawiał przez telefon z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, a następnie z szefem ukraińskiego państwa Wołodymyrem Zełenskim.

Tęsknimy bardzo. Justyna Kowalczyk-Tekieli opublikowała poruszający wpis Wiadomości
"Tęsknimy bardzo". Justyna Kowalczyk-Tekieli opublikowała poruszający wpis

17 maja 2025 roku mijają dokładnie dwa lata od śmierci Kacpra Tekielego, znanego alpinisty i prywatnie męża Justyny Kowalczyk-Tekieli. Tego dnia w mediach społecznościowych biegaczka opublikowała poruszający wpis, w którym upamiętniła swojego ukochanego.

Sprawa zaginionej 11-latki z Żor. Znamy zarzuty wobec podejrzanego mężczyzny pilne
Sprawa zaginionej 11-latki z Żor. Znamy zarzuty wobec podejrzanego mężczyzny

W piątek prokuratura przedstawiła 24-latkowi z Żor dwa zarzuty: zatrzymania, wbrew woli prawnego opiekuna, osoby małoletniej oraz dopuszczenia wobec pokrzywdzonej innej czynności seksualnej, za co grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności.

Nowe doniesienia o księżnej Kate. Pałac Buckingham przerwał milczenie Wiadomości
Nowe doniesienia o księżnej Kate. Pałac Buckingham przerwał milczenie

James Middleton, brat księżnej Kate, po raz pierwszy publicznie odniósł się do trudnych chwil, jakie przeżyła jego siostra, gdy walczyła z nowotworem. W rozmowie z The Times opowiedział o emocjach, jakie towarzyszyły jego rodzinie w czasie choroby księżnej Walii.

REKLAMA

Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie "Pokolenie": Projekt "Encyklopedii Solidarności" nie skończy się, dopóki będzie istniał IPN

– Janusz Kurtyka zadał nam jedno pytanie: „Jak to zrobicie?”. Wtedy zaczęliśmy mu coś tam mówić, ale tak naprawdę nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czym jest praca nad encyklopedią. Jednakże Janusz zapalił się do naszego pomysłu. Powiem z całą odpowiedzialnością: gdyby nie on, to w ogóle nie doszłoby do tego, że właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii Solidarności” – mówi Przemysław Miśkiewicz z katowickiego Stowarzyszenia „Pokolenie” w rozmowie z Sebastianem Reńcą.
Encyklopedia Solidarności Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie
Encyklopedia Solidarności / fot. ipn.gov.pl

– Jak Ci idzie obsługa komputera i pisanie na klawiaturze?

– Całkiem nieźle.

– Zawsze tak było?

– Wiem dlaczego o to pytasz. Faktycznie, kiedy zaczynaliśmy w „Pokoleniu” pracę nad „Encyklopedią Solidarności”, byłem w tym kiepski. Moje pisanie na klawiaturze wyglądało jak sylabizowanie pierwszoklasisty. Żeby praca szła szybciej, wszystko dyktowałem, a w biurze były wręcz ustalone dyżury, kto ma mi pomagać. Czasami nasza praca trwała do drugiej w nocy. Z dzisiejszej perspektywy wyobrażam sobie, jakie to było irytujące.

Czarny Album

– Właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii…”. Choć już nie pracujesz przy tym projekcie, to można powiedzieć, że to Twoje dziecko.

– Owszem. A wszystko zaczęło się dawno temu, niemal przed ćwierćwieczem. Szmat czasu. Postanowiliśmy przygotować kalendarium Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej, czyli mieliśmy ambicję odnotować wszystko, co działo się w latach 80., jeżeli chodzi o legalną, jak i podziemną Solidarność. I tak powstał tak zwany Czarny Album na dwudziestolecie związku. Nie mieliśmy dostępu do dokumentów. Dysponowaliśmy zdjęciami, wspomnieniami i kilkoma publikacjami, dlatego nie obyło się bez błędów. Jednak przez jakiś czas ta książka była dla wielu historyków podstawą do czerpania wiedzy na temat lat 80.

– Czyli wszystko zaczęło się od tamtego albumu?

– No tak. Gdy się ukazał, mój przyjaciel Adam Borowski zaproponował, byśmy zrobili jeszcze coś więcej, czyli encyklopedię, którą wydamy na dwudziestopięciolecie Solidarności. Niestety przyszedł czas rządów SLD – PSL, „czarna noc”. Nie było szans na zdobycie jakichkolwiek pieniędzy na pracę nad książką, a bez nich nie było to możliwe.

"Jak to zrobicie?"

– Minęło dwadzieścia pięć lat od chwili powstania Solidarności, a „Encyklopedia…” wciąż była tylko Waszym pomysłem.

– Wówczas, właśnie w 2005 roku, Janusz Kurtyka został prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Adam również znał Janusza, więc poszliśmy do niego, by opowiedzieć mu o „Encyklopedii…”. Janusz Kurtyka zadał nam jedno pytanie: „Jak to zrobicie?”. Wtedy zaczęliśmy mu coś tam mówić, ale tak naprawdę nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czym jest praca nad encyklopedią. Jednakże Janusz zapalił się do naszego pomysłu. Powiem z całą odpowiedzialnością, gdyby nie on, to w ogóle nie doszłoby do tego, że właśnie ukazał się piąty tom „Encyklopedii Solidarności”.

– Dlaczego?

– Ponieważ trzeba było zaufać dwóm gościom z ulicy i dać im pieniądze na projekt – bez nich „Encyklopedia…” by nie powstała.

– Czyli ideały ideałami, ale parafrazując Napoleona, bez pieniędzy nie da się prowadzić takiego projektu jak ten.

– W czasie, kiedy my go prowadziliśmy, pochłonął 7 mln zł, z czego jedna czwarta pochodziła z IPN. Kiedy rozkręciliśmy całą maszynę, w najbardziej płodnym momencie przy „Encyklopedii…” pracowało ponad pół tysiąca osób piszących hasła i biogramy. Ja byłem kierownikiem administracyjnym projektu i musiałem pilnować, żeby w każdym miesiącu spływały obiecane materiały. Załatwiałem również sponsorów. Wszystko rozliczał mój przyjaciel z zarządu „Pokolenia” Robert Dyja, który w ciągu jednego miesiąca musiał przygotować pięćset umów, co jest niemal nierealne dla jednej osoby. Pomagał mu Wojtek Niedźwiedź, który czuwał nad finansami projektu.

– Na okrągło pracowało biuro w Katowicach i Warszawie.

– Biuro „Pokolenia” w Katowicach stało się główną bazą do werbunku ludzi w całej Polsce, którzy pracowali nad biogramami i rozliczali ten projektu. Biuro merytoryczne mieściło się w stolicy. Zatrudnialiśmy przede wszystkim ludzi z IPN, którzy pisali hasła, chociaż byli też ludzie spoza Instytutu.

"Wyszło nam, że musimy opisać około 600 osób!"

– Historycy z IPN są autorami większości haseł.

– Jest tak z czysto prozaicznego powodu. Ci ludzie mieli łatwy dostęp do materiałów archiwalnych. W sumie powstało 37 ośrodków w dawnych regionach Solidarności z 1981 roku, w których zatrudnione osoby pracowały nad tekstami.

– Minęło kilka lat, a „Encyklopedii…” wciąż nie było.

– Ponieważ okazało się, że dalej jesteśmy w lesie, chociaż ruszyliśmy z projektem w 2006 roku. Był to taki ogrom pracy, że nie byliśmy w stanie go przerobić. Jeżeli chodzi o Solidarność i w ogóle działalność opozycyjną lat 70., a przede wszystkim 80., to do tej pory polska historiografia skupiała się na Warszawie, Gdańsku, może Krakowie, Wrocławiu czy Lublinie, inne regiony były nieruszone. A przecież tylko na samym Śląsku to był ogrom materiału i nazwisk. Wyszło nam, że musimy opisać około 600 osób!

– W końcu pierwszy tom został wydrukowany w 2010 roku.

– W roku, w którym doszło do katastrofy w Smoleńsku. Jednym z jej skutków było spowolnienie prac. Coraz trudniej było nam zdobywać jakiekolwiek pieniądze. Po dwóch latach udało się wydać drugi tom, ale tylko dlatego, że mieliśmy bardzo dużo zgromadzonego materiału.

– Wydawcą kolejnych tomów jest Instytut Pamięci Narodowej.

– Nie byliśmy w stanie dłużej ciągnąć tego wszystkiego, to były zbyt duże wydatki dla organizacji pozarządowej.

– Nie tylko trzymałeś pieczę nad projektem, ale również rozmawiałeś z bohaterami biogramów, które sam opracowywałeś.

– Niedawno skończyłem czytać wspomnienia Michała Lutego „Dziesięć lat w śląsko-dąbrowskiej «Solidarności»”. Jestem nimi niezmiernie poruszony, ponieważ nie miałem pojęcia, ile on wówczas zrobił, a znam Michała od ponad trzydziestu lat. I właśnie takie tajemnice wychodziły podczas pracy nad „Encyklopedią Solidarności”.

– Wcześniej nie znałeś chociażby Kazimierza Świtonia, współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych na Śląsku.

– Pana Kazimierza poznałem dopiero w latach dwutysięcznych, podczas przygotowywania pierwszej prawdziwej historii na 25-lecie Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej, która stała się po części rozwinięciem „Czarnego Albumu”. Napisał ją nieżyjący już Janek Jurkiewicz, a ja zbierałem relacje. Piekło, które rodzinie Świtoniów zgotowała komuna na Śląsku, jest nie do opisania. Jego żona, pani Dorota Świtoń, trwała przy mężu i broniła szóstki dzieci, z których część włączyła się w działania ojca. Rewizje, pobicie Kazimierza, aresztowania synów. Kombinacje operacyjne zmierzające do oblania jednego z synów na egzaminach na studia, aż do spowodowania wydalenia córki z kadry pływackiej juniorów. Wszystko połączone ze szkalującymi ulotkami rozrzucanymi przez SB i kilkuset tajnych współpracowników w bliskim i dalszym otoczeniu. Pani Dorota to prawdziwa bohaterka, bez niej Kazimierz nie miałby szansy na podjęcie najbardziej niekonwencjonalnych działań na Śląsku. To była najniebezpieczniejsza rodzina dla komunistów. Wielki szacunek.

– Rodzina godnie upamiętniona w stolicy Górnego Śląską?

– Mam ogromny żal do władz Katowic o dramatycznie złą politykę historyczną, która zupełnie nie uwzględnia bohaterów pokolenia Solidarności. Nie może być tak, że jest rondo imienia komunisty Jerzego Ziętka, a pan Kazimierz nie ma swojej ulicy. Nie byłoby nic zdrożnego, gdyby było w mieście rondo imienia Doroty i Kazimierza Świtoniów, a tabliczkę z nazwą: „rondo im. Jerzego Ziętka” można by wtedy wstawić chociażby na licytację WOŚP. Myślę, że byłby z tego większy pożytek.

CZYTAJ TAKŻE: W cenach prądu, żywności, ogrzewania, transportu, Ty również zapłacisz za Zielony Ład

Bohaterowie Solidarności

– Podczas różnych spotkań promujących kolejne tomy „Encyklopedii…” wielokrotnie mówiłeś o bohaterach Solidarności, których sytuacja była dramatyczna, gdy ich poznałeś.

– Rzeczywiście, gdy pracowaliśmy nad biogramami okazało się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy mówiąc wprost, nie mają z czego żyć. Jedną z takich osób był Tadek Drzazgowski, absolutny bohater lat 80. Człowiek, który 13 grudnia 1981 roku, kiedy zaczęła się wojna wypowiedziana Polakom przez Wojciecha Jaruzelskiego, powiedział: „To trzeba walczyć” i ukrywał się do 1989 roku. Robił w podziemiu niesamowite rzeczy. Gdy dotarłem do Tadka w 2006 roku, sprzedawał kapustę na targu we Wrocławiu. Mieszkał u właściciela gospodarstwa rolnego na wsi. Za kąt i jedzenie pracował na tamtym targowisku, do którego codziennie dojeżdżał 70 kilometrów. Taki był los wielu bohaterów. I ten los udało się odmienić, ponieważ dotarto do nich, spisano ich wspomnienia, napisano ich biogramy. Między innymi na podstawie „Encyklopedii Solidarności” Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych stworzył listy osób, którym należały się świadczenia.

– Jak myślisz, kiedy powstanie ostatni tom „Encyklopedii…”?

– Prawdopodobnie to już ostatni tom, który ukazuje się drukiem. Tak naprawdę projekt nie skończy się, dopóki będzie istniał IPN. Teraz jednak będzie uzupełniany w internecie. Ważne, żeby trwał i żeby wciąż powstawały kolejne biogramy i hasła rzeczowe. To największy program badawczy dotyczący Solidarności, jaki kiedykolwiek powstał.

– Dlaczego to jest takie ważne?

– Ponieważ pokolenie Solidarności i tamta historia, to jest nasza tożsamość. My dzięki nim wiemy, skąd się wzięliśmy. Dokąd Polska wtedy zmierzała. Czym było pragnienie wolności, czyli coś, co jest w jakiś sposób przypisane naszej nacji.

CZYTAJ TAKŻE: Czy politycy przejmą zieloną kontrrewolucję?

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe