Koszmar w Chicago. 25-letni Polak zastrzelony w biały dzień
Jak informuje amerykańskie wydanie "Super Expressu", w niedzielę 14 lipca przed godz. 8 25-letni Polak Michał Ciskal został zaatakowany na stacji paliw przy 5458 South Wells Street w dzielnicy Fuller Park na południu Chicago.
Polak zastrzelony w biały dzień
Dwóch uzbrojonych mężczyzn wysiadło z szarego BMW i podeszło do Polaka. Jeden z nich zażądał od 25-latka kluczyków. Chwilę później oddał strzał w klatkę piersiową.
Drugi z mężczyzn wyrwał 25-latkowi kluczyki od samochodu z ręki, gdy ten upadł. Bandyci nie odjechali jednak samochodem Polaka. Jego auto miało manualną skrzynię biegów i nie potrafili nim ruszyć…
– czytamy.
Sprawcy "zapadli się pod ziemię"
Dziennik podkreśla, że wezwane przez świadków pogotowie ratunkowe zabrało 25-letniego Michała do Centrum Medycznego Uniwersytetu w Chicago, jednak rana klatki piersiowej okazała się śmiertelna.
"W tym samym czasie policja z Chicago rozpoczęła poszukiwanie zabójców. Niestety zapadli się pod ziemię..." – pisze "SE".
Przejmujący wpis przyjaciela
Przyjaciel 25-latka David Nowak zamieścił przejmujący wpis: "Zginął w swoje urodziny, gdy szedł do pracy". Przekazał, że w sobotę 20 lipca Michała mieli odwiedzić rodzice oraz brat.
"Michał zaplanował dla nich niesamowitą wizytę, rezerwując domek, robiąc rezerwacje w Sumo Sushi i rezerwując wycieczkę helikopterem po Chicago. Właśnie taką osobą był Michał" – oświadczył.
"Był jedną z najciężej pracujących osób, jakie kiedykolwiek znałem. Nie mam wątpliwości, że gdyby jego życie nie zostało przerwane, Michał spełniłby wszystkie swoje marzenia. Miałby piękny dom na swojej posesji, z podwórkiem przekształconym w ośrodek driftowy, jego dom byłby wypełniony jego dziećmi, kochającą żoną... (...) Michał był przyjacielem, o którym ludzie piszą książki i filmy. Był bratem. Nie ma słów, aby wyrazić naszą stratę" – dodał.