Noży też zakażą?
Gdy w dalekiej Japonii zakończył się okres Sengoku-jidai, czyli wiek permanentnych wojen domowych, władzę nad krajem przejęli siogunowie z dynastii Tokugawa. Pierwszy z nich, Ieyasu Tokugawa, urządził wielkie „polowanie na miecze” czyli akcję rozbrajania szerokich mas społecznych, odbierając chłopom i mnichom broń, będącą dotąd w dość powszechnym posiadaniu. Nowy siogun uzasadniał potrzebę rozbrojenia poddanych tym, że łatwiej będzie od nich zbierać podatki i nie będą tak skorzy do buntu. Oczywiście miał rację. Do jeszcze ciekawszych „osiągnięć” w dziedzinie rozbrajania ludzi doszli przedstawiciele siogunów na zajętym przez Japonię archipelagu Wysp Riukiu i na Okinawie. Dla uspokojenia poddanych zakazano tam ludzi posiadania wszelkich przedmiotów, przypominających broń, w tym również noży. Zdarzało się, że w całej wiosce znajdował się jeden nóż, przykuty łańcuchem do słupa w centralnym miejscu. Tam można się było udać by oskrobać rybę lub coś przeciąć. Historycy sztuk walki są zdania, że te zakazy przyczyniły się do rozwoju umiejętności walki bez broni, w tym okinawskiego karate, oraz wykorzystania jako broń przedmiotów pierwotnie mających zupełnie inne przeznaczenie, jak narzędzia rolnicze.
Brytyjskie ograniczenia
Ideą przewodnią tak drastycznego ograniczenia dostępu do noży i szerzej – białej broni, była chęć spacyfikowania ich właścicieli i odebrania im ochoty do buntu. Jakie cele stoją za pomysłodawcami współczesnych prób wprowadzenia zakazu noszenia ze sobą noża? W Wielkiej Brytanii, gdzie takie prawo już obowiązuje, przez długie lata noże były używane podczas bójek ulicznych, czy porachunków wewnątrz światka przestępczego. Było sporo rozbojów z użyciem noża. Dzisiaj człowiek ze scyzorykiem w kieszeni a nie daj Boże z większym egzemplarzem, na przykład myśliwskim nożem przy pasku, jest przestępcą. Z racji samego noszenia noża. Świat prawdziwych przestępców specjalnie się tym nie przejął, mają swoje metody. Po pierwsze – ktoś, kto i tak łamie prawo, z założenia nie bardzo przejmuje się zakazami, dotyczącymi jego „profesji”. Po drugie, przestępcy noszą ze sobą inne, nie podlegające ograniczeniom przedmioty, takie jak duże szydła, dłuta, zaostrzone śrubokręty. Ktoś odpowiednio zdeterminowany i posiadający odpowiednia technikę może przy ich pomocy zadawać obrażenia równie skutecznie, jak przy użyciu noża.
Drugim krajem, w którym prawo ogranicza możliwość noszenia ze sobą noża są Niemcy. Prawo niemieckie jest mniej restrykcyjne od brytyjskiego, niemniej i tutaj są ograniczenia, dotyczące między innymi długości ostrza, tego czy składany nóż posiada blokadę klingi i tym podobnych kwestii. Dziwnym losu zrządzeniem, zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w Niemczech, jest spora liczba mieszkańców, pochodzących z krajów gdzie różne kwestie rozstrzygane są za pomocą noża lub maczety....
W Polsce wciąż nam nie zakazują...
W naszym kraju na razie prawo dotyczące posiadania i przenoszenia broni białej jest stosunkowo liberalne. Powiedziałbym nawet, że rozsądne. Nie ma potrzeby posiadania żadnego pozwolenia na jakikolwiek egzemplarz białej broni czy jego replikę. Możemy zupełnie legalnie zakupić halabardę, miecz dwuręczny, szablę, szpadę i wszelkie odmiany noży. Każdy z wymienionych typów broni możemy legalnie nosić ze sobą, choć nie wszędzie nas wpuszczą i raczej mało kto będzie spacerował z mieczem na ramieniu po ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Jedyne ograniczenie dotyczy ostrzy ukrytych w przedmiotach nie mających zewnętrznych cech broni, tak więc wszelkie szpady chowane w laskach nie są dostępne.
W ostatnich miesiącach i tygodniach nasilają się sygnały świadczące o tym, że istnieje presja środowisk pragnących zmienić obecnie obowiązujące w naszym kraju przepisy. Ideałem jest wzorzec brytyjski z absolutnym zakazem noszenia noży. Jako argument podaje się między innymi to, że w Polsce najwięcej przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu popełnianych jest z użyciem noża. Najwięcej zabójstw dokonywanych jest właśnie nożem. To wszystko prawda, tylko że tym zabójczym narzędziem najczęściej bywa nóż kuchenny, chwytany podczas sprzeczek i awantur domowych. Czy zakażemy zatem noży kuchennych trzymanych w domu? Nie ma to wiele wspólnego z noszeniem noża w miejscach publicznych. Pomysłodawcy argumentują też, że rzekomo zwiększa się drastycznie ilość napadów z użyciem noża (dziwne, oficjalne statystyki policyjne tego nie potwierdzają...) i zakaz noszenia noży zwiększy stan bezpieczeństwa. Od razu wyjaśniam – nie zwiększy. Zakaz dotknie milionów Polaków, którzy noszą ze sobą scyzoryki, multitoole, noże myśliwskie i harcerskie finki jako pomocne narzędzia i nie popełniają przy ich użyciu żadnych czynów zabronionych. Po wprowadzeniu zakazu, jeśli nie zrezygnują ze swoich zwyczajów, staną się przestępcami. Prawdziwi zaś przestępcy poradzą sobie i tak, albo nie przejmując się prawem albo korzystając wzorem swoich brytyjskich kolegów z innych narzędzi, nadających się do szerzenia przemocy.
Można kierować państwem mnożąc zakazy i nakazy ale historia pokazuje, że jest to droga prowadząca ostatecznie do zniewolenia i ogólnej stagnacji. Można też postawić na wolność i odpowiedzialność obywateli. Ja stawiałbym na to drugie rozwiązanie, także w kwestii posiadania i noszenia noży.