Po przeczytaniu kilku tego rodzaju artykułów z niemieckiej prasy, pozbywam się wszelkich złudzeń co do dalszego rozwoju sytuacji na linii Bruksela-Warszawa. Choć może zabrzmi to dziwnie, ale w tej materii zdecydowanie bardziej wierzę niemieckim mediom niż uspokajającym tonom płynącym od przedstawicieli naszego rządu.
Są po prostu świetnie zorientowani. W końcu co jak co, ale oni chyba wiedzą najlepiej, co tam się rozgrywa w tej niemieckiej agenturze zwanej Komisją Europejską. A finał będzie taki, że nie tylko pozbawią nas funduszy strukturalnych, a przynajmniej bardzo je ograniczą, nie tylko wdrożą tak zwany art. 7 Traktatu Unii, ale na koniec zrobią wszystko, by wywalić nas z eurokołchozu. Odwrócić to mogłaby jedynie zmiana rządu w Polsce, czyli powrót do władzy ich przydupasów, a na to raczej się nie zanosi.
Myślę, że nie zdajemy sobie sprawy ze skali ideologizacji unijnych aparatczyków, a przede wszystkim ze skali niechęci a właściwie otwartej wrogości wobec nas niemieckich elit politycznych - od lewej do prawej (cokolwiek to u nich jeszcze znaczy,) mających przecież decydujące wpływy w Unii Europejskiej.
Warszawa chce wyjaśnić swoją reformę sprawiedliwości w UE, ale do kompromisu daleko. Sprawa dotyczy podstawowych wartości Europy.
- czytamy na
sueddeutsche.de.
Marian Panic#REKLAMA_POZIOMA#