KE mówi STOP kopalniom i energetyce węglowej. Jak się w tym odnajdzie leżąca na pokładach węgla Polska?

Unia Europejska jest pierwszą gospodarką na świecie, która decyduje się na ogłoszenie wizji zerowej emisji netto do połowy tego stulecia
- pisze red. Teresa Wójcik na łamach najnowszego "TS". Prezentacja w Brukseli tej strategii odbyła się na kilka dni przed rozpoczęciem konferencji klimatycznej COP24 w Katowicach. Unijny komisarz ds. działań klimatycznych i energii Miguel Canete przyjedzie z tym dokumentem na Górny Śląsk na COP24, aby przedstawić wyśrubowane do skrajności unijne instrumenty mające uratować klimat Ziemi.
Nowa strategia UE ma być przełomem w unijnej polityce klimatycznej, co dostrzegli działacze ruchów i partii ekologicznych, dotychczas zarzucający UE opieszałość w „ratowaniu klimatu”
- komentuje Teresa Wójcik.
Polityka energetyczna Polski
Projekt Polityki energetycznej Polski trafia w ten termin nieprzypadkowo – Polska może zaprezentować ponad 190 rządom z całego świata, że energetyka węglowa nie musi być przeszkodą w ratowaniu ludzkości i natury przed globalnym ociepleniem.
Dla Warszawy, która już od lat jest jednym z głównych oponentów wciąż zaostrzanych rygorów w polityce klimatycznej Unii Europejskiej, takie drastyczne podnoszenie emisyjnej poprzeczki chyba nie wchodzi w grę
- zwraca uwagę red. Wójcik. W ubiegłym tygodniu minister energii przedstawił projekt Polityki Energetycznej Polski (PEP) do 2040 r., który przewiduje, że w 2030 r. 60 proc. prądu w Polsce będzie wytwarzane z węgla. Jest nadzieja, że ostatecznie da się pogodzić ten polski konkretny projekt z nowymi rygorami Brukseli. Znany międzynarodowy ekspert rynku energii, prof. dr Władysław Mielczarski stwierdza: „opublikowana 23 listopada 2018 roku Polityka energetyczna Polski jest zgodna z oczekiwaniami. Spełnia wymogi bezpieczeństwa energetycznego poprzez równoważenie zapotrzebowania na energię elektryczną z jej generowaniem oraz wymaganiami polityki klimatycznej Unii Europejskiej, biorąc pod uwagę możliwości pozyskiwania paliw”.
Głównym źródłem produkcji energii elektrycznej i podstawą bilansu energetycznego kraju według PEP2040 pozostanie węgiel. Ma być nadal gwarancją naszego bezpieczeństwa energetycznego, przede wszystkim dlatego, że jego zasoby mamy w kraju i jest tani jako źródło energii pierwotnej
- czytamy w tekście. Jednak aby krajowe górnictwo utrzymało „rentę geograficzną”, musi realizować inwestycje, czego zupełnie brakowało w latach 2007-2015, przez dwie kadencje koalicji PO-PSL. PEP przewiduje, że wzrośnie wydobycie dzięki udostępnieniu nowych złóż i ścian, co podkreślał wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Wśród udostępnianych do eksploatacji lub planowanych do eksploatacji zasobów są m.in. złoże „Grzegorz” w Jaworznie (w zasadzie nowa kopalnia z wydobyciem obliczonym na ponad 30 lat), nowa ściana wydobywcza w kopalni „Sośnica” (operatywne zasoby węgla ponad 101 mln ton, co wystarczy na ok. 50 lat), złoża, na które koncesje ma kopalnia „Bogdanka”.
Importu PEP nie przewiduje, ale obecnie jest złem koniecznym
Import nie jest przewidywany w projekcie PEP, konieczny surowiec elektrownie węglowe będą otrzymywać każdego roku z polskich kopalń do 2030 r. Co potem – projekt PEP2040 nie podaje
- wskazuje Teresa Wójcik. Obecny import węgla konieczny jest z uwagi na spadek wydobycia spowodowany sczerpaniem złóż i likwidacją nierentownych kopalń. Luka na rynku jest tak znaczna, że węgiel importuje także Węglokoks, który dotychczas był eksporterem polskiego węgla.
Przypada to na moment, kiedy wskutek wzrostu popytu na rynku światowym węgiel energetyczny ma wysokie ceny. Szczególnie węgiel od odległych dostawców, gdzie są dodatkowe koszty frachtu
- komentuje redaktor. Stąd 70 proc. z około 10-15 mln ton importowanego surowca pochodzi z Rosji – bardziej dostępny, bo transportowany głównie koleją.
Najtrudniejsze wyzwania dla górnictwa węglowego
Obecnie największym wyzwaniem dla PEP2040 jest opracowanie modeli finansowania rozwoju energetyki konwencjonalnej opartej na węglu. Trzeba brać pod uwagę, że polityka i propagowanie dekarbonizacji może doprowadzić do przeszkód w kredytowaniu i finansowaniu takich inwestycji, jak budowa kopalń oraz konwencjonalnych elektrowni węglowych
- pisze Teresa Wójcik. W jej opinii może być trudno uzyskać finansowanie z zagranicy zarówno na elektrownie jądrowe, jak i na elektrownie węglowe.
Tylko że te pierwsze zapewne pozostaną w warstwie retoryki antywęglowej, a te drugie trzeba będzie zrealizować, aby zapewnić społeczeństwu i gospodarce energię elektryczną 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodni. Dlatego wydaje się, że musimy liczyć na własne środki, a tych na elektrownie węglowe jeszcze nam wystarczy
- konkluduje redaktor.
