Szef rumuńskiego MSW rezygnuje po śmierci nastolatek

Alexandra Macesanu, której nazwisko Rumuni od niemal tygodnia odmieniają przez wszystkie przypadki, została w ub. tygodniu zamordowana, choć wcześniej kilkukrotnie dzwoniła na alarmowy numer policji informując, że została porwana, pobita i zgwałcona. Policja zbagatelizowała te telefony i wkroczyła do akcji dopiero po 19 godzinach.
W ostatni poniedziałek w Caracal, rodzinnej miejscowości Alexandry, odbyła się wielotysięczna manifestacja uczniów rumuńskich szkół protestujących przeciwko miejscowej policji.
Parlamentarna komisja obrony, która w poniedziałek na wniosek opozycji zapoznała się z nagraniami rozmów Alexandry z dyżurnym policjantem, przekazała m.in., że dziewczyna przy pierwszym zgłoszeniu usłyszała, że "ma przestać zajmować linię", a gdy powiedziała, że została porwana, pobita i zgwałcona, policjant powiedział jej, że ma zostać tam, gdzie jest, i obiecał przysłanie patrolu.
Na jaw wyszła też rażąca niekompetencja służb, a zwłaszcza policji. - Po wstępnym ustaleniu miejscu pobytu dziewczyny, co udało się dzięki zlokalizowaniu sygnału z jej telefonu komórkowego, policja potrzebowała aż półtorej godziny, by zawęzić obszar poszukiwań, bo wyznaczony policjant nie umiał obsługiwać odpowiedniej aplikacji i potrzebował udzielanych przez telefon wskazówek - poinformował komisję obrony wiceszef krajowego urzędu nadzoru telekomunikacji, gen. Sorin Balan.
Nicolae Moga poinformował o swojej rezygnacji po rozmowie z premier Vasilicą-Vioricą Dancilą, a przed posiedzeniem Najwyższej Rady Obrony, zwołanym przez prezydenta Klausa Iohannisa w sprawie wysuwanych wobec policji oskarżeń o niekompetencję. Podkreślił, że jego decyzję "należy postrzegać jako nowy początek dla ministerstwa spraw wewnętrznych".
Ŝledztwo przeprowadzone po morderstwie dokonanym na Macesanu ujawniło, że nie była jedyną ofiarą.
Źródlo: PAP, SNA