[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Cztery macochy autosamicyzmu

Warto wiedzieć, że nadwiślańskie autosamice, czyli radykalne feministki, powielają klisze czterech głównych przedstawicielek feminizmu drugiej fali: eks-katoliczek Simon de Beauvoir i Kate Millet oraz amerykańskich apostatek żydowskich: Shulamith Firestone i Judith Butler. Mimo że i kilka innych aspirowało do macoszych bagien, takich jak Betty Friedan, Germaine Greer, Andrea Dworkin, Catharine MacKinnon czy Valerie Salanas, można w nich widzieć raczej epigonki niż założycielki tzw. drugiej fali autosamicyzmu. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Cztery macochy autosamicyzmu
/ TS
De Beauvoir była zwolenniczką wolnej miłości, raczej heteroseksualnej, bo odmówiła innej identyfikacji swych preferencji, chociaż obecnie doszukuje się u niej biseksualizmu. Millet była biseksualistką, preferującą kobiety. Firestone była seksualnie trudna do określenia, chociaż jej ciężka schizofrenia sugerowała wiele możliwości. Butler podkreśla swój lesbianizm, ale ogólnie skłania się do seksualnej wielowątkowości w celu zrównania wszelkich tożsamości przez ich rozmycie i likwidację.

Simone de Beauvoir  w „The Second Sex”, tłum. i red. H.M. Parshley (New York: Vintage Books, 1974 [oryginał w 1949 & a po angielsku 1952]) stwierdziła: „Nikt się nie rodzi kobietą, ale raczej się nią staje. Ani nie biologiczny, nie socjologiczny, nie ekonomiczny los determinuje figurę, jaką ludzka samica prezentuje sobą w społeczeństwie;  to cała cywilizacja produkuje te stworzenie, które jest czymś pośrednim między samcem a eunuchem, a które określa się jako samicze”. Czyli kobieta to konstrukt, wymysł, a nie fakt biologiczny, społeczny, narodowy i kulturowy.  Pamiętajmy: „on ne nait pas femme, on le deviant” jest niesamowicie ważnym hasłem, które między innymi zainspirowało ideologię transgenderową. No bo jeśli „nikt nie rodzi się kobietą, a raczej się nią staje” oznacza to, że każdy może się stać czymkolwiek.

Kate Millett w „Sexual Politics” (New York: Columbia University Press, 2016 [1970]) tłumaczy doniosłość tego odkrycia jako ujawnienie, że patriarchat stworzył kobietę. Jest to „konstrukt społeczny”. A manipulacja patriarchatu jest tak sprytna i subtelna, że kobiety nie zdają sobie sprawy, że zostały stworzone przez swoich prześladowców. „Wydaje” im się fałszywie, że stworzyła kobiety natura. Wystarczy obnażyć, a potem zniszczyć patriarchat, a nastąpi wyzwolenie kobiet, które będą w stanie same siebie skonstruować. Naturalnie przy pomocy „sióstr” autosamic.

Shulamith Firestone w „The Dialectic of Sex: The Case for Feminist Revolution” (New York: Farrar, Straus and Giroux, 1970, s. 11) miała następujący pomysł: „Tak jak aby zapewnić eliminację klas gospodarczych potrzeba buntu podklasy (proletariatu) oraz, w tymczasowej dyktaturze, ich zdobycie środków produkcji, tak też aby zapewnić eliminację klas płciowych potrzeba buntu podklasy (kobiet) oraz zdobycie kontroli nad reprodukcją: nie tylko pełne zwrócenie kobietom własności ich ciał, ale również (tymczasowe) zdobycie kontroli nad ludzką rozrodczością – nowa biologia populacji jak również społeczne instytucje zajmujące się rodzeniem dzieci oraz ich wychowywaniem. I tak jak ostatecznym celem rewolucji socjalistycznej nie była tylko eliminacja gospodarczych przywilejów klasowych, ale samych gospodarczych różnic klasowych, tak też ostatecznym celem rewolucji feministycznej musi być, odwrotnie niż w przypadku pierwszego ruchu feministycznego, nie tylko eliminacja męskich przywilejów, ale różnic między płciami: różnice genitaliów między przedstawicielami rodu ludzkiego nie miałyby znaczenia w sensie kulturowym. (Powrót do niczym nie ograniczonej panseksualności – to co Freud nazywał „polimorficzną perwersją” – prawdopodobnie zastąpi hetero/homo/biseksualizm). Reprodukcja rodzaju przez jedną płeć na korzyść obu byłaby zastąpiona przez (przynajmniej jako opcja) sztucznym zapładnianiem: obie płcie mogłyby rodzić dzieci po równo albo osobno od siebie, jakkolwiek byśmy na to chcieli patrzeć; poleganie dziecka na matce (i vice versa) zostałoby zastąpione krótszym okresem podległości na gronie innych ogólnie. A jakakolwiek utrzymująca się różnica upośledzająca w kwestii siły fizycznej zostałaby zniwelowana kulturowo. Podział pracy skończyłby się całkowitą eliminacją konieczności pracy (za pomocą cybernetyki). Tyrania biologicznej rodziny zostałaby złamana”.

Czyli kastracja mężczyzn i dzieci z próbówki donoszone przez eunuchów i kobiety. Potem potomstwo będzie indoktrynowane przez autosamiczy kolektyw, który miałby zastąpić wyeliminowaną ze społeczeństwa rodzinę. Zapanuje utopia równości pod batutą feministycznego politbiura. 

Buduje na tym rewolucyjnym programie triumfalnie Judith Butler w „Gender Trouble: Feminism and the Subversion of Identity” (New York: Routledge, 2004 [1990]). Jej głównym wrogiem jest „hierarchia genderowa” (gender hierarchy) oraz „przymusowa heteroseksualność” (compulsory heterosexuality). Uważa ona nie tylko, że kobieta to „konstrukt językowy,” ale również jej ciało – wręcz każde ciało ludzkie – jest takim konstruktem. Jest to postmodernistyczna wersja średniowiecznej herezji nominalizmu. Według niej zjawiska rzeczywiste (przedmioty, zwierzęta, ludzie) posiadają tylko umowne nazwy. Stąd można do woli nazwy zmieniać, aby uzyskać pożądany efekt. W tym wypadku chodzi o zrzucenie ograniczeń dla „feministycznej polityki” (feminist politics). 

Trzeba więc zdekonstruować język, ciało, płeć, gender i wszystko inne, co stoi na drodze tej rewolucyjnej idei. Nie przyzwyczajać się do tradycyjnych ról ciała. Trzeba „ciało” widzieć jako „przedstawienie” (performance). Nasze wyobrażenie o tym, co stanowi płeć, odzwierciedla jedynie układ sił w danym okresie historycznym. Wcale nie wynika to z natury. Patriarchat narzucił nam fałszywe zrozumienie płci. Po prostu wymyślono język, który płci nadawał główne znaczenie w tożsamości jednostki. Przecież rzekomo nie odzwierciedlało to stanu faktycznego, naturalnego. Również dlatego, że samo pojęcie „naturalności” też jest względne i wymyślone.  Płeć więc w rzeczywistości nie istnieje, mamy tylko gender. A więc gender nie ma nic wspólnego z naszą biologiczną płcią. Gender to jest to, co sobie wyobrażamy, że jest naszą seksualną tożsamością.  Co więcej, gender nie jest określony w żaden stały sposób. Jest zupełnie płynny. Stąd teoria o „płynności gender” (gender fluidity). To pomaga nam być wszystkim i niczym jednocześnie, stworzeniami wielu tożsamości. 

Butler znajduje klucz do dekonstrukcji tożsamości seksualnej. I główne źródło wszelkich naszych uprzedzeń. Jest nią kazirodztwo. „Tabu kazirodztwa to prawo jurysdykcyjne, o którym mówi się, że zabrania kazirodczych chuci oraz konstruuje pewne genderowo subiektywne zjawiska przez mechanizm przymusowej identyfikacji [seksualnej]... [W związku z tym] tabu kazirodztwa nie tylko zabrania związków seksualnych między członkami tej samej linii rodzinnej, ale również włącza do gry tabu wobec homoseksualizmu”. Jeśli zniesiemy zakaz kazirodztwa, wtedy padną też inne tabu. Będziemy wolni, aby pławić się w bagnie płynności genderowej.

To jest najnowsza odsłona autosamicyzmu. W dużym stopniu więc najsłynniejsza intelektualnie obecnie feministyczna guru Butler jest fuzją, zlaniem się egzystencjalnych fantazji Simone de Beauvoir, radykalnych wymysłów Kate Millet oraz marksistowskiej schizofrenii Shulamith Firestone. Nie ma co się śmiać. Takie spojrzenie na kobiety i mężczyzn triumfuje nie tylko na uniwersytetach, ale również w legislacji i regulacjach USA i Unii Europejskiej. Ta ponura wizja ma sankcję państwową, a za tym idzie prawo, policja, propaganda i potężny budżet. 

Właśnie takie gnostyczne zmory nocne opanowały zachodnie uniwersytety. Obecnie usadowiły się na niezdekomunizowanych uczelniach nad Wisłą.  I straszą  nas. Czyli jeszcze jeden postulat dla PiS. Po zwycięstwie w wyborach parlamentarnych należy zająć się nie tylko sądownictwem, ale również uniwersytetami. Pilnie!

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 29 lipca 2019
www.iwp.edu
Intel z DC



#REKLAMA_POZIOMA#

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i... z ostatniej chwili
Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: "Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i..."

"Czekam na twoich chłopców. Dostaną kawkę i ponarzekają na pensje. Ich szef to pewnie mój kolega z SP lub liceum" – pisze do ministra Marcina Kierwińskiego były wicewojewoda dolnośląski Jacek Protasiewicz.

Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń z ostatniej chwili
Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń

Nie żyje Jason Holton, uważany za najcięższego człowieka w Wielkiej Brytanii. Zmarł w wieku 33 lat z powodu niewydolności narządów. Ważył około 317 kilogramów.

Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena z ostatniej chwili
Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena

W wieku 79 lat zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany z ról w filmach "Titanic" i "Władca Pierścieni".

Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów z ostatniej chwili
Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali z włoskim Itasem Trentino 0:3 (20:25, 22:25, 21:25) w finale Ligi Mistrzów rozegranym w tureckiej Antalyi.

Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: Każdy może z ulicy wejść z ostatniej chwili
Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: "Każdy może z ulicy wejść"

– Podjechał, przebadał się, dostał kwit bez wypełnionych danych, ja go opublikowałem. Kolega pokazał mi, jak wygląda kwit wystawiany w takiej sytuacji. Choć mój znajomy nie planował nagrywać badania, to dyżurni na komendzie sami, z pewną nerwowością, mówili, aby niczego nie filmować. Chcieli nawet wyłączyć mu telefon – mówi serwisowi wpolityce.pl dziennikarz i publicysta Samuel Pereira.

Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi prawnymi konsekwencjami z ostatniej chwili
Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi "prawnymi konsekwencjami"

Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia - poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań – zapowiada minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.

Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny z ostatniej chwili
Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny

– Zakończenie wojny w Strefie Gazy utrzymałoby Hamas przy władzy – powiedział w niedzielę premier Izraela, odrzucając żądania Hamasu. Rząd Izraela podjął też decyzję o zamknięciu działalności katarskiej telewizji Al-Dżazira.

IMGW przestrzega: nadciągają burze z ostatniej chwili
IMGW przestrzega: nadciągają burze

W niedzielę IMGW wydał ostrzeżenie hydrologiczne pierwszego stopnia dla południa Polski w związku z prognozowanymi opadami burzowymi.

Nieoficjalnie: Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim

Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim - pisze "Dziennik Zachodni", powołując się na źródła zbliżone do Kancelarii Prezydenta.

Jacek Protasiewicz pisze o seryjnych samobójcach: Znam ich wszystkich z ostatniej chwili
Jacek Protasiewicz pisze o "seryjnych samobójcach": "Znam ich wszystkich"

- Hej Marcin Kierwiński- jeśli pośród tych osób jestem i ja, to wyślij pozew(adres Twoi ludzie ustalą w minutę).Czekam. Jeśli jednak myślisz o „seryjnych samobójcach”, to odpuść. Pewnie znam ich wszystkich. Oni - znają mnie. Nic z tego nie będzie, poza kolejną wtopą. I już winka w PE nie będzie! - napisał Jacek Protasiewicz odpowiadając na groźby szefa MSWiA, że będzie pozywał tych, którzy mówią, że był pod wpływem alkoholu w trakcie uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Cztery macochy autosamicyzmu

Warto wiedzieć, że nadwiślańskie autosamice, czyli radykalne feministki, powielają klisze czterech głównych przedstawicielek feminizmu drugiej fali: eks-katoliczek Simon de Beauvoir i Kate Millet oraz amerykańskich apostatek żydowskich: Shulamith Firestone i Judith Butler. Mimo że i kilka innych aspirowało do macoszych bagien, takich jak Betty Friedan, Germaine Greer, Andrea Dworkin, Catharine MacKinnon czy Valerie Salanas, można w nich widzieć raczej epigonki niż założycielki tzw. drugiej fali autosamicyzmu. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Cztery macochy autosamicyzmu
/ TS
De Beauvoir była zwolenniczką wolnej miłości, raczej heteroseksualnej, bo odmówiła innej identyfikacji swych preferencji, chociaż obecnie doszukuje się u niej biseksualizmu. Millet była biseksualistką, preferującą kobiety. Firestone była seksualnie trudna do określenia, chociaż jej ciężka schizofrenia sugerowała wiele możliwości. Butler podkreśla swój lesbianizm, ale ogólnie skłania się do seksualnej wielowątkowości w celu zrównania wszelkich tożsamości przez ich rozmycie i likwidację.

Simone de Beauvoir  w „The Second Sex”, tłum. i red. H.M. Parshley (New York: Vintage Books, 1974 [oryginał w 1949 & a po angielsku 1952]) stwierdziła: „Nikt się nie rodzi kobietą, ale raczej się nią staje. Ani nie biologiczny, nie socjologiczny, nie ekonomiczny los determinuje figurę, jaką ludzka samica prezentuje sobą w społeczeństwie;  to cała cywilizacja produkuje te stworzenie, które jest czymś pośrednim między samcem a eunuchem, a które określa się jako samicze”. Czyli kobieta to konstrukt, wymysł, a nie fakt biologiczny, społeczny, narodowy i kulturowy.  Pamiętajmy: „on ne nait pas femme, on le deviant” jest niesamowicie ważnym hasłem, które między innymi zainspirowało ideologię transgenderową. No bo jeśli „nikt nie rodzi się kobietą, a raczej się nią staje” oznacza to, że każdy może się stać czymkolwiek.

Kate Millett w „Sexual Politics” (New York: Columbia University Press, 2016 [1970]) tłumaczy doniosłość tego odkrycia jako ujawnienie, że patriarchat stworzył kobietę. Jest to „konstrukt społeczny”. A manipulacja patriarchatu jest tak sprytna i subtelna, że kobiety nie zdają sobie sprawy, że zostały stworzone przez swoich prześladowców. „Wydaje” im się fałszywie, że stworzyła kobiety natura. Wystarczy obnażyć, a potem zniszczyć patriarchat, a nastąpi wyzwolenie kobiet, które będą w stanie same siebie skonstruować. Naturalnie przy pomocy „sióstr” autosamic.

Shulamith Firestone w „The Dialectic of Sex: The Case for Feminist Revolution” (New York: Farrar, Straus and Giroux, 1970, s. 11) miała następujący pomysł: „Tak jak aby zapewnić eliminację klas gospodarczych potrzeba buntu podklasy (proletariatu) oraz, w tymczasowej dyktaturze, ich zdobycie środków produkcji, tak też aby zapewnić eliminację klas płciowych potrzeba buntu podklasy (kobiet) oraz zdobycie kontroli nad reprodukcją: nie tylko pełne zwrócenie kobietom własności ich ciał, ale również (tymczasowe) zdobycie kontroli nad ludzką rozrodczością – nowa biologia populacji jak również społeczne instytucje zajmujące się rodzeniem dzieci oraz ich wychowywaniem. I tak jak ostatecznym celem rewolucji socjalistycznej nie była tylko eliminacja gospodarczych przywilejów klasowych, ale samych gospodarczych różnic klasowych, tak też ostatecznym celem rewolucji feministycznej musi być, odwrotnie niż w przypadku pierwszego ruchu feministycznego, nie tylko eliminacja męskich przywilejów, ale różnic między płciami: różnice genitaliów między przedstawicielami rodu ludzkiego nie miałyby znaczenia w sensie kulturowym. (Powrót do niczym nie ograniczonej panseksualności – to co Freud nazywał „polimorficzną perwersją” – prawdopodobnie zastąpi hetero/homo/biseksualizm). Reprodukcja rodzaju przez jedną płeć na korzyść obu byłaby zastąpiona przez (przynajmniej jako opcja) sztucznym zapładnianiem: obie płcie mogłyby rodzić dzieci po równo albo osobno od siebie, jakkolwiek byśmy na to chcieli patrzeć; poleganie dziecka na matce (i vice versa) zostałoby zastąpione krótszym okresem podległości na gronie innych ogólnie. A jakakolwiek utrzymująca się różnica upośledzająca w kwestii siły fizycznej zostałaby zniwelowana kulturowo. Podział pracy skończyłby się całkowitą eliminacją konieczności pracy (za pomocą cybernetyki). Tyrania biologicznej rodziny zostałaby złamana”.

Czyli kastracja mężczyzn i dzieci z próbówki donoszone przez eunuchów i kobiety. Potem potomstwo będzie indoktrynowane przez autosamiczy kolektyw, który miałby zastąpić wyeliminowaną ze społeczeństwa rodzinę. Zapanuje utopia równości pod batutą feministycznego politbiura. 

Buduje na tym rewolucyjnym programie triumfalnie Judith Butler w „Gender Trouble: Feminism and the Subversion of Identity” (New York: Routledge, 2004 [1990]). Jej głównym wrogiem jest „hierarchia genderowa” (gender hierarchy) oraz „przymusowa heteroseksualność” (compulsory heterosexuality). Uważa ona nie tylko, że kobieta to „konstrukt językowy,” ale również jej ciało – wręcz każde ciało ludzkie – jest takim konstruktem. Jest to postmodernistyczna wersja średniowiecznej herezji nominalizmu. Według niej zjawiska rzeczywiste (przedmioty, zwierzęta, ludzie) posiadają tylko umowne nazwy. Stąd można do woli nazwy zmieniać, aby uzyskać pożądany efekt. W tym wypadku chodzi o zrzucenie ograniczeń dla „feministycznej polityki” (feminist politics). 

Trzeba więc zdekonstruować język, ciało, płeć, gender i wszystko inne, co stoi na drodze tej rewolucyjnej idei. Nie przyzwyczajać się do tradycyjnych ról ciała. Trzeba „ciało” widzieć jako „przedstawienie” (performance). Nasze wyobrażenie o tym, co stanowi płeć, odzwierciedla jedynie układ sił w danym okresie historycznym. Wcale nie wynika to z natury. Patriarchat narzucił nam fałszywe zrozumienie płci. Po prostu wymyślono język, który płci nadawał główne znaczenie w tożsamości jednostki. Przecież rzekomo nie odzwierciedlało to stanu faktycznego, naturalnego. Również dlatego, że samo pojęcie „naturalności” też jest względne i wymyślone.  Płeć więc w rzeczywistości nie istnieje, mamy tylko gender. A więc gender nie ma nic wspólnego z naszą biologiczną płcią. Gender to jest to, co sobie wyobrażamy, że jest naszą seksualną tożsamością.  Co więcej, gender nie jest określony w żaden stały sposób. Jest zupełnie płynny. Stąd teoria o „płynności gender” (gender fluidity). To pomaga nam być wszystkim i niczym jednocześnie, stworzeniami wielu tożsamości. 

Butler znajduje klucz do dekonstrukcji tożsamości seksualnej. I główne źródło wszelkich naszych uprzedzeń. Jest nią kazirodztwo. „Tabu kazirodztwa to prawo jurysdykcyjne, o którym mówi się, że zabrania kazirodczych chuci oraz konstruuje pewne genderowo subiektywne zjawiska przez mechanizm przymusowej identyfikacji [seksualnej]... [W związku z tym] tabu kazirodztwa nie tylko zabrania związków seksualnych między członkami tej samej linii rodzinnej, ale również włącza do gry tabu wobec homoseksualizmu”. Jeśli zniesiemy zakaz kazirodztwa, wtedy padną też inne tabu. Będziemy wolni, aby pławić się w bagnie płynności genderowej.

To jest najnowsza odsłona autosamicyzmu. W dużym stopniu więc najsłynniejsza intelektualnie obecnie feministyczna guru Butler jest fuzją, zlaniem się egzystencjalnych fantazji Simone de Beauvoir, radykalnych wymysłów Kate Millet oraz marksistowskiej schizofrenii Shulamith Firestone. Nie ma co się śmiać. Takie spojrzenie na kobiety i mężczyzn triumfuje nie tylko na uniwersytetach, ale również w legislacji i regulacjach USA i Unii Europejskiej. Ta ponura wizja ma sankcję państwową, a za tym idzie prawo, policja, propaganda i potężny budżet. 

Właśnie takie gnostyczne zmory nocne opanowały zachodnie uniwersytety. Obecnie usadowiły się na niezdekomunizowanych uczelniach nad Wisłą.  I straszą  nas. Czyli jeszcze jeden postulat dla PiS. Po zwycięstwie w wyborach parlamentarnych należy zająć się nie tylko sądownictwem, ale również uniwersytetami. Pilnie!

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 29 lipca 2019
www.iwp.edu
Intel z DC



#REKLAMA_POZIOMA#


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe