[Tylko u nas] Obłudny reportaż ZDF o Polsce: "Polskie miasta zachowały sobie ostatni skrawek normalności"

Im bliżej do wyborów parlamentarnych nad Wisłą, tym częściej niemiecka telewizja karmi swoich widzów kolejnymi porcjami bzdur o Polsce
 [Tylko u nas] Obłudny reportaż ZDF o Polsce: "Polskie miasta zachowały sobie ostatni skrawek normalności"
/ screen YouTube
Ostatnio zaobserwowałem w Niemczech pewne paradoksalne zjawisko: im częściej kanclerz Angela Merkel wysyła do Polaków pojednawcze sygnały, tym mocniej oddane jej media dociskają pedał gazu, zaostrzając retorykę pod adresem Warszawy. Szczególnie w okresie wakacyjnym, kiedy wydarzenia za granicą mają odwrócić uwagę od rodzimej "pustki informacyjnej".
 
Gdy chodziłem w Niemczech do szkoły podstawowej, z zamiłowaniem śledziłem weekendowy program "Disney Club", prowadzony przez niejaką Antje Pieper, będącą wówczas obiektem westchnień wszystkich młodych chłopaków. I taką bym ją prawdopodobnie zapamiętał, gdyby w dorosłym życiu nie postanowiła zostać "poważną" dziennikarką, opowiadającą niekiedy o krajach, o których nie ma pojęcia.
 
Otóż w lipcu Pieper, dziś jedna z prowadzących programu "auslandsjournal", wybrała się na wschód, aby zgodnie z wyznaczonym sobie celem "przełamać zachodnie stereotypy o Polsce". Tyle że redaktorka ZDF nie chciała chyba jednak wzbogacić swojej wiedzy o naszym kraju, bo jej materiał miał być od początku potwierdzeniem skleconej po amatorsku narracji, która już wcześniej rozpleniła się w niemieckich mediach. Reportaż pt. "Jaka będzie przyszłość Polski?" okazuje się bowiem kolejną odsłoną szerszej (gdyż trwającej już od czterech lat) operacji, jaką jest zamykanie ust wątpiącym w przekaz o "autorytarnych rządach nad Wisłą".
 
Wszystkie niemieckie filmy dokumentalne o Polsce po 2015 r. zbiegają się w jednym punkcie - rząd PiS "zagraża demokracji". Przy czym każdy z nich dodaje wyrazy nadziei, że polska opozycja znajdzie kiedyś "odpowiedni sposób" na przejęcie władzy. Nawyk podnoszenia każdej błahostki do rangi "dyktatorskiej metody" został także podchwycony przez panią Pieper, przy czym autorka uzupełniła obowiązujący przekaz o kilka aktualnych wątków, nad którymi warto się pochylić. W każdym razie jeśli jej reportaż miał o najlepszej porze odebrać niemieckim widzom chęć do głębszej refleksji o zmianach zachodzących w Polsce - to zadanie swoje na pewno spełnił.
 
Swoje "tournée" Pieper rozpoczęła w mazowieckiej miejscowości Korabie, gdzie spotkała się z "tradycyjnymi" rolnikami, zachodząc w głowę, dlaczego polska prowincja jest pełna "eurosceptyków", podczas gdy polskie rolnictwo jest od lat zasilane środkami z Brukseli.
 

"Na wsi większość wybiera nacjonalistyczną partię PiS, która przejęła media publiczne, nie lubi homoseksualistów i przeprowadza kontrowersyjną reformę sądownictwa"

 
- zauważa Pieper, oczywiście nie objaśniając, jak te media wyglądały wcześniej i kto do dziś zasiada w polskich sądach.
 
Linia publicznej debaty o Polsce, wytyczona przez zachodnich kibiców "opozycji totalnej", zdominowała niemiecki dyskurs medialny do tego stopnia, że wszelkie próby sprostowania tracą już jakiekolwiek znaczenie. W internecie można z łatwością znaleźć materiały obudowane komentarzami "autorytetów" jak Róża Thun, podczas gdy argumenty poważnych analityków nie docierają do niemieckiego odbiorcy albo w ogóle, albo poniewczasie, gdy grzana dniami informacja o kolejnych "antydemokratycznych kuksańcach" Kaczyńskiego musi ustąpić innym "dyktatorom". Mroczny wizerunek PiS tak poręcznie wpisuje się w opowieść o grasującym w Europie "populizmie", że zawsze lepiej zamknąć się w podejrzliwej wrogości.
 
W tym samym duchu utrzymany jest również reportaż Antje Pieper. Rysowany przez nią kontrast między stawianymi polskiemu rządowi zarzutami a użytymi przez jej rozmówców argumentami jest dla polskiego widza nieodparcie groteskowy. Kłopot polega na tym, że dla przeciętnego niemieckiego widza jest on niezauważalny i wobec tego nikczemnie skuteczny. W Polsce opozycyjny wrzask robi wrażenie na grupie nawiedzonych "krzykaczy" pod Sejmem, ale w Niemczech trafia do milionów normalnych ludzi, tworzących umiarkowaną widownię debaty publicznej. Oni nie wiedzą, co się dzieje w Polsce i łatwo dają sobie zamknąć usta grozą politycznej poprawności.
 
Wprawne oko rozpoznaje więc w materiale Pieper podręcznikowe powielanie niepotwierdzonych stereotypów. Aby wzmocnić siłę przekazu, niemiecka reporterka wybiera się ze wsi do Gdańska, uporczywie zwanego "otwartym" i "wolnym" miastem. Przy czym reporterka zdobywa się na krzepiącą sugestię, której zachodni odbiorca i tak nie będzie weryfikował - że w większych miastach ludzie myślą "prawidłowo" i że nie wszędzie Polska jest w tak "opłakanym stanie" jak na prowincji.
 
W wyobraźni pani Pieper, wspartej miażdżącymi "ekspertyzami" wołającego o pomoc z UE Lecha Wałęsy oraz okolicznych wyborców PO, Gdańsk stanowi jedną z nielicznych "nowoczesnych wysp" w "morzu średniowiecza", przy czym autorka płynnie przejmuje teorie snute przez trójmiejskich włodarzy, posługując się skrótami myślowymi. Czerpie bowiem obficie z nostalgii przedwojennego Wolnego Miasta Gdańska, tak jakby fenomen polskiej Solidarności i specyficzny stosunek Polaków do wolności wynikały z hanzeatyckiej przeszłości tegoż miasta, w którym przecież nasi rodacy nie byli mile widziani.
 

"W porównaniu z mniejszymi miejscowościami hanzeatycka metropolia, która już zawsze była otwarta na świat, wydaje się niezwykle liberalna"

 
- ocenia dziennikarka ZDF.
 
O tym, że potencjał powojennego Gdańska wyrósł z patriotyzmu polskich Kresowian, bez których nie byłoby ani Grudnia '70 ani Sieprnia '80 - Pieper oczywiście nie wspomina. Lecz po co miałaby krzewić w swoich widzach zdrowy rozsądek? Ten apel nie miałby szansy bycia wysłuchanym.
 
Według opinii redaktorki ZDF współczesny Gdańsk jawi się tymczasem niczym słoneczna "oaza spokoju", miasto bez skazy, które zachowało sobie "ostatni skrawek normalności", mimo niszczącej "mowy nienawiści" szerzonej przez PiS. Pieper nie zadaje sobie i swoim widzom pytania, dlaczego pod rządami PO do Trójmiasta przylgnął przydomek "polskiej Sycylii". Powściągliwości nie okazuje Pieper natomiast w kwestii zabójstwa Pawła Adamowicza.
 

"Sprawca był szczuty przez prorządowe media, które krytykowały Pawła Adamowicza za jego liberalną politykę"

 
- ustaliła oficjalną wersję Antje Pieper.
 
Niemiecka dziennikarka powstrzymuje się co prawda od jednoznacznych oskarżeń i sformułowań, jakimi swojego czasu bez zahamowań sypała opozycja i życzliwe jej media, choć sugestia wydaje się oczywista. Ponadto Pieper stwierdza, jakoby rząd w Warszawie długo "uchylał się od żałoby", skrzętnie pomijając, że najważniejsze osoby w państwie przybyły na pogrzeb, choć zostały usadzone w tylnych ławkach.
 
Pieper zastanawia się, czemu oprócz mieszkańców Gdańska nikt nie portafi skrzesać w sobie odrobiny entuzjazmu dla 4 czerwca i dlaczego Polacy obchodzą w ten dzień "dwa święta". Jak w wielu innych przypadkach Niemka zadaje tylko pytania, nie szukając odpowiedzi. Nie musi. Wystarczyłoby, gdyby uzupełniła katalog pytań: kim był premier Jan Olszewski? Jaką rolę odgrywał w 1992 r. dzisiejszy "prezydent Europy" i "liberalny gdańszczanin" Donald Tusk?
 
Odpowiednią rangę Pieper nadaje zupełnie innym wydarzeniom. Z "cywilizowanego" Gdańska reporterka udaje się do Lublina, gdzie prawie wszyscy noszą mundury wojskowe, łącznie z dziećmi. Tak jakby "tutaj, blisko Ukrainy i Rosji" chodziły wyłącznie paramilitarne "zielone ludziki", siejące nieuzasadniony postrach przed "ruskimi".
 

"Tutaj wszyscy są gotowi sięgnąć po broń, tak jak sobie życzy PiS"

 
- podsumowuje Pieper.
 
Obraz wschodniej Polski, jaki wyłania się z reportażu ZDF, poraża naiwnością. Wzmocnieniu tego przekazu ma posłużyć kontrastująca z nim Warszawa, gdzie "mimo pomników brata bliźniaka" lokalną władzę dzierży "postępowy" prezydent. Natomiast w zdaniu "gdy żył Lech Kaczyński, jego brat był łagodniejszy" trudno nie rozpoznać ponownych śladów polskich "dostarczycieli" informacji, dzielących się w internecie nienawiścią do prezesa PiS. Klaka, jaką od czterech lat organizują uliczne "przystawki" polskiej opozycji, zbiera niestety swoje fatalne żniwo.
 
Tym bardziej, że w trosce o wiarygodność zebranego materiału Pieper posiłkuje się wywiadami z rzekomo "wtajemniczonymi" politykami, którzy byli niegdyś "blisko" Kaczyńskiego. A któż mógłby w niemieckiej telewizji ujawnić więcej pseudosensacji na ten temat niż jego były "spindoktor" Michał Kamiński?
 

"Jarosław Kaczyński otacza się wyłącznie ludźmi, którzy wykonują jego polecenia. Nie znosi krytyki"

 
- przekonuje Kamiński.
 

"Odwróciłem się od niego, gdy zauważyłem, że zaczął zmierzać w radykalnym kierunku"

 
- dodaje.
 
Trudno sobie nie wyobrazić, jak podobne wynurzenia "z pierwszej ręki" wprawiają niemieckich dziennikarzy w ekstazę. Usłyszeli bowiem, co chcieli usłyszeć. Skalę absurdu dopełnia fakt, że reportaże o "wschodnich populistach" na bieżąco emituje stacja ZDF, przez jej krytyków opatrzona pogardliwą metką "Merkel-TV". Niemieckich przekonań o rzekomym "zagrożeniu dla wolności słowa" w Polsce nie jest w stanie naruszyć nawet zderzenie z brutalną rzeczywistością we własnym kraju, gdzie przestępstwa migrantów są często osłaniane najstaranniejszym milczeniem, a stan zdrowia szefowej rządu stanowi najściślejsze tabu.
 
Pieper nie potrafi także zrozumieć, dlaczego rząd w Warszawie domaga się reparacji wojennych. Reporterka ochoczo dołącza do tych samych oburzonych chórów w springerowskich redakcjach, które od miesięcy grzmią nad tą sprawą. Dla poparcia stwierdzenia, jakoby w Polsce działo się "coś niepokojącego", Pieper musiała oczywiście też poruszyć temat LGBT. Przestrogi i lamenty, jakoby w kwestiach edukacji seksualnej Polska nadal była "zacofana", są żelaznymi punktami repertuaru "autorytetów" jak Magdalena Cielecka, która przed niemieckimi kamerami opowiada o ciężkich losach polskiej młodzieży.
 

"W Polsce dzieci wstydzą się rozmawiać o seksie ze swoimi skrępowanymi rodzicami, a w szkołach PiS zakazuje nauczycielom o tym mówić. Mam wrażenie, że cofamy się do średniowiecza"

 
- przekonuje aktorka.
 
Na podstawie tejże "autopsji" niemieccy odbiorcy są już niewątpliwie w stanie uwierzyć, że rządzący wytwarzają w Polakach "poczucie prześladowania". Kto zaś spróbuje Niemca oświecić, jakie treści zawierają plany warszawskiego ratusza w kwestiach edukacji seksualnej, zostanie potraktowany jak siewca nienawiści, niczym godny potępienia rewizjonista Holocaustu. Zdrowy rozsądek nie daje się jednak zakrzyczeć i podpowiada rzecz oczywistą: Polska nigdy nie była homofobicznym krajem, pozostaje jednak odporna na ideologiczne wolty.
 
Na końcu reportażu Pieper rozmawia jeszcze z redaktorami portalu "OKO.press", który wedle autorki "bada każdy krok rządu pod kątem jego wiarygodności".

Zabawne, nawiasem mówiąc, że Niemcy oceniają w ten sposób redakcję, która zdaniem wielu Polaków uchodzi za największą wytwórnię "fake-newsów". Dwaj "niezależni" dziennikarze stoją sobie przed Sądem Najwyższym i wmawiają bezwiednej niemieckiej reporterce, że w Polsce będzie niebawem jak w Turcji, ponieważ nad Wisłą zaistniały trzy "demony" - "nacjonalizm", "populizm" oraz "katolicyzm". Na koniec polskojęzyczni redaktorzy "OKO.press" błagają niemiecką koleżankę, aby UE nie przestała "monitorować praworządności w Polsce", obłudnie ubierając swoje lamenty w kostium troski.
 
Reportaż Antje Pieper nie jest przypadkiem odosobnionym. Tylko w tym roku stacja ZDF wyemitowała szereg materiałów, w których wypowiadali się kolejni polscy "przodownicy wolności" (jak np. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak), dokładający z bezbrzeżną pychą swoje cegiełki do budowanego na Zachodzie stereotypowego wizerunku "polskiej wsi, która jeszcze nie dojrzała do demokracji". Medialne młyny nad Sprewą kręcą się nadal z rozmachem i niestety należy przypuszczać, że im bliżej wyborów do Sejmu, tym częściej niemiecka publiczność będzie karmiona dalszymi porcjami bzdur o Polsce, kładącymi kres nadziejom na wytłumaczenie zachodnim sąsiadom, że prawda jest odwrotna od urojeń Matczaka, Kasprzaka i Środy.

Wojciech Osiński
 

 

POLECANE
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

Niemcy w kłopocie. Alarm w służbie zdrowia i budownictwie Wiadomości
Niemcy w kłopocie. Alarm w służbie zdrowia i budownictwie

W Niemczech rośnie problem z brakiem wykwalifikowanych pracowników. Jak wynika z najnowszego raportu Instytutu Gospodarki Niemieckiej (IW), tylko w 2024 roku nieobsadzonych pozostało ponad 260 tysięcy stanowisk w dziesięciu kluczowych branżach.

ZUS wydał ważny komnikat Wiadomości
ZUS wydał ważny komnikat

ZUS ostrzega przed nową falą oszustw. Do wielu Polaków trafiają wiadomości e-mail, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak oficjalna korespondencja z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W rzeczywistości to próba wyłudzenia danych osobowych oraz numerów kont bankowych.

IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni

W weekend na przeważającym obszarze kraju będzie pochmurno, wystąpią gęste mgły i słabe opady deszczu, a w górach także śnieg - przekazała synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Grażyna Dąbrowska. Dodała, że w nocy z soboty na niedzielę w rejonach Karpat możliwe są lokalne przymrozki.

Widzowie pokochali ją za „Klan”. Jej historia porusza do dziś Wiadomości
Widzowie pokochali ją za „Klan”. Jej historia porusza do dziś

Halina Dobrowolska przez niemal pół wieku była związana z polskim teatrem, ale dla szerokiej publiczności stała się znana dopiero dzięki roli Marii Lubicz w serialu „Klan”. Popularność przyszła późno, jednak jej kariera była pełna pasji, skromności i oddania sztuce.

Masz taki dokument? Możesz dostać blisko 30 tys. zł z ostatniej chwili
Masz taki dokument? Możesz dostać blisko 30 tys. zł

Masz przedpłatę na Fiata 126p lub FSO 1500 z 1981 r.? PKO BP wypłaca zwrot wkładu z odsetkami oraz rekompensatę.

Uważaj! Ta wiadomość na WhatsApp to pułapka – zareaguj od razu z ostatniej chwili
Uważaj! Ta wiadomość na WhatsApp to pułapka – zareaguj od razu

Coraz więcej użytkowników WhatsApp otrzymuje prowokujące wiadomości z plikami lub linkami typu "Czy to ty?". To najgroźniejszy w 2025 r. trik wykorzystywany przez oszustów.

Wielka wpadka księcia Harry'ego. Teraz przeprasza z ostatniej chwili
Wielka wpadka księcia Harry'ego. Teraz przeprasza

Przy okazji wizyty w kanadyjskim Toronto książę Harry przeprosił Kanadyjczyków za założenie czapki L.A. Dodgers podczas meczu World Series i pojednał się z fanami, zakładając w telewizji czapkę Toronto Blue Jays.

REKLAMA

[Tylko u nas] Obłudny reportaż ZDF o Polsce: "Polskie miasta zachowały sobie ostatni skrawek normalności"

Im bliżej do wyborów parlamentarnych nad Wisłą, tym częściej niemiecka telewizja karmi swoich widzów kolejnymi porcjami bzdur o Polsce
 [Tylko u nas] Obłudny reportaż ZDF o Polsce: "Polskie miasta zachowały sobie ostatni skrawek normalności"
/ screen YouTube
Ostatnio zaobserwowałem w Niemczech pewne paradoksalne zjawisko: im częściej kanclerz Angela Merkel wysyła do Polaków pojednawcze sygnały, tym mocniej oddane jej media dociskają pedał gazu, zaostrzając retorykę pod adresem Warszawy. Szczególnie w okresie wakacyjnym, kiedy wydarzenia za granicą mają odwrócić uwagę od rodzimej "pustki informacyjnej".
 
Gdy chodziłem w Niemczech do szkoły podstawowej, z zamiłowaniem śledziłem weekendowy program "Disney Club", prowadzony przez niejaką Antje Pieper, będącą wówczas obiektem westchnień wszystkich młodych chłopaków. I taką bym ją prawdopodobnie zapamiętał, gdyby w dorosłym życiu nie postanowiła zostać "poważną" dziennikarką, opowiadającą niekiedy o krajach, o których nie ma pojęcia.
 
Otóż w lipcu Pieper, dziś jedna z prowadzących programu "auslandsjournal", wybrała się na wschód, aby zgodnie z wyznaczonym sobie celem "przełamać zachodnie stereotypy o Polsce". Tyle że redaktorka ZDF nie chciała chyba jednak wzbogacić swojej wiedzy o naszym kraju, bo jej materiał miał być od początku potwierdzeniem skleconej po amatorsku narracji, która już wcześniej rozpleniła się w niemieckich mediach. Reportaż pt. "Jaka będzie przyszłość Polski?" okazuje się bowiem kolejną odsłoną szerszej (gdyż trwającej już od czterech lat) operacji, jaką jest zamykanie ust wątpiącym w przekaz o "autorytarnych rządach nad Wisłą".
 
Wszystkie niemieckie filmy dokumentalne o Polsce po 2015 r. zbiegają się w jednym punkcie - rząd PiS "zagraża demokracji". Przy czym każdy z nich dodaje wyrazy nadziei, że polska opozycja znajdzie kiedyś "odpowiedni sposób" na przejęcie władzy. Nawyk podnoszenia każdej błahostki do rangi "dyktatorskiej metody" został także podchwycony przez panią Pieper, przy czym autorka uzupełniła obowiązujący przekaz o kilka aktualnych wątków, nad którymi warto się pochylić. W każdym razie jeśli jej reportaż miał o najlepszej porze odebrać niemieckim widzom chęć do głębszej refleksji o zmianach zachodzących w Polsce - to zadanie swoje na pewno spełnił.
 
Swoje "tournée" Pieper rozpoczęła w mazowieckiej miejscowości Korabie, gdzie spotkała się z "tradycyjnymi" rolnikami, zachodząc w głowę, dlaczego polska prowincja jest pełna "eurosceptyków", podczas gdy polskie rolnictwo jest od lat zasilane środkami z Brukseli.
 

"Na wsi większość wybiera nacjonalistyczną partię PiS, która przejęła media publiczne, nie lubi homoseksualistów i przeprowadza kontrowersyjną reformę sądownictwa"

 
- zauważa Pieper, oczywiście nie objaśniając, jak te media wyglądały wcześniej i kto do dziś zasiada w polskich sądach.
 
Linia publicznej debaty o Polsce, wytyczona przez zachodnich kibiców "opozycji totalnej", zdominowała niemiecki dyskurs medialny do tego stopnia, że wszelkie próby sprostowania tracą już jakiekolwiek znaczenie. W internecie można z łatwością znaleźć materiały obudowane komentarzami "autorytetów" jak Róża Thun, podczas gdy argumenty poważnych analityków nie docierają do niemieckiego odbiorcy albo w ogóle, albo poniewczasie, gdy grzana dniami informacja o kolejnych "antydemokratycznych kuksańcach" Kaczyńskiego musi ustąpić innym "dyktatorom". Mroczny wizerunek PiS tak poręcznie wpisuje się w opowieść o grasującym w Europie "populizmie", że zawsze lepiej zamknąć się w podejrzliwej wrogości.
 
W tym samym duchu utrzymany jest również reportaż Antje Pieper. Rysowany przez nią kontrast między stawianymi polskiemu rządowi zarzutami a użytymi przez jej rozmówców argumentami jest dla polskiego widza nieodparcie groteskowy. Kłopot polega na tym, że dla przeciętnego niemieckiego widza jest on niezauważalny i wobec tego nikczemnie skuteczny. W Polsce opozycyjny wrzask robi wrażenie na grupie nawiedzonych "krzykaczy" pod Sejmem, ale w Niemczech trafia do milionów normalnych ludzi, tworzących umiarkowaną widownię debaty publicznej. Oni nie wiedzą, co się dzieje w Polsce i łatwo dają sobie zamknąć usta grozą politycznej poprawności.
 
Wprawne oko rozpoznaje więc w materiale Pieper podręcznikowe powielanie niepotwierdzonych stereotypów. Aby wzmocnić siłę przekazu, niemiecka reporterka wybiera się ze wsi do Gdańska, uporczywie zwanego "otwartym" i "wolnym" miastem. Przy czym reporterka zdobywa się na krzepiącą sugestię, której zachodni odbiorca i tak nie będzie weryfikował - że w większych miastach ludzie myślą "prawidłowo" i że nie wszędzie Polska jest w tak "opłakanym stanie" jak na prowincji.
 
W wyobraźni pani Pieper, wspartej miażdżącymi "ekspertyzami" wołającego o pomoc z UE Lecha Wałęsy oraz okolicznych wyborców PO, Gdańsk stanowi jedną z nielicznych "nowoczesnych wysp" w "morzu średniowiecza", przy czym autorka płynnie przejmuje teorie snute przez trójmiejskich włodarzy, posługując się skrótami myślowymi. Czerpie bowiem obficie z nostalgii przedwojennego Wolnego Miasta Gdańska, tak jakby fenomen polskiej Solidarności i specyficzny stosunek Polaków do wolności wynikały z hanzeatyckiej przeszłości tegoż miasta, w którym przecież nasi rodacy nie byli mile widziani.
 

"W porównaniu z mniejszymi miejscowościami hanzeatycka metropolia, która już zawsze była otwarta na świat, wydaje się niezwykle liberalna"

 
- ocenia dziennikarka ZDF.
 
O tym, że potencjał powojennego Gdańska wyrósł z patriotyzmu polskich Kresowian, bez których nie byłoby ani Grudnia '70 ani Sieprnia '80 - Pieper oczywiście nie wspomina. Lecz po co miałaby krzewić w swoich widzach zdrowy rozsądek? Ten apel nie miałby szansy bycia wysłuchanym.
 
Według opinii redaktorki ZDF współczesny Gdańsk jawi się tymczasem niczym słoneczna "oaza spokoju", miasto bez skazy, które zachowało sobie "ostatni skrawek normalności", mimo niszczącej "mowy nienawiści" szerzonej przez PiS. Pieper nie zadaje sobie i swoim widzom pytania, dlaczego pod rządami PO do Trójmiasta przylgnął przydomek "polskiej Sycylii". Powściągliwości nie okazuje Pieper natomiast w kwestii zabójstwa Pawła Adamowicza.
 

"Sprawca był szczuty przez prorządowe media, które krytykowały Pawła Adamowicza za jego liberalną politykę"

 
- ustaliła oficjalną wersję Antje Pieper.
 
Niemiecka dziennikarka powstrzymuje się co prawda od jednoznacznych oskarżeń i sformułowań, jakimi swojego czasu bez zahamowań sypała opozycja i życzliwe jej media, choć sugestia wydaje się oczywista. Ponadto Pieper stwierdza, jakoby rząd w Warszawie długo "uchylał się od żałoby", skrzętnie pomijając, że najważniejsze osoby w państwie przybyły na pogrzeb, choć zostały usadzone w tylnych ławkach.
 
Pieper zastanawia się, czemu oprócz mieszkańców Gdańska nikt nie portafi skrzesać w sobie odrobiny entuzjazmu dla 4 czerwca i dlaczego Polacy obchodzą w ten dzień "dwa święta". Jak w wielu innych przypadkach Niemka zadaje tylko pytania, nie szukając odpowiedzi. Nie musi. Wystarczyłoby, gdyby uzupełniła katalog pytań: kim był premier Jan Olszewski? Jaką rolę odgrywał w 1992 r. dzisiejszy "prezydent Europy" i "liberalny gdańszczanin" Donald Tusk?
 
Odpowiednią rangę Pieper nadaje zupełnie innym wydarzeniom. Z "cywilizowanego" Gdańska reporterka udaje się do Lublina, gdzie prawie wszyscy noszą mundury wojskowe, łącznie z dziećmi. Tak jakby "tutaj, blisko Ukrainy i Rosji" chodziły wyłącznie paramilitarne "zielone ludziki", siejące nieuzasadniony postrach przed "ruskimi".
 

"Tutaj wszyscy są gotowi sięgnąć po broń, tak jak sobie życzy PiS"

 
- podsumowuje Pieper.
 
Obraz wschodniej Polski, jaki wyłania się z reportażu ZDF, poraża naiwnością. Wzmocnieniu tego przekazu ma posłużyć kontrastująca z nim Warszawa, gdzie "mimo pomników brata bliźniaka" lokalną władzę dzierży "postępowy" prezydent. Natomiast w zdaniu "gdy żył Lech Kaczyński, jego brat był łagodniejszy" trudno nie rozpoznać ponownych śladów polskich "dostarczycieli" informacji, dzielących się w internecie nienawiścią do prezesa PiS. Klaka, jaką od czterech lat organizują uliczne "przystawki" polskiej opozycji, zbiera niestety swoje fatalne żniwo.
 
Tym bardziej, że w trosce o wiarygodność zebranego materiału Pieper posiłkuje się wywiadami z rzekomo "wtajemniczonymi" politykami, którzy byli niegdyś "blisko" Kaczyńskiego. A któż mógłby w niemieckiej telewizji ujawnić więcej pseudosensacji na ten temat niż jego były "spindoktor" Michał Kamiński?
 

"Jarosław Kaczyński otacza się wyłącznie ludźmi, którzy wykonują jego polecenia. Nie znosi krytyki"

 
- przekonuje Kamiński.
 

"Odwróciłem się od niego, gdy zauważyłem, że zaczął zmierzać w radykalnym kierunku"

 
- dodaje.
 
Trudno sobie nie wyobrazić, jak podobne wynurzenia "z pierwszej ręki" wprawiają niemieckich dziennikarzy w ekstazę. Usłyszeli bowiem, co chcieli usłyszeć. Skalę absurdu dopełnia fakt, że reportaże o "wschodnich populistach" na bieżąco emituje stacja ZDF, przez jej krytyków opatrzona pogardliwą metką "Merkel-TV". Niemieckich przekonań o rzekomym "zagrożeniu dla wolności słowa" w Polsce nie jest w stanie naruszyć nawet zderzenie z brutalną rzeczywistością we własnym kraju, gdzie przestępstwa migrantów są często osłaniane najstaranniejszym milczeniem, a stan zdrowia szefowej rządu stanowi najściślejsze tabu.
 
Pieper nie potrafi także zrozumieć, dlaczego rząd w Warszawie domaga się reparacji wojennych. Reporterka ochoczo dołącza do tych samych oburzonych chórów w springerowskich redakcjach, które od miesięcy grzmią nad tą sprawą. Dla poparcia stwierdzenia, jakoby w Polsce działo się "coś niepokojącego", Pieper musiała oczywiście też poruszyć temat LGBT. Przestrogi i lamenty, jakoby w kwestiach edukacji seksualnej Polska nadal była "zacofana", są żelaznymi punktami repertuaru "autorytetów" jak Magdalena Cielecka, która przed niemieckimi kamerami opowiada o ciężkich losach polskiej młodzieży.
 

"W Polsce dzieci wstydzą się rozmawiać o seksie ze swoimi skrępowanymi rodzicami, a w szkołach PiS zakazuje nauczycielom o tym mówić. Mam wrażenie, że cofamy się do średniowiecza"

 
- przekonuje aktorka.
 
Na podstawie tejże "autopsji" niemieccy odbiorcy są już niewątpliwie w stanie uwierzyć, że rządzący wytwarzają w Polakach "poczucie prześladowania". Kto zaś spróbuje Niemca oświecić, jakie treści zawierają plany warszawskiego ratusza w kwestiach edukacji seksualnej, zostanie potraktowany jak siewca nienawiści, niczym godny potępienia rewizjonista Holocaustu. Zdrowy rozsądek nie daje się jednak zakrzyczeć i podpowiada rzecz oczywistą: Polska nigdy nie była homofobicznym krajem, pozostaje jednak odporna na ideologiczne wolty.
 
Na końcu reportażu Pieper rozmawia jeszcze z redaktorami portalu "OKO.press", który wedle autorki "bada każdy krok rządu pod kątem jego wiarygodności".

Zabawne, nawiasem mówiąc, że Niemcy oceniają w ten sposób redakcję, która zdaniem wielu Polaków uchodzi za największą wytwórnię "fake-newsów". Dwaj "niezależni" dziennikarze stoją sobie przed Sądem Najwyższym i wmawiają bezwiednej niemieckiej reporterce, że w Polsce będzie niebawem jak w Turcji, ponieważ nad Wisłą zaistniały trzy "demony" - "nacjonalizm", "populizm" oraz "katolicyzm". Na koniec polskojęzyczni redaktorzy "OKO.press" błagają niemiecką koleżankę, aby UE nie przestała "monitorować praworządności w Polsce", obłudnie ubierając swoje lamenty w kostium troski.
 
Reportaż Antje Pieper nie jest przypadkiem odosobnionym. Tylko w tym roku stacja ZDF wyemitowała szereg materiałów, w których wypowiadali się kolejni polscy "przodownicy wolności" (jak np. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak), dokładający z bezbrzeżną pychą swoje cegiełki do budowanego na Zachodzie stereotypowego wizerunku "polskiej wsi, która jeszcze nie dojrzała do demokracji". Medialne młyny nad Sprewą kręcą się nadal z rozmachem i niestety należy przypuszczać, że im bliżej wyborów do Sejmu, tym częściej niemiecka publiczność będzie karmiona dalszymi porcjami bzdur o Polsce, kładącymi kres nadziejom na wytłumaczenie zachodnim sąsiadom, że prawda jest odwrotna od urojeń Matczaka, Kasprzaka i Środy.

Wojciech Osiński
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe