Michał Bruszewski: Polska, Turcja, Kurdowie – zaklęty trójkąt dyskusji

Konflikt w północnej Syrii podzielił Polaków. Po inwazji Turcji na Rożawę (syryjski Kurdystan) pojawiają się różne stanowiska dotyczące wojny. Nad Wisłą trwa zaciekła dyskusja - z jednej strony, naród kurdyjski walczący od pokoleń już nie tyle o niepodległość, a o skrawek autonomii i przetrwanie, przypomina Polakom ich własną historię oręża i walki, z drugiej strony jest Turcja - regionalne mocarstwo, pełnoprawny a nie papierowy członek NATO z drugą najsilniejszą armią w sojuszu oraz z historią gestów nieuznających zaborów i wspierania polskiej irredenty.
 Michał Bruszewski: Polska, Turcja, Kurdowie – zaklęty trójkąt dyskusji
/ screen YouTube
Chyba odkryliśmy ten polski pierwiastek w odległej wojnie na bezdrożach Rożawy – ma on charakter zaciekłej dyskusji kogo i jak Polacy mieliby popierać. Polska plemienna wojenka, tyle że w mikroskali, wybuchła na nowo, tym razem sięgając zyskującej na popularności geopolityki. Paradoksalnie, w tym wypadku, wcale nie uważam jej za szkodliwą – nie – to moment na przesilenie, gdy zachłyśnięte pokojem społeczeństwo, któremu wmawiano, że żyje w globalnej wiosce widzi na ekranach monitorów jak brutalna jest wspomniana geopolityka. Każda dyskusja, każdy głos przybliżający nas do świadomości zagrożeń, realnego myślenia o świecie, ale zarazem wspierania potrzebujących jest „cenny i pożądany” - mawiając klasykiem polskiej dyplomacji, równie tragicznym co dzieje Bliskiego Wschodu. Dla niektórych może to być uznane za siedzenie okrakiem na barykadzie, ale i tak uważam, że poważnie należy podejść do argumentów obu stron dysputy.
 
Głównym mianownikiem tej dyskusji, gdzie na jednej szali mamy „rację stanu” Turcji a na drugiej „walkę narodową” Kurdów, jest reakcja i stanowisko polskiego rządu. Nieubłagane są prawa polityki - publicyści i analitycy mogą przybrać różne stanowiska, suflować różne odpowiedzi ale nawą dyplomacji kieruje polski rząd. Pierwszym poważnym krokiem na samym początku konfliktu był fakt, iż Warszawa zadeklarowała gotowość do niesienia pomocy humanitarnej w regionie. Część „autorytetów” zżyma się z tej polskiej pomocy, ale co równie istotne, nie uświadczyliśmy w pakiecie żadnych politycznych działań, które uderzałyby w strony konfliktu – Turcję i syryjskich Kurdów, a nawet psuły swoje relacje z którymkolwiek z graczy zaangażowanych w konflikt (zawężając dyskusję tylko do turecko-kurdyjskiego frontu ale patrząc też szerzej na Syrię jako całość). To realistyczne podejście. Z perspektywy Warszawy, a przecież patrzymy na ten konflikt polskimi oczyma, nie ma sensu osłabianie roli Turcji w NATO, bo na geopolitycznej szachownicy w Europie to nie my jesteśmy w stronnictwie rozwalania tego sojuszu. To, że takie stronnictwo istnieje to fakt. Naszym celem jest utrzymywanie układu międzynarodowego, w którym umów się dotrzymuje, a przynajmniej minimalizowanie strat gdy takie „papierowe” zobowiązania są wyrzucane do kosza. Uruchamianie pierwszej kostki domina, która wywróciłaby NATO nie jest nam na rękę. Jaka jest alternatywa dla NATO? Grający niezmiennie koncert mocarstw, raz ciszej, raz głośniej, który jest niezaprzeczalnym faktem ale wspieranie go z perspektywy Warszawy to samobójstwo. Położenie geostrategiczne Turcji, południowa flanka, „miękkie podbrzusze” w kontekście bliskiego położenia Rosji również jest kluczowe. Turcja istniała, istnieje, istnieć będzie i ciężko znaleźć geopolityczny powód dla którego Warszawa miałaby psuć swoje relacje z Ankarą. Niestety, geopolityka jest brutalna - wojna Turcji z Kurdami takim powodem nie jest. Bez względu na to kto rządzi w Ankarze, Turcja może się jeszcze Warszawie przydać.
 
Rozum swoje, serce swoje. Pamiętajmy, że nawet polskie mogiły nie sprawią, że powstanie niepodległy Kurdystan. Pewnie żaden inny naród nie zasługuje na suwerenne państwo jak właśnie Kurdowie ale tragedie narodów się nie sumują, przynoszą tylko jeszcze większe morze krwi. Królestwo Kurdystanu, które proklamowano w 1921 roku nie mogło nawet zaistnieć bo na jego terytorium zachodnie mocarstwa znalazły złoża ropy naftowej. Gdy Paryż, Londyn i Turcja sankcjonowały rozbiory Kurdystanu, Polacy ledwo odzyskali niepodległość broniąc się przed bolszewicką nawałą. Nie oznacza to jednak, iż – i tutaj pojawia się druga stronu sporu – będziemy klaskać gdy ludzie giną wypalani ładunkami z białym fosforem, na starożytne miasta spadają bomby a dżihadyści profanują kościoły. Nie ma potrzeby by bezmiarowi szaleństwa jakim jest napaść mocarstwa na prześladowany naród sztucznie dorabiać „ideologię”, o wyższych „celach” nie wspomnę. Powiązani z Turcją żołdacy dokonują zbrodni wojennych a dzielenie Syrii na strefy wpływów przypomina przedrozbiorowe konwulsje, które doskonale znamy. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
 
Jedną z inspiracji do tego felietonu jest bardzo ciekawa analiza Klubu Jagiellońskiego pt. „Atakując Kurdów, Turcja realizuje swoją rację stanu”. Z wieloma tezami autora się zgadzam wszelako mam nieodparte wrażenie, że dość łatwo kupiliśmy utożsamianie erdoganizmu z „racją stanu” Turcji. Stawiamy znak równości między Turcją a AKP – Partią Sprawiedliwości i Rozwoju. Bezsprzecznie prezydent Recep Tayyip Erdogan to wizjoner, to skuteczny twardy polityczny zawodnik. Wojna z Kurdami przysparza mu popularności. Wśród Turków zyskuje coraz większe poparcie społeczne kolejną ofensywą – na co wskazuje choćby sondaż ośrodka Metropoll. To polityk, który nie tylko ugruntował ale być może nawet zwiększył znaczenie swojego kraju. Pytanie tylko czy te wszystkie cechy Erdogana sprawiają, że faktycznie realizuje on „rację stanu” swojego państwa? Odpowiedź wydaje się oczywista ale nie mylmy popularności i zdjęć z międzynarodowych rautów a nawet skuteczności w narzucania swojej woli innym stolicom w realizowaniu „racji stanu”. Nieustanna zmienność polskiej polityki wyrobiła w nas nawyk ocen szybkich i doraźnych. Rację stanu warto traktować długofalowo, bo przecież nawet w klasycznych jej definicjach nie mówimy tylko o „ekspansji państwa”, „wyższej konieczności”, „państwa jako panowaniu” ale też jego „przetrwaniu”. Turcja przetrwa ale czy to samo czeka „państwo Erdogana” rozumiane jako AKP-owski konglomerat wpływów i biurokracji? Co po współczesnym „sułtanie”? Tak ogromny wpływ jednego człowieka na cały kraj, z górką 80 mln obywateli (dodajmy jeszcze tych, których inkorporuje), w takim regionie jak Bliski Wschód, może oznaczać ogromne kłopoty, gdy tego „zwornika” zabraknie. Erdogan przetrwał i wyszedł mocniejszy z próby zamachu stanu w 2016 roku. Jego ośrodek władzy wzmocnił się po referendum prezydenckim w 2017 roku. Militarne ofensywy na północy Syrii z charakterystycznymi kryptonimami Tarcza Eufratu, Gałązka Oliwna, czy obecnie Źródło Pokoju – zrobiły z Erdogana postać międzynarodowego kalibru. To prawdziwy obraz ale tylko jednej strony medalu. Każdy zwycięski marsz ma kiedyś swój koniec. Erdogan nie jest młody, ma 65 lat, AKP przegrała wybory w tym roku, w Stambule i Ankarze. To co dzisiaj robi Erdogan, czyli lawirowanie między Waszyngtonem a Moskwą, sprytne odwracanie sojuszy to wciąż miecz obosieczny. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację w której przegrany Erdogan staje się dla mocarstw balastem, przeszkodą dla niedawnych sojuszników i sami odwrócą alianse przeciwko „sułtanowi”. Turecki przywódca na pewno doskonale pamięta, jak jeszcze w 2001 roku siedział w więzieniu. Nie jestem starcem a sam pamiętam tureckie miasta i ulice przed nastaniem ery erdoganizmu. Jakie „sułtan” zostawi po sobie polityczne dziedzictwo? Pierwsza faza erdoganizmu bazowała na porozumieniu z Kurdami, dzisiaj to otwarta wojna. Erdoganizm był od początku wiązany z gospodarczym rozwojem, dzisiaj eksperci wieszczą Ankarze ekonomiczny kryzys. Triumf, który oglądamy w TV nie jest osadzony na mocnych fundamentach.
 
W dalekim tle wojny jest Polska, która zadeklarowała gotowość wsparcia pomocy humanitarnej potrzebującym w Syrii. Nie jest to zaskoczenie bo wpisuje się w dotychczasową polską politykę względem Bliskiego Wschodu – czyli istnieje konsekwencja w dyplomacji – i co ważne, sprawia, że bez względu na geopolitykę, w północnej Syrii zburzone szkoły, szpitale i domy zostaną odbudowane przez Polaków. Za kilka pokoleń Kurdowie, Asyryjczycy, Turkmeni czy Arabowie będą wspominali tych, którzy przyszli im z pomocą a przeklinali tych, którzy sprowadzili na nich wojnę. Czasami można godzić człowieczeństwo z realpolityk.
 
Michał Bruszewski
 
 

 

POLECANE
Nowe, szokujące informacje nt. „opiekunki Pana Jerzego” z ostatniej chwili
Nowe, szokujące informacje nt. „opiekunki Pana Jerzego”

Anna Kanigowska – kobieta, której wypowiedzi posłużyły do zbudowania serii szkalujących kandydata na prezydenta artykułów na portalu Onet.pl, jest osobą wielokrotnie skazaną za przestępstwa karne – pisze w specjalnym materiale dla Tysol.pl nasz reporter Monika Rutke.

Zobacz wyjątkowy Truskawkowy Księżyc na polskim niebie. Następna okazja za 18 lat Wiadomości
Zobacz wyjątkowy "Truskawkowy Księżyc" na polskim niebie. Następna okazja za 18 lat

Pełnia w czerwcu, znana jako "Truskawkowy Księżyc", w tym roku osiągnie wyjątkowo spektakularną formę. 11 czerwca 2025 roku Księżyc znajdzie się w najniższym punkcie nad horyzontem od 2007 roku. Takie zjawisko zdarza się raz na 18 lat. 

Ludzie Tygodnika Solidarność odznaczeni przez prezydenta Wiadomości
Ludzie "Tygodnika Solidarność" odznaczeni przez prezydenta

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera podczas uroczystości w Belwederze wręczył nadane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odznaczenia państwowe. Wśród odznaczonych znaleźli się byli i obecni pracownicy oraz współpracownicy "Tygodnika Solidarność".

Selekcjoner podał skład na mecz z Finlandią. Kto kapitanem? z ostatniej chwili
Selekcjoner podał skład na mecz z Finlandią. Kto kapitanem?

Wiadomo, w jakim ustawieniu Biało-Czerwoni wyjdą na mecz z Finlandią w ramach eliminacji mecz na mistrzostwa świata. Z opaską kapitana wybiegnie Jan Bednarek. Początek spotkania o godz. 20.45.

Zarzuty ws. nieprawidłowości w komisjach wyborczych. Sąd Najwyższy wydał komunikat z ostatniej chwili
Zarzuty ws. nieprawidłowości w komisjach wyborczych. Sąd Najwyższy wydał komunikat

Po doniesieniach medialnych i politycznych komentarzach dotyczących rzekomych nieprawidłowości w komisjach wyborczych, Sąd Najwyższy wydał oficjalny komunikat.

Zełenski: Doszło do nowej wymiany jeńców z Rosją z ostatniej chwili
Zełenski: Doszło do nowej wymiany jeńców z Rosją

Ukraina i Rosja przeprowadziły we wtorek drugą wymianę jeńców w tym tygodniu; tym razem do ojczyzny powrócili ranni i ciężko ranni, którzy wymagają pilnej pomocy medycznej – poinformował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Polak wystartuje w kosmos? Wiadomo, kiedy ostateczna decyzja i jakie są szanse na start z ostatniej chwili
Polak wystartuje w kosmos? Wiadomo, kiedy ostateczna decyzja i jakie są szanse na start

Start misji Axiom-4, która ma zabrać polskiego astronautę Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), wciąż planowany jest na środę o godz. 14 czasu polskiego - poinformowała dr Aleksandra Bukała z Polskiej Agencji Kosmicznej. Jest już znana godzina ostatecznej decyzji. 

Beata Szydło: Rząd Tuska powinien być wdzięczny – otrzymał realne narzędzie do walki z Zielonym Ładem z ostatniej chwili
Beata Szydło: Rząd Tuska powinien być wdzięczny – otrzymał realne narzędzie do walki z Zielonym Ładem

"Rząd Tuska powinien być wdzięczny – otrzymał realne narzędzie do walki z Zielonym Ładem, któremu rzekomo jest teraz tak przeciwny" – pisze na platformie X była premier Beata Szydło, odnosząc się do wtorkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. Zielonego Ładu.

Karol Nawrocki: Odbyłem dobrą rozmowę telefoniczną z prezydentem Trumpem z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Odbyłem dobrą rozmowę telefoniczną z prezydentem Trumpem

We wtorek prezydent-elekt Karol Nawrocki poinformował, że odbył rozmowę telefoniczną z prezydentem USA, Donaldem Trumpem.

Michał Kołodziejczak miał kupić dyplom na Collegium Humanum z ostatniej chwili
Michał Kołodziejczak miał kupić dyplom na Collegium Humanum

Jak donosi Goniec, Michał Kołodziejczak miał zapłacić za dyplom Collegium Humanum. Wiceministra rolnictwa w zeznaniach przed śledczymi obciążyć miał stały rekruter uczelni.  

REKLAMA

Michał Bruszewski: Polska, Turcja, Kurdowie – zaklęty trójkąt dyskusji

Konflikt w północnej Syrii podzielił Polaków. Po inwazji Turcji na Rożawę (syryjski Kurdystan) pojawiają się różne stanowiska dotyczące wojny. Nad Wisłą trwa zaciekła dyskusja - z jednej strony, naród kurdyjski walczący od pokoleń już nie tyle o niepodległość, a o skrawek autonomii i przetrwanie, przypomina Polakom ich własną historię oręża i walki, z drugiej strony jest Turcja - regionalne mocarstwo, pełnoprawny a nie papierowy członek NATO z drugą najsilniejszą armią w sojuszu oraz z historią gestów nieuznających zaborów i wspierania polskiej irredenty.
 Michał Bruszewski: Polska, Turcja, Kurdowie – zaklęty trójkąt dyskusji
/ screen YouTube
Chyba odkryliśmy ten polski pierwiastek w odległej wojnie na bezdrożach Rożawy – ma on charakter zaciekłej dyskusji kogo i jak Polacy mieliby popierać. Polska plemienna wojenka, tyle że w mikroskali, wybuchła na nowo, tym razem sięgając zyskującej na popularności geopolityki. Paradoksalnie, w tym wypadku, wcale nie uważam jej za szkodliwą – nie – to moment na przesilenie, gdy zachłyśnięte pokojem społeczeństwo, któremu wmawiano, że żyje w globalnej wiosce widzi na ekranach monitorów jak brutalna jest wspomniana geopolityka. Każda dyskusja, każdy głos przybliżający nas do świadomości zagrożeń, realnego myślenia o świecie, ale zarazem wspierania potrzebujących jest „cenny i pożądany” - mawiając klasykiem polskiej dyplomacji, równie tragicznym co dzieje Bliskiego Wschodu. Dla niektórych może to być uznane za siedzenie okrakiem na barykadzie, ale i tak uważam, że poważnie należy podejść do argumentów obu stron dysputy.
 
Głównym mianownikiem tej dyskusji, gdzie na jednej szali mamy „rację stanu” Turcji a na drugiej „walkę narodową” Kurdów, jest reakcja i stanowisko polskiego rządu. Nieubłagane są prawa polityki - publicyści i analitycy mogą przybrać różne stanowiska, suflować różne odpowiedzi ale nawą dyplomacji kieruje polski rząd. Pierwszym poważnym krokiem na samym początku konfliktu był fakt, iż Warszawa zadeklarowała gotowość do niesienia pomocy humanitarnej w regionie. Część „autorytetów” zżyma się z tej polskiej pomocy, ale co równie istotne, nie uświadczyliśmy w pakiecie żadnych politycznych działań, które uderzałyby w strony konfliktu – Turcję i syryjskich Kurdów, a nawet psuły swoje relacje z którymkolwiek z graczy zaangażowanych w konflikt (zawężając dyskusję tylko do turecko-kurdyjskiego frontu ale patrząc też szerzej na Syrię jako całość). To realistyczne podejście. Z perspektywy Warszawy, a przecież patrzymy na ten konflikt polskimi oczyma, nie ma sensu osłabianie roli Turcji w NATO, bo na geopolitycznej szachownicy w Europie to nie my jesteśmy w stronnictwie rozwalania tego sojuszu. To, że takie stronnictwo istnieje to fakt. Naszym celem jest utrzymywanie układu międzynarodowego, w którym umów się dotrzymuje, a przynajmniej minimalizowanie strat gdy takie „papierowe” zobowiązania są wyrzucane do kosza. Uruchamianie pierwszej kostki domina, która wywróciłaby NATO nie jest nam na rękę. Jaka jest alternatywa dla NATO? Grający niezmiennie koncert mocarstw, raz ciszej, raz głośniej, który jest niezaprzeczalnym faktem ale wspieranie go z perspektywy Warszawy to samobójstwo. Położenie geostrategiczne Turcji, południowa flanka, „miękkie podbrzusze” w kontekście bliskiego położenia Rosji również jest kluczowe. Turcja istniała, istnieje, istnieć będzie i ciężko znaleźć geopolityczny powód dla którego Warszawa miałaby psuć swoje relacje z Ankarą. Niestety, geopolityka jest brutalna - wojna Turcji z Kurdami takim powodem nie jest. Bez względu na to kto rządzi w Ankarze, Turcja może się jeszcze Warszawie przydać.
 
Rozum swoje, serce swoje. Pamiętajmy, że nawet polskie mogiły nie sprawią, że powstanie niepodległy Kurdystan. Pewnie żaden inny naród nie zasługuje na suwerenne państwo jak właśnie Kurdowie ale tragedie narodów się nie sumują, przynoszą tylko jeszcze większe morze krwi. Królestwo Kurdystanu, które proklamowano w 1921 roku nie mogło nawet zaistnieć bo na jego terytorium zachodnie mocarstwa znalazły złoża ropy naftowej. Gdy Paryż, Londyn i Turcja sankcjonowały rozbiory Kurdystanu, Polacy ledwo odzyskali niepodległość broniąc się przed bolszewicką nawałą. Nie oznacza to jednak, iż – i tutaj pojawia się druga stronu sporu – będziemy klaskać gdy ludzie giną wypalani ładunkami z białym fosforem, na starożytne miasta spadają bomby a dżihadyści profanują kościoły. Nie ma potrzeby by bezmiarowi szaleństwa jakim jest napaść mocarstwa na prześladowany naród sztucznie dorabiać „ideologię”, o wyższych „celach” nie wspomnę. Powiązani z Turcją żołdacy dokonują zbrodni wojennych a dzielenie Syrii na strefy wpływów przypomina przedrozbiorowe konwulsje, które doskonale znamy. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
 
Jedną z inspiracji do tego felietonu jest bardzo ciekawa analiza Klubu Jagiellońskiego pt. „Atakując Kurdów, Turcja realizuje swoją rację stanu”. Z wieloma tezami autora się zgadzam wszelako mam nieodparte wrażenie, że dość łatwo kupiliśmy utożsamianie erdoganizmu z „racją stanu” Turcji. Stawiamy znak równości między Turcją a AKP – Partią Sprawiedliwości i Rozwoju. Bezsprzecznie prezydent Recep Tayyip Erdogan to wizjoner, to skuteczny twardy polityczny zawodnik. Wojna z Kurdami przysparza mu popularności. Wśród Turków zyskuje coraz większe poparcie społeczne kolejną ofensywą – na co wskazuje choćby sondaż ośrodka Metropoll. To polityk, który nie tylko ugruntował ale być może nawet zwiększył znaczenie swojego kraju. Pytanie tylko czy te wszystkie cechy Erdogana sprawiają, że faktycznie realizuje on „rację stanu” swojego państwa? Odpowiedź wydaje się oczywista ale nie mylmy popularności i zdjęć z międzynarodowych rautów a nawet skuteczności w narzucania swojej woli innym stolicom w realizowaniu „racji stanu”. Nieustanna zmienność polskiej polityki wyrobiła w nas nawyk ocen szybkich i doraźnych. Rację stanu warto traktować długofalowo, bo przecież nawet w klasycznych jej definicjach nie mówimy tylko o „ekspansji państwa”, „wyższej konieczności”, „państwa jako panowaniu” ale też jego „przetrwaniu”. Turcja przetrwa ale czy to samo czeka „państwo Erdogana” rozumiane jako AKP-owski konglomerat wpływów i biurokracji? Co po współczesnym „sułtanie”? Tak ogromny wpływ jednego człowieka na cały kraj, z górką 80 mln obywateli (dodajmy jeszcze tych, których inkorporuje), w takim regionie jak Bliski Wschód, może oznaczać ogromne kłopoty, gdy tego „zwornika” zabraknie. Erdogan przetrwał i wyszedł mocniejszy z próby zamachu stanu w 2016 roku. Jego ośrodek władzy wzmocnił się po referendum prezydenckim w 2017 roku. Militarne ofensywy na północy Syrii z charakterystycznymi kryptonimami Tarcza Eufratu, Gałązka Oliwna, czy obecnie Źródło Pokoju – zrobiły z Erdogana postać międzynarodowego kalibru. To prawdziwy obraz ale tylko jednej strony medalu. Każdy zwycięski marsz ma kiedyś swój koniec. Erdogan nie jest młody, ma 65 lat, AKP przegrała wybory w tym roku, w Stambule i Ankarze. To co dzisiaj robi Erdogan, czyli lawirowanie między Waszyngtonem a Moskwą, sprytne odwracanie sojuszy to wciąż miecz obosieczny. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację w której przegrany Erdogan staje się dla mocarstw balastem, przeszkodą dla niedawnych sojuszników i sami odwrócą alianse przeciwko „sułtanowi”. Turecki przywódca na pewno doskonale pamięta, jak jeszcze w 2001 roku siedział w więzieniu. Nie jestem starcem a sam pamiętam tureckie miasta i ulice przed nastaniem ery erdoganizmu. Jakie „sułtan” zostawi po sobie polityczne dziedzictwo? Pierwsza faza erdoganizmu bazowała na porozumieniu z Kurdami, dzisiaj to otwarta wojna. Erdoganizm był od początku wiązany z gospodarczym rozwojem, dzisiaj eksperci wieszczą Ankarze ekonomiczny kryzys. Triumf, który oglądamy w TV nie jest osadzony na mocnych fundamentach.
 
W dalekim tle wojny jest Polska, która zadeklarowała gotowość wsparcia pomocy humanitarnej potrzebującym w Syrii. Nie jest to zaskoczenie bo wpisuje się w dotychczasową polską politykę względem Bliskiego Wschodu – czyli istnieje konsekwencja w dyplomacji – i co ważne, sprawia, że bez względu na geopolitykę, w północnej Syrii zburzone szkoły, szpitale i domy zostaną odbudowane przez Polaków. Za kilka pokoleń Kurdowie, Asyryjczycy, Turkmeni czy Arabowie będą wspominali tych, którzy przyszli im z pomocą a przeklinali tych, którzy sprowadzili na nich wojnę. Czasami można godzić człowieczeństwo z realpolityk.
 
Michał Bruszewski
 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe