[Tylko u nas] Jakub Pacan: Skąd się biorą problemy Platformy
![[Tylko u nas] Jakub Pacan: Skąd się biorą problemy Platformy](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16137547221d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372726179cbc631c52e6bb28f05ef3c3005.jpg)
Platforma słabnie. Właściwie wszyscy wiedzą dlaczego tak się dzieje, znamy dziesiątki trafnych diagnoz, a mimo wszystko jakieś niewidoczne fatum pcha tę partię w stronę niebezpiecznego marazmu i spadków sondażowych. Na dzisiejsze kryzysy i konwulsje partia pracowała wiele, wiele lat.
Wszyscy prawie politycy stojący na czele PO żyją w atmosferze mentalnej będącej kontynuacją czasów świetności Unii Wolności. Ludzie PO przez lata mając niemal wszystkie media za sobą i nauczeni, że jako elita zawsze mają rację, o opinię społeczeństwa poza swoją sferą nie dbali i nawet się nie zorientowali, jak przestali widzieć siebie w innej roli, jak tylko dzierżącej rząd dusz elity w Polsce, która „wie lepiej” i nikt jej autorytetu nie podważa. Politycy najpierw UW, potem PO każdy atak na własną wizję polityki traktowali jako akt zemsty populistów, ludzi nierozumnych, najczęściej prawicowych oszołomów. Deprecjonowanie Jarosława Kaczyńskiego i przedstawianie go jako starego dziwaka z kotem bardzo skutecznie uniemożliwiało Platformie stawianie skutecznych metod walki z tym politykiem. I nawet Donald Tusk, który po latach stwierdził, że nie należy lekceważyć prezesa PiS, nie potrafił wyjść poza rytualną i nieraz prymitywną pogardę wobec niego.
Od początku swojego powstania myśl polityczna PO zafascynowana wiernym kopiowaniem zachodnich wzorców, nigdy nie mogła się zdobyć na to, by stanąć na własnych nogach, zdobyć się na odwagę wejścia we własne społeczeństwo, zaakceptować pewne specyficzne dla Polaków cechy charakteru. Brak przez całe lata deklaracji ideowej jest tutaj pewnym skutkiem, nie przyczyną. Nieżyjący już dyplomata Ryszard Żółtaniecki mówił kiedyś w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność”, że PO to partia mająca przeszczepić na polski grunt idee nam obce. Coś w tym jest.
W tej chwili Platforma wobec odżegnywania się przez lata od jakiegokolwiek odważnego planu na Polskę zgodnie z hasłem Bronisława Komorowskiego, „Jak ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza” i braku ideologii czy recepty na nasz kraj znalazła się w sytuacji, gdy próbuje chwytać z zewnątrz wszystkiego, co się da, by własną pustkę zapełnić. Ta partia bez deklaracji ideowej chłonie jednocześnie obce prądy ideowe bez zająknięcia. I mimo to na tym nie zyskuje, ponieważ takie zjawiska jak sekularyzacja, skręt młodego pokolenia w lewo czy poparcie dla polityki ekologicznej dokonują się podskórnie, cywilizacyjnie, obok aktualnych kłótni politycznych i chciejstwa naszych partii.
Braki w umysłowości w PO od lat zasypuje się „wartościami europejskimi”, cokolwiek miałyby one znaczyć. Nawet się PO nie spostrzegła, jak zredukowała swój program polityki polskiej do wysiłków zachowania dobrych relacji z UE i starania się o życzliwość elit rządzących w tejże Unii.
W Platformie śmieją się gdy PiS próbuje prowadzić samodzielną politykę narodową w Europie, ale sami w tej Europie prowadzą politykę narodowej abdykacji. Żadna partia w Polsce nie uzależniła losów Polaków od organizacji międzynarodowej jaką jest UE, jak PO. W mentalności tej partii najlepszym zabezpieczeniem Polski jest oddanie jej w opiekę Unii.
Europatrioci
PO nie przyjmuje przy tym do wiadomości, że we wszelkich organizacjach międzynarodowych interesy narodów mniejszych i słabszych służą interesom większych i silniejszych i te mniejsze są używane przez większe i silniejsze. W tym kontekście przed tą partią stoi jeszcze jedno wyzwanie tzn., odpowiedź jak reagować na coraz bardziej ekspansjonistyczną politykę Niemiec. Bo ekspansjonizm niemiecki realizowany jest pod płaszczykiem pogłębiania integracji. I zwolennicy pogłębiania integracji w Polsce nie tylko z PO staną w końcu przed tym dylematem.
Kolejny cierń uwierający PO to zblatowanie się z elitami i wzięcie na siebie zadania ochrony tychże elit przed populistycznym PiS-em, który przecież artystów i produkowanej przez nich kultury pojąć nie jest w stanie. To symboliczne utożsamianie się z ciemiężonymi artystami i wolnymi krytycznymi duchami służy środowiskom twórczym, ale niekoniecznie PO.
Kierownictwo PO podkręcane przez lewicujących twórców i środowiska opiniotwórcze ciągle nie chce przyjąć do świadomości, że broni Polski przed urojonymi niebezpieczeństwami, takimi jak faszyzm, totalitaryzm, autorytaryzm, zamordyzm, putinizacją czy neobolszewizmem.
Do wyżej wymienionych błędów i zaniedbań wewnętrznych dochodzi ostatnio niebezpieczeństwo z zewnątrz w postaci Szymona Hołowni. Obecna pozycja polityczna PO została mocno wybita ze swoich kolein przez ruch Polska 2050, który wszedł na teren działalności Platformy i dokonuje tu swojej ekspansji.
I nie ma się co Hołowni dziwić. Miejsce PO to dobrze już ułożony i ustrukturyzowany elektorat. Po co poświęcać lata na próby kształtowania nowych postaw politycznych wśród potencjalnych wyborców bez żadnej gwarancji powodzenia, skoro można wykorzystać to, co już dawno wypracowane i sprawdzone przez kogo innego. To też odpowiedź dlaczego Hołownia tak chętnie sięga po polityków PO, tymi zabiegami chce, by część identyfikacji partyjnej z PO przeszła ja jego partię. W ten sposób pokazuje niejako, że Polska 2050 jest kontynuacją lepszego modelu PO. Platforma mówi o nowym, lepszym otwarciu i liftingu partii? A to zapraszamy do Polski 2050, tam to wszystko już jest.
Hołownia wybrał najbardziej dla PO niebezpieczną strategię uplasowania na rynku politycznym, czyli strategię imitacyjną. Wprowadza swoje ugrupowanie Polska 2050 tak, by zajęło podobną pozycje do PO zakładając odebranie jej znacznej części elektoratu, a nawet kanibalizację Platformy.
Junior partner Hołowni
Najgorsze co może Platformę spotkać to znalezienie się w sytuacji, gdy będzie odbierana wobec Hołowni jako młodszy partner bądź jego podróbka. Im bardziej będzie rosnąć Hołownia, tym bardziej wyborcy PO będą niecierpliwi wobec tej partii i zaczną dostrzegać w niej coraz więcej błędów.
Jeśli nastąpi jakieś mentalne przełamanie i w świadomości liberalnych wyborców i zacznie się idealizowanie Hołowni kosztem PO, wtedy dla tej partii zacznie się moment krytyczny. I to prawdopodobnie Hołownia wymusił niejako na PO, by w końcu jakąś deklaracje ideową przyjąć. Bez tego nie da się precyzyjnie wypozycjonować partii w środowisku konkurencyjnym i kreować celowego wizerunku, a te rzeczy są fundamentalne dla budowania strategii politycznej.
W konfrontacji z Hołownią najważniejsze jest dla PO odcięcie się od negatywnych skojarzeń i odświeżenie wizerunku. W partii jest tego świadomość, tyle że biorą się za to za pomocą starych metod. Nie da się odświeżyć partii, dać jej nowego wigoru i zatrzeć negatywne skojarzenia robiąc to za pomocą starego zgranego narzędzia – antypisu. To niemożliwe. Właśnie nowe otwarcie musi się zacząć, jeśli ma być skuteczne, od zmiany przekazu i odstąpienia od przywoływania co minutę PiS jak to było ostatnio podczas show Trzaskowskiego i Budki „Czas na zmiany”.
Oczywiście może się zdarzyć tak, że Platforma przeczeka Hołownię. Eksperci zajmujący się powstawaniem i upadkiem nowych partii przypominają, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat pojawiło się dziewięć rożnych inicjatyw wokół „bandy czworga”, czyli PiS-u, PO, SLD i PSL, a PO i tak przeczekała Nowoczesną, SLD Palikota, a PSL Samoobronę. O zwycięstwie Hołowni nad PO nie ma zatem co przesądzać. W PO pytanie powinno brzmieć inaczej, czy stać ją jeszcze na to, by wykorzystać pojawienie się bliźniaczej konkurencji do skonfrontowania z nią własnych błędów i podjąć się próby naprawy. Jeśli Platforma zadowoli się uzyskaniem kilku procent przewagi więcej nad Hołownią dzięki prostym zabiegom marketingowym, to kolejne kryzys są kwestią czasu.
Tekst ukazał się w numerze 7 „Tygodnika Solidarność”.