[Tylko u nas] Marcin Bak: Ilu jest Polaków?
![Polacy [Tylko u nas] Marcin Bak: Ilu jest Polaków?](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16368272676fc2e706a569bb421d558af99af8a44903320f9a1e021e0da74b5f68ae3d3b9a.jpg)
Gdybyśmy kierowali się wyłącznie obywatelstwem, to najprościej udać się z zapytaniem o liczbę Polaków do GUS i tam uzyskamy informację, że kraj nasz liczy trochę ponad 37 milionów, 600 tysięcy obywateli. To jednak nie jest wszystko takie proste. Co z ludźmi, którzy są etnicznie Polakami, czują się nimi lecz wyjechali wiele lat temu na emigrację? Są czasem potomkami emigrantów w 3 pokoleniu ale nadal żyje w nich Polska. Co z tymi, którzy nie wyjechali nigdzie, żyją na Wileńszczyźnie lub na Ukrainie od stuleci, tylko wicher historii dmuchnął z innej strony? Mają paszporty innych państw ale na pytanie kim są odpowiadają – Polakami.
Sprawa nie jest też wcale taka oczywista w przypadku obywateli naszego kraju, mieszkających na stałe w jego granicach. Czy wszyscy faktycznie są Polakami? I nie chodzi mi tu wcale o mniejszości narodowe, których przedstawicieli mamy w kraju. Nie chodzi też o tzw „Prawdziwych Polaków”, mityczny konstrukt, którym z lubością posługuje się Lewica, przypisując Prawicy chęć wprowadzania czegoś na kształt Ustaw Norymberskich.
Do tych wszystkich pytań skłoniło mnie, nie po raz pierwszy zresztą, Święto Niepodległości, obchodzone 11 listopada. Bardzo obawiałem się o przebieg uroczystości, zwłaszcza o spokój podczas Marszu Niepodległości. Nasz kraj jest teraz w niekorzystnej sytuacji politycznej, pod silną presją unijnej biurokracji, sił kosmopolitycznej lewicy i pełzającego konfliktu hybrydowego na granicy z Białorusią. Duże, otwarte zgromadzenie ludzi, które było wcześniej w konfrontacyjny sposób blokowane przez prezydenta Warszawy, to idealne pole dla działania obcych służb, prowokatorów, zadymiarzy. Wszystko przebiegło jednak nad wyraz spokojnie. Mogę chyba nawet powiedzieć, że było wspaniale. Sto, może sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi, którzy przyszli by przemaszerować przez miasto i dać w ten sposób wyraz swojego przywiązania do idei Niepodległej Polski. Warto pamiętać, że choć pomysłodawcą Marszu od lat pozostają środowiska narodowe a Gazeta Wyborcza uparcie nazywa go „Marszem Narodowców” to uczestnikami wydarzenia byli ludzie o różnych poglądach politycznych, różnej wizji Polski. Łączy ich jedno – Polska jest dla nich wielką wartością. Idąc w ogromnym tłumie, w stanie silnych emocji, wśród wznoszonych okrzyków, łatwo można ulec wrażeniu, że oto cała Polska idzie z nami. Jesteśmy wielką siłą i nic nas, Polaków nie powstrzyma! To z pewnością miłe uczucia ale tylko uczucia. Rzeczywistość jest inna, znacznie bardziej złożona.
Oprócz tych, dla których Polska niepodległa jest wielką wartością, żyją obok nas obywatele polscy, którym sprawy państwowe i narodowe są co najmniej obojętne. Grecy określali takich ludzi terminem Idiotes, gdyż w odróżnieniu od Polites, nie chcieli się angażować w życie wspólnoty, co było traktowane jak jakiś defekt. Polityczni idioci nie czują się Polakami, nie dostrzegają specjalnego celu w istnieniu niepodległego kraju, interesuje ich tylko własny byt, w najlepszym przypadku krąg najbliższych znajomych i rodzina. Skrajną formą politycznego idiotyzmu jest ojkofobia, czyli nienawiść do własnego kręgu kulturowego, języka, kraju ojczystego. Termin ten wprowadzony w początku lat 90 tych przez Rogera Scrutona wydaje się być coraz bardziej aktualny. Od lat mamy do czynienia z postawami ojkofobii, które prezentują przedstawiciele elit lewicowo liberalnych. W ostatnim czasie, w ramach nasilającego się konfliktu politycznego, który dawno przekroczył granicę demokratycznej normy, obserwujemy coraz powszechniejsze występowanie takich postaw także wśród zwolenników partii kojarzonych z pojęciem „totalnej opozycji”. Istnieje taki pogląd, wedle którego w naszym kraju są tak naprawdę tylko dwie partie – Partia Polska i Partia Antypolska. Zwolennikami tej drugiej miałby pozostawać elektorat totalnej opozycji. To jest duże oczywiście uproszczenie ale przybliżające nas trochę do zrozumienia problemu. Zwyczajnie części ludzi z polskim obywatelstwem na Polsce zależy a części nie i ci ostatni chętnie widzieliby się jako obywatele jakiegoś niemieckiego landu lub euroregionu w ramach Zjednoczonych Stanów Europy. Jak liczne są obie te grupy? Trudno jednoznacznie powiedzieć, śp. Jerzy Targalski w swoich ostatnich wypowiedziach twierdził, że ludzi pragnących niepodległej, silnej Polski jest w naszym kraju może około 50 procent...
I dużo to i mało. Mało, bo widać jak trudno może nam być w nadchodzących, niepewnych czasach gdy potrzeba zgody narodu. Dużo, jeśli się weźmie pod uwagę, że bywały czasy, gdy o niepodległej Polsce na poważnie myślało znacznie mniej ludzi mówiących po polsku. Popatrzmy ilu ludzi szło za Romanem Dmowskim, Józefem Piłsudskim czy Wincentym Witosem w początkach ich działalności?
Tak więc głowa do góry, nie jesteśmy tacy znowu osamotnieni.