Kijów i Tbilisi chcą do UE
Przed siedzibą Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, na wietrze trzepoczą flagi w barwach UE i Ukrainy. To demonstracja poparcia ze strony UE dla tych, co walczą w imieniu Zachodu ze Wschodem. Cóż, lepiej późno niż wcale. Choć akurat europarlament pod tym względem ratował honor Unii, podejmując szereg rezolucji wspierających nie tylko Ukrainę, ale także dwa inne kraje, które podpisały już z UE układ stowarzyszeniowy; Gruzję i Mołdawię. Kijów złożył wniosek o akcesję do UE, podobnie jak Tbilisi i Kiszyniów. Wojna za naszą wschodnią granica to dobry powód- albo pretekst- żeby znacząco przyspieszyć wejście tych państw do „europejskiej Ekstraklasy”, jak to ujął jeden z prezydentów RP. Tyle że zapał może szybko minąć, a najbogatsze państwa- płatnicy netto – zaczną przeliczać ile będzie ich kosztował akces Ukrainy, kraju olbrzymiego rolnictwa, który może być największym beneficjentem w przyszłej UE-30 +, środków z CAP (Wspólna Polityka Rolna). Zapewne za parę miesięcy usłyszymy argument, że EWG/UE jeszcze nigdy nie przyjęła państwa, na którego terytorium toczy się wojna. W wywiadzie dla dwóch gruzińskich telewizji powiedziałem, że czas na jasny, pozytywny przekaz ze strony Brukseli. Czy go usłyszymy?
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.03.2022)