Zapomniane bieda-domy. Pracownicy DPS-ów pikietują

Pikiety rozłożone zostały na dwa dni – 4 i 5 lipca br. W poniedziałek (4 lipca br.) związkowcy protestowali w Kraśniku, Świdniku, Lublinie – przed ratuszem i starostwem powiatowym oraz w Lubartowie. Natomiast kolejnego dnia protestujący odwiedzili starostów w Chełmie, Krasnymstawie, Zamościu i Biłgoraju. W sumie kilkaset osób próbowało zwrócić uwagę włodarzy powiatów na niezwykle ciężką pracę, jaką codziennie wykonują w domach pomocy i głodowe wręcz płace.
– Nie mieliśmy innej możliwość niż wyjście na ulice, by wreszcie ktoś usłyszał nasz głos. Na razie jest to akcja ostrzegawcza, ale jeśli nadal będziemy zapominani i pomijani przy podwyżkach, to przejdziemy do ostrzejszych faz protestu – mówi Małgorzata Guz, koordynator Zespołu NSZZ „Solidarność” Domów Pomocy Społecznej województwa lubelskiego.
Związkowy domagają się 1000 zł podwyżki, wzrostu średniej płacy w domu do kwoty przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w każdym roku na poziomie płacy osiągniętej w roku poprzednim oraz zrównania płacy pracowników medycznych, zatrudnionych w DPS z wynagrodzeniami zawodów medycznych, pracujących w służbie zdrowia.
Jak podkreślają pracownicy DPS-ów, które przyłączyły się do akcji protestacyjnej, tak dalej nie da się funkcjonować. Płace w DPS-ach to wynagrodzenie zasadnicze często poniżej płacy minimalnej, rekompensowanej premiami.
– Chcemy zmian systemowych i poprawy warunków pracy i płacy – mówi pani Kasia z DPS-u w Popkowicach. – Walczymy o poprawę bytu naszych zapomnianych domów i liczymy na wsparcie samorządu – dodaje Piotr ze Świdnika.
Protestujący rozdawali także ulotki, w których informowali o sytuacji w ich miejscu pracy.
W temacie DPS-ów zabrał głos także Marek Wątorski, wiceprzewodniczący Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność:
– Wrze w domach pomocy społecznej województwa lubelskiego.
Pracownicy Domów Pomocy Społecznej województwa lubelskiego, zrzeszeni w NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego, 4 lipca br. rozpoczęli protest kroczący pod siedzibami organów prowadzących domy, tj. starostw powiatowych i Prezydenta Miasta Lublin.
Solidarność alarmuje, że brak reakcji na bardzo złą sytuację pracowników domów doprowadzi do załamania systemu opieki długoterminowej, co w konsekwencji może skutkować znaczącym ograniczeniem, a być może pozbawieniem mieszkańców domów pomocy społecznej profesjonalnej opieki. Zapóźnienia w finansowaniu domów pomocy, w tym w szczególności wynagrodzeń pracowników, sięgają ponad 18 lat. Władze bagatelizowały problem, uznając, że wszystkie grupy zawodowe występujące w pomocy społecznej, które wepchnięto w system ustawy o samorządzie terytorialnym, poradzą sobie z prawami rynku. Doprowadzono do patologicznej sytuacji konkurencyjności domów pomocy społecznej w zakresie kosztu pobytu podopiecznych, co nie powinno mieć miejsca.
Rozróżniono w domach pomocy zawody, w tym zawody medyczne, stawiając wszystkich pracowników domów na straconej pozycji w koszyku klasycznej dyskryminacji wynagrodzenia za pracę. Ma to miejsce między innymi w porównaniu wynagrodzeń zawodów medycznych funkcjonujących w domu w stosunku do tych samych zawodów występujących w opiece medycznej. Różnica w wynagrodzeniu miesięcznym sięga kilku tysięcy złotych.
Jakby tego było mało, to od 10 lat nikt z rządzących w kraju nie pomyślał o domach pomocy w kontekście corocznych wzrostów gospodarczych, co ma swoje przełożenie w osiąganym wynagrodzeniu w gospodarce narodowej. Naszych pracowników wyrzucono poza margines korzyści wzrostu gospodarczego, betonując ich w beznadziei na minimalnym poziomie egzystencji. Takie podejście doprowadziło do sytuacji ponad tysiączłotowego dystansu, jaki dzieli ich dzisiaj od normalności, tj. podniesienia godności pracowniczej.
Czarę goryczy przelała decyzja rządzących o podwyżkach dla premiera, marszałków Sejmu i Senatu oraz członków rządu i parlamentarzystów, a także w szczególności dla samorządowców, którzy od lat twierdzą, że nie są w stanie spiąć budżetów rocznych gmin i powiatów. Skąd pochodzą środki na podwyżki dla rządzących, skoro nie ma ich na pomoc społeczną?
Członkowie Solidarności 24 września 2021 roku powiedzieli „dość” dyskryminacji. Zawiązano Regionalny Zespół ds. DPS-ów województwa lubelskiego złożony z szefów związku z domów pomocy regionu, zgłoszono żądania płacowe: wzrostu wynagrodzeń zasadniczych o 1000 zł, osiągnięcia w roku 2022 poziomu średniej płacy w domu w wysokości przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej za 2021 rok, zaś w kolejnych latach utrzymanie średniej płacy w domach w danym roku na poziomie przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej z roku poprzedniego. Wobec braku spełnienia żądań wszczęto spory zbiorowe. Obecnie trwają rokowania. Równolegle zespół ds. DPS-ów, przy wsparciu Regionu, przygotował wystąpienie do Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. Rada na posiedzeniu plenarnym 27 maja br. zajęła jednoznaczne stanowisko i poparła postulaty związkowców, rozszerzając stanowisko o konieczne zmiany systemowe z wyprowadzeniem zawodów występujących w domach z ustawy o samorządach i z koniecznością dokonania bardzo potrzebnej zmiany zasad finansowania domów pomocy, w tym zamiany zasad odpłatności za pobyt, zasad skierowań do domów, zasad dotacji rządowej itd.
W czerwcu br. miało dojść do plenarnego posiedzenia Konwentu Starostów Województwa Lubelskiego, niestety nie dotrzymano słowa. Konwent nie obradował, na co liczył zespół. Wiemy, że w Polsce w wielu środowiskach trwają dyskusje o sytuacji pracowników Domów Pomocy Społecznej, szczególnie spotęgowane wprowadzonymi od 1 lipca br. podwyżkami wynagrodzeń zawodów medycznych, które zepchnęły pracowników domów pomocy w przepaść. W regionie lubelskim Solidarność, przewidując wiele miesięcy temu zapaść, weszła na ścieżkę działania, konsolidując pracowników. Powstały dwie nowe organizacje, przybywa członków związku. Po czterech miesiącach sukcesu jeszcze nie ma, ale widać chęć wspólnego działania.
Co prawda organy prowadzące DPS-y rozpostarły „zasłonę dymną” w postaci argumentacji panującej zapaści wpływów budżetowych, spowodowanych ogólną sytuacją gospodarczą, czyli brakiem funduszy, ale też dość szybko zareagowały pozytywnie na wyeliminowanie patologii. Część z nich poszukuje rozwiązań, dających szansę na jakiś „zastrzyk finansowy” nie wcześniej niż po sezonie ogórkowym w płacach. Oczywiście to nie załatwi problemu i nie wygasi sporu.
Drugi pozytywny efekt to fakt, że organy prowadzące domy, we współpracy z dyrektorami części domów, doprowadziły do regulacji płac zasadniczych pracowników, podnosząc je do stawki 3010 zł brutto miesięcznie. Jeszcze w lutym tego roku były przypadki pracowników domów, którzy po 30 latach pracy posiadali stawkę miesięczną 2400 zł brutto. A więc otrzymywali oni do płacy zasadniczej dodatek wyrównawczy, ale nie zwany dodatkiem, lecz premią lub nagrodą. Można się tylko domyślać, czemu służyła taka, upokarzająca godność pracowniczą, polityka płacowa.
1 lipca weszła w życie nowelizacja ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, którego celem jest podwyżka tych wynagrodzeń średnio o 30 proc. Z tego rozwiązania nie skorzystają pracownicy domów pomocy, bo nie są w systemie opieki medycznej, pomimo że świadczą ją swoim podopiecznym 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu.
Na podstawie informacji portalu Business Insider Polska prezentujemy przykładowy wzrost gwarantowanych najniższych wynagrodzeń zasadniczych:
– lekarz specjalista (II stopień): z 6769 zł do 8210 zł – wzrost o 1441 zł;
– mgr pielęgniarstwa, fizjoterapii, farmaceuta oraz diagnosta laboratoryjny ze specjalizacją: z 5478 zł do 7304 zł – wzrost o 1827 zł;
– opiekun medyczny oraz technik medyczny ze średnim wykształceniem: z 3772 zł do 4870 zł – wzrost o 1097 zł;
– sanitariusz oraz salowa: z 3049 zł do 3680 zł – wzrost o 632 zł.
Pracownicy domów pomocy są u kresu wytrzymałości. Oczekują godziwego wynagrodzenia za trudną, odpowiedzialną pracę z długoterminowymi podopiecznymi, z którymi są niejednokrotnie związani do ich ostatnich dni. Często jest to bardzo silny związek emocjonalny. Istnieją uzasadnione obawy, że nastąpi fala odejść całych, zorganizowanych grup pracowników z Domów Pomocy Społecznej do innych pracodawców, w tym do podmiotów leczniczych, a to będzie skutkować brakiem wykwalifikowanego personelu w DPS-ach.