[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Metafizyka ukryta w poezji
![Krzyż. Biblia [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Metafizyka ukryta w poezji](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c/uploads/news/91296/1663522409ceffa143f880de4d1df7c9.jpg)
Irlandia, a wie to każdy, kto choć raz tam zawitał, ma w sobie metafizyczną tajemnicę. Góry, morze i ocean, pagórki wyżłobione wichurami i klify tak majestatyczne, że aż odsyłające do czegoś nas i je przewyższającego. I jeszcze torfowiska, bagna i jeziora. Nie da się tego zapomnieć, i chce się do tego wracać. Poezja Deane’a, zebrana w wyborze wierszy „Kości słonych wód” pozwala to zrobić, pozwala w ciszy niedzielnego poranka (uwielbiam wstawać zanim w domu rozpocznie się gwar i bez pośpiechu chłonąć Słowo i słowa) zanurzyć się w tamtej świat. Ale jest w niej także coś więcej, ona pozwala zadać sobie najbardziej fundamentalne religijne pytania, a chwilę potem przypomnieć sobie, dlaczego jestem w Kościele, co oferuje rytuał, sacrum i sakramenty.
Ten pierwszy element najmocniej chyba widać w „Chrystusie, z miejskim lisem”. Poeta pyta tam o Chrystusa:
„Czy znał swoją przyszłość?, kiedy krew
pełzła gorąca po drewnie, czy wiedział,
że zatrzaśnięte wieko grobu
odemknie się swobodnie jak tom wierszy
i wytchnie z siebie słowa? Jeżeli znał,
to jego cierpienie jest farsą, tak jak nasza nadzieja;
jeżeli był nieświadomy - jak my,
targany niepokojem - to jego zgoda na ból
jest bezbrzeżną głupotą, i tam -
dokąd zmierzamy, kurczowo trzymając się tekstów -
tkwi nasza ufność, cicha, wytrzeszczona w zgrozie”.
Wstrząsające jest to pytanie o napięcie między Boskością a człowieczeństwem, między boskim planem, wedle którego (aż się prosi dodać rzekomo) wszystko wiadomo a ludzką niepewnością? I pytanie o to, czy dzieje zbawienia się dramatem czy tylko odtworzeniem taśmy, w dziele, w którym wszystko jest już wiadome? Trudno te pytania zadać dosadniej i jednocześnie bardziej zwięźle.
Myliłby się jednak ten, kto chciałby w Deane widzieć prowokatora czy promotora niewiary. On sam wadzi się z religijnością, a jednocześnie próbuje w słowach wyrazić to, co jest jej istotą.
„nasze wiersze są także gestami wiary
że wyznania wiecznej miłości
nie są do końca bezpodstawne” - („Św. Franciszek z Asyżu 1182:1982”)
Subtelnie, z ogromną tęsknotą, a jednocześnie ze świadomością sięgającej poza granice śmierci, relacji opisywana jest także wiara dziadków poety. Ich codzienność, surowa wierność, ale także świadomość przemijania są nie tylko dziedzictwem kultury, ale i religijności. Religijność, która ma już świadomość swojej doczesności, ale jednocześnie odsyła dalej.
„tamten zmierzch, kiedy pękł jej różaniec i paciorki
rozsypały się na kamiennej posadzce,
jakby w jej drżącej dłoni po modlitwach i szeptach
nie zostało nic prócz ogołoconej nitki” (Koronka)
Pytanie o to, co zostanie po naszych modlitwach staje z mocą przed oczyma, nie pozwala zasklepić się w tanim samozadowoleniu ze spełnionego, religijnego obowiązku. Co nam zostanie w dłoniach po modlitwie? Czy była ona cierpliwym nawiązywaniem relacji czy tylko pustą nicią?
Im późniejsze wiersze irlandzkiego poety, tym więcej w nich jednak pokoju, odkrywania prawdziwej treści religijności.
„Wyszedłem z ławki, z wolna postępując za
mężczyznami i kobietami, starymi jak ja i starszymi
jesteśmy dziś ostrożni, ale jakoś się trzymamy,
trwając we wspólnocie żywych. Moja dłoń
zabielała kosmicznym chlebem -
złożyłem go na języku, wziąłem łyk
ziemistosłodkiego gorzkiego wina;
amen, rzekłem, amen. Jestem więc
gościem przy ubogim stole w Wieczerniku?
Jestem judeochrześcijaninem, Hellenem,
synem Grecji i Rzymu, Bizantyńczykiem - w długi
posępnym tunelu rozjarzonym skąpym światłem świec
niosę na języku dwa milenia trudnej historii,
poświadczenie pierwotnego posłannictwa
Alfy i Omegi, Chrystusa” (Jestem)
To jedno z najpiękniejszych wyrazów wiary w Eucharystię. Może niedogmatyczne, ale wyrażające głębię religijności. I bardzo podobnie jest w wierszu o Maryi, o Jej ikonie, którą już jako dzieciak oglądał w pokoju rodziców. Wtedy jej nie rozumiał, Jej wizerunek nie przynosił mu pociechy, ale to się zmieniło.
„Ta kobieta dalej patrzy, choć teraz znam jej imię, Miriam,
wioskę, Nazaret, wiem, jakie kwiaty sadziła przy tylnych
drzwiach i jak piekła swój jęczmienny chleb; teraz stanowi
obecność, za którą jestem wdzięczny, świadomy jej troski,
cierpienia, wyrozumiałego wzroku” (***).
Jest w tej poezji wszystko, warto się z nią mierzyć, warto przeglądać w jej lustrze swoją wiarę.