Dr Rafał Brzeski: Co Niemcom pachnie w Świnoujściu?

Wojska sowieckie zajęły Świnoujście późno, dopiero 5 maja 1945 roku. Berlin już dogorywał. Rosjan interesował port. O przyszłości miasta miała zadecydować Wielka Trójka: Związek Sowiecki, USA i Wielka Brytania.
Terminal kontenerowy Bayonne. USA. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: Co Niemcom pachnie w Świnoujściu?
Terminal kontenerowy Bayonne. USA. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Na ósmym posiedzeniu konferencji Wielkiej Trójki w Poczdamie w dniu 8 lipca 1945 roku delegacja polska uznała, że „zachodnia granica Polski winna przebiegać od Morza Bałtyckiego przez Świnoujście, włączając Szczecin jako część Polski, i dalej wzdłuż rzeki Odry do zachodniej Nisy i wzdłuż zachodniej Nisy aż do granicy Czechosłowacji”. Na ostatnim 13 (!) posiedzeniu konferencji w dniu 1 sierpnia 1945 roku Stalin zaproponował, że precyzyjniej będzie zamiast „przez Świnoujście” zapisać „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia”. Amerykański prezydent Harry Truman i brytyjski premier Clement Atlee wyrazili zgodę, co Stalin skwitował: „tak właśnie pokazuje załączona mapa”, i złożył do protokołu mapę w skali 1:500 000.

 

Tak ustalano granicę

Uwierzytelnioną kopię „stalinowskiej” mapy marszałek Gieorgij Żukow przekazał stronie polskiej i pierwszy polski prezydent Szczecina Piotr Zaremba przywiózł ją 20 września do Greifswaldu, gdzie w rejonowej komendanturze wojsk okupacyjnych obradowała polsko-sowiecka komisja graniczna. Tam przeniesiono prostą linię graniczną z „poczdamskiej” mapy na mapy sztabowe w skali 1:100 000 i komisja pojechała na wyspę Uznam, by w terenie ustalić, gdzie granica ma osiągnąć brzeg Bałtyku. Delegacja polska była uprawniona do dokonywania w terenie korekt od 2 do 3 kilometrów na wschód bądź zachód. W Świnoujściu zapisana w Poczdamie decyzja „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia” nie pozostawiała pola do manewru. Komisja postanowiła, że międzypaństwowa granica będzie się pokrywać z granicą miasta. O morskiej granicy nie zdecydowano, gdyż komisja uznała się za niekompetentną. Obecni przy pracach w terenie przedstawiciele nadal urzędującej lokalnej administracji niemieckiej zataili, że stojący w lasku, nieco dalej na zachód, niepozorny budyneczek z czerwonej cegły kryje ujęcie wody dla miasta. Komisja sporządziła protokół, podpisała i wyjechała. Budyneczek został na terytorium Niemiec.

Bieg granicy lądowej Polski na odcinku Świnoujście–Gryfino zatwierdzono ceremonialnym podpisaniem aktu 21 września 1945 roku w Schwerinie. Oficjalne przekazanie Świnoujścia administracji polskiej przez sowiecką komendanturę wojskową odbyło się 4 października 1945 roku. Pierwszą siedzibą kilkuosobowych władz był budynek przy placu Słowiańskim 3. W styczniu 1946 roku miasto liczyło około 500 mieszkańców. Rok wcześniej było ich około 40 tysięcy, ale wskutek nalotu dywanowego alianckiego lotnictwa 12 marca 1945 roku zniszczonych zostało 55% budynków oraz kilkadziesiąt statków i okrętów. Zginęło około 23 tys. ludzi. Polacy napływali powoli, Niemcy uchodzili na drugą stronę granicy szybciej, a kiedy zostało ich niewielu, w budyneczku z czerwonej cegły dopływ wody do Świnoujścia zamknięto. Przez kolejne lata wodę dla miasta trzeba było importować z Niemiec i dowozić.

 

Konflikt terytorialny PRL – NRD

Korektę przebiegu granicy, by ujęcie wody znalazło się na terytorium Polski, przeprowadzono dopiero 6 lipca 1950 roku po podpisaniu Układu zgorzeleckiego między Polską a świeżo powstałą Niemiecką Republiką Demokratyczną. Granica przesunęła się tylko nieco wzdłuż plaży, ale zmienił się kąt jej wejścia w morze. Nie kolidowało to z dostępem do Świnoujścia tak długo, jak morze terytorialne miało szerokość 3 mil morskich (5556 metrów). Problemy pojawiły się 2 stycznia 1985 roku, kiedy NRD rozszerzyła jednostronnie, bez uzgadniania z Polską, swe morze terytorialne do 12 mil morskich. Wskutek takiej delimitacji trzy czwarte toru podejściowego do portów w Świnoujściu i Szczecinie wraz z kotwicowiskiem nr 3 oraz częściowo kotwicowiskiem nr 2 znalazły się na wodach, które Niemcy uznali za swoje.

Jednostronna decyzja niemiecka doprowadziła do licznych incydentów, gdyż marynarka wojenna NRD prawem kaduka usiłowała wymusić poszanowanie zajęcia formalnie polskich wód. Ścigacze Volksmarine nękały polskie jachty i przytapiały je dziobową, falą przechodząc blisko na pełnej szybkości. Płoszyły też statki zagranicznych bander, wzywając do opuszczenia niemieckich wód terytorialnych. Sytuacja robiła się napięta, gdyż Niemcy próbowali nie dopuścić do pogłębiania toru wodnego do zespołu portowego Szczecin –Świnoujście. Odra niesie dużo mułu i brak stałego pogłębiania groził stopniowym „zagłodzeniem” Szczecina, do którego nie mogłyby wpływać tak zwane baltimaxy, czyli statki o zanurzeniu maksymalnym dla wód Bałtyku. Lekarstwo na niemieckie uzurpacje znaleźli inżynierowie szczecińskiego portu, którzy wysłali najpotężniejszą pogłębiarką, a tej wschodnioniemieckie jednostki nic nie mogły uczynić.

 

ƒ„Płonąca granica”

Pracowałem wówczas dla amerykańskiego dziennika „The Baltimore Sun” i słuchałem barwnych opowieści, zbierając materiał do artykułu o konflikcie granicznym między dwoma państwami z „rodziny demokracji socjalistycznych”. Bohaterem marynarskich legend był kapitan polskiego statku, który na żądanie niemieckiego ścigacza, aby opuścił wody terytorialne NRD, przełączył nadajnik na ogólnie dostępną częstotliwość międzynarodową i pełną mocą radiostacji nadał: „nie było mnie długo w kraju, czy jesteśmy w stanie wojny?”.

Wojny jeszcze nie było, ale biskup Szczecina Kazimierz Majdański mówił w kazaniu o „ponownie płonącej granicy”. Ja trafiłem na okres „zawieszenia broni”, które – jak mi wówczas opowiadano – było dziełem komendanta bazy sowieckiej marynarki wojennej w Świnoujściu. Otóż po kolejnej wódce na bankiecie z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej lokalni polscy notable poskarżyli się sowieckiemu komendantowi na przytapianie jachtów przez ścigacze Volksmarine. Dostojny weteran Floty Bałtyckiej przypomniał sobie stare dobre czasy i obiecał „pogonić do Berlina”. Na alarmowy sygnał,  że Niemcy znów grasują w zatoce, ze Świnoujścia wyszły sowieckie ścigacze i przytopiły niemieckie. Na kilka miesięcy zapanował spokój. Czy to prawda, czy piękne łgarstwo wilków morskich – nie potrafię powiedzieć, ale opowieść śliczna i prawdopodobna.

 

Niemiecka dezinformacja

Nie mogąc zdobyć przewagi w morskich przepychankach, Niemcy spróbowali dezinformacji. W 1987 roku na świeżej mapie brytyjskiej Admiralicji nr 2150, obejmującej wejście do portu w Świnoujściu, pojawiła się adnotacja, że kotwicowisko 2 zostało przesunięte na wschód. Podstawą była nota władz NRD do Admiralicji o nowej linii granicznej „zgodnie z porozumieniem, jakie ma być osiągnięte między NRD a Polską”. „Ma być” nie znaczy, że „jest”, ale Admiralicja umieściła na mapach stosowną informację. W Warszawie posłużyła ona korespondentom zagranicznym do zadawania niewygodnych pytań na cotygodniowych briefingach rządowego rzecznika Jerzego Urbana. Kilka miesięcy później, w lipcu 1987 roku na mapach Admiralicji przywrócono dawne dane, a dwa lata później 22 maja 1989 roku w Berlinie podpisano międzypaństwową umowę, na mocy której granica morza terytorialnego Niemiec została przesunięta na zachód i cały tor podejściowy do Świnoujścia i Szczecina oraz kotwicowiska znalazły się poza wodami niemieckimi.

 

2005. Niemcy wznawiają konflikt

Względny spokój trwał do połowy września 2005 roku, kiedy to Federalne Ministerstwo Środowiska, Ochrony  Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorów na polskich wodach wyznaczyło granice rezerwatu Pommersche Bucht (Zatoka Pomorska), który objął tor podejściowy oraz kotwicowisko nr 3. Powołując się na unijne dyrektywy, ptasią i środowiskową, niemieckie rozporządzenie zakazywało wykonywania na opisanym terenie jakiejkolwiek działalności na dnie i pod dnem morza, co uniemożliwiało pogłębianie i prawidłowe utrzymywanie toru podejściowego do Świnoujścia i Szczecina. Równocześnie Bundesmarine ogłosiła prawie cały ten akwen morski poligonem artyleryjskim. Jak można pogodzić lęgi ptaków z wybuchami pocisków, to tylko berlińscy biurokraci wiedzą, ale rozpoczęło się powtórne „zagładzanie” polskiego zespołu portowego.

Wersja 2.0 w wykonaniu Bundesrepublik była bardziej brutalna niż model NRD. Holenderska pogłębiarka „Cornelia” pracująca dla Urzędu Morskiego w Szczecinie została zatrzymana i skontrolowana 1 grudnia 2004 roku przez niemiecką jednostkę straży granicznej „Hamburg”. Kapitana poinformowano, że nie może kontynuować pogłębiania na obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej RFN i jeśli się nie podporządkuje, to statek zostanie zatrzymany. Przestój spowodowany kontrolą i pouczaniem trwał 33 godziny, a straty przekroczyły 50 000 euro.

Nie uprzedzając strony polskiej, niemiecka marynarka wojenna przeprowadziła 16 sierpnia 2006 roku na spornym akwenie ćwiczenia w strzelaniu artyleryjskim. W tym czasie do Świnoujścia płynęły ze szwedzkiego Ystad trzy polskie promy, „Gryf”, „Wawel” i „Mikołaj Kopernik”, pełne pasażerów. Żeby uniknąć zagrożenia ostrzałem, musiały odejść z toru wodnego na niebezpieczne płycizny Ławicy Odrzańskiej. Na szczęście do tragedii nie doszło, a polskie protesty dyplomatyczne Berlin zignorował.

Dwa miesiące później, 16 października, niemiecki statek wycieczkowy „Adler Dania” uprowadził z polskich wód terytorialnych do niemieckiego portu Heringsdorf dwóch polskich celników, którzy wykryli na pokładzie jednostki alkohol bez akcyzy. Pirackie zachowanie niemieckiego kapitana wywołało burzę w polskich mediach, co sprawiło, że Niemcy na pewien czas przycichli.

Spektakularne strzelaniny i porwania zastąpiono próbami paraliżu od wewnątrz. Z jednej strony zrodzono w Niemczech koncepcję połączenia Szczecina z miastami Passewalk i Schwedt w jedną polsko-niemiecką „szczecińską metropolię”. Z drugiej wciąż pojawiały się niewytłumaczalne opóźnienia w budowie gazoportu w Świnoujściu poprzez ciągnące się latami spory kompetencyjne i niechęć do usuwania barier administracyjnych utrudniających realizację inwestycji konkurującej z gazociągami Nord Stream wpisanymi w wizję niemiecko-rosyjskiego kondominium od Władywostoku po Lizbonę. Nie brakowało penetracji szpiegowskiej. W październiku 2014 roku ABW zatrzymała Stanisław Sz., który wchodził w skład zespołu prawnego opiniującego budowę terminala gazowego w Świnoujściu. Sejmowa komisja ds. służb specjalnych potwierdziła, że pracował dla GRU. 

 

Będzie wrzask

Obecnie od kilkunastu miesięcy trwa eskalacja kontrowersji: rtęć w wodach Odry, kwasy wokół budowy tunelu pod Świną, który ponoć zbankrutuje niemieckich hotelarzy, gdyż mieszkańcy Berlina będą jeździć na wakacje do Polski, no i protesty ekologów oraz rycie w Brukseli towarzyszące budowie głębokowodnego terminala kontenerowego w Świnoujściu. Ta ostatnia inwestycja zapewne spowoduje nie lada jaki fajerwerk, bowiem jedna z komisji Parlamentu Europejskiego wyznaczyła już Hamburg jako główny port do obsługi Morza Bałtyckiego. Oznacza to, że wielkie kontenerowce transoceaniczne dopływać będą tylko do Hamburga, gdzie kontenery przeładowane zostaną na mniejsze jednostki, które przetransportują je do docelowych portów bałtyckich. Plan ten ujawnił przed kilkoma dniami wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, podkreślając: „zostało to zapisane wprost, że oceaniczne serwisy mają kończyć się w Hamburgu”. Dlatego rząd polski przygotowuje program rozwoju zespołu portowego Szczecin–Świnoujście. Jego istotną częścią będzie budowa kosztem ponad 10 miliardów złotych nowego toru wodnego do Świnoujścia przesuniętego na wschód i omijającego wszelkie dotychczasowe roszczenia niemieckie. Za 6–7 lat Świnoujście „ma się stać hubem przeładunkowym dla Bałtyku”, stwierdził Gróbarczyk. Nowy terminal będzie mógł przyjmować największe kontenerowce oceaniczne i stanie się „poważną konkurencją dla Hamburga”. Oj, będzie wrzask, będzie kwik.


 

POLECANE
Gryzła mnie do krwi. Poważne oskarżenia wobec rzekomej działaczki młodzieżówki Partii Razem tylko u nas
"Gryzła mnie do krwi". Poważne oskarżenia wobec rzekomej działaczki młodzieżówki Partii Razem

Na platformach X oraz Instagram pojawiły się zarzuty wobec domniemanej działaczki młodzieżowej przybudówki partii Razem. Aktywistka ma być osobą „wysoko postawioną” w młodzieżówce, a zarzuty wobec niej wysuwa transseksualista, który miał być wcześniej z nią związany. Wśród zarzutów są oskarżenia o brutalne ataki i gwałt. Zarzuty wywołały spore poruszenie w sieci.

Energetyczna rewolucja na Księżycu. NASA chce tam postawić reaktor jądrowy Wiadomości
Energetyczna rewolucja na Księżycu. NASA chce tam postawić reaktor jądrowy

Tymczasowy szef NASA i jednocześnie minister transportu Sean Duffy ogłosił plan, który może zmienić układ sił w kosmicznym wyścigu. Podczas konferencji prasowej zapowiedział rozpoczęcie budowy reaktora jądrowego na Księżycu.

Zatrucie w hali produkcyjnej na Śląsku. Pracownicy tracili przytomność z ostatniej chwili
Zatrucie w hali produkcyjnej na Śląsku. Pracownicy tracili przytomność

W hali zakładu w Kornicach doszło do zatrucia, w wyniku którego ucierpiało 17 osób. Początkowo podejrzewano wyciek gazu ziemnego, lecz przyczyna okazała się inna.

PiS na prowadzeniu, koalicja traci większość. Najnowszy sondaż parlamentarny pilne
PiS na prowadzeniu, koalicja traci większość. Najnowszy sondaż parlamentarny

„Uzyskane wyniki nie są korzystne dla koalicji rządzącej – nie miałaby większości. Stworzenie rządu byłoby trudne również dla obecnej opozycji i wymagałoby zawarcia szerokich kompromisów” - komentuje Urszula Krassowska z sondażowni Opinia24.

Pedofil wystąpił w roli eksperta na sejmowym zespole ds. ochrony dzieci pilne
Pedofil wystąpił w roli "eksperta" na sejmowym zespole ds. ochrony dzieci

4 sierpnia, podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Dzieci w Procesie Rozstania Rodziców, doszło do sytuacji, która wywołała prawdziwą burzę. Wśród zaproszonych głos zabrał... mężczyzna prawomocnie skazany za seksualne wykorzystanie małoletniego. Widnieje on w publicznym Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Przewodniczył obradom poseł KO Marcin Józefaciuk.

Miękka rura tylko u nas
"Miękka rura"

Z góry przepraszam państwa za ten tytuł. Można powiedzieć, że napisał go premier. To jego nomenklatura. „Niektórym się wydaje, że prezydent Duda będzie wielkim problemem dla tych, którzy wygrają i będą chcieli utworzyć rząd. Symboliczny zakład bym zaproponował: zobaczycie, jak panu prezydentowi rura zmięknie” - mówił w sierpniu 2023 r. w Ustroniu Donald Tusk, czym wzbudził salwy śmiechu zebranej publiki.

Maja Ostaszewska została ambasadorką marki odzieżowej oferującej ubrania ze skóry Wiadomości
Maja Ostaszewska została "ambasadorką" marki odzieżowej oferującej ubrania ze skóry

Znana z zaangażowania w obronę karpi i walki o prawa zwierząt aktorka Maja Ostaszewska została ambasadorką luksusowej marki Patrizia Aryton na sezon jesień–zima 2025. W kampanii promuje m.in. klasyczne płaszcze – w tym modele z naturalnych materiałów, takich jak wełna i skóra. Sama mówi o modzie jako formie wyrażania siebie: „To rodzaj języka, dzięki któremu mogę wyrażać siebie i podkreślać swój charakter bez używania jakichkolwiek słów”.

Karol Nawrocki podpisał swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą z ostatniej chwili
Karol Nawrocki podpisał swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą

Prezydent Karol Nawrocki podpisał w czwartek w Kaliszu swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą. Dotyczy ona projektu ustawy o jednej z kluczowych inwestycji mających wzmocnić pozycję Polski w Europie.

Netanjahu z zaskakującą deklaracją: Chcemy przejąć kontrolę nad Gazą i oddać ją siłom arabskim Wiadomości
Netanjahu z zaskakującą deklaracją: Chcemy przejąć kontrolę nad Gazą i oddać ją siłom arabskim

Premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział w czwartek przejęcie pełnej kontroli wojskowej nad całym terytorium Strefy Gazy. Jak podkreślił, celem operacji ma być całkowite usunięcie Hamasu i przekazanie władzy w ręce „sił arabskich”, które – jak zaznaczył – „nie będą zagrażać Izraelowi”.

Unia Europejska jest organizacją nielegalną tylko u nas
Unia Europejska jest organizacją nielegalną

Została ustanowiona w wyniku zamachu stanu przeciwko europejskim narodom i ich konstytucjom.

REKLAMA

Dr Rafał Brzeski: Co Niemcom pachnie w Świnoujściu?

Wojska sowieckie zajęły Świnoujście późno, dopiero 5 maja 1945 roku. Berlin już dogorywał. Rosjan interesował port. O przyszłości miasta miała zadecydować Wielka Trójka: Związek Sowiecki, USA i Wielka Brytania.
Terminal kontenerowy Bayonne. USA. Ilustracja poglądowa Dr Rafał Brzeski: Co Niemcom pachnie w Świnoujściu?
Terminal kontenerowy Bayonne. USA. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Na ósmym posiedzeniu konferencji Wielkiej Trójki w Poczdamie w dniu 8 lipca 1945 roku delegacja polska uznała, że „zachodnia granica Polski winna przebiegać od Morza Bałtyckiego przez Świnoujście, włączając Szczecin jako część Polski, i dalej wzdłuż rzeki Odry do zachodniej Nisy i wzdłuż zachodniej Nisy aż do granicy Czechosłowacji”. Na ostatnim 13 (!) posiedzeniu konferencji w dniu 1 sierpnia 1945 roku Stalin zaproponował, że precyzyjniej będzie zamiast „przez Świnoujście” zapisać „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia”. Amerykański prezydent Harry Truman i brytyjski premier Clement Atlee wyrazili zgodę, co Stalin skwitował: „tak właśnie pokazuje załączona mapa”, i złożył do protokołu mapę w skali 1:500 000.

 

Tak ustalano granicę

Uwierzytelnioną kopię „stalinowskiej” mapy marszałek Gieorgij Żukow przekazał stronie polskiej i pierwszy polski prezydent Szczecina Piotr Zaremba przywiózł ją 20 września do Greifswaldu, gdzie w rejonowej komendanturze wojsk okupacyjnych obradowała polsko-sowiecka komisja graniczna. Tam przeniesiono prostą linię graniczną z „poczdamskiej” mapy na mapy sztabowe w skali 1:100 000 i komisja pojechała na wyspę Uznam, by w terenie ustalić, gdzie granica ma osiągnąć brzeg Bałtyku. Delegacja polska była uprawniona do dokonywania w terenie korekt od 2 do 3 kilometrów na wschód bądź zachód. W Świnoujściu zapisana w Poczdamie decyzja „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia” nie pozostawiała pola do manewru. Komisja postanowiła, że międzypaństwowa granica będzie się pokrywać z granicą miasta. O morskiej granicy nie zdecydowano, gdyż komisja uznała się za niekompetentną. Obecni przy pracach w terenie przedstawiciele nadal urzędującej lokalnej administracji niemieckiej zataili, że stojący w lasku, nieco dalej na zachód, niepozorny budyneczek z czerwonej cegły kryje ujęcie wody dla miasta. Komisja sporządziła protokół, podpisała i wyjechała. Budyneczek został na terytorium Niemiec.

Bieg granicy lądowej Polski na odcinku Świnoujście–Gryfino zatwierdzono ceremonialnym podpisaniem aktu 21 września 1945 roku w Schwerinie. Oficjalne przekazanie Świnoujścia administracji polskiej przez sowiecką komendanturę wojskową odbyło się 4 października 1945 roku. Pierwszą siedzibą kilkuosobowych władz był budynek przy placu Słowiańskim 3. W styczniu 1946 roku miasto liczyło około 500 mieszkańców. Rok wcześniej było ich około 40 tysięcy, ale wskutek nalotu dywanowego alianckiego lotnictwa 12 marca 1945 roku zniszczonych zostało 55% budynków oraz kilkadziesiąt statków i okrętów. Zginęło około 23 tys. ludzi. Polacy napływali powoli, Niemcy uchodzili na drugą stronę granicy szybciej, a kiedy zostało ich niewielu, w budyneczku z czerwonej cegły dopływ wody do Świnoujścia zamknięto. Przez kolejne lata wodę dla miasta trzeba było importować z Niemiec i dowozić.

 

Konflikt terytorialny PRL – NRD

Korektę przebiegu granicy, by ujęcie wody znalazło się na terytorium Polski, przeprowadzono dopiero 6 lipca 1950 roku po podpisaniu Układu zgorzeleckiego między Polską a świeżo powstałą Niemiecką Republiką Demokratyczną. Granica przesunęła się tylko nieco wzdłuż plaży, ale zmienił się kąt jej wejścia w morze. Nie kolidowało to z dostępem do Świnoujścia tak długo, jak morze terytorialne miało szerokość 3 mil morskich (5556 metrów). Problemy pojawiły się 2 stycznia 1985 roku, kiedy NRD rozszerzyła jednostronnie, bez uzgadniania z Polską, swe morze terytorialne do 12 mil morskich. Wskutek takiej delimitacji trzy czwarte toru podejściowego do portów w Świnoujściu i Szczecinie wraz z kotwicowiskiem nr 3 oraz częściowo kotwicowiskiem nr 2 znalazły się na wodach, które Niemcy uznali za swoje.

Jednostronna decyzja niemiecka doprowadziła do licznych incydentów, gdyż marynarka wojenna NRD prawem kaduka usiłowała wymusić poszanowanie zajęcia formalnie polskich wód. Ścigacze Volksmarine nękały polskie jachty i przytapiały je dziobową, falą przechodząc blisko na pełnej szybkości. Płoszyły też statki zagranicznych bander, wzywając do opuszczenia niemieckich wód terytorialnych. Sytuacja robiła się napięta, gdyż Niemcy próbowali nie dopuścić do pogłębiania toru wodnego do zespołu portowego Szczecin –Świnoujście. Odra niesie dużo mułu i brak stałego pogłębiania groził stopniowym „zagłodzeniem” Szczecina, do którego nie mogłyby wpływać tak zwane baltimaxy, czyli statki o zanurzeniu maksymalnym dla wód Bałtyku. Lekarstwo na niemieckie uzurpacje znaleźli inżynierowie szczecińskiego portu, którzy wysłali najpotężniejszą pogłębiarką, a tej wschodnioniemieckie jednostki nic nie mogły uczynić.

 

ƒ„Płonąca granica”

Pracowałem wówczas dla amerykańskiego dziennika „The Baltimore Sun” i słuchałem barwnych opowieści, zbierając materiał do artykułu o konflikcie granicznym między dwoma państwami z „rodziny demokracji socjalistycznych”. Bohaterem marynarskich legend był kapitan polskiego statku, który na żądanie niemieckiego ścigacza, aby opuścił wody terytorialne NRD, przełączył nadajnik na ogólnie dostępną częstotliwość międzynarodową i pełną mocą radiostacji nadał: „nie było mnie długo w kraju, czy jesteśmy w stanie wojny?”.

Wojny jeszcze nie było, ale biskup Szczecina Kazimierz Majdański mówił w kazaniu o „ponownie płonącej granicy”. Ja trafiłem na okres „zawieszenia broni”, które – jak mi wówczas opowiadano – było dziełem komendanta bazy sowieckiej marynarki wojennej w Świnoujściu. Otóż po kolejnej wódce na bankiecie z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej lokalni polscy notable poskarżyli się sowieckiemu komendantowi na przytapianie jachtów przez ścigacze Volksmarine. Dostojny weteran Floty Bałtyckiej przypomniał sobie stare dobre czasy i obiecał „pogonić do Berlina”. Na alarmowy sygnał,  że Niemcy znów grasują w zatoce, ze Świnoujścia wyszły sowieckie ścigacze i przytopiły niemieckie. Na kilka miesięcy zapanował spokój. Czy to prawda, czy piękne łgarstwo wilków morskich – nie potrafię powiedzieć, ale opowieść śliczna i prawdopodobna.

 

Niemiecka dezinformacja

Nie mogąc zdobyć przewagi w morskich przepychankach, Niemcy spróbowali dezinformacji. W 1987 roku na świeżej mapie brytyjskiej Admiralicji nr 2150, obejmującej wejście do portu w Świnoujściu, pojawiła się adnotacja, że kotwicowisko 2 zostało przesunięte na wschód. Podstawą była nota władz NRD do Admiralicji o nowej linii granicznej „zgodnie z porozumieniem, jakie ma być osiągnięte między NRD a Polską”. „Ma być” nie znaczy, że „jest”, ale Admiralicja umieściła na mapach stosowną informację. W Warszawie posłużyła ona korespondentom zagranicznym do zadawania niewygodnych pytań na cotygodniowych briefingach rządowego rzecznika Jerzego Urbana. Kilka miesięcy później, w lipcu 1987 roku na mapach Admiralicji przywrócono dawne dane, a dwa lata później 22 maja 1989 roku w Berlinie podpisano międzypaństwową umowę, na mocy której granica morza terytorialnego Niemiec została przesunięta na zachód i cały tor podejściowy do Świnoujścia i Szczecina oraz kotwicowiska znalazły się poza wodami niemieckimi.

 

2005. Niemcy wznawiają konflikt

Względny spokój trwał do połowy września 2005 roku, kiedy to Federalne Ministerstwo Środowiska, Ochrony  Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorów na polskich wodach wyznaczyło granice rezerwatu Pommersche Bucht (Zatoka Pomorska), który objął tor podejściowy oraz kotwicowisko nr 3. Powołując się na unijne dyrektywy, ptasią i środowiskową, niemieckie rozporządzenie zakazywało wykonywania na opisanym terenie jakiejkolwiek działalności na dnie i pod dnem morza, co uniemożliwiało pogłębianie i prawidłowe utrzymywanie toru podejściowego do Świnoujścia i Szczecina. Równocześnie Bundesmarine ogłosiła prawie cały ten akwen morski poligonem artyleryjskim. Jak można pogodzić lęgi ptaków z wybuchami pocisków, to tylko berlińscy biurokraci wiedzą, ale rozpoczęło się powtórne „zagładzanie” polskiego zespołu portowego.

Wersja 2.0 w wykonaniu Bundesrepublik była bardziej brutalna niż model NRD. Holenderska pogłębiarka „Cornelia” pracująca dla Urzędu Morskiego w Szczecinie została zatrzymana i skontrolowana 1 grudnia 2004 roku przez niemiecką jednostkę straży granicznej „Hamburg”. Kapitana poinformowano, że nie może kontynuować pogłębiania na obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej RFN i jeśli się nie podporządkuje, to statek zostanie zatrzymany. Przestój spowodowany kontrolą i pouczaniem trwał 33 godziny, a straty przekroczyły 50 000 euro.

Nie uprzedzając strony polskiej, niemiecka marynarka wojenna przeprowadziła 16 sierpnia 2006 roku na spornym akwenie ćwiczenia w strzelaniu artyleryjskim. W tym czasie do Świnoujścia płynęły ze szwedzkiego Ystad trzy polskie promy, „Gryf”, „Wawel” i „Mikołaj Kopernik”, pełne pasażerów. Żeby uniknąć zagrożenia ostrzałem, musiały odejść z toru wodnego na niebezpieczne płycizny Ławicy Odrzańskiej. Na szczęście do tragedii nie doszło, a polskie protesty dyplomatyczne Berlin zignorował.

Dwa miesiące później, 16 października, niemiecki statek wycieczkowy „Adler Dania” uprowadził z polskich wód terytorialnych do niemieckiego portu Heringsdorf dwóch polskich celników, którzy wykryli na pokładzie jednostki alkohol bez akcyzy. Pirackie zachowanie niemieckiego kapitana wywołało burzę w polskich mediach, co sprawiło, że Niemcy na pewien czas przycichli.

Spektakularne strzelaniny i porwania zastąpiono próbami paraliżu od wewnątrz. Z jednej strony zrodzono w Niemczech koncepcję połączenia Szczecina z miastami Passewalk i Schwedt w jedną polsko-niemiecką „szczecińską metropolię”. Z drugiej wciąż pojawiały się niewytłumaczalne opóźnienia w budowie gazoportu w Świnoujściu poprzez ciągnące się latami spory kompetencyjne i niechęć do usuwania barier administracyjnych utrudniających realizację inwestycji konkurującej z gazociągami Nord Stream wpisanymi w wizję niemiecko-rosyjskiego kondominium od Władywostoku po Lizbonę. Nie brakowało penetracji szpiegowskiej. W październiku 2014 roku ABW zatrzymała Stanisław Sz., który wchodził w skład zespołu prawnego opiniującego budowę terminala gazowego w Świnoujściu. Sejmowa komisja ds. służb specjalnych potwierdziła, że pracował dla GRU. 

 

Będzie wrzask

Obecnie od kilkunastu miesięcy trwa eskalacja kontrowersji: rtęć w wodach Odry, kwasy wokół budowy tunelu pod Świną, który ponoć zbankrutuje niemieckich hotelarzy, gdyż mieszkańcy Berlina będą jeździć na wakacje do Polski, no i protesty ekologów oraz rycie w Brukseli towarzyszące budowie głębokowodnego terminala kontenerowego w Świnoujściu. Ta ostatnia inwestycja zapewne spowoduje nie lada jaki fajerwerk, bowiem jedna z komisji Parlamentu Europejskiego wyznaczyła już Hamburg jako główny port do obsługi Morza Bałtyckiego. Oznacza to, że wielkie kontenerowce transoceaniczne dopływać będą tylko do Hamburga, gdzie kontenery przeładowane zostaną na mniejsze jednostki, które przetransportują je do docelowych portów bałtyckich. Plan ten ujawnił przed kilkoma dniami wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, podkreślając: „zostało to zapisane wprost, że oceaniczne serwisy mają kończyć się w Hamburgu”. Dlatego rząd polski przygotowuje program rozwoju zespołu portowego Szczecin–Świnoujście. Jego istotną częścią będzie budowa kosztem ponad 10 miliardów złotych nowego toru wodnego do Świnoujścia przesuniętego na wschód i omijającego wszelkie dotychczasowe roszczenia niemieckie. Za 6–7 lat Świnoujście „ma się stać hubem przeładunkowym dla Bałtyku”, stwierdził Gróbarczyk. Nowy terminal będzie mógł przyjmować największe kontenerowce oceaniczne i stanie się „poważną konkurencją dla Hamburga”. Oj, będzie wrzask, będzie kwik.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe