Dr Korkuć: Jeśli raz zgodzimy się, że można rozwiązywać drogą ludobójstwa sporne kwestie, będzie to wskazówką dla przyszłych pokoleń, że to działa
"On rozmywał podziały"
- Czy władze przedwojennej Polski dostrzegały w odpowiednim stopniu skalę zagrożenia ukraińskim nacjonalizmem?
- To odwracanie logiki zdarzeń i następstwa czasu. Trudno oczekiwać od władz Rzeczypospolitej w latach 30., aby oceniały wydarzenia przez pryzmat tego co się dopiero zdarzy kilka lat później, w sytuacji, której żaden rozsądny człowiek nie mógł sobie wyobrazić. A nawet gdyby profetycznie opowiadał o takich rzeczach – słusznie zostałby uznany za niebezpiecznego fantastę. Rok 1943 i następne, ludobójstwo, do jakiego doszło na skutek świadomych decyzji UPA były możliwe w okolicznościach tamtej wojny. Warunki do przeprowadzenia takich masowych zbrodni pojawiły się dzięki zniszczeniu jawnie działających struktur i sił państwa polskiego przez agresorów, którzy na nas napadli w 1939 roku i okupowali polskie ziemie, pozbawiając państwo polskie możliwości efektywnej obrony życia i mienia własnych obywateli.
CZYTAJ TAKŻE: Mija 81 lat od Krwawej Niedzieli, kulminacyjnego momentu dokonanej przez Ukraińców na Polakach rzezi wołyńskiej
Sprawa stosunku do mniejszości ukraińskiej była przed wojną jednym z ważnych punktów odniesienia w polityce wewnętrznej niepodległej Polski. I polem rozlicznych sporów politycznych. Różne środowiska a nawet różni politycy tych samych ugrupowań nierzadko patrzyli na te sprawy w sposób odmienny. Jednak warto w tym kontekście przypomnieć, że to ci politycy, którzy podejmowali najbardziej przyjazne działania wobec Ukraińców, stali się celem najbardziej wrogich działań ukraińskich organizacji nacjonalistycznych. One potrzebowały szczucia jednych przeciw drugim. Uznawały wiec za najbardziej niebezpiecznych tych Polaków, którzy chcieli budować i budowali mosty współpracy pomiędzy Polakami a Ukraińcami. To dlatego nienawidzony był przez nich wojewoda wołyński Henryk Józefski. To dlatego zamordowany został przez nich poseł Tadeusz Hołówko. Jego „winą” było, że - jak wprost mówili OUN-owcy – to, że „on rozmywał podziały”. To dlatego Bandera i jego ludzie dokonali zabójstw ministra spraw wewnętrznych Bolesława Pierackiego, a także dyrektora ukraińskiego liceum Iwana Babija. Za słabo o tym przypominamy w dyskusjach o Banderze: to jest egzemplifikacja i swoisty patron praktyki mordowania ludzi za próby budowania przyjaznych relacji polsko-ukraińskich. Polska potrafiła zadać po tych wydarzeniach skuteczne ciosy OUN. Działacze trafiali do więzień. Jak w normalnym państwie.
CZYTAJ TAKŻE: „Śmierć za Żydów i Siedmioro”. W serii „Nie tylko Ulmowie” – Rodziny Filipek i Barglik [WIDEO]
- Dlaczego ideologia banderowska trafiła wśród części Ukraińców na podatny grunt?
- Działalność terrorystyczna OUN odnosiła skutek – podsycała wzajemną wrogość. Również u Polaków wzmacniała negatywne stereotypy. Czasem też nieprzemyślane akcje polskich władz – szczególnie w końcu lat 30. sprzyjały podsycaniu nieufności, antagonizmów i również wprost wrogości. Gdzie jest wrogość tam łatwiej o zwolenników działań radykalnych. Wojna, okupacja niemiecka stworzyła dla ukraińskiego nacjonalizmu nowe pola działania, i nowe wzorce skuteczności zbrodni.
- Czy ludobójstwu na Wołyniu można byłoby zapobiec albo ograniczyć jego skalę przy podjęciu odpowiednich działań na szczeblu polityczno - wojskowym przez władze polskiego państwa podziemnego?
- Nie powinniśmy rozmywać podstawowych sił sprawczych zdarzeń: to jednostki UPA postanowiły przeprowadzić brutalną, ludobójczą operację wymierzoną w Polaków. Gdyby nie było decyzji o zorganizowanym ludobójstwie wszystkich Polaków – nie byłoby takiej zbrodni. Niemcy pokazali, że da się mordować skutecznie całe społeczności kierując się kryterium narodowości czy „rasy”. Więc Ukraińcy uznali że masowy mord będzie najlepszą drogą wytworzenia faktów dokonanych. Uciekinier może wrócić na Wołyń czy pod Tarnopol. Ludzie zamordowani – już nie wrócą. W UPA takie decyzje zapadły. I je brutalnie zrealizowano.
I błędem jest sprowadzanie wymiaru takich ludobójczych decyzji do problemu relacji pomiędzy Ukraińcami a Polakami. Obowiązek jednoznacznego potępienia zbrodni ludobójstwa powinien mieć wymiar uniwersalny. Temu mają służyć podpisane konwencje o nieprzedawnianiu zbrodni ludobójstwa. Dlatego nie może Polska nigdy się zgodzić na uznanie tego za problem mało ważny, nieistniejący. Bo żaden kraj nie powinien przechodzić do porządku dziennego nad jakakolwiek zbrodnią ludobójstwa.
CZYTAJ TAKŻE: Ołena: Obejrzałam „Wołyń”. To się nie mieści w głowie
Właśnie w takim duchu powinniśmy również dzisiaj wobec Ukraińców jasno stawiać sprawę. Ludobójstwo wykracza bowiem poza rozliczenia w relacjach dwustronnych. Domagając się potępienia przez świat dzisiejszych zbrodni w Buczy czy Irpieniu muszą wychodzić z przesłanek uniwersalnej niezgody na bierność wobec każdej ludobójczej operacji. Jeżeli lekką ręką lekceważą albo przemilczają ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na niewinnej cywilnej ludności, jeżeli je zakłamują, podważają moralną wartość własnego stanowiska w odniesieniu do zbrodni z ostatniego czasu. Muszą umieć potępić każdy inny rodzaj ludobójstwa. I to nie tylko w naszym, ale również w ich interesie jest, aby się potrafili zmierzyć z ludobójstwem dokonanym przez UPA. Właśnie dzisiaj. W innym przypadku to oni dają narzędzia rosyjskiej propagandzie, która to wykorzystuje na forum międzynarodowym przeciw Ukrainie. Żenujące w tym świetle są pojawiające się i u nas głosy, że to nie jest dobry czas naprawdę o ludobójstwie z Wołynia i Galicji Wschodniej. A kiedy jest dobry czas? Co zyskalibyśmy, gdyby władze Polski przyłączyły się do sowieckiego kłamstwa o Katyniu? Nic. A to był dobry czas? Polska przyłączając się do kłamstwa katyńskiego jeszcze łatwiej byłaby rozgrywana przez Stalina a Związek Sowiecki miałby problem z głowy przez następne dekady – twierdziłby, że tylko powtarza to, co sami Polacy mówili. Ukraińcy, mając dzisiaj tak wielką pomoc od Polski w ich wojnie obronnej, ostentacyjnie powinni zabiegać o ekshumacje i o pamięć o ofiarach każdego ludobójstwa. I sprzed lat kilkudziesięciu, i sprzed lat kilku. Tymczasem państwo ukraińskie gloryfikuje UPA i buduje pomniki Bandery. Moskwa z tego korzysta w antyukraińskiej propagandzie.
CZYTAJ TAKŻE: Zdziarski: Poprzedni rząd przynajmniej udawał, że stara się coś zrobić w sprawie ludobójstwa na Wołyniu
A co mogła zrobić Armia Krajowa? Zawsze możemy rozpatrywać po tak straszliwym dramacie, gdzie i co można było robić inaczej. Lepiej. Tymczasem łatwo zatracić proporcje. Nie zapominajmy, że Polska była pod okupacją, siły AK były ograniczone. Możliwości działania w terenie okupowanym przez wroga – inne niż we własnym wolnym państwie. W 1943 roku – dopiero następowała stopniowa rozbudowa większych sił zdolnych do prowadzenia działań zbrojnych. Mieliśmy uwikłanie w wielką politykę ukierunkowaną na odzyskanie całego państwa w jego granicach… Z myśleniem o tamtych i o przyszłych generacjach. Czy popełniano błędy? Czy można był zwrócić na coś uwagę inaczej, wcześniej? Z pewnością. Ale to silny popełnia błędy bezkarnie, bo i tak postawi na swoim. Polska miała parszywą sytuację kraju osłabionego okupacjami, pozbawionego efektywnych możliwości działania.
Dzisiaj łatwo się wymądrzać – bo wiemy czym to wszystko się skończyło. Ale nie powinniśmy w ten sposób pozwalać na rozmywanie podstawowej materii zdarzeń. I pobocznymi kwestiami przesłaniać podstawowy problem: Ludobójstwo miało miejsce dlatego, że w UPA takie decyzje podjęło. I je zrealizowano. I to jest istota tamtych wydarzeń.
Tylko prawda wyzwala
- Co do tej pory udało się ustalić w wyniku prac ekshumacyjnych?
- Wszystko, co udało się zrobić na rzecz ofiar tego ludobójstwa to kwestia ubiegłych, coraz bardziej odległych lat, kiedy jeszcze tacy ludzie jak dr Leon Popek mozolnie dobijali się o ekshumacje i chrześcijańskie pochówki ofiar. To co udało się odkryć w różnych miejscach potwierdza horror tamtych dni, potwierdza niemal wszystko, co przetrwało w relacjach na temat brutalności i skali tych zbrodni.
- Jakie są skutki braku dokończenia ekshumacji na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej dla rodzin pomordowanych i dla relacji polsko - ukraińskich?
- Zakłamywanie ludobójstwa. Budowanie fałszywej narracji wśród Ukraińców. Chowanie pod dywan tego co i tak wybije na wierzch z podwójną siłą. Podważanie moralnych podstaw ukraińskich zabiegów o prawdę na temat dzisiejszych rosyjskich zbrodni. Tylko prawda wyzwala. I pozwala mówić pełnym głosem. Jest naszym obowiązkiem (nie tylko polskim ale ludzkim, uniwersalnym), aby oddać cześć niewinnym ofiarom ludobójstwa, zadbać o ich pochówek, nazwać po imieniu sprawców zbrodni. Po to, aby pokazać, że każda zbrodnia ludobójstwa, ciągnie się za sprawcami – nawet jeśli swój cel fizycznie osiągną (bo ci osiągnęli „oczyścili” te regiony z Polaków), to w sensie moralnym będzie się to ciągnąc przez następne pokolenia. Bo jeśli raz zgodzimy się na to, że można drogą ludobójstwa rozstrzygać sporne kwestie – to będzie to dla wskazówką przyszłych pokoleń, dla naśladowców, ze to działa. I że potem nikogo to nie interesuje. Jeśli chcemy aby świat był bardziej bezpieczny – powinniśmy pokazywać, że nie ma miejsca w cywilizowanym świecie na gloryfikację ludobójstwa i sprawców ludobójstwa. A pamięć jest zbiorowym obowiązkiem
potomnych, aby zbrodnia zawsze kojarzyła się z hańbą.
Dr Maciej Korkuć jest historykiem, naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie, adiunktem w Instytucie Politologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Specjalizuje się w dziejach najnowszych; jest autorem książek i artykułów poświęconych problematyce dziejów Polski i Polaków w XX wieku.
Rozmawiała: Agnieszka Żurek