Dr Rafał Brzeski: Być może za plecami Warszawy klecona jest transakcja dotycząca polskich ziem wschodnich
Co musisz wiedzieć:
- Rosja dokonała pełnoskalowej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku
- Polska wspierała Ukrainę ogromnym wysiłkiem dostawami sprzętu wojskowego, gospodarczo i humianitarnie
- Prezydent Wołodymyr Zełenski dokonał antypolskiego zwrotu podczas przemówienia w ONZ, gdzie oskarżył Polskę o rosyjskie inspiracje
- Dziś najbliższym sojusznikiem Ukrainy są Niemcy
- Ekspert ds. bezpieczeństwa dr Rafał Brzeski uważa, ze mogą już trwać negocjacje, w ramach których Polsce mogą zostać odebrane ziemie wschodnie
"Zadanie rozmontowania polskiej barykady przypadło Niemcom"
Były oficer Agencji Wywiadu uważa, że Polska w dalszym ciągu będzie obiektem rosyjskich akcji sabotażowych, a wręcz używa słów "główne uderzenie pójdzie na Polskę". Jak pan to ocenia?
Dr Rafał Brzeski:
Polska zagradza drogę do realizacji nakreślonej przez Putina wizji przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę pod wspólnym rosyjsko-niemieckim zarządem. Wizja ta została zaakceptowana przez niemiecki “deep state”, gdyż daje nadzieję na odzyskanie, jak to określają w Berlinie “ziem wschodnich pod tymczasową administracją polską”, wypchnięcie Stanów Zjednoczonych za Atlantyk oraz ustanowienie nakreślonego przez Bismarcka prymatu Niemiec w konfederacji (żeby nie powiedzieć Rzeszy) wszystkich państw europejskich.
Jak się wydaje w podziale obowiązków zadanie rozmontowania polskiej barykady przypadło Niemcom, chociaż być może zostało przez Niemcy przyjęte na siebie bez rosyjskich nacisków. Jakby nie było rosyjska pomoc w sprawnej realizacji demontażu nie jest wykluczona. Ot, sabotaż tutaj, podpalenie tam, zabłąkany dron, czy inny akt budzący emocje i pozwalający osłonić medialnie likwidację polskiego państwa przez niemieckiego partnera. Zwłaszcza, że akty takie prowadzą do dezorientacji polskiego społeczeństwa, czego widocznym świadectwem jest wzajemne obrzucanie się epitetami w rodzaju “ruska onuca”, czy “szwabski pachołek”. Tymczasem Polska jest w niemiecko-rosyjskich, lub jak kto woli rosyjsko-niemieckich kleszczach, których rozwarcie jest możliwe, ale wymaga dużego wysiłku i skoncentrowania się na narodowym interesie Polski. Interesy jakichkolwiek partnerów, wymogi solidarności, obowiązki moralne, cele wyższe, itp. muszą zejść na bok.
Wszystkie siły społeczeństwa muszą być skoncentrowane na tworzeniu ruchu odbudowy narodowych struktur państwowych bez oglądania się na partie, którymi stosunkowo łatwo manewrować z zewnątrz. Inaczej w ciągu raczej miesięcy niż lat przestaniemy być państwem, jakie znamy, i zostaniemy rozegrani terytorialnie, gospodarczo i zdegradowani społecznie, bez rosyjskiego “uderzenia”.
Rosyjska nadzieja na "wspólną przestrzeń od Lizbony do Władywostoku"
Na ile ewentualne "rosyjskie uderzenie" jest w stanie opóźnić nadzieja Kremla na realizację projektu przestrzeni gospodarczej od Władywostoku do Lizbony? Wydaje się, że dopiero definitywne pogrzebanie tego projektu skłoniłoby Rosję do ruszenia na Zachód. Jak Pan to ocenia?
Jak długo Moskwa będzie przekonana, że możliwa jest realizacja wspólnej z Niemcami przestrzeni od Władywostoku do Lizbony, to na nikogo w naszym rejonie Europie nie uderzy. Będzie straszyć, prowokować, wysyłać sabotażystów, dywersantów, likwidatorów (zabójców), agenturę wpływu, ale nie czołgi, artylerię i lotnictwo.
Uderzenie “tradycyjne” oznacza szkody i zniszczenia, a jeśli tereny te mają zostać wpisane w obszar od Pacyfiku po Atlantyk, to trzeba będzie te szkody i zniszczenia naprawiać, a to kosztuje. Wspólnej przestrzeni potrzebny będzie sprawny logistycznie korytarz wschód-zachód. Natomiast, jeśli Unia Europejska się rozpadnie i kraje zachodnie wyrwą się spod kontroli Berlina, to atak rosyjski jest możliwy, choćby dla odzyskania obszarów do Łaby i posunięcia się nawet dalej oraz dla zademonstrowania potęgi Kremla.
Rosyjska agentura na Zachodzie
Wprawdzie Rosja została objęta sankcjami, ale wszystko wskazuje na to, iż potrafi zadbać o swoje interesy na Zachodzie. Czy wynika to z mocno rozbudowanej siatki różnego rodzaju rosyjskiej agentury, czy też z mentalności zachodnich polityków, którzy przymykają oko na działania Rosji?
I jedno i drugie. Od carskich czasów Rosja posiada w Europie zachodniej silną agenturę.
Przecież Ochrana na siedzibę swojego wywiadu zwanego Agenturą Zagraniczną wybrała Paryż, a nie Moskwę, czy Petersburg.
Sowieci rozszerzyli swoje działania na inne kontynenty dając wywiadowi kamuflaż w postaci Kominternu jednoczącego partie komunistyczne wszystkich krajów. Po przepoczwarczeniu się Sowietów na powrót w Rosję nic się nie zmieniło. To tylko naiwni politycy zachodni wciąż sądzą, że przeformowanie ekipy na Kremlu sprawi zmianę Rosji, z którą będzie można prowadzić interesy na zachodnią modłę. Tymczasem zmienia się tylko szyld, zaś Rosja pozostaje ta sama. Nadal kieruje się polityką ekspansji a ta wymaga rozbudowanej agentury dla rozmiękczenia kolejnego obiektu wybranego do przejęcia. Nawet technika werbowania agentury się nie zmienia. Natomiast w gospodarce słowa Lenina - kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na których ich powiesimy - są wiecznie żywe. Zachód na wszelkie sposoby kupuje rosyjskie surowce, nie bacząc, że Kreml uzyskane miliardy przeznacza na podbój Zachodu.
Transakcja za plecami Warszawy
Pytanie, czy jedynie Rosja stanowi dla Polski zagrożenie, gdyż to często Ukraińcy są łapani na aktach dywersji w naszym kraju. Ukraińskie władze chronią zresztą takich dywersantów. Dla przykładu podejrzany o próbę podłożenia bomby Jurij Kowalenko jest poszukiwany przez Komendę Główną Policji oraz ścigany czerwoną notą Interpolu, ale Ukraina nie chce przekazać go Polsce, by wyjaśnić sprawę.
Stanowisko Kijowa mnie nie dziwi. Po pierwsze jest on tylko podejrzany, więc w ramach pomocy prawnej może być przesłuchany na Ukrainie, po drugie Kijów ma wygodny argument, że polski wymiar sprawiedliwości jest w chaosie, po trzecie jest to demonstracja siły, która nic nie kosztuje, a może być propagandowo dyskontowana na wewnętrznym rynku.
"Nie wiem co Niemcy obiecały Ukrainie za pomoc w demontażu struktur państwa polskiego"
Oficjalna narracja mówi o Ukrainie jako o sojuszniku Polski. Problem w tym, że obserwując rzeczywistość odnoszę wrażenie, że nie tylko FSB, ale i SBU prowadzi działania obliczone na osłabienie Polski. Czy się mylę?
Wiele wskazuje, że Pani się nie myli. Wojna wojną, ale współpraca FSB i SBU na kierunku polskim jest do wyobrażenia.
Nie wiem co Niemcy obiecały Ukrainie w zamian za pomoc w demontażu struktur państwa polskiego. Być może za plecami Warszawy klecona jest terytorialna transakcja wymienna. Ukraińskie terytoria zajęte przez Rosję zostaną przy Rosji natomiast Ukraina w ramach rekompensaty otrzyma wschodnie ziemie polskie, do których niedwuznacznie rości pretensje.
Z punktu widzenia Moskwy, Berlina i Kijowa takie hipotetyczne rozwiązanie ma wiele pozytywów. Kremlowi pozwala ogłosić, że wojna wygrana i można zawrzeć pokój. Kijów może uznać, że wprawdzie coś stracił, ale też coś zyskał, a więc zawarcie pokoju jest możliwe. Banderowcy będą zadowoleni, gdyż będą mieli na kim się wyżywać. Berlin będzie mógł głosić, że skoro jałtańsko-poczdamski porządek graniczny przestał obowiązywać, to Polska musi pogodzić się z utratą tymczasowo administrowanych terytoriów, które wracają do istniejącej nadal Rzeszy. Przy okazji może coś otrzyma Białoruś, może stanie rosyjsko-niemiecka granica na “linii Wisły”, a może wykroi się jakąś Generalną Gubernię, którą fur Deutschland zarządzać będzie gubernator mile widziany w Berlinie.
Wbrew pozorom taki czarny dla nas scenariusz jest teoretycznie możliwy, ale pod jednym warunkiem - wycofania się wojsk amerykańskich z Polski, zaś Stanów Zjednoczonych z Europy.
Taki exodus Amerykanów na drugi brzeg Atlantyku jest jednak mało prawdopodobny, gdyż nie po to USA dwukrotnie, w I oraz w II wojnie światowej, interweniowały przywracając porządek w Europie, żeby się teraz wycofywać. Można jednak próbować zniechęcić Amerykanów do obecności przynajmniej w Europie Środkowej, a obecnie najlepszym sposobem jest uczynić Polskę kłopotliwym i niepewnym sojusznikiem.
Trzy grupy młodych Ukraińców przyjeżdżających do Polski
Władze Ukrainy pozwoliły rzeszom młodych mężczyzn na wyjazd z kraju, zamiast skierować ich na front. Wydaje się, że to nie jest przypadkowe działanie i ci ludzie mają do wykonania jakąś misję czy to w Polsce czy w innych krajach, do których trafią. Na ile jest prawdopodobne, że są oni zadaniowani? Jakie mogą być te zadania?
Młodych Ukraińców przyjeżdżających obecnie do Polski można chyba podzielić na kilka grup. Pierwsza, to uciekinierzy przed branką w sołdaty. Polska jest dla nich wygodna. Dziewczyna i rodzina blisko, łapacze za płotem. O pracę łatwo, o kolegów nie trudno, nie ma kłopotów językowych. Druga to funkcjonariusze i współpracownicy służb. Ukraińcy pracujący dla własnych służb oraz Ukraińcy zwerbowani dla służb rosyjskich. Ci są doraźnie zadaniowani. Trzecia, najniebezpieczniejsza, to Ukraińcy, którzy mają za zadanie opanować polską gospodarkę i przeniknąć do struktur państwowych.
Śladem takich zamiarów jest oficjalna skarga do Rzecznika Praw Obywatelskich i domaganie się zniesienia wymogu posiadania wyłącznie polskiego obywatelstwa dla przyszłych sędziów. Jeżeli przyjąć, że zarysowany wyżej czarny scenariusz nie jest hipotetyczny, lecz realny to znaczy, że ktoś w Kijowie korzystając z chaosu kreowanego przez obecną ekipę rządzącą planuje dalekosiężnie umieścić w Polsce silną kastę ukraińską, która będzie się starała poznać reguły zarządzania państwem i przejąć jego administrację.
Najczęściej zadawane pytania (FAQ)
Kim jest dr Rafał Brzeski? Ekspert ds. bezpieczeństwa i informacji, publicysta, komentator w mediach konserwatywnych. Zajmuje się analizą wojny informacyjnej i działań służb specjalnych.
Co oznacza „transakcja terytorialna za plecami Warszawy”? To hipoteza dr. Brzeskiego o możliwych zakulisowych rozmowach między Niemcami, Ukrainą i Rosją, w których Polska mogłaby być poszkodowana — bez dowodów na potwierdzenie tej tezy.
Czy istnieją jawne dowody takiej ewentualnej "transakcji"? Nie, to hipoteza dr Rafała Brzeskiego
Dlaczego ekspert mówi o współpracy FSB i SBU? Brzeski wskazuje na teoretyczną możliwość współdziałania służb rosyjskich i ukraińskich „na kierunku polskim” – jako element wojny informacyjnej. Nie przedstawia jednak dowodów.
Jakie ryzyko widzi autor dla Polski? Zdaniem Brzeskiego Polska może być celem operacji sabotażowych i prób politycznego osłabienia, dlatego – jak twierdzi – powinna się koncentrować na odbudowie własnych struktur państwowych i suwerenności.




