M. Budisz: Putin chce mieć wolną głowę przed być może najważniejszą rozgrywką.

W rosyjskich mediach piątkowa nominacja dla Michaiła Babicza interpretowana jest w kategoriach podjęcia przez Moskwę próby prowadzenia bardziej energicznej polityki wobec Mińska. Powodów dla takiej oceny jest przynajmniej kilka. Pierwszy z nich to charakter nowego posła, który uchodzi za człowieka energicznego, choć, jak się ocenia szorstkiego w obyciu. Ale to oczywiście nie kwestia manier, ale uprawnień, które Babicz dostał. A są one bardzo szerokie, bo prócz funkcji ambasadora mianowany został specjalnym przedstawicielem ds. rozwoju wzajemnych relacji ekonomicznych i handlowych, a to oznacza, że uzyskał możliwość koordynowania prac i wydawania poleceń służbowych przedstawicielom odpowiednich resortów. Obserwatorzy zwracają uwagę, że dotychczas takim podwójny statusem cieszyli się Wiktor Czernomyrdin oraz Michaił Zurabow, obydwaj będący ambasadorami Rosji na Ukrainie. Teraz zaopatrzenie posła w Mińsku w podobnie szerokie uprawnienia miałoby świadczyć o zmianie geopolitycznych priorytetów Moskwy.
 M. Budisz: Putin chce mieć wolną głowę przed być może najważniejszą rozgrywką.
/ screen YouTube
Już nie Kijów, z oczywistych powodów, ale Mińsk miałby odgrywać pierwsze skrzypce „na tym kierunku”. Do tej pory posłem na Białorusi był Surikow, stojący w rosyjskim establishmencie znacznie niżej niźli Babicz, który w swoim czasie był członkiem Rady Bezpieczeństwa i jedną z osób, która zatwierdzała decyzję o aneksji Krymu. I to właśnie z tego powodu, Kijów nie zgodził się przed dwoma laty, aby został on następcą Zurabowa. Obserwatorzy zwracają też uwagę na to, że nie każdego z nowych ambasadorów Rosji przed nominacją i wyjazdem na placówkę podejmuje osobiście prezydent Putin, a tak się stało w przypadku Babicza.
Przyjdzie mu się mierzyć z niełatwymi stosunkami z Łukaszenką, ale najprawdopodobniej odgrywał będzie niemałą rolę w kształtowaniu polityki wobec Kijowa. Wiele wskazuje na to, że Moskwa pomału przygotowuje się do jakichś zmian w Donbasie. O wojskowym kontyngencie sił pokojowych Putin rozmawiał niedawno w Soczi z prezydentem Finlandii. A i w trakcie niedawnego spotkania z kanclerz Merkel kwestia przyspieszenia tzw. procesu mińskiego była przedmiotem obrad. Podobnie jak jeszcze jedna sprawa, która całkowicie umknęła polskim obserwatorom. Chodzi mianowicie o mające się ku końcowi rozmowy, jakie prowadzi Belgrad i Prisztina w sprawie wymiany terytorium, przynajmniej części. W sobotę we wspólnym wystąpieniu publicznym prezydent Serbii Vucić, jak i lider Kosowa Thaçi, zaapelowali do społeczności międzynarodowej, aby ta zaakceptowała porozumienie obydwu krajów w tej sprawie. Apel wystosowany został w trakcie Forum Europejskiego w austriackim Alpbah, w którym brał udział również austriacki komisarz ds. rozszerzenia Unii Hahn. Powiedział on, że osiągnięcie między obydwoma krajami porozumienia jest nie tylko historycznym wydarzeniem, ale również usuwa ostatnią barierę blokującą ich, a przynajmniej Serbii, akces do Unii Europejskiej. 7 września odbędą się w sprawie porozumienia Serbii i Kosowa rozmowy w Brukseli. Obserwatorzy zwracają w tym kontekście uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze za jednego z głównych przeciwników wymiany terytorium uchodzi Berlin, który obawia się, że tego rodzaju akcja będzie pierwszym krokiem, który w efekcie doprowadzi do rozbioru Bośni i Hercegowiny oraz na trwale zdestabilizuje chwiejną równowagę na Bałkanach. Ponadto Berlin nie chce otwierać puszki Pandory, jaką stać się może w Europie, porozumienie zmieniające terytorialny kształt państw. Ale jednocześnie eksperci zwracają uwagę na wypowiedź Johna Boltona, udzieloną mediom już po tym jak uczestniczył w kijowskiej paradzie niepodległości. Doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa międzynarodowego miał powiedzieć, że jeśli Belgrad i Prisztina osiągną porozumienie, to Waszyngton nie będzie mu się przeciwstawiał.
Jaki w tym wszystkim interes może mieć Moskwa, która popiera, co nie jest żadna tajemnicą działania Belgradu? Po pierwsze lepiej popierać politykę Belgradu, niźli jej się przeciwstawiać. Prezydent Vucić, jeszcze w ubiegłym roku, publikując dość kontrowersyjnie przyjęty w Serbii artykuł, w którym pisał o potrzebie pojednania z Albańczykami z Kosowa i osiągnięcia jakiejś formy modus vivendi, jeśli chce się poważnie myśleć o wejściu do UE, rozpoczął realizowanie linii politycznej, która dziś znajduje swój finał. Przy czym Belgrad nie ma intencji stać się członkiem NATO, co więcej chcąc podkreślić swój „równy dystans” chętnie rozważyłoby możliwość przyjęcia statusu obserwatora w kontrolowanym przez Moskwę euroazjatyckim aliansie obronnym. Ostatnio zaczęło się sporo w Rosji mówić i pisać o reformie ODKB, tak, aby alians stał się bardziej formułą polityczną. Moskwa ma też oczywisty interes w popieraniu wysiłków Belgradu. Jeśli Unia Europejska (czytaj Berlin) zaakceptuje porozumienie, to nic nie będzie stało, przynajmniej z formalnego punktu widzenia, aby podobne rozmowy miały dotyczyć Krymu.
Tym bardziej, że jak poinformowały właśnie ukraińskie media tamtejsza służba bezpieczeństwa wycofała swego agenta, Jurija Lekstutesa, ministra kultury w rządzie separatystycznej „Republiki Donieckiej”, a uchodził też za jednego z możliwych kandydatów, który miał stanąć na czele quasi – państwa. Wszyscy teraz spodziewają się kolejnej fali rewelacji na temat polityki i generalnie tego jak żyją wyższe kręgi separatystycznego establishmentu, co znacznie może urozmaicić oczekiwane spotkanie „formatu mińskiego”.
Wracając do kwestii Białorusi, bo od tego zacząłem, warto zwrócić uwagę na zapowiedź „dużego spotkania” na szczycie, która padła z ust prezydenta Łukaszenki dosłownie w kilkadziesiąt godzin po jego rozmowach z Putinem w Soczi „w cztery oczy”. Teraz Łukaszenka powiedział w wywiadzie radiowym, że w Soczi porozumiano się, co do potrzeby nowego spotkania. W tle oczywiście chodzi o pieniądze. Mińsk przypomina, że należy mu się jeszcze 400 mln dolarów z opiewającego na 2 mld kredytu, umowę na udzielenie, którego podpisano jeszcze w 2016 roku. Stale obecna jest sprawa cen rosyjskiej ropy, którą Mińsk tanio kupuje, przetwarza i sprzedaje. Eksperci Banku Światowego dowodzą, że ten szczególny zastrzyk finansowy zależnie od roku daje Białorusi od 4,5 do 10 % PKB. A teraz jeszcze dodatkowo Mińsk chce od Moskwy kolejnego kredytu na miliard dolarów. Do tej pory wszystkie te kwestie, w tym i dopuszczenie białoruskiego mleka i jego przetworów na rosyjski rynek były przedmiotem bezpośrednich rozmów obydwu liderów. Rosyjscy eksperci, są zdania, że nominacja dla Babicza ma zakończyć obyczaj mówienia o takich drobiazgach na najwyższym szczeblu. Teraz Putin winien mieć głowę do poważniejszych spraw, niźli stałe prośby o wsparcie ze strony Mińska.
Dlaczego lokator Kremla musi mieć „wolną głowę”? Bo wiele wskazuje na to, że na dniach zacznie się znacznie poważniejsza rozgrywka. W ubiegłym tygodniu rosyjskie MSZ informowało o przybyciu do Moskwy delegacji afgańskich talibów, na organizowaną pod jej patronatem rundę rozmów w sprawie uregulowania konfliktu. To dość ciekawa nowość, bo do tej pory Moskwa odżegnywała się od oficjalnych relacji z Talibanem. Teraz padają tam słowa o tym, że organizacja ta przeszła korzystną ewolucję oraz, iż „trzeba rozmawiać ze wszystkimi”. Ale taką zmianę polityki trudno oceniać inaczej niźli w kategoriach wzruszenia pozycji amerykańskiej w Afganistanie. I to najprawdopodobniej pod ich presją oficjalny rząd w Kabulu poinformował, że jego delegacja nie przybędzie do Moskwy, mimo, iż wcześniej potwierdziła swoją obecność.
Wraca też sprawa Syrii, głównie za sprawą przygotowań wojsk reżimu do szturmu ostatniej kontrolowanej przez zbrojną opozycję prowincji – Idlib. W rosyjskich mediach sporo jest przy okazji informacji o tym, że bliżej niezidentyfikowani „anglojęzyczni” doradcy przygotowują kolejną prowokację z użyciem w rejonie walk zakazanej broni chemicznej. W efekcie wojskowe instalacje reżimu miałyby zostać ponownie ostrzelane przez siły Zachodu rakietami skrzydlatymi. Obserwatorzy rosyjscy donoszą też, że Amerykanie przystąpili właśnie do budowy w północno – wschodniej części Syrii (kontrolowanej przez Kurdów) olbrzymiego lotniska, w porównaniu, z którym ich, regularnie zresztą atakowane z Idlibu właśnie, lotnisko Hmejmim, to po prostu jakaś dziecinna instalacja. Na Morzu Śródziemnym mają już się ponoć znajdować okręty floty amerykańskiej, ale również brytyjskiej zaopatrzone w stosowne wyrzutnie. Rosjanie wysłali w ten rejon również dwa swoje okręty. Ale póki, co, zdaniem ekspertów, mamy do czynienia z wojną nerwów. Tak też traktować należy rozmowę Agencji TASS z wiceprzewodniczącym komitetu Dumy ds. polityki gospodarczej Władimirem Guteniewem, który zaproponował, aby Moskwa, oczywiście w ramach „adekwatnej odpowiedzi” na działania Waszyngtonu rozmieściła w Syrii taktyczna broń jądrową. Te wszystkie działania mają pokazać, że Rosja w konfrontacji dyplomatycznej nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i ma sporo argumentów, którymi może się posłużyć. Ale na razie rozmawiają dyplomaci. Bolton nie porozumiał się z Petruszewem w Genewie. W piątek w Moskwie negocjowali ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Turcji, ale kluczowe spotkanie nastąpi w połowie września. Wezmą w nim udział prócz Rosjan i Turków również Irańczycy. Jeśli do tego czasu nie znajdzie się rozwiązanie i atak nastąpi, to jak się szacuje kolejna fala uchodźców zaleje Turcję i być może Europę. Mówi się przynajmniej o 250 tysiącach osób, ale w prowincji Idlib znajduje się 3,4 mln ludzi, z których połowa to uciekinierzy przez Asadem z innych regionów kraju.
 

 

POLECANE
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem

Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego pilne
Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego

Ważna informacja dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego. W związku z budową obwodnicy Opatowa muszą się liczyć z poważnymi utrudnieniami na drogach.

Von der Leyen broni Zielonego Ładu: Świat puka się w głowę. Co zrobi polski rząd? z ostatniej chwili
Von der Leyen broni Zielonego Ładu: "Świat puka się w głowę". Co zrobi polski rząd?

Dzisiejszy kurs Komisji Europejskiej jest nieodpowiedzialny - ocenili europosłowie PiS odnosząc się do wystąpienia szefowej KE Ursuli von der Leyen w PE . Świat puka się po głowie, kiedy to wszystko słyszy; żądamy weta polskiego - mówiła Anna Zalewska.

Zła wiadomość dla pana ministra. Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom pilne
"Zła wiadomość dla pana ministra". Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom

Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że minister Waldemar Żurek odwołał 25 prezesów i wiceprezesów sądów, mimo że kolegia sądów wydały negatywne opinie wobec wniosków o ich odwołanie. Żurek pominął też KRS, której nie uznaje. "To  nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnych" - skomentował na platformie X mec. Bartosz Lewandowski.

Włoskie MON o gotowości do wojny: Gdyby nas jakiś szaleniec zaatakował... z ostatniej chwili
Włoskie MON o gotowości do wojny: "Gdyby nas jakiś szaleniec zaatakował..."

Minister obrony Włoch Guido Crosetto oświadczył w poniedziałek w Rzymie, że jego kraj nie jest przygotowany na potencjalny atak – ani ze strony Rosji, ani innego państwa. Podkreślił, że problem wynika z wieloletnich zaniedbań w wydatkach na obronność.

NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów z ostatniej chwili
NFZ ogłosiło listę nowych refundowanych zabiegów

Ministerstwo Zdrowia ogłosiło w poniedziałek, że od 1 października 2025 r. zacznie obowiązywać nowa lista refundacyjna.

Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi z ostatniej chwili
Rzecznik MSZ zabiera głos po spotkaniu Sikorskiego z Wang Yi

W poniedziałek na terenie Ośrodka Reprezentacyjnego MON w podwarszawskim Helenowie doszło do spotkania szefów MSZ Polski i Chin - Radosława Sikorskiego i Wanga Yi. Tematem rozmów miała być m.in postawa Chin wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Nie jesteś sam. Legenda rocka oddała hołd Charliemu Kirkowi gorące
"Nie jesteś sam". Legenda rocka oddała hołd Charliemu Kirkowi

Po śmierci Charliego Kirka ludzie gromadzą się wokół siedziby jego organizacji w Phoenix, by złożyć mu hołd. Wśród nich można dostrzec także wielu celebrytów.

Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara Wiadomości
Film Agnieszki Holland kandydatem do Oscara

Komisja Oscarowa pod przewodnictwem producentki Ewy Puszczyńskiej ogłosiła, że polskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy będzie „Franz Kafka” w reżyserii Agnieszki Holland. Decyzję ogłoszono w poniedziałek w Warszawie, wywołując burzliwe komentarze w świecie filmu i nie tylko.

Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat z ostatniej chwili
Uwaga na oszustów! Archidiecezja warszawska wysłała pilny komunikat

W mediach społecznościowych pojawiły się konta podszywające się pod abp. Adriana Galbasa. Archidiecezja warszawska alarmuje, że oszuści próbują w ten sposób wyłudzać dane i pieniądze.

REKLAMA

M. Budisz: Putin chce mieć wolną głowę przed być może najważniejszą rozgrywką.

W rosyjskich mediach piątkowa nominacja dla Michaiła Babicza interpretowana jest w kategoriach podjęcia przez Moskwę próby prowadzenia bardziej energicznej polityki wobec Mińska. Powodów dla takiej oceny jest przynajmniej kilka. Pierwszy z nich to charakter nowego posła, który uchodzi za człowieka energicznego, choć, jak się ocenia szorstkiego w obyciu. Ale to oczywiście nie kwestia manier, ale uprawnień, które Babicz dostał. A są one bardzo szerokie, bo prócz funkcji ambasadora mianowany został specjalnym przedstawicielem ds. rozwoju wzajemnych relacji ekonomicznych i handlowych, a to oznacza, że uzyskał możliwość koordynowania prac i wydawania poleceń służbowych przedstawicielom odpowiednich resortów. Obserwatorzy zwracają uwagę, że dotychczas takim podwójny statusem cieszyli się Wiktor Czernomyrdin oraz Michaił Zurabow, obydwaj będący ambasadorami Rosji na Ukrainie. Teraz zaopatrzenie posła w Mińsku w podobnie szerokie uprawnienia miałoby świadczyć o zmianie geopolitycznych priorytetów Moskwy.
 M. Budisz: Putin chce mieć wolną głowę przed być może najważniejszą rozgrywką.
/ screen YouTube
Już nie Kijów, z oczywistych powodów, ale Mińsk miałby odgrywać pierwsze skrzypce „na tym kierunku”. Do tej pory posłem na Białorusi był Surikow, stojący w rosyjskim establishmencie znacznie niżej niźli Babicz, który w swoim czasie był członkiem Rady Bezpieczeństwa i jedną z osób, która zatwierdzała decyzję o aneksji Krymu. I to właśnie z tego powodu, Kijów nie zgodził się przed dwoma laty, aby został on następcą Zurabowa. Obserwatorzy zwracają też uwagę na to, że nie każdego z nowych ambasadorów Rosji przed nominacją i wyjazdem na placówkę podejmuje osobiście prezydent Putin, a tak się stało w przypadku Babicza.
Przyjdzie mu się mierzyć z niełatwymi stosunkami z Łukaszenką, ale najprawdopodobniej odgrywał będzie niemałą rolę w kształtowaniu polityki wobec Kijowa. Wiele wskazuje na to, że Moskwa pomału przygotowuje się do jakichś zmian w Donbasie. O wojskowym kontyngencie sił pokojowych Putin rozmawiał niedawno w Soczi z prezydentem Finlandii. A i w trakcie niedawnego spotkania z kanclerz Merkel kwestia przyspieszenia tzw. procesu mińskiego była przedmiotem obrad. Podobnie jak jeszcze jedna sprawa, która całkowicie umknęła polskim obserwatorom. Chodzi mianowicie o mające się ku końcowi rozmowy, jakie prowadzi Belgrad i Prisztina w sprawie wymiany terytorium, przynajmniej części. W sobotę we wspólnym wystąpieniu publicznym prezydent Serbii Vucić, jak i lider Kosowa Thaçi, zaapelowali do społeczności międzynarodowej, aby ta zaakceptowała porozumienie obydwu krajów w tej sprawie. Apel wystosowany został w trakcie Forum Europejskiego w austriackim Alpbah, w którym brał udział również austriacki komisarz ds. rozszerzenia Unii Hahn. Powiedział on, że osiągnięcie między obydwoma krajami porozumienia jest nie tylko historycznym wydarzeniem, ale również usuwa ostatnią barierę blokującą ich, a przynajmniej Serbii, akces do Unii Europejskiej. 7 września odbędą się w sprawie porozumienia Serbii i Kosowa rozmowy w Brukseli. Obserwatorzy zwracają w tym kontekście uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze za jednego z głównych przeciwników wymiany terytorium uchodzi Berlin, który obawia się, że tego rodzaju akcja będzie pierwszym krokiem, który w efekcie doprowadzi do rozbioru Bośni i Hercegowiny oraz na trwale zdestabilizuje chwiejną równowagę na Bałkanach. Ponadto Berlin nie chce otwierać puszki Pandory, jaką stać się może w Europie, porozumienie zmieniające terytorialny kształt państw. Ale jednocześnie eksperci zwracają uwagę na wypowiedź Johna Boltona, udzieloną mediom już po tym jak uczestniczył w kijowskiej paradzie niepodległości. Doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa międzynarodowego miał powiedzieć, że jeśli Belgrad i Prisztina osiągną porozumienie, to Waszyngton nie będzie mu się przeciwstawiał.
Jaki w tym wszystkim interes może mieć Moskwa, która popiera, co nie jest żadna tajemnicą działania Belgradu? Po pierwsze lepiej popierać politykę Belgradu, niźli jej się przeciwstawiać. Prezydent Vucić, jeszcze w ubiegłym roku, publikując dość kontrowersyjnie przyjęty w Serbii artykuł, w którym pisał o potrzebie pojednania z Albańczykami z Kosowa i osiągnięcia jakiejś formy modus vivendi, jeśli chce się poważnie myśleć o wejściu do UE, rozpoczął realizowanie linii politycznej, która dziś znajduje swój finał. Przy czym Belgrad nie ma intencji stać się członkiem NATO, co więcej chcąc podkreślić swój „równy dystans” chętnie rozważyłoby możliwość przyjęcia statusu obserwatora w kontrolowanym przez Moskwę euroazjatyckim aliansie obronnym. Ostatnio zaczęło się sporo w Rosji mówić i pisać o reformie ODKB, tak, aby alians stał się bardziej formułą polityczną. Moskwa ma też oczywisty interes w popieraniu wysiłków Belgradu. Jeśli Unia Europejska (czytaj Berlin) zaakceptuje porozumienie, to nic nie będzie stało, przynajmniej z formalnego punktu widzenia, aby podobne rozmowy miały dotyczyć Krymu.
Tym bardziej, że jak poinformowały właśnie ukraińskie media tamtejsza służba bezpieczeństwa wycofała swego agenta, Jurija Lekstutesa, ministra kultury w rządzie separatystycznej „Republiki Donieckiej”, a uchodził też za jednego z możliwych kandydatów, który miał stanąć na czele quasi – państwa. Wszyscy teraz spodziewają się kolejnej fali rewelacji na temat polityki i generalnie tego jak żyją wyższe kręgi separatystycznego establishmentu, co znacznie może urozmaicić oczekiwane spotkanie „formatu mińskiego”.
Wracając do kwestii Białorusi, bo od tego zacząłem, warto zwrócić uwagę na zapowiedź „dużego spotkania” na szczycie, która padła z ust prezydenta Łukaszenki dosłownie w kilkadziesiąt godzin po jego rozmowach z Putinem w Soczi „w cztery oczy”. Teraz Łukaszenka powiedział w wywiadzie radiowym, że w Soczi porozumiano się, co do potrzeby nowego spotkania. W tle oczywiście chodzi o pieniądze. Mińsk przypomina, że należy mu się jeszcze 400 mln dolarów z opiewającego na 2 mld kredytu, umowę na udzielenie, którego podpisano jeszcze w 2016 roku. Stale obecna jest sprawa cen rosyjskiej ropy, którą Mińsk tanio kupuje, przetwarza i sprzedaje. Eksperci Banku Światowego dowodzą, że ten szczególny zastrzyk finansowy zależnie od roku daje Białorusi od 4,5 do 10 % PKB. A teraz jeszcze dodatkowo Mińsk chce od Moskwy kolejnego kredytu na miliard dolarów. Do tej pory wszystkie te kwestie, w tym i dopuszczenie białoruskiego mleka i jego przetworów na rosyjski rynek były przedmiotem bezpośrednich rozmów obydwu liderów. Rosyjscy eksperci, są zdania, że nominacja dla Babicza ma zakończyć obyczaj mówienia o takich drobiazgach na najwyższym szczeblu. Teraz Putin winien mieć głowę do poważniejszych spraw, niźli stałe prośby o wsparcie ze strony Mińska.
Dlaczego lokator Kremla musi mieć „wolną głowę”? Bo wiele wskazuje na to, że na dniach zacznie się znacznie poważniejsza rozgrywka. W ubiegłym tygodniu rosyjskie MSZ informowało o przybyciu do Moskwy delegacji afgańskich talibów, na organizowaną pod jej patronatem rundę rozmów w sprawie uregulowania konfliktu. To dość ciekawa nowość, bo do tej pory Moskwa odżegnywała się od oficjalnych relacji z Talibanem. Teraz padają tam słowa o tym, że organizacja ta przeszła korzystną ewolucję oraz, iż „trzeba rozmawiać ze wszystkimi”. Ale taką zmianę polityki trudno oceniać inaczej niźli w kategoriach wzruszenia pozycji amerykańskiej w Afganistanie. I to najprawdopodobniej pod ich presją oficjalny rząd w Kabulu poinformował, że jego delegacja nie przybędzie do Moskwy, mimo, iż wcześniej potwierdziła swoją obecność.
Wraca też sprawa Syrii, głównie za sprawą przygotowań wojsk reżimu do szturmu ostatniej kontrolowanej przez zbrojną opozycję prowincji – Idlib. W rosyjskich mediach sporo jest przy okazji informacji o tym, że bliżej niezidentyfikowani „anglojęzyczni” doradcy przygotowują kolejną prowokację z użyciem w rejonie walk zakazanej broni chemicznej. W efekcie wojskowe instalacje reżimu miałyby zostać ponownie ostrzelane przez siły Zachodu rakietami skrzydlatymi. Obserwatorzy rosyjscy donoszą też, że Amerykanie przystąpili właśnie do budowy w północno – wschodniej części Syrii (kontrolowanej przez Kurdów) olbrzymiego lotniska, w porównaniu, z którym ich, regularnie zresztą atakowane z Idlibu właśnie, lotnisko Hmejmim, to po prostu jakaś dziecinna instalacja. Na Morzu Śródziemnym mają już się ponoć znajdować okręty floty amerykańskiej, ale również brytyjskiej zaopatrzone w stosowne wyrzutnie. Rosjanie wysłali w ten rejon również dwa swoje okręty. Ale póki, co, zdaniem ekspertów, mamy do czynienia z wojną nerwów. Tak też traktować należy rozmowę Agencji TASS z wiceprzewodniczącym komitetu Dumy ds. polityki gospodarczej Władimirem Guteniewem, który zaproponował, aby Moskwa, oczywiście w ramach „adekwatnej odpowiedzi” na działania Waszyngtonu rozmieściła w Syrii taktyczna broń jądrową. Te wszystkie działania mają pokazać, że Rosja w konfrontacji dyplomatycznej nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i ma sporo argumentów, którymi może się posłużyć. Ale na razie rozmawiają dyplomaci. Bolton nie porozumiał się z Petruszewem w Genewie. W piątek w Moskwie negocjowali ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Turcji, ale kluczowe spotkanie nastąpi w połowie września. Wezmą w nim udział prócz Rosjan i Turków również Irańczycy. Jeśli do tego czasu nie znajdzie się rozwiązanie i atak nastąpi, to jak się szacuje kolejna fala uchodźców zaleje Turcję i być może Europę. Mówi się przynajmniej o 250 tysiącach osób, ale w prowincji Idlib znajduje się 3,4 mln ludzi, z których połowa to uciekinierzy przez Asadem z innych regionów kraju.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe