Jerzy Bukowski: Czy KOD jeszcze istnieje?

Komitet Obrony Demokracji był wielką nadzieją rodaków ledwie dyszących pod rządami okrutnego reżimu. Pozwalał wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone, kiedy jego członkowie żyją, manifestują i pojawiają się w życiu publicznym. Wlewał otuchę w serca tych, którzy marzą, żeby znowu było tak, jak już kiedyś było. Ukazywał światu lepszą twarz kraju niszczonego przez PIS-owskich siepaczy. Stanowił żywy dowód tezy śp. Władysława Bartoszewskiego, że „warto być przyzwoitym”.
I nagle KOD zniknął. Jego liderzy nie występują już w mediach, nie przygważdżają żelaznymi argumentami bolszewickiej większości tłamszącej wolność i demokrację w kraju nad Wisłą, nie są cytowani przez opiniotwórcze i postępowe gazety, rozgłośnie, telewizje, portale na wszystkich kontynentach. Zamilkli, odeszli, zrejterowali.
Jakże to tak? Ojczyzna w niebezpieczeństwie, a KOD na koń nie wsiada, szabli nie dobywa, prawdy o jęczącej w niewoli autokratów Polsce nie głosi, pieniędzy na swojego byłego, kalumniami przez prorządowe środki masowego przekazu obrzucanymi lidera nie zbiera?
Przyznam szczerze: jestem przerażony. Któż nas obroni przed dyktaturą Jarosława Kaczyńskiego, skoro Komitet Obrony Demokracji haniebnie podał tyły? Komu mamy zaufać w chwili, w której waży się przyszłość Rzeczypospolitej? Do kogo pójdziemy, biedni Polacy?