[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Września pamiętnego

17 września – rocznicowo – miałem wykład u nas, na uczelni, o wybuchu II wojny światowej. Wszystko właściwie o tym już powiedziano, ale warto uszeregować sobie krótko podstawowe fakty geopolityczne i metafizyczne. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Września pamiętnego
/ Friedrich Gauss, Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin, Wiaczesław Mołotow - Wikipedia domena publiczna
Polskę pamiętamy, była bowiem „The First to Fight”. Dziwi to wielu, szczególnie, że dysproporcja siły na niekorzyść Warszawy była przerażająca. RP sama stanęła oko w oko z dwoma potęgami totalitarnymi: III Rzeszą i Związkiem Sowieckim.
    
Po pierwsze, położenie geopolityczne Polski nie zmieniło się od stuleci. Jak ważna jest geopolityka? Krytycy twierdzą, że myślenie geopolityczne to samospełniająca się przepowiednia. Nie oznacza to jednak, że jeśli my przestaniemy myśleć o geopolityce, to uczynią to też i inni. Zwykle dzieje się wprost przeciwnie. Chowanie głowy w piasek skutkuje samobójczym odwracaniem się od nadchodzącego niebezpieczeństwa. Trocki rzekomo powiedział: „Może ty nie jesteś zainteresowany wojną, ale wojna jest zainteresowana tobą”. Możemy to strawestować: „Może ty nie jesteś zainteresowany geopolityką, ale geopolityka jest zainteresowana tobą”.
    
Zostańmy więc przy geopolityce. RP leży między Niemcami a Rosją. Nasza ojczyzna ma się dobrze, gdy Niemcy są zdecentralizowane, a w Rosji jest smuta bądź obca okupacja, szczególnie mongolska. W momencie centralizacji władzy niemieckiej następuje koncentracja uwagi przywódców na sprawach zagranicznej ekspansji, w tym często na odcinku wschodnim – czy to w formie aneksji (częściowej albo całościowej), czy też poszerzania zakresu wpływów. Tymczasem Rosja pozbawiona kurateli okupanta naturalnie się zaczyna rozpychać we wszystkie strony. Pchnięcie na zachód oznacza bezwzględnie kolizję z Polską oraz próby jej, najpierw, satelityzowania, a następnie wchłonięcia.

Niemcy traktują swoje satelity arogancko, ze zniecierpliwieniem, ale nawet w najgorszym wypadku III Rzeszy Berlin potrafił przecierpieć sprzymierzonych ze sobą karzełków, szczególnie ich awantury. Rosja niestety nie zna koncepcji alianta juniora. Musi absolutnie dominować. Nie zostawia miejsca na żadne manewry niezależne od Kremla.

W dwudziestoleciu międzywojennym Polska doświadczyła konsekwencji braku alianckiego decydującego zwycięstwa w I wojnie światowej. Zamiast tego mieliśmy zawieszenie broni na 20 lat oraz niemiecki rewanżyzm, legendę o ciosie w plecy (Dolchstoßlegende) oraz o „kartagińskim” pokoju wersalskim – mimo że Niemcy potraktowano dużo łagodniej, niż II Rzesza potraktowała Francję w 1871 r. czy Rosję w Brześciu Litewskim w 1918 r. 

Drugą potęgą sprzeciwiającą się ładowi wersalskiemu była Rosja sowiecka. Oba państwa kontynuowały przymierze, które zapoczątkowały knowania niemieckiego wywiadu z rosyjskimi radykalnymi socjalistami podczas I wojny światowej. W ich rezultacie wiosną 1917 r. Berlin posłał do Petersburga broń masowego rażenia: Lenina z towarzyszami. I mnóstwo złota, które umożliwiło przewrót bolszewicki i przejęcie władzy przez czerwonych. 

Po wojnie partnerstwo trwało, na polu militarnym i komercyjnym, napędzane przez liberalny nacjonalizm Republiki Weimarskiej. Dodatkowo Moskwa i Berlin dopełniały się wspólnie na polu antypolskich działań: dywersji oraz propagandy. Wspólnotę interesu przypieczętowano sowiecko-niemieckim układem w Rapallo (16 kwietnia 1922). A Zachód pobłogosławił temu rewanżyzmowi paktem z Locarno (5-16 października 1925).

Do tego czasu Stany Zjednoczone wycofały się z praktycznie wszystkich zobowiązań alianckich, a izolacjonizm stał się oficjalną polityką Waszyngtonu. Brytyjczycy bawili się w olimpijską „splendid isolation”. Uważali, że polityka równowagi sił oznaczała konieczność osłabiania wzmocnionej przez wojnę Francji. Stąd należało pomagać Niemcom – a przynajmniej nie przeszkadzać. Bez Ameryki w Europie dość szybko na wierzch wypłynęły stare antagonizmy.

Francja tymczasem robiła dobrą minę do złej gry. Według paryskich teorii słaba Polska miała zastąpić potężną Rosję jako przeciwwaga do wściekłych Niemiec w nowym geopolitycznym układzie. Stąd Paryż podpisał odpowiedni sojusz z Warszawą (19 lutego 1921). Na jego bazie stworzono też „małą Ententę”. W jej skład wchodziły: Rumunia, Jugosławia i Czechosłowacja. Karzełki te miały nie tylko służyć jako cordon sanitaire wobec bolszewizmu, ale również szachować rewanżystowskie Niemcy. Good luck. 

Przymierze to od początku było fikcją. Rumunia była zbyt słaba, aby blokować kogokolwiek, Jugosławia zbyt podzielona, aby sama ze sobą dać sobie radę (Serbowie dominowali Chorwatów, Bośniaków i Słoweńców), nie mówiąc już o powstrzymaniu Sowietów czy Niemców. Najgorzej sprawa miała się z Czechami. Praga obawiała się Berlina, ale umizgiwała się do Moskwy. Co więcej, w chwili śmiertelnego zagrożenia RP przez bolszewizm Czechosłowacja zaatakowała Polskę i odcięła Śląsk Cieszyński od Macierzy. Kłótnia polsko-czeska spowodowała rozkład sojuszu prowersalskiego w Intermarium. Ponadto Czechosłowację osłabiały kłótnie wewnętrzne: Słowacy mało się liczyli, szybko zostali przez Czechów wykiwani i zmarginalizowani. Węgrzy nie zgadzali się na odcięcie od ojczyzny, a Niemcy sudeccy i inni wręcz przygotowywali rebelię. 

Warszawa wyrównała swoje rachunki z Pragą w 1938 r. Gdy Czesi skapitulowali przed III Rzeszą w Monachium, a Wehrmacht wkroczył do Czechosłowacji bez żadnego czeskiego oporu, Polacy powrócili na Śląsk Cieszyński, zbrojnie przywracając status quo z listopada 1918 r. Według rządu RP, nie było sensu pozwolić etnicznym Polakom w Czechosłowacji znaleźć się pod rządami Hitlera. 

Było to dość samobójcze. Polska była jednym z głównych zyskujących na traktacie wersalskim, a więc trzeba było go bronić. Nawet trzymając się za nos w obliczu czeskiej dwulicowości. Ład wersalski był ważniejszy niż cieszyńscy Polacy. Sojusz z Pragą powinien być priorytetem ze względu na kalkulacje geopolityczne. Tak nie było. Warszawa wolała współpracować (z wzajemnością z rewanżystowskimi Węgrami), a nie z Czechami. 

Nie można jednak dziwić się, że w 1938 r. Warszawa odrzuciła obłudną propozycję Moskwy, aby przepuścić wojska sowieckie, które rzekomo miały iść na pomoc Czech. Armia Czerwona przecież chciałaby w takim wypadku zostać już w Polsce na zawsze. I nie było przecież żadnej gwarancji, że Stalin biłby się z Hitlerem o wolność Czechów. Podobnie Polska odrzuciła wieloletnie umizgi Hitlera, aby iść z Niemcami na Sowiety. Polska oddałaby III Rzeszy Śląsk oraz Pomorze polskie (tzw. korytarz – genialna nazwa służąca dezinformacji, jakoby nie mieszkali tam ludzie, głównie Polacy, a tylko znajdowała się tam arteria przelotowa, komunikacyjna).

Wtedy też po zaborze Czechosłowacji obudziła się Francja i odgrzała zamrożony pakt sojuszniczy z RP z 1921 r. Do nich doszlusowała Wielka Brytania, udzielając RP gwarancji i podpisując sojusz wojskowy z Polakami (31 marca 1939 i 25 sierpnia 1939). Warszawa, Londyn i Paryż łudziły się, że fakty te, jeśli nie zapobiegną wojnie, to przynajmniej ją odwleką. Berlin natomiast zgadywał, że gdy Niemcy zaatakują Polskę, nikt jej nie pomoże. Ale uważał, że – z drugiej strony – jeśli Wehrmacht rzuci się na Francję, to szaleni Polacy dotrzymają danego słowa i zaatakują Niemcy. Stąd czołgi niemieckie skierowano najpierw na Warszawę. A Polacy naiwnie zawierzyli egzotycznym sojuszom. 

Czy mieli inny wybór? Może iść z Sowietami? Takiej opcji nie było. Poddanie się Moskwie oznaczało całkowitą utratę niepodległości. Dlatego Warszawa odrzuciła również podchody Kremla, aby wziąć wspólnie ze Stalinem udział w rozbiorze państw bałtyckich. Zignorowanie takiej propozycji było polską próbą zachowania neutralności. Rząd polski nazywał to „polityką balansowania”. Przejawiała się ona dwustronnymi układami o nieagresji: najpierw Warszawa podpisała takowy z Moskwą (25 lipca 1932), a następnie z Berlinem (26 stycznia 1934). Ten ostatni instrument dyplomatyczny powstał po fiasku inicjatywy marszałka Józefa Piłsudskiego, aby namówić Francję na wojnę prewencyjną przeciw III Rzeszy. I tak Polska balansowała pod batutą ministra spraw zagranicznych Józefa Becka.

Ale balansować można tylko wtedy, kiedy państwa, wobec których stosuje się ten zabieg, pozostają sobie wrogie. Jeśli się pogodzą, nie ma przeciw komu balansować, bo takowe zwracają się zwykle przeciw dotychczas balansującemu. Niestety – w klasycznym manewrze geopolitycznym powtarzanym od stuleci – Niemcy zakochały się w Rosji z wzajemnością. Ślub ogłoszono 23 sierpnia 1939 r. jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Gody odbyto nad trupem Polski w trakcie kampanii wrześniowej. II wojna światowa nie wybuchłaby wtedy, kiedy wybuchła, bez sojuszu obu państw totalitarnych.

Hitler zaatakował 1 września 1939 r. Stalin dołączył 17 września, natychmiast po tym, gdy w Moskwie podpisano oficjalne zawieszenie broni z Japonią po miażdżącym zwycięstwie sowieckim w wojnie granicznej pod Chałchin-Goł (Nomonhan). Inwazja Armii Czerwonej przesądziła wynik kampanii polskiej. Polacy walczyli sami przeciw dwóm wrogom. Aliancka pomoc nie zmaterializowała się. RP walczyła 5 tygodni, czyli prawie tak samo długo, jak III Rzeszy opierała się Francja w 1940 r. Ostatnia polska armia została zniszczona 5 października 1939 r. Kilka oddziałów WP kontynuowało walkę partyzancką przeciw Niemcom i Sowietom. Dla porównania: Dania padła w 8 godzin, Norwegia w 3 dni, Belgia przetrwała tydzień, a Holandia 2 tygodnie. I Stalin nie pomagał Hitlerowi. 

Rola RP na arenie międzynarodowej skończyła się właściwie 5 października 1939 r. Nasze władze na emigracji stały się zakładnikami najpierw Francji, a potem Wielkiej Brytanii. Przestały być suwerenne. Aliant polski sprawiał tylko kłopoty, szczególnie po tym, gdy III Rzesza zaatakowała Sowiety, wymuszając zmianę sojuszy. Polskę Roosevelt i Churchill sprzedali Stalinowi w Teheranie (1943), w Jałcie (1945) i Poczdamie (1945). 

Wolność powróciła po 1989 r. I wtedy też niektórzy Polacy – idąc śladem przedwojennych środowisk konserwatywnych i monarchistycznych (Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński) zaczęli się zastanawiać, czy nie warto było iść z Niemcami na Sowiety. Hitler był lepszy dla swoich sojuszników niż Stalin dla państw, które wchłonął. Uniknięto by Auschwitz i Gułagu oraz masowych mordów polskiej elity chrześcijańskiej. Holocaust nie zdarzyłby się na ziemiach polskich, a być może Polska potrafiłaby manewrować w obronie swych żydowskich obywateli, jak zrobiła to Bułgaria. Kto wie. 

Dla nas jednak wybór między Hitlerem a Stalinem to tak jak wybór między syfilisem a rzeżączką. Podczas II wojny światowej Polska miała dwóch totalitarnych wrogów. Z dwoma walczyła. Wielka szkoda, że Wielka Brytania i USA uznały, że był tylko jeden przeciwnik: Hitler. Niestety, jedynie George Patton doradzał słusznie: „First we take Berlin, and then we take Moscow” [Najpierw bierzemy Berlin, a potem Moskwę]. Chyba był Polakiem.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 17 września 2019 r.
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
Trzaskowski tym gó**em w Wiśle.... Ujawniono nowe taśmy z ostatniej chwili
"Trzaskowski tym gó**em w Wiśle...". Ujawniono nowe taśmy

W poniedziałek po godz. 20 Telewizja Republika opublikowała nowe "taśmy". Na jednej z nich Roman Giertych miał rozmawiać z Pawłem Grasiem m.in. o Rafale Trzaskowskim, Donaldzie Tusku i Małgorzacie Kidawie-Błońskiej.

To Wy jesteście przyszłością narodu. Obchody 85 rocznicy i transportu Polaków do KL Auschwitz tylko u nas
"To Wy jesteście przyszłością narodu". Obchody 85 rocznicy i transportu Polaków do KL Auschwitz

14 czerwca 1940 rok, to właśnie wtedy z więzienia w Tarnowie wyrusza pierwszy masowy transport. 728 polskich więźniów politycznych, do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. To on zapoczątkował funkcjonowanie fabryki śmierci, w której zginęło ponad milion ludzi.

Atak na polityków w USA, Nowe informacje z ostatniej chwili
Atak na polityków w USA, Nowe informacje

57-letni Vance Boelter, który w sobotę zabił liderkę Demokratów w legislaturze stanowej Minnesoty i ranił innego polityka, miał na liście potencjalnych celów 45 polityków partii - powiedział w poniedziałek prokurator federalny Joe Thompson. Mimo to śledczy nie ustalili ideologii i motywu kierującego sprawcą.

Roman Giertych i Leszek Czarnecki. Ujawniono nowe taśmy z ostatniej chwili
Roman Giertych i Leszek Czarnecki. Ujawniono nowe taśmy

W poniedziałek po godz. 20 Telewizja Republika opublikowała nowe "taśmy". Roman Giertych miał aranżować spotkanie Leszka Czarneckiego z Donaldem Tuskiem.

Kto zatańczy w jesiennej edycji 'Tańca z Gwiazdami'? Polsat odsłania karty Wiadomości
Kto zatańczy w jesiennej edycji 'Tańca z Gwiazdami'? Polsat odsłania karty

Polsat nie zwalnia tempa - już jesienią 2025 roku wystartuje 17. edycja programu „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Chociaż stacja nie zdradziła jeszcze pełnej listy uczestników, atmosfera wokół nowego sezonu staje się coraz gorętsza.

Telewizja Republika ujawnia nowe taśmy. Nagrania pochodzą z 2025 roku z ostatniej chwili
Telewizja Republika ujawnia nowe taśmy. Nagrania pochodzą z 2025 roku

Telewizja Republika opublikowała kolejną "taśmę" – tym razem z kwietnia 2025 r. – na której Roman Giertych ma ujawniać kulisy planowanej reformy prokuratury i rolę ministra Adama Bodnara.

Atak na irańską telewizję w trakcie transmisji. Sieć obiegły nagrania z ostatniej chwili
Atak na irańską telewizję w trakcie transmisji. Sieć obiegły nagrania

W sieci pojawiło się nagranie z irańskiej telewizji państwowej, dokumentujące moment uderzenia izraelskiego pocisku w budynek stacji. Atak nastąpił w trakcie emisji programu na żywo, co doprowadziło do ewakuacji studia. Prezenterka Sahar Emami, otoczona pyłem i odgłosami eksplozji, została zmuszona do opuszczenia swojego stanowiska.

Tragedia w Alpach. Trzy osoby zginęły podczas burzy z ostatniej chwili
Tragedia w Alpach. Trzy osoby zginęły podczas burzy

W niedzielne popołudnie w masywie Damuelser Mittagsspitze w zachodniej Austrii doszło do tragicznego wypadku. Podczas gwałtownej burzy zginęła trzyosobowa rodzina. Jak podała tyrolska policja, ofiary to 62-letni mężczyzna, jego 60-letni brat oraz 60-letnia żona. Ich ciała znaleziono w pobliżu oznakowanego szlaku, na wysokości około 2268 metrów n.p.m. Lekarz ratunkowy nie miał wątpliwości - przyczyną śmierci było porażenie piorunem.

Ryszard Rynkowski wydał oświadczenie. Zawiodłem wielu z Was z ostatniej chwili
Ryszard Rynkowski wydał oświadczenie. "Zawiodłem wielu z Was"

Ryszard Rynkowski uczestniczył 14 czerwca 2025 r. w kolizji mając prowadząc auto pod wpływem alkoholu. Polski muzyk wydał oświadczenie.

To szaleństwo. Zełenski ujawnia szokujące kulisy rozmów z Rosją Wiadomości
"To szaleństwo". Zełenski ujawnia szokujące kulisy rozmów z Rosją

Rosja zaproponowała Ukrainie wymianę porwanych ukraińskich dzieci na rosyjskich jeńców wojennych – oświadczył w poniedziałek, podczas wizyty w Austrii, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Września pamiętnego

17 września – rocznicowo – miałem wykład u nas, na uczelni, o wybuchu II wojny światowej. Wszystko właściwie o tym już powiedziano, ale warto uszeregować sobie krótko podstawowe fakty geopolityczne i metafizyczne. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Września pamiętnego
/ Friedrich Gauss, Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin, Wiaczesław Mołotow - Wikipedia domena publiczna
Polskę pamiętamy, była bowiem „The First to Fight”. Dziwi to wielu, szczególnie, że dysproporcja siły na niekorzyść Warszawy była przerażająca. RP sama stanęła oko w oko z dwoma potęgami totalitarnymi: III Rzeszą i Związkiem Sowieckim.
    
Po pierwsze, położenie geopolityczne Polski nie zmieniło się od stuleci. Jak ważna jest geopolityka? Krytycy twierdzą, że myślenie geopolityczne to samospełniająca się przepowiednia. Nie oznacza to jednak, że jeśli my przestaniemy myśleć o geopolityce, to uczynią to też i inni. Zwykle dzieje się wprost przeciwnie. Chowanie głowy w piasek skutkuje samobójczym odwracaniem się od nadchodzącego niebezpieczeństwa. Trocki rzekomo powiedział: „Może ty nie jesteś zainteresowany wojną, ale wojna jest zainteresowana tobą”. Możemy to strawestować: „Może ty nie jesteś zainteresowany geopolityką, ale geopolityka jest zainteresowana tobą”.
    
Zostańmy więc przy geopolityce. RP leży między Niemcami a Rosją. Nasza ojczyzna ma się dobrze, gdy Niemcy są zdecentralizowane, a w Rosji jest smuta bądź obca okupacja, szczególnie mongolska. W momencie centralizacji władzy niemieckiej następuje koncentracja uwagi przywódców na sprawach zagranicznej ekspansji, w tym często na odcinku wschodnim – czy to w formie aneksji (częściowej albo całościowej), czy też poszerzania zakresu wpływów. Tymczasem Rosja pozbawiona kurateli okupanta naturalnie się zaczyna rozpychać we wszystkie strony. Pchnięcie na zachód oznacza bezwzględnie kolizję z Polską oraz próby jej, najpierw, satelityzowania, a następnie wchłonięcia.

Niemcy traktują swoje satelity arogancko, ze zniecierpliwieniem, ale nawet w najgorszym wypadku III Rzeszy Berlin potrafił przecierpieć sprzymierzonych ze sobą karzełków, szczególnie ich awantury. Rosja niestety nie zna koncepcji alianta juniora. Musi absolutnie dominować. Nie zostawia miejsca na żadne manewry niezależne od Kremla.

W dwudziestoleciu międzywojennym Polska doświadczyła konsekwencji braku alianckiego decydującego zwycięstwa w I wojnie światowej. Zamiast tego mieliśmy zawieszenie broni na 20 lat oraz niemiecki rewanżyzm, legendę o ciosie w plecy (Dolchstoßlegende) oraz o „kartagińskim” pokoju wersalskim – mimo że Niemcy potraktowano dużo łagodniej, niż II Rzesza potraktowała Francję w 1871 r. czy Rosję w Brześciu Litewskim w 1918 r. 

Drugą potęgą sprzeciwiającą się ładowi wersalskiemu była Rosja sowiecka. Oba państwa kontynuowały przymierze, które zapoczątkowały knowania niemieckiego wywiadu z rosyjskimi radykalnymi socjalistami podczas I wojny światowej. W ich rezultacie wiosną 1917 r. Berlin posłał do Petersburga broń masowego rażenia: Lenina z towarzyszami. I mnóstwo złota, które umożliwiło przewrót bolszewicki i przejęcie władzy przez czerwonych. 

Po wojnie partnerstwo trwało, na polu militarnym i komercyjnym, napędzane przez liberalny nacjonalizm Republiki Weimarskiej. Dodatkowo Moskwa i Berlin dopełniały się wspólnie na polu antypolskich działań: dywersji oraz propagandy. Wspólnotę interesu przypieczętowano sowiecko-niemieckim układem w Rapallo (16 kwietnia 1922). A Zachód pobłogosławił temu rewanżyzmowi paktem z Locarno (5-16 października 1925).

Do tego czasu Stany Zjednoczone wycofały się z praktycznie wszystkich zobowiązań alianckich, a izolacjonizm stał się oficjalną polityką Waszyngtonu. Brytyjczycy bawili się w olimpijską „splendid isolation”. Uważali, że polityka równowagi sił oznaczała konieczność osłabiania wzmocnionej przez wojnę Francji. Stąd należało pomagać Niemcom – a przynajmniej nie przeszkadzać. Bez Ameryki w Europie dość szybko na wierzch wypłynęły stare antagonizmy.

Francja tymczasem robiła dobrą minę do złej gry. Według paryskich teorii słaba Polska miała zastąpić potężną Rosję jako przeciwwaga do wściekłych Niemiec w nowym geopolitycznym układzie. Stąd Paryż podpisał odpowiedni sojusz z Warszawą (19 lutego 1921). Na jego bazie stworzono też „małą Ententę”. W jej skład wchodziły: Rumunia, Jugosławia i Czechosłowacja. Karzełki te miały nie tylko służyć jako cordon sanitaire wobec bolszewizmu, ale również szachować rewanżystowskie Niemcy. Good luck. 

Przymierze to od początku było fikcją. Rumunia była zbyt słaba, aby blokować kogokolwiek, Jugosławia zbyt podzielona, aby sama ze sobą dać sobie radę (Serbowie dominowali Chorwatów, Bośniaków i Słoweńców), nie mówiąc już o powstrzymaniu Sowietów czy Niemców. Najgorzej sprawa miała się z Czechami. Praga obawiała się Berlina, ale umizgiwała się do Moskwy. Co więcej, w chwili śmiertelnego zagrożenia RP przez bolszewizm Czechosłowacja zaatakowała Polskę i odcięła Śląsk Cieszyński od Macierzy. Kłótnia polsko-czeska spowodowała rozkład sojuszu prowersalskiego w Intermarium. Ponadto Czechosłowację osłabiały kłótnie wewnętrzne: Słowacy mało się liczyli, szybko zostali przez Czechów wykiwani i zmarginalizowani. Węgrzy nie zgadzali się na odcięcie od ojczyzny, a Niemcy sudeccy i inni wręcz przygotowywali rebelię. 

Warszawa wyrównała swoje rachunki z Pragą w 1938 r. Gdy Czesi skapitulowali przed III Rzeszą w Monachium, a Wehrmacht wkroczył do Czechosłowacji bez żadnego czeskiego oporu, Polacy powrócili na Śląsk Cieszyński, zbrojnie przywracając status quo z listopada 1918 r. Według rządu RP, nie było sensu pozwolić etnicznym Polakom w Czechosłowacji znaleźć się pod rządami Hitlera. 

Było to dość samobójcze. Polska była jednym z głównych zyskujących na traktacie wersalskim, a więc trzeba było go bronić. Nawet trzymając się za nos w obliczu czeskiej dwulicowości. Ład wersalski był ważniejszy niż cieszyńscy Polacy. Sojusz z Pragą powinien być priorytetem ze względu na kalkulacje geopolityczne. Tak nie było. Warszawa wolała współpracować (z wzajemnością z rewanżystowskimi Węgrami), a nie z Czechami. 

Nie można jednak dziwić się, że w 1938 r. Warszawa odrzuciła obłudną propozycję Moskwy, aby przepuścić wojska sowieckie, które rzekomo miały iść na pomoc Czech. Armia Czerwona przecież chciałaby w takim wypadku zostać już w Polsce na zawsze. I nie było przecież żadnej gwarancji, że Stalin biłby się z Hitlerem o wolność Czechów. Podobnie Polska odrzuciła wieloletnie umizgi Hitlera, aby iść z Niemcami na Sowiety. Polska oddałaby III Rzeszy Śląsk oraz Pomorze polskie (tzw. korytarz – genialna nazwa służąca dezinformacji, jakoby nie mieszkali tam ludzie, głównie Polacy, a tylko znajdowała się tam arteria przelotowa, komunikacyjna).

Wtedy też po zaborze Czechosłowacji obudziła się Francja i odgrzała zamrożony pakt sojuszniczy z RP z 1921 r. Do nich doszlusowała Wielka Brytania, udzielając RP gwarancji i podpisując sojusz wojskowy z Polakami (31 marca 1939 i 25 sierpnia 1939). Warszawa, Londyn i Paryż łudziły się, że fakty te, jeśli nie zapobiegną wojnie, to przynajmniej ją odwleką. Berlin natomiast zgadywał, że gdy Niemcy zaatakują Polskę, nikt jej nie pomoże. Ale uważał, że – z drugiej strony – jeśli Wehrmacht rzuci się na Francję, to szaleni Polacy dotrzymają danego słowa i zaatakują Niemcy. Stąd czołgi niemieckie skierowano najpierw na Warszawę. A Polacy naiwnie zawierzyli egzotycznym sojuszom. 

Czy mieli inny wybór? Może iść z Sowietami? Takiej opcji nie było. Poddanie się Moskwie oznaczało całkowitą utratę niepodległości. Dlatego Warszawa odrzuciła również podchody Kremla, aby wziąć wspólnie ze Stalinem udział w rozbiorze państw bałtyckich. Zignorowanie takiej propozycji było polską próbą zachowania neutralności. Rząd polski nazywał to „polityką balansowania”. Przejawiała się ona dwustronnymi układami o nieagresji: najpierw Warszawa podpisała takowy z Moskwą (25 lipca 1932), a następnie z Berlinem (26 stycznia 1934). Ten ostatni instrument dyplomatyczny powstał po fiasku inicjatywy marszałka Józefa Piłsudskiego, aby namówić Francję na wojnę prewencyjną przeciw III Rzeszy. I tak Polska balansowała pod batutą ministra spraw zagranicznych Józefa Becka.

Ale balansować można tylko wtedy, kiedy państwa, wobec których stosuje się ten zabieg, pozostają sobie wrogie. Jeśli się pogodzą, nie ma przeciw komu balansować, bo takowe zwracają się zwykle przeciw dotychczas balansującemu. Niestety – w klasycznym manewrze geopolitycznym powtarzanym od stuleci – Niemcy zakochały się w Rosji z wzajemnością. Ślub ogłoszono 23 sierpnia 1939 r. jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Gody odbyto nad trupem Polski w trakcie kampanii wrześniowej. II wojna światowa nie wybuchłaby wtedy, kiedy wybuchła, bez sojuszu obu państw totalitarnych.

Hitler zaatakował 1 września 1939 r. Stalin dołączył 17 września, natychmiast po tym, gdy w Moskwie podpisano oficjalne zawieszenie broni z Japonią po miażdżącym zwycięstwie sowieckim w wojnie granicznej pod Chałchin-Goł (Nomonhan). Inwazja Armii Czerwonej przesądziła wynik kampanii polskiej. Polacy walczyli sami przeciw dwóm wrogom. Aliancka pomoc nie zmaterializowała się. RP walczyła 5 tygodni, czyli prawie tak samo długo, jak III Rzeszy opierała się Francja w 1940 r. Ostatnia polska armia została zniszczona 5 października 1939 r. Kilka oddziałów WP kontynuowało walkę partyzancką przeciw Niemcom i Sowietom. Dla porównania: Dania padła w 8 godzin, Norwegia w 3 dni, Belgia przetrwała tydzień, a Holandia 2 tygodnie. I Stalin nie pomagał Hitlerowi. 

Rola RP na arenie międzynarodowej skończyła się właściwie 5 października 1939 r. Nasze władze na emigracji stały się zakładnikami najpierw Francji, a potem Wielkiej Brytanii. Przestały być suwerenne. Aliant polski sprawiał tylko kłopoty, szczególnie po tym, gdy III Rzesza zaatakowała Sowiety, wymuszając zmianę sojuszy. Polskę Roosevelt i Churchill sprzedali Stalinowi w Teheranie (1943), w Jałcie (1945) i Poczdamie (1945). 

Wolność powróciła po 1989 r. I wtedy też niektórzy Polacy – idąc śladem przedwojennych środowisk konserwatywnych i monarchistycznych (Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński) zaczęli się zastanawiać, czy nie warto było iść z Niemcami na Sowiety. Hitler był lepszy dla swoich sojuszników niż Stalin dla państw, które wchłonął. Uniknięto by Auschwitz i Gułagu oraz masowych mordów polskiej elity chrześcijańskiej. Holocaust nie zdarzyłby się na ziemiach polskich, a być może Polska potrafiłaby manewrować w obronie swych żydowskich obywateli, jak zrobiła to Bułgaria. Kto wie. 

Dla nas jednak wybór między Hitlerem a Stalinem to tak jak wybór między syfilisem a rzeżączką. Podczas II wojny światowej Polska miała dwóch totalitarnych wrogów. Z dwoma walczyła. Wielka szkoda, że Wielka Brytania i USA uznały, że był tylko jeden przeciwnik: Hitler. Niestety, jedynie George Patton doradzał słusznie: „First we take Berlin, and then we take Moscow” [Najpierw bierzemy Berlin, a potem Moskwę]. Chyba był Polakiem.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 17 września 2019 r.
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe