Ryszard Czarnecki: Europa Wschodnia – Zaczęła się „wielka gra”
Proponuję jednak skupić się tym razem na analizie geopolitycznej. Skala agresji zaszokowała Europę i świat.Spodziewano się „korekty” granic, czyli zajęcia tego, co i tak było już ekonomicznie i politycznie pod rosyjskim butem, a więc terytoriów samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej. Ba, powszechnie uznawano, że Putin przejmie w całości oba te regiony, a może także postara odbić się cześć albo całość Ukrainy Wschodniej. Nie spodziewano się jednak na zachodnich salonach , że będzie walczył o całą Ukrainę, czyli o powrót tego państwa w całości do rosyjskiej strefy wpływów. W praktyce oznacza to – jeśli jego plan się powiedzie – cofnięcie europejskiej geopolityki do czasów Związku Sowieckiego i „zimnej wojny”.
Ostatnie oświadczenie strony amerykańskiej, że NATO nie będzie interweniować na Ukrainie, jest próbą pokazania, że w sytuacji wojny w Europie Wschodniej jednak „leci z nami pilot”: USA uświadamiają Rosji i światu granice swojej interwencji, ale też wysyłają sygnał, że wspierając Ukrainę militarnie (sprzęt, a może i doradcy) oraz politycznie jednocześnie nie zaangażują się bezpośrednio ani też - w domyśle – nie będą chciały pozwolić się zaangażować innym członkom NATO. W ten sposób Waszyngton określa granice presji na Rosję, ale też pośrednio szuka pewnego „modus operandi” w relacjach z Moskwą. To zapewne przygotowanie do potencjalnych negocjacji pokojowych, choć prawdopodobnie nie odbędą się one szybko.
Coraz więcej krajów decyduje się przekazać broń Ukrainie – często zmieniając skądinąd swoje wcześniejsze decyzje. Czasem przyjmuje to kabaretowy wymiar , jak wysłanie na Ukrainę przez Niemcy zepsutych rakiet z demobilu. W ten sposób Berlin Rosji nie zaszkodził , a Ukrainie, przynajmniej formalnie, pomógł. Jednak taka „pomoc” będzie przez Kijów zapamiętana i układa się w logiczna całość, z której wynika, że tak jak Berlin był do niedawna faktycznie największym sojusznikiem Moskwy, to teraz, po teoretycznej zmianie frontu, tak pomaga Ukraińcom, żeby nie pomóc. Ujawnienie informacji o rakietach, które Rosji krzywdy nie zrobią zbiegło się z deklaracją niemieckiego ministra do spraw energetyki, który oświadczył – zresztą po spotkaniu z niemieckim biznesem – że jest przeciwny sankcjom na rosyjski eksport kopalin. Jednym słowem: Niemcy chcą dużo zmienić, żeby nic nie zmienić.
Do europejskiej gry trzy grosze dorzucają państwa azjatyckie: Japonia po prostu wysyła kamizelki kuloodporne – to defensywny, ale konkret – a Korea kombinuje „jak koń pod górę” zapowiadając mniej więcej sankcje na Rosję, jeśli USA z nich zrezygnują...
Politycznie Rosja jest w odwrocie. Nie oznacza to jednak jeszcze odwrotu militarnego…
*tekst ukazał się na portalu niezalezna.pl (04.03.2022)