Medjugorie do Sarajewa. Bośnia i Hercegowina w dalekim przedpokoju UE

Medjugorie do Sarajewa. Bośnia i Hercegowina w dalekim przedpokoju UE

Z Mostaru, którego połowa mieszkańców uważa za miasto chorwackie, a połowa za bośniackie, tylko pół godziny do wyjątkowego dla katolików miejsca. To Medjugorie. Tłumacząc z chorwackiego nazwę miasta oznacza ona po prostu „między górami”. Rezydował tam w swoim czasie polski kardynał śp. Henryk Hoser, niegdyś ordynariusz Diecezji Warszawsko-Praskiej. Teraz oficjalnym Wizytatorem Apostolskim jest mały, drobny, mocno starszy i promiennie uśmiechnięty Aldo Cavalli. Siedzimy przy stole. Włoch uśmiecha się przyjaźnie, a po spotkaniu będzie się jeszcze ze mną wylewnie i serdecznie żegnał . Serce na dłoni. Pytam o liczbę pielgrzymów odwiedzających tę szczególną miejscowość, jakże popularną w Polsce. Monsignore odpowiada, że przed pandemią było to 2 do 2,5 miliona. Potem ruch pielgrzymkowy zamarł, a teraz wciąż jest bardzo mały. Pandemia może mija, ale strach przed nią - wciąż nie.

 

Polska w  Medjugorie, cisza w kaplicy

 

       Gdy wchodzę na spotkanie z przedstawicielem Watykanu na „wysuniętej placówce” w Bośni i Hercegowinie, ktoś niespodziewanie mówi do mnie po polsku „szczęść Boże”. To rodak - ksiądz Urban. Chwilę potem poznaje mnie z kilkoma Polakami w czarnych koszulkach z napisem „Wojownicy Maryi”. Przyjechali tutaj kręcić film o znaczeniu adoracji. Szczerzy, oddani, idealistyczni. Niech ich Bóg ma w swojej opiece.

 

Kaplica pełna jest rozmodlonych, skupionych ludzi. Jest tłum, ale cisza jest absolutna. Obok wielki kościół, głośny ślubem i licznymi weselnymi gośćmi. Przed kościołem człowiek z chorwacką flagą…

 

Cieszę się, że tutaj byłem. To mój pierwszy raz w Medjugorie. Szkoda, że przyjechałem tu na tak krótko. Żałuję, że nie mogłem zanurzyć się w tę kapliczna ciszę.

 

Łączy nas piłka

 

Jestem w Bośni- Hercegowinie. Miasto Mostar z górującym nad okolicą wielkim krzyżem. Mniej więcej połowa mieszkańców to Chorwaci - katolicy, druga połowa to Bośniacy-muzułmanie, a co 25 mieszkaniec to Serb-a więc prawosławny.  Miejscowi to fani piłki. Chorwaci dopingują Chorwację, co może oczywiste, Serbowie- Serbię, –za to Bośnię i Hercegowinę wspierają przede wszystkim sami Bośniacy . Dumą miejscowych jest Luka Modrić. Poważny biznesmen pokazuje mi z dumą zdjęcie Modrićia, kapitana reprezentacji Chorwacji, wicemistrzów świata z 2018 roku w koszulce klubu z Mostaru, w którym grał wraz z owym przedsiębiorcą. To w nim legendarny Chorwat zaczynał swoją profesjonalną, seniorską karierę na wypożyczeniu z Dinama Zagrzeb, aby stąd, z Hercegowiny wrócić do tego klubu w chorwackiej stolicy ,a dopiero potem podbić piłkarską Anglię w Tottenham Hotspur, a następnie Półwysep Iberyjski i świat, będąc kluczowym graczem „Królewskiego” Realu Madryt. Miejscowi Chorwaci – katolicy podkreślają po cichu, że jego dziadek podczas wojny na Bałkanach przed trzydziestu laty został zabity przez Serbów, a mały Modrić wraz z rodzicami byli uchodźcami.

 

Przed wojną były tu cztery kluby. Pierwszy to najstarszy klub w Bośni i Hercegowinie, liczący 117 lat, skupiający Chorwatów – Zrinjski (ten od Modrićia). Nazwa klubu pochodzi od nazwiska starego chorwackiego szlacheckiego rodu (jeden z potomków tej zasłużonej rodziny został przedsiębiorcą, który dorobił się wielkich pieniędzy w Wiedniu). Klub był patriotyczny i antykomunistyczny – jego prezes został w 1945 roku powieszony przez partyzantów Josipa Broz Tito na rynku w Mostarze. Po II wojnie Zrinjski nie usunął ze swoich piłkarskich strojów chorwackich symboli i został zlikwidowany, aby odrodzić się po niemal półwieczu. Drugi miejscowy klub, też jeszcze przedwojenny to Velež – skupiał i skupia głównie muzułmanów. Po I wojnie światowej była też Slavija i Jugosloven. Teraz zostały dwa: Zrinjski i Velež. Właśnie w tych dniach Zrinjski Mostar po raz siódmy zdobył tytuł mistrza Bośni i Hercegowiny. Na murach miasta, ale też poza nim widzę napisy „Mostar 1905” (data powstania klubu). Stroje ma czerwono –białe , tak jak argentyńskie River Plate czy hiszpański Rayo Vallecano (w ostatnich dniach Rayo sensacyjnie na wyjeździe ograł 1:0 Barcelonę).

 

Taksówkarz, z którym jadę, jest oczywiście kibicem. Podkreśla, że chociaż Zrinjski to chorwacki klub, ale grają w nim poza Chorwatami również Serbowie i Bośniacy. Dla odróżnienia klub Bośniaków – Velež gra w strojach czerwonych. Z Veležem grała parę lat temu w europejskich pucharach warszawska Legia. W przeciwieństwie do drużyn z Kazachstanu, Łotwy czy Luksemburga udało się jej ten bośniacko-hercegowiński klub wyeliminować.

 

Za szybą auta mijam kolejne, pełne zieleni i gór, krajobrazy. Na murach widzę napisy: „Naprijed Zrinjski” – czyli „naprzód Zrinjski”. Ale są też inne jak „Zrinjski ultras”. Akurat kiedy jestem w Bośni i Hercegowinie, już koronowany ,po raz kolejny, mistrz tego kraju Zrinjski Mostar wygrywa wyjazdowy mecz ligowy w stolicy BiH z FC Sarajewo 2:1.

 

Wśród miejscowych kibiców czuć respekt dla Polski i polskiej piłki. Jedni wymieniają nazwiska polskich piłkarzy – czołowych futbolistów świata z lat 1970-ch, inni głoszą chwałę Roberta Lewandowskiego. Na egzotycznym Mundialu w Katarze Biało-Czerwoni zagrają, a Bośnia i Hercegowina nie...

 

 Polski, chorwacki - bliskość

 

Wyjazd z Mostaru. Góry widoczne z hotelowych okien i z drogi do Sarajewa toną w chmurach. Ich wierzchołki kąpią się we mgle.

Żeby tu przylecieć, trzeba podróżować przez Wiedeń, dawną stolicę cesarsko-królewskich Austro-Węgier. Wybieram połączenie Bruksela-Wiedeń-Split w Chorwacji, a potem już samochodem do Mostaru. Wracam do Polski inaczej: najpierw na kołach do Sarajewa, stamtąd droga lotniczą najpierw znowu do Wiednia, a potem już do Warszawy. Na szczęście od czerwca uruchomione będzie bezpośrednie połączenie pomiędzy Warszawą a Sarajewem.

 

Jadę samochodem drogą z Hercegowiny do bośniacko - hercegowińskiej stolicy niczym zielonym wąwozem. Zieleń i góry są po obu stronach drogi, mijam też całkiem zieloną rzekę. Po prawej miejscowość D. Jablanica z małym minaretem. Bajkowy krajobraz po obu stronach szosy: niebo spływa na góry, góry wbijają się w niebo. Wszystko tonie w chmurach. Za oknami „Restoran Zdrava Voda”. To podobieństwo języków polskiego i chorwackiego, to zapewne jedna z istotnych przyczyn, dla których tylu naszych rodaków jeździ na wakacje do pobliskiej Chorwacji. Jadę dalej. Znowu „restoran”, czyli restauracja. Tym razem „Sedmica” („Tydzień”). Teraz z kolei krótki tunel.

 

Już większe miasteczko Jablanica z małym cmentarzem, potem zajezdnia autobusowa i napis „Autobuska Stanica”, po prawej mijam boisko i oczywiście mecz piłkarski. Odruchowo chcę, żeby samochód zwolnił. Jest też centrum sportowe. Sporo żółto-granatowych z białymi elementami charakterystycznych flag Bośni i Hercegowiny. Nagle kolejny tunel, ale ten jest w naprawie. Cierpliwie czekamy na swoją kolej, aż przejadą auta z naprzeciwka. Ten tunel czasem wyłączają w nocy i wtedy, jeżeli ktoś o tym nie wie musi parę godzin sterczeć przed tunelem. Powietrze jest rześkie. W takich chwilach czuć potęgę przyrody.

 

Miejscowość Konjic. Tu na ulicach widać już Bośniaczki w chustach na głowie. Islamskie obyczaje widać już gołym okiem. W Mostarze, mimo że niemal polowa mieszkańców to muzułmanie jest to o wiele rzadsze.

Kilka lokali z szyldami o swojsko brzmiącej nazwie „Apoteka” - nawet nie trzeba tłumaczyć.

 

Miasto Ovcari. Wita mnie dwujęzyczny szyld po bośniacku i po serbsku, cyrylicą. „Restoran”, czyli knajpa o wszystko mówiącej nazwie „Relax”. Ciekawe, że z szosy widać domki i na dole, bo droga prowadzi wysoko, ale też na górze. Za chwilę mijam tablicę (też dwujęzyczną) informującą, że wjeżdżam do „Kantonu Sarajevo”. Teraz nie ma już góry, tylko wyżyny. Wjeżdżam do stolicy, może najdziwniejszego państwa w Europie, a na pewno wyjątkowo specyficznego, przez wielu uważanego za sztuczne, bez własnej tradycji i historii. Państwa, które  długo poczeka na wejście do Unii Europejskiej.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (16.05.2022)


 

POLECANE
Korpus Ochrony Pogranicza w walce z sowiecką V kolumną tylko u nas
Korpus Ochrony Pogranicza w walce z sowiecką V kolumną

12 września 1924 r. decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych utworzono Korpus Ochrony Pogranicza. Stało się to po tym, gdy latem 1924 r. oddział ok. stu bolszewickich bandytów zajął i splądrował przygraniczne miasteczko Stołpce. A nie było to pierwsze wtargnięcie do Polski sowieckiej V kolumny. Przeciwdziałać temu postanowili premier Władysław Grabski i minister spraw wojskowych gen. Władysław Sikorski.

Gwiazdor M jak miłość padł ofiarą oszustwa Wiadomości
Gwiazdor "M jak miłość" padł ofiarą oszustwa

Marcin Mroczek, aktor znany z roli Piotra Zduńskiego w serialu M jak miłość, podzielił się z fanami na Instagramie ważnym apelem. Powodem jest fałszywy profil w aplikacji randkowej, który został założony na jego nazwisko.

Tȟašúŋke Witkó: Dyplomacja sapogowa tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Dyplomacja sapogowa

3 września 2025 roku, w środę, na oficjalnej stronie ministerstwa spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej ukazała się transkrypcja wywiadu prasowego przeprowadzonego z szefem kremlowskiej dyplomacji, Siergiejem Wiktorowiczem Ławrowem. Rosjanin orzekł w nim, że Moskwa będzie kontynuować negocjacje pokojowe z Kijowem, jednak strona ukraińska musi uznać nowe realia terytorialne oraz dodał, iż musi zostać sformułowany nowy system gwarancji bezpieczeństwa dla obydwu, dziś ścierających się zbrojnie państw.

Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. śląskiego

Zakończyła się opóźniona rozbudowa dwóch odcinków drogi krajowej nr 46 na wschód od Częstochowy - przekazał katowicki oddział GDDKiA. Chodzi o trwającą od 2023 r. przebudowę ogółem 15 km tej drogi w rejonie Janowa i Lelowa, łącznym kosztem ponad 100 mln zł.

Incydent w krakowskim urzędzie. Poszkodowane urzędniczki Wiadomości
Incydent w krakowskim urzędzie. Poszkodowane urzędniczki

W piątek w Urzędzie Miasta Krakowa doszło do niebezpiecznej sytuacji - na dzienniku podawczym rozpylono drażniącą substancję, w wyniku czego poszkodowane zostały urzędniczki. Sprawcy mieli mieć na sobie stroje sanitarne.

 To nie tylko strategiczna decyzja. Szef MON o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO Wiadomości
"To nie tylko strategiczna decyzja". Szef MON o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO

Uruchomienie operacji Wschodnia Straż to nie tylko strategiczna decyzja, to wyraz odpowiedzialności za bezpieczeństwo całej wschodniej flanki NATO - ocenił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak--Kamysz po ogłoszeniu operacji NATO wzmacniającej obronność wschodniej flanki.

O tym nie dowiecie się z oficjalnych biogramów. Taka jest prawda o Walterze Hallsteinie - pierwszym, niemieckim przewodniczącym Komisji Europejskiej tylko u nas
O tym nie dowiecie się z oficjalnych biogramów. Taka jest prawda o Walterze Hallsteinie - pierwszym, niemieckim przewodniczącym Komisji Europejskiej

To postać ze spiżu: niemiecki profesor prawa, człowiek-legenda, pierwszy Przewodniczący Komisji Europejskiej przez dziewięć lat (1958-1967). Na drugim planie za Schumanem i Monnetem, odrobinę „dalszy ojciec” wspólnot europejskich, a tak naprawdę ich mózg założycielski. Postać kluczowa dla integracji europejskiej, negocjator pierwszych traktatów i ich faktyczny autor.

Nowa prognoza pogody. Co nas czeka w najbliższych dniach? z ostatniej chwili
Nowa prognoza pogody. Co nas czeka w najbliższych dniach?

Jak informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, nad Islandią występuje głęboki niż, który swym zasięgiem obejmuje całą północną i częściowo centralną Europę. Na wschodzie, południu i zachodzie Europy oddziaływają wyże z głównymi centrami nad Atlantykiem i Rosją. Polska pozostanie między niżem z ośrodkiem w rejonie Islandii a wyżem z centrum nad zachodnią Rosją. Od północnego wschodu po południowy zachód kraju rozciągać się będzie strefa frontu atmosferycznego. Nadal napływać będzie dość wilgotne powietrze polarne morskie, na południowym wschodzie cieplejsze.

Strzały pod Krakowem. Policja zatrzymała trzy osoby Wiadomości
Strzały pod Krakowem. Policja zatrzymała trzy osoby

Na parkingu przy autostradzie A4 w Podłężu doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Nietrzeźwy 28-latek wyciągnął broń pneumatyczną i oddał kilka strzałów w kierunku innych kierowców.

Dziennikarz wygrał z likwidatorem Radia Poznań Wiadomości
Dziennikarz wygrał z likwidatorem Radia Poznań

Bartosz Garczyński, były dziennikarz Radia Poznań, wraca do pracy po prawomocnym wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu. 5 września 2025 roku sąd oddalił apelację likwidatora spółki i potwierdził, że zwolnienie dziennikarza było nieuzasadnione.

REKLAMA

Medjugorie do Sarajewa. Bośnia i Hercegowina w dalekim przedpokoju UE

Medjugorie do Sarajewa. Bośnia i Hercegowina w dalekim przedpokoju UE

Z Mostaru, którego połowa mieszkańców uważa za miasto chorwackie, a połowa za bośniackie, tylko pół godziny do wyjątkowego dla katolików miejsca. To Medjugorie. Tłumacząc z chorwackiego nazwę miasta oznacza ona po prostu „między górami”. Rezydował tam w swoim czasie polski kardynał śp. Henryk Hoser, niegdyś ordynariusz Diecezji Warszawsko-Praskiej. Teraz oficjalnym Wizytatorem Apostolskim jest mały, drobny, mocno starszy i promiennie uśmiechnięty Aldo Cavalli. Siedzimy przy stole. Włoch uśmiecha się przyjaźnie, a po spotkaniu będzie się jeszcze ze mną wylewnie i serdecznie żegnał . Serce na dłoni. Pytam o liczbę pielgrzymów odwiedzających tę szczególną miejscowość, jakże popularną w Polsce. Monsignore odpowiada, że przed pandemią było to 2 do 2,5 miliona. Potem ruch pielgrzymkowy zamarł, a teraz wciąż jest bardzo mały. Pandemia może mija, ale strach przed nią - wciąż nie.

 

Polska w  Medjugorie, cisza w kaplicy

 

       Gdy wchodzę na spotkanie z przedstawicielem Watykanu na „wysuniętej placówce” w Bośni i Hercegowinie, ktoś niespodziewanie mówi do mnie po polsku „szczęść Boże”. To rodak - ksiądz Urban. Chwilę potem poznaje mnie z kilkoma Polakami w czarnych koszulkach z napisem „Wojownicy Maryi”. Przyjechali tutaj kręcić film o znaczeniu adoracji. Szczerzy, oddani, idealistyczni. Niech ich Bóg ma w swojej opiece.

 

Kaplica pełna jest rozmodlonych, skupionych ludzi. Jest tłum, ale cisza jest absolutna. Obok wielki kościół, głośny ślubem i licznymi weselnymi gośćmi. Przed kościołem człowiek z chorwacką flagą…

 

Cieszę się, że tutaj byłem. To mój pierwszy raz w Medjugorie. Szkoda, że przyjechałem tu na tak krótko. Żałuję, że nie mogłem zanurzyć się w tę kapliczna ciszę.

 

Łączy nas piłka

 

Jestem w Bośni- Hercegowinie. Miasto Mostar z górującym nad okolicą wielkim krzyżem. Mniej więcej połowa mieszkańców to Chorwaci - katolicy, druga połowa to Bośniacy-muzułmanie, a co 25 mieszkaniec to Serb-a więc prawosławny.  Miejscowi to fani piłki. Chorwaci dopingują Chorwację, co może oczywiste, Serbowie- Serbię, –za to Bośnię i Hercegowinę wspierają przede wszystkim sami Bośniacy . Dumą miejscowych jest Luka Modrić. Poważny biznesmen pokazuje mi z dumą zdjęcie Modrićia, kapitana reprezentacji Chorwacji, wicemistrzów świata z 2018 roku w koszulce klubu z Mostaru, w którym grał wraz z owym przedsiębiorcą. To w nim legendarny Chorwat zaczynał swoją profesjonalną, seniorską karierę na wypożyczeniu z Dinama Zagrzeb, aby stąd, z Hercegowiny wrócić do tego klubu w chorwackiej stolicy ,a dopiero potem podbić piłkarską Anglię w Tottenham Hotspur, a następnie Półwysep Iberyjski i świat, będąc kluczowym graczem „Królewskiego” Realu Madryt. Miejscowi Chorwaci – katolicy podkreślają po cichu, że jego dziadek podczas wojny na Bałkanach przed trzydziestu laty został zabity przez Serbów, a mały Modrić wraz z rodzicami byli uchodźcami.

 

Przed wojną były tu cztery kluby. Pierwszy to najstarszy klub w Bośni i Hercegowinie, liczący 117 lat, skupiający Chorwatów – Zrinjski (ten od Modrićia). Nazwa klubu pochodzi od nazwiska starego chorwackiego szlacheckiego rodu (jeden z potomków tej zasłużonej rodziny został przedsiębiorcą, który dorobił się wielkich pieniędzy w Wiedniu). Klub był patriotyczny i antykomunistyczny – jego prezes został w 1945 roku powieszony przez partyzantów Josipa Broz Tito na rynku w Mostarze. Po II wojnie Zrinjski nie usunął ze swoich piłkarskich strojów chorwackich symboli i został zlikwidowany, aby odrodzić się po niemal półwieczu. Drugi miejscowy klub, też jeszcze przedwojenny to Velež – skupiał i skupia głównie muzułmanów. Po I wojnie światowej była też Slavija i Jugosloven. Teraz zostały dwa: Zrinjski i Velež. Właśnie w tych dniach Zrinjski Mostar po raz siódmy zdobył tytuł mistrza Bośni i Hercegowiny. Na murach miasta, ale też poza nim widzę napisy „Mostar 1905” (data powstania klubu). Stroje ma czerwono –białe , tak jak argentyńskie River Plate czy hiszpański Rayo Vallecano (w ostatnich dniach Rayo sensacyjnie na wyjeździe ograł 1:0 Barcelonę).

 

Taksówkarz, z którym jadę, jest oczywiście kibicem. Podkreśla, że chociaż Zrinjski to chorwacki klub, ale grają w nim poza Chorwatami również Serbowie i Bośniacy. Dla odróżnienia klub Bośniaków – Velež gra w strojach czerwonych. Z Veležem grała parę lat temu w europejskich pucharach warszawska Legia. W przeciwieństwie do drużyn z Kazachstanu, Łotwy czy Luksemburga udało się jej ten bośniacko-hercegowiński klub wyeliminować.

 

Za szybą auta mijam kolejne, pełne zieleni i gór, krajobrazy. Na murach widzę napisy: „Naprijed Zrinjski” – czyli „naprzód Zrinjski”. Ale są też inne jak „Zrinjski ultras”. Akurat kiedy jestem w Bośni i Hercegowinie, już koronowany ,po raz kolejny, mistrz tego kraju Zrinjski Mostar wygrywa wyjazdowy mecz ligowy w stolicy BiH z FC Sarajewo 2:1.

 

Wśród miejscowych kibiców czuć respekt dla Polski i polskiej piłki. Jedni wymieniają nazwiska polskich piłkarzy – czołowych futbolistów świata z lat 1970-ch, inni głoszą chwałę Roberta Lewandowskiego. Na egzotycznym Mundialu w Katarze Biało-Czerwoni zagrają, a Bośnia i Hercegowina nie...

 

 Polski, chorwacki - bliskość

 

Wyjazd z Mostaru. Góry widoczne z hotelowych okien i z drogi do Sarajewa toną w chmurach. Ich wierzchołki kąpią się we mgle.

Żeby tu przylecieć, trzeba podróżować przez Wiedeń, dawną stolicę cesarsko-królewskich Austro-Węgier. Wybieram połączenie Bruksela-Wiedeń-Split w Chorwacji, a potem już samochodem do Mostaru. Wracam do Polski inaczej: najpierw na kołach do Sarajewa, stamtąd droga lotniczą najpierw znowu do Wiednia, a potem już do Warszawy. Na szczęście od czerwca uruchomione będzie bezpośrednie połączenie pomiędzy Warszawą a Sarajewem.

 

Jadę samochodem drogą z Hercegowiny do bośniacko - hercegowińskiej stolicy niczym zielonym wąwozem. Zieleń i góry są po obu stronach drogi, mijam też całkiem zieloną rzekę. Po prawej miejscowość D. Jablanica z małym minaretem. Bajkowy krajobraz po obu stronach szosy: niebo spływa na góry, góry wbijają się w niebo. Wszystko tonie w chmurach. Za oknami „Restoran Zdrava Voda”. To podobieństwo języków polskiego i chorwackiego, to zapewne jedna z istotnych przyczyn, dla których tylu naszych rodaków jeździ na wakacje do pobliskiej Chorwacji. Jadę dalej. Znowu „restoran”, czyli restauracja. Tym razem „Sedmica” („Tydzień”). Teraz z kolei krótki tunel.

 

Już większe miasteczko Jablanica z małym cmentarzem, potem zajezdnia autobusowa i napis „Autobuska Stanica”, po prawej mijam boisko i oczywiście mecz piłkarski. Odruchowo chcę, żeby samochód zwolnił. Jest też centrum sportowe. Sporo żółto-granatowych z białymi elementami charakterystycznych flag Bośni i Hercegowiny. Nagle kolejny tunel, ale ten jest w naprawie. Cierpliwie czekamy na swoją kolej, aż przejadą auta z naprzeciwka. Ten tunel czasem wyłączają w nocy i wtedy, jeżeli ktoś o tym nie wie musi parę godzin sterczeć przed tunelem. Powietrze jest rześkie. W takich chwilach czuć potęgę przyrody.

 

Miejscowość Konjic. Tu na ulicach widać już Bośniaczki w chustach na głowie. Islamskie obyczaje widać już gołym okiem. W Mostarze, mimo że niemal polowa mieszkańców to muzułmanie jest to o wiele rzadsze.

Kilka lokali z szyldami o swojsko brzmiącej nazwie „Apoteka” - nawet nie trzeba tłumaczyć.

 

Miasto Ovcari. Wita mnie dwujęzyczny szyld po bośniacku i po serbsku, cyrylicą. „Restoran”, czyli knajpa o wszystko mówiącej nazwie „Relax”. Ciekawe, że z szosy widać domki i na dole, bo droga prowadzi wysoko, ale też na górze. Za chwilę mijam tablicę (też dwujęzyczną) informującą, że wjeżdżam do „Kantonu Sarajevo”. Teraz nie ma już góry, tylko wyżyny. Wjeżdżam do stolicy, może najdziwniejszego państwa w Europie, a na pewno wyjątkowo specyficznego, przez wielu uważanego za sztuczne, bez własnej tradycji i historii. Państwa, które  długo poczeka na wejście do Unii Europejskiej.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (16.05.2022)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe