Mateusz Kosiński: Prawo do strajku to ważny element demokracji 

„III Rzeczpospolita zrodziła się w trakcie strajku. Uczestnicy wydarzeń lipca i sierpnia 1980 r. opisują niesamowity stan ducha, zew wolności, który opanował wtedy Polskę. Niestety po okrągłym stole zaprzepaszczono wiele z tamtego dziedzictwa. Dziś trzeba z całą mocą przypomnieć – strajk to w demokracji kapitalistycznej istotny element życia społecznego, a nie zjawisko pejoratywne” – pisze w 38. numerze „Tygodnika Solidarność” Mateusz Kosiński.
 Mateusz Kosiński: Prawo do strajku to ważny element demokracji 
/ / pixabay.com

Najważniejsze grzechy III Rzeczpospolitej to grzechy poczęcia. Zrodzona po wyborach kontraktowych Rzeczpospolita niewolna była od problemów młodego państwa, które dźwigało na sobie ciężar licznych patologii PRL-u, na dodatek negatywnie wpływały na nią liczne zewnętrzne, neoliberalne bodźce. Niepodległa Polska powstała na barkach strajkujących robotników, jednak dość szybko odcięła się od nich, schodząc z kierunku społecznej gospodarki rynkowej. Liberalne elity doprowadziły do tego, że rola strony społecznej w budowaniu państwa była dużo mniejsza niż w państwach Zachodu czy Północy. – Ze społeczną recepcją strajków po 1989 r. było różnie. Czymś innym była postawa wielu środowisk opiniotwórczych, elit, a czym innym reakcje społeczne. Dominujący, neoliberalny wzorzec na początku transformacji wyjątkowo nie sprzyjał związkom zawodowym. Klasę robotniczą uważano za hamulcowego budowy w Polsce kapitalizmu, nawet w sytuacji, w której istotny jej segment, w postaci wykwalifikowanych robotników przemysłowych związanych z Solidarnością, nie był w rzeczywistości antytransformacyjny. Największa kontestacja transformacji szła z innych części społeczeństwa – mówi „TS” prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Warto zauważyć, że ustawodawstwo w początkach transformacji de facto utrudniało organizację strajku. Nie jest dziełem przypadku, że postawa elit kontrastowała z narastającymi społecznymi frustracjami. Ironia historii polega też na tym, że to postsolidarnościowe rządy były niezbyt chętne instytucjonalizacji wymiaru społecznego, szukając jakiś substytutów, jak pakt o przedsiębiorstwie, który miał zobligować związki zawodowe do niesprzeciwiania się prywatyzacji w zamian za niewielki wzrost wpływów na poziomie zakładów. Warto pamiętać, że część strajków w okresie transformacji miała spory zasięg i pewne znaczenie. Szczególną rolę odegrał strajk z lata 1992 r. w KGHM, który uratował perłę polskiej gospodarki przed prywatyzacją za małą sumę. Jeśli w polskim życiu społecznym udało się uratować wiele rzeczy związanych ze świadczeniami społecznymi, z prawem pracy, to olbrzymi wpływ miała na to postawa związków zawodowych zarówno w latach dziewięćdziesiątych, jak i w poprzedniej dekadzie. Mowa np. o podnoszeniu wieku emerytalnego, gdzie ze strony związkowców sprzeciw był absolutnie jednoznaczny, artykułowany od samego początku – dodaje prof. Chwedoruk. 

Forma protestu uregulowana od wieku

Za uchwaleniem niekorzystnego dla związków zawodowych prawa szło również urabianie opinii publicznej. O tym, jak w mediach przedstawiano związki zawodowe, w pracy „Destruktorzy. Tendencyjny obraz związków zawodowych w tygodnikach politycznych w Polsce” pisała profesor Wiesława Kozek. W większości mediów przedstawiano związkowców jako awanturników palących opony. – Rzeczywiście w dyskursie medialnym było to powielane. Protesty, demonstracje uliczne były bardzo negatywnie odbierane w opinii publicznej. Było to wykorzystywane do nieuprawnionych, zbyt dużych generalizacji. Pamiętajmy, że strajk to forma konfliktu w stosunkach pracy, ale on ma swoje ściśle ograniczone ramy prawne. Często występuje niezrozumienie słowa „strajk”, dlatego że w mowie potocznej jest on trochę inaczej pojmowany niż w języku prawa pracy. Pod strajki podciąga się różne protesty pracownicze, które strajkami w sensie formalnym nie są – słyszę od dr. Jana Czarzastego ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. – Pamiętajmy, że strajk jest formą protestu, która jest prawnie uregulowana, i to nie od wczoraj, a od przeszło stu lat. To oznacza, że społeczeństwo osiągnęło pewien konsensus co do tego, jakie są społecznie akceptowane, a przez to prawnie dopuszczalne, formy wyrażania protestu zbiorowego przez pracowników w stosunkach pracy. Pamiętajmy o tym, że prawo do strajku jest dosyć restrykcyjne. W Polsce doprowadzenie do strajku wiąże się z wymogami proceduralnymi, by strajk legalnie ogłosić. Te wymogi są surowe i trudne do spełnienia. Jest kilka etapów, które trzeba przejść, łącznie z wejściem w spór zbiorowy. Chociażby to pokazuje, że wbrew pewnym wyobrażeniom podjęcie strajku nie jest tak proste, jak pstryknięcie palcami. Prawo do strajku w Polsce jest dość restrykcyjne, choć nie tak bardzo jak w Wielkiej Brytanii, gdzie prawie niemożliwe jest zorganizowanie strajku – dodaje dr Czarzasty. 

O tym, że strajk nie jest niczym złym w prawidłowo rozwijających się społeczeństwach, słyszę również od profesora Chwedoruka. – Można zażartować, czym współczesne podejście do strajków różni się od PRL-u i propagandy, która usiłowała w ogóle uniknąć słowa „strajk”, mówiąc o przerwach w pracy. To, z czym mamy do czynienia, to ironia historii. Strajk jest czymś absolutnie normalnym w świecie zachodnim. Tam, gdzie nie można strajkować, tam najczęściej mamy do czynienia z dyktaturami. W każdym demokratycznym kraju prawo do strajku jest czymś normalnym, w praktyce funkcjonują bardzo różne modele regulowania stosunków przemysłowych i samego strajku. Rekordzistą światowym strajków generalnych jest Belgia. Jeden z pierwszych i najbardziej demokratycznych państw świata z rozbudowanym społeczeństwem obywatelskich, z silnymi organizacjami społecznymi. W Belgii tych strajków było bez liku. Z kolei tam, gdzie strajków jest mniej, jak w państwach nordyckich lub Niemczech, jest to często pochodną rozwiniętego systemu dialogu społecznego na formalnym i nieformalnym poziomie, czegoś, co w Polsce rodziło się z wielkim bólem – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.  

Większa przychylność opinii publicznej 

W ostatnich miesiącach w związku z licznymi niepokojami gospodarczymi wynikającymi z pandemii koronawirusa, wojną na Ukrainie, przerwaniem ciągłości globalnych dostaw, szalejącą inflacją coraz częściej zdarza się, że pracownicy decydują się na strajk i często osiągają poprawę swojej codziennej sytuacji. Strajkujący częściej niż przed laty mogą liczyć na pozytywną ocenę ze strony opinii publicznej. – Rzeczywiście niektóre strajki były odbierane przez opinię publiczną pozytywnie, np. strajk w Solarisie pokazywano za przykład tego, jak strona związkowa w imieniu pracowników może wywrzeć na pracodawcę nacisk, który po prostu przynosi efekt, bo prowadzi do poprawy warunki pracy – zaznacza dr Czarzasty. Podobnie jak prof. Chwedoruk podkreśla on, że Polacy, w porównaniu do innych państw w Unii Europejskiej, wcale nie są szczególnie często sięgającym po strajk narodem. – Ostatnie lata są bardzo ciekawe – mieliśmy do czynienia z bardzo dobrą koniunkturą gospodarczą, rynkiem pracy w dobrym stanie, nigdy wcześniej po 1989 r. nie było tak niskiego bezrobocia. To oznacza, że siła rynkowa pracownika uległa wzmocnieniu, co powinno zachęcać do zgłaszania postulatów czy roszczeń i do śmielszej walki o swoje interesy, o to, by poprawić warunki pracy. Przez ostatnie kilka lat nie było tego dużo. To sugeruje, że w społeczeństwie nadal dominują postawy indywidualistyczne. Mówiąc językiem znanego ekonomisty Alberta Hirschmana, znalazłszy się w trudnej sytuacji w pracy, wybierzemy raczej opcję „rozstania”, czyli zmiany miejsca zatrudnienia, niż opcję „krytyki”, która mogłaby się przełożyć na zbiorową mobilizację, a w konsekwencji – strajk – dodaje ekonomista z SGH.

Podstawą edukacja 

Jeśli chcemy, by społeczeństwo poznało, czym jest prawo pracy, jaką rolę pełnią związki zawodowe, dlaczego strajk jest zjawiskiem korzystnym, nie możemy zaprzestać edukacji w tej materii. – W polskiej edukacji mamy do czynienia z odwróceniem dawnej sytuacji. Mamy lekcje przedsiębiorczości, co jest absurdem – większość ludzi nigdzie na świecie nie zostanie przedsiębiorcami. Co więcej – większy odsetek indywidualnych przedsiębiorców często występuje w biedniejszych społeczeństwach. Tak było w II RP, gdzie mieliśmy jeden z najwyższych odsetków drobnych przedsiębiorców, którzy nimi byli, bo nie było dla nich pracy. A większość z nas będzie podejmowała pracę o charakterze najemnym. Jeśli chodzi o ten temat, to niestety edukacja jest zminimalizowana. O prawie pracy większość ludzi nie ma pojęcia, ustawodawstwo nie we wszystkich obszarach sprzyja rejestracji związków zawodowych, zwłaszcza w sektorze prywatnym. Inaczej jest w sektorze publicznym, który mocniej podlega naciskom politycznym. Po prostu powinniśmy wrócić do wypróbowanych wzorców, gdzie w ramach wiedzy o społeczeństwie powinnyśmy mieć wiedzę komplementarną, dzięki której nie tylko będziemy wiedzieć, jak założyć firmę, ale na czym polega prawo pracy, na czym polega członkostwo w związkach zawodowych, jak wywołać strajk. Z reguły tak jest, że im bogatszy kraj, tym wyższy poziom uzwiązkowienia. Mamy dużo do zrobienia w tej materii. Mimo wszystko można wskazać kilka przesłanek tego, że kolejne pokolenia młodych ludzi będą patrzyły na rzeczywistość inaczej niż pokolenie obecnych 40-50 latków, silnie indywidualistyczne, akceptujące wiele rzeczy z tych, które działy się w latach dziewięćdziesiątych – kończy prof. Chwedoruk.  

Odczarowanie nieprawdziwych stereotypów na temat roli, jaką odgrywają związki zawodowe, dialog społeczny, prawo pracy, jest wielkim wyzwaniem stojącym przed elitami strony społecznej. To być może najważniejsze zadanie aktualnej generacji związkowców. 
 


 

POLECANE
Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami z ostatniej chwili
Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami

W niedzielę rano czasu polskiego doszło do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8 u wybrzeży japońskiej wyspy Honsiu. Japońskie służby sejsmiczne wydały ostrzeżenie przed tsunami dla prefektury Iwate. Japończycy pamiętają dobrze dramatyczne wydarzenia sprzed 14 lat, gdy tsunami z 2011 roku spustoszyło północno-wschodnią Japonię i doprowadziło do groźnej awarii elektrowni atomowej w Fukushimie.

Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu” z ostatniej chwili
Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu”

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz stanowczo zareagował na słowa rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych Jacka Dobrzyńskiego. W serii wpisów w mediach społecznościowych Leśkiewicz zarzucił rządowi polityczne wykorzystywanie służb specjalnych i ignorowanie zaproszenia Karola Nawrockiego.

Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio z ostatniej chwili
Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że jest gotów spotkać się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio. Jak podkreślił, warunkiem jakichkolwiek rozmów o pokoju w Ukrainie jest poszanowanie interesów Rosji.

GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny pilne
GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny

Główny Inspektorat Farmaceutyczny poinformował o natychmiastowym wycofaniu z obrotu jednej serii leku Euthyrox N. W preparacie stwierdzono zbyt wysoką zawartość lewotyroksyny, co może prowadzić do objawów nadczynności tarczycy

Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL polityka
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL

W sobotę 15 listopada odbędzie się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas którego wybrane zostaną nowe władze partii. Wszystko wskazuje na to, że Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie na stanowisku prezesa, a o fotel szefa Rady Naczelnej powalczą Waldemar Pawlak i Piotr Zgorzelski.

Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek z ostatniej chwili
Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek

Co najmniej 15 osób zostało rannych, gdy izraelscy osadnicy zaatakowali Palestyńczyków i dziennikarzy podczas zbioru oliwek na Zachodnim Brzegu. Wśród poszkodowanych znalazła się fotoreporterka agencji Reutera, Raneen Sawafta.

Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

REKLAMA

Mateusz Kosiński: Prawo do strajku to ważny element demokracji 

„III Rzeczpospolita zrodziła się w trakcie strajku. Uczestnicy wydarzeń lipca i sierpnia 1980 r. opisują niesamowity stan ducha, zew wolności, który opanował wtedy Polskę. Niestety po okrągłym stole zaprzepaszczono wiele z tamtego dziedzictwa. Dziś trzeba z całą mocą przypomnieć – strajk to w demokracji kapitalistycznej istotny element życia społecznego, a nie zjawisko pejoratywne” – pisze w 38. numerze „Tygodnika Solidarność” Mateusz Kosiński.
 Mateusz Kosiński: Prawo do strajku to ważny element demokracji 
/ / pixabay.com

Najważniejsze grzechy III Rzeczpospolitej to grzechy poczęcia. Zrodzona po wyborach kontraktowych Rzeczpospolita niewolna była od problemów młodego państwa, które dźwigało na sobie ciężar licznych patologii PRL-u, na dodatek negatywnie wpływały na nią liczne zewnętrzne, neoliberalne bodźce. Niepodległa Polska powstała na barkach strajkujących robotników, jednak dość szybko odcięła się od nich, schodząc z kierunku społecznej gospodarki rynkowej. Liberalne elity doprowadziły do tego, że rola strony społecznej w budowaniu państwa była dużo mniejsza niż w państwach Zachodu czy Północy. – Ze społeczną recepcją strajków po 1989 r. było różnie. Czymś innym była postawa wielu środowisk opiniotwórczych, elit, a czym innym reakcje społeczne. Dominujący, neoliberalny wzorzec na początku transformacji wyjątkowo nie sprzyjał związkom zawodowym. Klasę robotniczą uważano za hamulcowego budowy w Polsce kapitalizmu, nawet w sytuacji, w której istotny jej segment, w postaci wykwalifikowanych robotników przemysłowych związanych z Solidarnością, nie był w rzeczywistości antytransformacyjny. Największa kontestacja transformacji szła z innych części społeczeństwa – mówi „TS” prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Warto zauważyć, że ustawodawstwo w początkach transformacji de facto utrudniało organizację strajku. Nie jest dziełem przypadku, że postawa elit kontrastowała z narastającymi społecznymi frustracjami. Ironia historii polega też na tym, że to postsolidarnościowe rządy były niezbyt chętne instytucjonalizacji wymiaru społecznego, szukając jakiś substytutów, jak pakt o przedsiębiorstwie, który miał zobligować związki zawodowe do niesprzeciwiania się prywatyzacji w zamian za niewielki wzrost wpływów na poziomie zakładów. Warto pamiętać, że część strajków w okresie transformacji miała spory zasięg i pewne znaczenie. Szczególną rolę odegrał strajk z lata 1992 r. w KGHM, który uratował perłę polskiej gospodarki przed prywatyzacją za małą sumę. Jeśli w polskim życiu społecznym udało się uratować wiele rzeczy związanych ze świadczeniami społecznymi, z prawem pracy, to olbrzymi wpływ miała na to postawa związków zawodowych zarówno w latach dziewięćdziesiątych, jak i w poprzedniej dekadzie. Mowa np. o podnoszeniu wieku emerytalnego, gdzie ze strony związkowców sprzeciw był absolutnie jednoznaczny, artykułowany od samego początku – dodaje prof. Chwedoruk. 

Forma protestu uregulowana od wieku

Za uchwaleniem niekorzystnego dla związków zawodowych prawa szło również urabianie opinii publicznej. O tym, jak w mediach przedstawiano związki zawodowe, w pracy „Destruktorzy. Tendencyjny obraz związków zawodowych w tygodnikach politycznych w Polsce” pisała profesor Wiesława Kozek. W większości mediów przedstawiano związkowców jako awanturników palących opony. – Rzeczywiście w dyskursie medialnym było to powielane. Protesty, demonstracje uliczne były bardzo negatywnie odbierane w opinii publicznej. Było to wykorzystywane do nieuprawnionych, zbyt dużych generalizacji. Pamiętajmy, że strajk to forma konfliktu w stosunkach pracy, ale on ma swoje ściśle ograniczone ramy prawne. Często występuje niezrozumienie słowa „strajk”, dlatego że w mowie potocznej jest on trochę inaczej pojmowany niż w języku prawa pracy. Pod strajki podciąga się różne protesty pracownicze, które strajkami w sensie formalnym nie są – słyszę od dr. Jana Czarzastego ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. – Pamiętajmy, że strajk jest formą protestu, która jest prawnie uregulowana, i to nie od wczoraj, a od przeszło stu lat. To oznacza, że społeczeństwo osiągnęło pewien konsensus co do tego, jakie są społecznie akceptowane, a przez to prawnie dopuszczalne, formy wyrażania protestu zbiorowego przez pracowników w stosunkach pracy. Pamiętajmy o tym, że prawo do strajku jest dosyć restrykcyjne. W Polsce doprowadzenie do strajku wiąże się z wymogami proceduralnymi, by strajk legalnie ogłosić. Te wymogi są surowe i trudne do spełnienia. Jest kilka etapów, które trzeba przejść, łącznie z wejściem w spór zbiorowy. Chociażby to pokazuje, że wbrew pewnym wyobrażeniom podjęcie strajku nie jest tak proste, jak pstryknięcie palcami. Prawo do strajku w Polsce jest dość restrykcyjne, choć nie tak bardzo jak w Wielkiej Brytanii, gdzie prawie niemożliwe jest zorganizowanie strajku – dodaje dr Czarzasty. 

O tym, że strajk nie jest niczym złym w prawidłowo rozwijających się społeczeństwach, słyszę również od profesora Chwedoruka. – Można zażartować, czym współczesne podejście do strajków różni się od PRL-u i propagandy, która usiłowała w ogóle uniknąć słowa „strajk”, mówiąc o przerwach w pracy. To, z czym mamy do czynienia, to ironia historii. Strajk jest czymś absolutnie normalnym w świecie zachodnim. Tam, gdzie nie można strajkować, tam najczęściej mamy do czynienia z dyktaturami. W każdym demokratycznym kraju prawo do strajku jest czymś normalnym, w praktyce funkcjonują bardzo różne modele regulowania stosunków przemysłowych i samego strajku. Rekordzistą światowym strajków generalnych jest Belgia. Jeden z pierwszych i najbardziej demokratycznych państw świata z rozbudowanym społeczeństwem obywatelskich, z silnymi organizacjami społecznymi. W Belgii tych strajków było bez liku. Z kolei tam, gdzie strajków jest mniej, jak w państwach nordyckich lub Niemczech, jest to często pochodną rozwiniętego systemu dialogu społecznego na formalnym i nieformalnym poziomie, czegoś, co w Polsce rodziło się z wielkim bólem – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.  

Większa przychylność opinii publicznej 

W ostatnich miesiącach w związku z licznymi niepokojami gospodarczymi wynikającymi z pandemii koronawirusa, wojną na Ukrainie, przerwaniem ciągłości globalnych dostaw, szalejącą inflacją coraz częściej zdarza się, że pracownicy decydują się na strajk i często osiągają poprawę swojej codziennej sytuacji. Strajkujący częściej niż przed laty mogą liczyć na pozytywną ocenę ze strony opinii publicznej. – Rzeczywiście niektóre strajki były odbierane przez opinię publiczną pozytywnie, np. strajk w Solarisie pokazywano za przykład tego, jak strona związkowa w imieniu pracowników może wywrzeć na pracodawcę nacisk, który po prostu przynosi efekt, bo prowadzi do poprawy warunki pracy – zaznacza dr Czarzasty. Podobnie jak prof. Chwedoruk podkreśla on, że Polacy, w porównaniu do innych państw w Unii Europejskiej, wcale nie są szczególnie często sięgającym po strajk narodem. – Ostatnie lata są bardzo ciekawe – mieliśmy do czynienia z bardzo dobrą koniunkturą gospodarczą, rynkiem pracy w dobrym stanie, nigdy wcześniej po 1989 r. nie było tak niskiego bezrobocia. To oznacza, że siła rynkowa pracownika uległa wzmocnieniu, co powinno zachęcać do zgłaszania postulatów czy roszczeń i do śmielszej walki o swoje interesy, o to, by poprawić warunki pracy. Przez ostatnie kilka lat nie było tego dużo. To sugeruje, że w społeczeństwie nadal dominują postawy indywidualistyczne. Mówiąc językiem znanego ekonomisty Alberta Hirschmana, znalazłszy się w trudnej sytuacji w pracy, wybierzemy raczej opcję „rozstania”, czyli zmiany miejsca zatrudnienia, niż opcję „krytyki”, która mogłaby się przełożyć na zbiorową mobilizację, a w konsekwencji – strajk – dodaje ekonomista z SGH.

Podstawą edukacja 

Jeśli chcemy, by społeczeństwo poznało, czym jest prawo pracy, jaką rolę pełnią związki zawodowe, dlaczego strajk jest zjawiskiem korzystnym, nie możemy zaprzestać edukacji w tej materii. – W polskiej edukacji mamy do czynienia z odwróceniem dawnej sytuacji. Mamy lekcje przedsiębiorczości, co jest absurdem – większość ludzi nigdzie na świecie nie zostanie przedsiębiorcami. Co więcej – większy odsetek indywidualnych przedsiębiorców często występuje w biedniejszych społeczeństwach. Tak było w II RP, gdzie mieliśmy jeden z najwyższych odsetków drobnych przedsiębiorców, którzy nimi byli, bo nie było dla nich pracy. A większość z nas będzie podejmowała pracę o charakterze najemnym. Jeśli chodzi o ten temat, to niestety edukacja jest zminimalizowana. O prawie pracy większość ludzi nie ma pojęcia, ustawodawstwo nie we wszystkich obszarach sprzyja rejestracji związków zawodowych, zwłaszcza w sektorze prywatnym. Inaczej jest w sektorze publicznym, który mocniej podlega naciskom politycznym. Po prostu powinniśmy wrócić do wypróbowanych wzorców, gdzie w ramach wiedzy o społeczeństwie powinnyśmy mieć wiedzę komplementarną, dzięki której nie tylko będziemy wiedzieć, jak założyć firmę, ale na czym polega prawo pracy, na czym polega członkostwo w związkach zawodowych, jak wywołać strajk. Z reguły tak jest, że im bogatszy kraj, tym wyższy poziom uzwiązkowienia. Mamy dużo do zrobienia w tej materii. Mimo wszystko można wskazać kilka przesłanek tego, że kolejne pokolenia młodych ludzi będą patrzyły na rzeczywistość inaczej niż pokolenie obecnych 40-50 latków, silnie indywidualistyczne, akceptujące wiele rzeczy z tych, które działy się w latach dziewięćdziesiątych – kończy prof. Chwedoruk.  

Odczarowanie nieprawdziwych stereotypów na temat roli, jaką odgrywają związki zawodowe, dialog społeczny, prawo pracy, jest wielkim wyzwaniem stojącym przed elitami strony społecznej. To być może najważniejsze zadanie aktualnej generacji związkowców. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe