[Tylko u nas] David Engels: "Miłe złego początki". Widziałem to na Zachodzie. Nie chcę zobaczyć w Polsce

To, co dzieje się w Europie Zachodniej, może wydawać się zaskakujące i spektakularne, było jednak do przewidzenia od dłuższego czasu. Masowa imigracja, nienawiść do Europy, brak szacunku dla autorytetów, antychrześcijańskie resentymenty, niesmaczne fantazje LGBTQ, klęska systemu edukacji oraz zaniedbania w dziedzinie budowania społeczeństwa dobrobytu - to wszystko składa się na przedziwną miksturę, która bulgoce w kotle, pozostawiając już ślady zniszczenia i szaleństwa wszędzie gdzie to tylko możliwe. Na gruncie pozornie uzasadnionych, słusznych co do zasady dążeń do równych praw i równego traktowania, pojawił się oto ruch, który po prostu pluje w twarz wszystkim tym wartościom, których miał jakoby bronić. Nie tylko w wielkich metropoliach, takich jak Paryż, Londyn czy Berlin, ale także w mniejszych miastach, jak Dijon, Stuttgart, Reading czy Brugia, wszędzie mamy dziś do czynienia z erupcją długo tłumionej nienawiści, dewastowaniem sklepów, prowokacjami wobec policji, obalaniem pomników wielkich osobistości, bezczeszczeniem symboli chrześcijańskich, zmuszaniem białych ludzi do klękania przed kolorowymi i wyznawania swej zbiorowej winy, na ulicy w biały dzień można paść ofiarą nożownika, Antifa i islamizm idą ręka w rękę w swym dziele niszczenia prawa i porządku - a wszystko przy wtórze oklasków tych polityków, którzy zaangażowali się w kampanię na rzecz „zrozumienia” dla „uzasadnionych żądań” owych rzekomo uciskanych grup społecznych; także przy udziale mediów, które całkiem na serio obarczają policję odpowiedzialnością za jakoby „prowokowanie” rebeliantów i domagają się rozwiązania służb porządkowych
/ Pixabay.com
A zaczęło się to wszystko od genderowych gwiazdek, od językowych zakazów, od „przepracowywania przeszłości”, następnie zaś przyszła kolej na ustawy o „mowie nienawiści i na konkretne przepisy kwotowe dla płci i ras w instytucjach publicznych, w szkołach i na uniwersytetach, a kończy się na codziennym terrorze „antyrasistowskich” milicji, na cenzurze w mediach, na systematycznym przepisywaniu na nowo historii, na bezkarnej grabieży naszych miast, na redystrybucji dochodów oraz stygmatyzacji zawodowej i społecznej wszystkich tych, którzy nie są otwarcie zaangażowani w nowe wyznania wielokulturowości, białej winy i LGBTQ.

Taka perspektywa jeszcze 20 lat temu wydawałaby się czymś absurdalnym; dziś jednak stało się to już rzeczywistością w dużej części Stanów Zjednoczonych i rozprzestrzenia się także na Europę Zachodnią - a kiedy dotrze do Polski? Niestety, widzimy już pierwsze oznaki tego zagrożenia. Pracownik Ikei traci pracę z powodu krytyki z pozycji religijnych ideologii LGBTQ; całe miasta chcą się uwolnić od ustawodawstwa państwowego, gdyż nie jest ono dla nich wystarczająco „postępowe”; sędziowie odmawiają uznania decyzji konserwatywnej, demokratycznie wybranej większości parlamentarnej; wiara i kościół są systematycznie wdeptywane w ziemię; coraz więcej polskich matek decyduje się na aborcję za granicą; w niektórych miastach dzieci już w wieku szkolnym mają zapoznawać się z chorym wyobrażeniem seksualności i rodziny suflowanym przez polit-poprawne kręgi europejskie; a co gorsza, instytucje europejskie z całej mocy podważają legitymację obecnego rządu: Polska i w ogóle kraje Grupy Wyszehradzkiej wydają się być dzisiaj obleganą ze wszystkich stron fortecą zagrożoną również od wewnątrz przez tych, którzy kapitulują - po części dlatego, że obiecują sobie jakieś korzyści, a po części z powodu niezdolności do rozpoznania prawdziwej skali zagrożenia.

W rzeczy samej, bo czyż nie brzmią „rozsądnie” i „umiarkowanie” owe głosy, które w imię humanizmu i postępu promują „tolerancję”, „autonomię” i „samorealizację” - czy to w sferze religijnej, kulturowej czy seksualnej? Niestety, również, a może nawet zwłaszcza, w kraju takim jak Polska - gdzie wciąż jeszcze żywa jest jej tradycyjna substancja - istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że w imię tak pojętej filantropii stopniowo czynić się będzie coraz więcej ustępstw na rzecz wyjątków i mniejszości, które co prawda na razie występują jeszcze z sympatyczną twarzą niewinności mówiąc: „cóż może wam zaszkodzić takie czy inne ustępstwo zgodne z duchem czasu, skoro Polska wciąż jeszcze posiada tak zdrowe podstawy”.

Niestety, tak się zwykle zaczyna - zawsze i wszędzie - do momentu aż wyjątek zaczyna być traktowany na równi z regułą, ta zaś tłumiona jest jako „opresyjna”. Bo jeśli nawet ów pierwszy krok w kierunku liberalizacji zwyczajów, wiary i przyzwoitości wydawać się może mały, to w istocie jest on tym zasadniczym, tym decydującym, ponieważ od niego bierze początek cała seria wydarzeń i decyzji, których cofnąć się już zwykle nie da lub może to być niezwykle trudne. Również w moim rodzinnym kraju, w Belgii, upadek zaczynał się stopniowo kilka dekad temu w duchu hojności i tolerancji: któż bowiem chciałby zawracać sobie głowę jakimiś Marokańczykami czy Algierczykami, u których można kupić świeżą miętę lub döner kebab? Kto miałby sprzeciwiać się łagodzeniu prawa karnego, jeśli sprawca stał się owym przestępcą z powodu swojej trudnej młodości i zdaje się raczej potrzebować terapii, a nie kary? Któż chciałby traktować mieszkającą po sąsiedzku drobnomieszczańską homoseksualną parę jako jakieś poważne zagrożenie moralne, skoro tacy oni uprzejmi i powściągliwi? Wreszcie, kto chciałby z całą powagą nie chcieć zrozumieć cierpienia młodziutkiej matki, która zaszła w ciążę mimo woli i zabronić jej pozbycia się tego, co jest jej „własnym ciałem”? A biorąc pod uwagę korzyści płynące z oświecenia, z nowoczesności i postępu, któż miałby nie popierać stopniowego wypychania Kościoła z dyskursu politycznego? A na koniec, któż miałby na serio uwierzyć w to, że życzliwi i nieco nudni urzędnicy brukselscy mogliby pewnego dnia zechcieć zniszczyć demokrację narodową? Dziś jednak, kilkadziesiąt lat później, Belgia stała się krajem, gdzie całe dzielnice ulegają islamizacji; gdzie bez reakcji ze strony policji regularnie plądrowane są ulice i sklepy, podpalane są samochody; gdzie tradycyjna rodzina jest już wyraźnie w mniejszości, zaś kultura LGBTQ weszła już nawet do szkół; gdzie liczba autochtonicznych Belgów spada z roku na rok, a krytyka prawa do aborcji może prowadzić do utraty pracy; zaś przy aplauzie wolnych myślicieli systematycznie burzone są kościoły, a budowane meczety; państwo natomiast to niewiele dziś więcej, niż dysfunkcyjna i skorumpowana marionetka kontrolowana przez Komisję Europejską.

Kiedy dwa lata temu wyemigrowałem z Belgii do Polski, cieszyłem się, że moje dzieci będą mogły dorastać w środowisku, które w dużej mierze - z wyjątkiem nielicznych obszarów wiejskich - przestało już istnieć w mym rodzinnym kraju: było to coś jak podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Nie chcę zatem ponownie przeżywać utraty tych wartości, zwłaszcza że te uwodzicielskie głosy odwołujące się do tej tak typowo polskiej tęsknoty za naśladowaniem Zachodu słychać dziś bardzo wyraźnie i - wciąż jeszcze - posługują się tą samą fałszywą maską człowieczeństwa. Z osobistego doświadczenia chciałbym więc zaapelować - również w kontekście nadchodzących wyborów: "Principiis obsta!" (niszcz zło w zarodku!), bowiem - jak mówi polskie przysłowie - miłe złego początki, lecz koniec żałosny...

David Engels

 

POLECANE
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa” Wiadomości
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa”

Beata Szydło na X skomentowała ostatnie doniesienia medialne o tym, że „Komisja Europejska rezygnuje z zakazu aut spalinowych od 2035 roku”. Jak podkreśliła europoseł PiS, nowe regulacje KE nadal zagrażają europejskiemu przemysłowi samochodowemu.

Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie Wiadomości
Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie

Z taśmy produkcyjnej fabryki Volkswagena w Dreźnie we wtorek zjechał ostatni samochód. Koncern tym samym zamknął ten zakład, co jest pierwszym takim przypadkiem dla tej firmy w Niemczech w ciągu 88 lat jej działalności. Fabryka w Dreźnie ma zostać przekształcona w centrum badań i rozwoju, skoncentrowane na półprzewodnikach, sztucznej inteligencji oraz robotyce. Połowę przestrzeni ma zająć Uniwersytet Techniczny w Dreźnie.

Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej tylko u nas
Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej

Ameryka Łacińska ma dość lewicowych eksperymentów, na dodatek prawicę w tej części świata natchnęło zwycięstwo Donalda Trumpa. W kolejnych krajach zwyciężają kandydaci konserwatywni, opowiadający się za wolnym rynkiem, rządami twardego prawa i współpracą z USA. Szczególnie symboliczny jest wynik wyborów prezydenckich w Chile: zdecydowane zwycięstwo polityka otwarcie chwalącego rządy Augusto Pinocheta.

Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. Nie dla ETS2 i paktu migracyjnego z ostatniej chwili
Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. "Nie" dla ETS2 i paktu migracyjnego

Nowy rząd Czech pod przewodnictwem premiera Andreja Babisza otwarcie kwestionuje kluczowe elementy polityki Unii Europejskiej. Gabinet, zaprzysiężony dzień wcześniej, przyjął uchwały odrzucające zarówno system handlu emisjami ETS2, jak i unijny pakt migracyjny, zapowiadając, że regulacje te nie zostaną wdrożone do czeskiego prawa.

Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu z ostatniej chwili
Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu

Organizator Jarmarku Warszawskiego, w związku z publikacjami dotyczącymi zatrzymania 19-letniego studenta, który miał planować zamach terrorystyczny, zwrócił się do firmy ochrony o zintensyfikowanie działań prewencyjnych, reagowania i informowania o wszelkich sytuacjach mogących stanowić zagrożenie dla odwiedzających jarmark.

Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy Wiadomości
Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy

Większość Niemców i Francuzów chce ograniczenia pomocy dla Ukrainy, podczas gdy Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy chcą ją zwiększyć lub utrzymać na obecnym poziomie - wykazał najnowszy sondaż Politico przeprowadzony w tych pięciu krajach i opublikowany we wtorek.

 GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów z ostatniej chwili
GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące świeżych jaj z chowu ściółkowego, w których wykryto bakterie Salmonella spp. GIS apeluje, aby nie jeść jaj z partii 05.01.2026, zwłaszcza jeśli nie zostały odpowiednio ugotowane lub usmażone.

Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki tylko u nas
Niemiecka żądza przywództwa. Niemiecki think-tank proponuje trzy kroki

Aleksandra Fedorska, ekspert ds. Niemiec, analizuje najnowszy raport niemieckiego think tanku Institut für Europäische Politik, który wskazuje trzy kluczowe warunki przejęcia przez Berlin większej roli w europejskiej polityce obronnej. W tle wojna w Ukrainie, zmiany w NATO oraz ambicje nowego rządu Friedricha Merza.

KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan Wiadomości
KE wycofuje się z całkowitego zakazu aut spalinowych. Ma nowy plan

Komisja Europejska zmienia nieco podejście do planowanego zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych w UE od 2035 roku. Zamiast pełnego zakazu proponuje obowiązek redukcji emisji CO2 o 90 proc., co ma otworzyć furtkę dla wybranych technologii spalinowych i hybrydowych.

Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została odebrana Wiadomości
Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została "odebrana"

Inwestycja popowodziowa warta ponad 400 tys. zł została formalnie odebrana, mimo że w terenie nie wykonano żadnych prac. Sprawa wyszła na jaw po ujawnieniu dokumentów z Dolnego Śląska.

REKLAMA

[Tylko u nas] David Engels: "Miłe złego początki". Widziałem to na Zachodzie. Nie chcę zobaczyć w Polsce

To, co dzieje się w Europie Zachodniej, może wydawać się zaskakujące i spektakularne, było jednak do przewidzenia od dłuższego czasu. Masowa imigracja, nienawiść do Europy, brak szacunku dla autorytetów, antychrześcijańskie resentymenty, niesmaczne fantazje LGBTQ, klęska systemu edukacji oraz zaniedbania w dziedzinie budowania społeczeństwa dobrobytu - to wszystko składa się na przedziwną miksturę, która bulgoce w kotle, pozostawiając już ślady zniszczenia i szaleństwa wszędzie gdzie to tylko możliwe. Na gruncie pozornie uzasadnionych, słusznych co do zasady dążeń do równych praw i równego traktowania, pojawił się oto ruch, który po prostu pluje w twarz wszystkim tym wartościom, których miał jakoby bronić. Nie tylko w wielkich metropoliach, takich jak Paryż, Londyn czy Berlin, ale także w mniejszych miastach, jak Dijon, Stuttgart, Reading czy Brugia, wszędzie mamy dziś do czynienia z erupcją długo tłumionej nienawiści, dewastowaniem sklepów, prowokacjami wobec policji, obalaniem pomników wielkich osobistości, bezczeszczeniem symboli chrześcijańskich, zmuszaniem białych ludzi do klękania przed kolorowymi i wyznawania swej zbiorowej winy, na ulicy w biały dzień można paść ofiarą nożownika, Antifa i islamizm idą ręka w rękę w swym dziele niszczenia prawa i porządku - a wszystko przy wtórze oklasków tych polityków, którzy zaangażowali się w kampanię na rzecz „zrozumienia” dla „uzasadnionych żądań” owych rzekomo uciskanych grup społecznych; także przy udziale mediów, które całkiem na serio obarczają policję odpowiedzialnością za jakoby „prowokowanie” rebeliantów i domagają się rozwiązania służb porządkowych
/ Pixabay.com
A zaczęło się to wszystko od genderowych gwiazdek, od językowych zakazów, od „przepracowywania przeszłości”, następnie zaś przyszła kolej na ustawy o „mowie nienawiści i na konkretne przepisy kwotowe dla płci i ras w instytucjach publicznych, w szkołach i na uniwersytetach, a kończy się na codziennym terrorze „antyrasistowskich” milicji, na cenzurze w mediach, na systematycznym przepisywaniu na nowo historii, na bezkarnej grabieży naszych miast, na redystrybucji dochodów oraz stygmatyzacji zawodowej i społecznej wszystkich tych, którzy nie są otwarcie zaangażowani w nowe wyznania wielokulturowości, białej winy i LGBTQ.

Taka perspektywa jeszcze 20 lat temu wydawałaby się czymś absurdalnym; dziś jednak stało się to już rzeczywistością w dużej części Stanów Zjednoczonych i rozprzestrzenia się także na Europę Zachodnią - a kiedy dotrze do Polski? Niestety, widzimy już pierwsze oznaki tego zagrożenia. Pracownik Ikei traci pracę z powodu krytyki z pozycji religijnych ideologii LGBTQ; całe miasta chcą się uwolnić od ustawodawstwa państwowego, gdyż nie jest ono dla nich wystarczająco „postępowe”; sędziowie odmawiają uznania decyzji konserwatywnej, demokratycznie wybranej większości parlamentarnej; wiara i kościół są systematycznie wdeptywane w ziemię; coraz więcej polskich matek decyduje się na aborcję za granicą; w niektórych miastach dzieci już w wieku szkolnym mają zapoznawać się z chorym wyobrażeniem seksualności i rodziny suflowanym przez polit-poprawne kręgi europejskie; a co gorsza, instytucje europejskie z całej mocy podważają legitymację obecnego rządu: Polska i w ogóle kraje Grupy Wyszehradzkiej wydają się być dzisiaj obleganą ze wszystkich stron fortecą zagrożoną również od wewnątrz przez tych, którzy kapitulują - po części dlatego, że obiecują sobie jakieś korzyści, a po części z powodu niezdolności do rozpoznania prawdziwej skali zagrożenia.

W rzeczy samej, bo czyż nie brzmią „rozsądnie” i „umiarkowanie” owe głosy, które w imię humanizmu i postępu promują „tolerancję”, „autonomię” i „samorealizację” - czy to w sferze religijnej, kulturowej czy seksualnej? Niestety, również, a może nawet zwłaszcza, w kraju takim jak Polska - gdzie wciąż jeszcze żywa jest jej tradycyjna substancja - istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że w imię tak pojętej filantropii stopniowo czynić się będzie coraz więcej ustępstw na rzecz wyjątków i mniejszości, które co prawda na razie występują jeszcze z sympatyczną twarzą niewinności mówiąc: „cóż może wam zaszkodzić takie czy inne ustępstwo zgodne z duchem czasu, skoro Polska wciąż jeszcze posiada tak zdrowe podstawy”.

Niestety, tak się zwykle zaczyna - zawsze i wszędzie - do momentu aż wyjątek zaczyna być traktowany na równi z regułą, ta zaś tłumiona jest jako „opresyjna”. Bo jeśli nawet ów pierwszy krok w kierunku liberalizacji zwyczajów, wiary i przyzwoitości wydawać się może mały, to w istocie jest on tym zasadniczym, tym decydującym, ponieważ od niego bierze początek cała seria wydarzeń i decyzji, których cofnąć się już zwykle nie da lub może to być niezwykle trudne. Również w moim rodzinnym kraju, w Belgii, upadek zaczynał się stopniowo kilka dekad temu w duchu hojności i tolerancji: któż bowiem chciałby zawracać sobie głowę jakimiś Marokańczykami czy Algierczykami, u których można kupić świeżą miętę lub döner kebab? Kto miałby sprzeciwiać się łagodzeniu prawa karnego, jeśli sprawca stał się owym przestępcą z powodu swojej trudnej młodości i zdaje się raczej potrzebować terapii, a nie kary? Któż chciałby traktować mieszkającą po sąsiedzku drobnomieszczańską homoseksualną parę jako jakieś poważne zagrożenie moralne, skoro tacy oni uprzejmi i powściągliwi? Wreszcie, kto chciałby z całą powagą nie chcieć zrozumieć cierpienia młodziutkiej matki, która zaszła w ciążę mimo woli i zabronić jej pozbycia się tego, co jest jej „własnym ciałem”? A biorąc pod uwagę korzyści płynące z oświecenia, z nowoczesności i postępu, któż miałby nie popierać stopniowego wypychania Kościoła z dyskursu politycznego? A na koniec, któż miałby na serio uwierzyć w to, że życzliwi i nieco nudni urzędnicy brukselscy mogliby pewnego dnia zechcieć zniszczyć demokrację narodową? Dziś jednak, kilkadziesiąt lat później, Belgia stała się krajem, gdzie całe dzielnice ulegają islamizacji; gdzie bez reakcji ze strony policji regularnie plądrowane są ulice i sklepy, podpalane są samochody; gdzie tradycyjna rodzina jest już wyraźnie w mniejszości, zaś kultura LGBTQ weszła już nawet do szkół; gdzie liczba autochtonicznych Belgów spada z roku na rok, a krytyka prawa do aborcji może prowadzić do utraty pracy; zaś przy aplauzie wolnych myślicieli systematycznie burzone są kościoły, a budowane meczety; państwo natomiast to niewiele dziś więcej, niż dysfunkcyjna i skorumpowana marionetka kontrolowana przez Komisję Europejską.

Kiedy dwa lata temu wyemigrowałem z Belgii do Polski, cieszyłem się, że moje dzieci będą mogły dorastać w środowisku, które w dużej mierze - z wyjątkiem nielicznych obszarów wiejskich - przestało już istnieć w mym rodzinnym kraju: było to coś jak podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Nie chcę zatem ponownie przeżywać utraty tych wartości, zwłaszcza że te uwodzicielskie głosy odwołujące się do tej tak typowo polskiej tęsknoty za naśladowaniem Zachodu słychać dziś bardzo wyraźnie i - wciąż jeszcze - posługują się tą samą fałszywą maską człowieczeństwa. Z osobistego doświadczenia chciałbym więc zaapelować - również w kontekście nadchodzących wyborów: "Principiis obsta!" (niszcz zło w zarodku!), bowiem - jak mówi polskie przysłowie - miłe złego początki, lecz koniec żałosny...

David Engels


 

Polecane