[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Judaszowe petroruble, czyli lista zachodnich sprzedawczyków
Akurat na Święta Bożego Narodzenia gruchnęła wieść, że były premier Francji Francois Fillon został wybrany do rady dyrektorów rosyjskiej spółki Sibur. To największa petrochemiczna firma w Rosji. Niegdyś kontrolowana przez Gazprom, potem przejęta przez prywatnego biznesmena, którego jednak szybko wysiudano ze spółki, a jego miejsce zajęli – też prywatni, a jakże – biznesmeni. Tyle że to Leonid Michelson i Giennadij Timczenko. Obaj związani z największym prywatnym koncernem gazowym Novatek. Michelson uważany za najbogatszego Rosjanina, Timczenko nazywany „skarbnikiem Putina”. Nie trzeba chyba więcej tłumaczyć. Posada Fillona niby w prywatnej firmie, ale jednak na polecenie Kremla.
Opłacalna rusofilia
Fillon był premierem Francji w latach 2007-2012. Wtedy to ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy zadbał o korzystne dla Moskwy warunki pokoju z Gruzją, po agresji Rosji na ten kraju w sierpniu 2008. W 2017 roku Fillon wystartował jako kandydat Republikanów w wyborach prezydenckich. Dostał 20 proc. głosów, przegrywając nie tylko z Macronem, ale też Le Pen. W czasie kampanii otwarcie wzywał do „odnowienia szczerych i trwałych stosunków” z Putinem; porównał okupację Krymu do realizacji „prawa narodów do samostanowienia”; wielokrotnie nazywał sankcje wobec Rosji „bezsensownymi”, opowiadał się za ich zniesieniem i obiecał, że w razie wygranej ułatwi to. Fillon po fiasku starań o prezydenturę w 2017 roku założył firmę doradczą Apteras. Znalazł się w centrum dwóch skandali korupcyjnych. Najpierw wyszło na jaw, że zaaranżował spotkanie libańskiego miliardera z Putinem za 50 tys. dolarów, a następnie, że jego żona figurowała jako jego asystentka, gdy pracował w parlamencie, ale nic nie robiła, pobierając tylko pensję. Sąd ukarał w czerwcu 2020 r. Fillona grzywną i 5 latami więzienia (z czego trzy w zawieszeniu) oraz zakazał mu pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat. Polityk złożył apelację i sprawa wciąż się toczy. Korupcyjne zarzuty nie przeszkodziły (może wręcz przeciwnie) zyskać Fillonowi posad już w dwóch dużych firmach rosyjskich – zresztą widać od dawna, że ten polityk cieszy się specjalnymi względami Putina. Wszak rzadko się zdarza, by były premier był podejmowany przez prezydenta Rosji w towarzystwie doradcy ds. polityki zagranicznej i by był ten fakt nagłaśniany przez Kreml. A tak było z wizytą Fillona w rezydencji Putina w Nowo-Ogariowie w 2018 roku.
Te kontakty skomercjalizowały się jednak dopiero w kończącym się roku. Dziś słyszymy o posadzie w Siburze, ale już w czerwcu Zarubieżnieft, spółka państwowa zajmująca się poszukiwaniem i zagospodarowaniem pól naftowych w Rosji i za granicą, a także operacjami w zakresie dostaw sprzętu technologicznego, potwierdziła, że Fillon zasiadł w jej radzie dyrektorów. Zresztą Francuz nie jest, rzecz jasna, jedynym byłym zachodnim urzędnikiem wysokiego szczebla, jaki trafił na listę płac rosyjskich firm lojalnych wobec Kremla. W czerwcu 2021 w radzie dyrektorów największego rosyjskiego koncernu naftowego Rosnieft zasiadła była szefowa MSZ Austrii Karin Kneissl, związana wcześniej z Wolnościową Partią Austrii (FPÖ). Była szefowa dyplomacji austriackiej jest jednym z dyrektorów niezależnych w 11-osobowej radzie, której przewodniczącym, pozostaje – od 2017 roku - były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder (zarabia na tym stanowisku jakieś 600 000 dolarów rocznie). Innym niemieckim członkiem rady jest Matthias Warnig, były oficer wywiadu Stasi, od wielu lat związany z Putinem. Zresztą obaj Niemcy zasiadający w radzie dyrektorów Rosniefti, jednocześnie pełnią kluczowe role w Nord Stream 2. Matthias Warnig jest szefem spółki budującej gazociąg, a Schroeder szefem jej rady.
Skoro zaś mowa o Nord Stream 2, to jakoś tak się dziwnie składa, że politycy z krajów wspierających i zaangażowanych w projekt, dostają synekury w rosyjskich firmach. Chodzi nie tylko o Niemców, ale też Austriaków. Była mowa o Kneissl, a przecież jest też Wolfgang Schüssel. Kiedyś był szefem Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) i kanclerzem Austrii. Obecnie zasiada w radzie dyrektorów rosyjskiego koncernu Lukoil. Wcześniej na rosyjską listę płac trafili Finowie. Były premier Paavo Lipponen (konsultant Nord Stream i Nord Stream 2) oraz sekretarz socjaldemokratów Antton Rennholm (poprzez swoją firmę konsultingową otrzymał przelewy w wysokości 200 000 euro za prace przy projekcie South Stream w latach 2011-2013). To są te tylko bardziej znane nazwiska. A przecież jest też cała masa polityków i urzędników średniego szczebla, którzy ze stanowisk w swych krajach czy w UE przeniosła się bezpośrednio do firm lobbingowych opłacanych przez Gazprom, jak Peter Guilford, Gregor Kreuzhuber czy Peter Witt.
Rosyjska szuflada z zachodnimi politykami
Rosja wykorzystuje ich kontakty personalne, znajomość administracji i prawa europejskiego, wreszcie wciąż znaczne wpływy polityczne w krajach, z których pochodzą (widać to zwłaszcza na przykładzie Schroedera czy Fillona), aby realizować swe cele polityczne i ekonomiczne. Jak dotąd Moskwie to wcale nieźle wychodzi, czego najlepszym przykładem Nord Stream 2. Aktywność takich polityków ma też wpływ na postawę aktualnie rządzących w Berlinie, Wiedniu, Helsinkach czy Paryżu.




