Grzegorz Gołębiewski: Najwyższy czas tworzyć zręby nowej Rzeczypospolitej

Pomińmy kontekst znaczenia słowa Holokaust i tego, że w niemieckich mediach przypisuje się nam aktywny udział w mordowaniu Żydów. Idąc tym tokiem myślenia, teraz chcemy się rozprawić z Niemcami. Takich obelżywych i haniebnych słów, jak Róża Thun, nie wypowiedziałby zapewne nawet były esesman. Wypowiedziała je za to jedna z europejskich twarzy Platformy Obywatelskiej. To nie robi już na nikim zbyt dużego wrażenia. Przyzwyczailiśmy się do zdrady polskich interesów w biały dzień, zdrady używa się w debacie politycznej o przyszłości Polski. Jak można dyskutować ze zdradą i zdrajcami? Zdradę trzeba tępić. Słowem, dumą, i w ostatniej instancji prawem. Tolerowanie zdrady tylko ją upowszechnia, tym bardziej, że ona ubiera się teraz w biało – czerwone flagi, krzyczy na cały świat, że w Polsce narodziła się dyktatura.
Nie dyskutuje się w nieskończoność, ani z politykami, ani z publicystami, którzy reprezentują ostentacyjnie niemiecki punkt widzenia w sprawie reparacji, którym nienawiść do obozu rządzącego przesłania podstawowe wartości narodowe. Z takimi ludźmi nie ma i nie może być żadnego porozumienia ponad podziałami. Apele o opamiętanie, przynoszą jak na razie tylko wzrost agresji i jeszcze bardziej haniebne wystąpienia na forum publicznym. To jest droga donikąd, to jest droga do społecznej legalizacji i akceptacji, swoistego równouprawnienia zdrady w polskiej polityce. Nie może być na to zgody i nie są tu potrzebne jakieś gwałtowne protesty, narzekania i zrzędzenie, że tak nie można, tylko konsekwentne działania na rzecz naprawy Rzeczypospolitej. Ponad tymi małymi, czasami zgubionymi ludźmi, a niekiedy i świadomie torpedującymi polski głos w Europie. Żeby był on skuteczny, konieczne jest dziś całkowite odrzucenie podziałów wewnątrz obozu patriotycznego. Nie ma w nim przecież żadnych zasadniczych różnic co do wizji Polski, więc niech nikt nie tłumaczy pokrętnie, że są jakieś dwie wizje – ta reprezentowana przez PiS, i ta druga, którą jakoby miał już Prezydent Andrzej Duda. Tak to widzi przynajmniej publicysta Rafał Ziemkiewicz.
Po co te dwie wizje, jaki sens miałoby teraz ich zderzenie? Chyba tylko taki, żeby pogrążyć się na długie lata w wewnętrznym sporze, jaka Polska ma się wyłonić z III RP. Po raz kolejny, sięga się przy okazji, po zupełnie oderwane od rzeczywistości, stare podziały polityczne rodem z II RP. Wtedy jednak, dla ścisłości, nie było obozu zdrady, przeciwko Polsce działała zaledwie grupka komunistów z KPP. Dziś przeciwko polskim aspiracjom w Europie, występuje silny obóz polityczny, mający znaczące społeczne poparcie. Im skuteczniej rządzący będą tworzyć zręby nowej Rzeczypospolitej, tym więcej ludzi – dziś tak ochoczo powtarzających brednie opozycji – zamilknie, albo (oby tak się stało) przejrzy na oczy. Nie wszyscy. Dla wielu wizja politycznie poprawnej Polski, ze wszystkimi tego konsekwencjami politycznymi i kulturowymi wydaje się być atrakcyjna. Połączenie konserwatyzmu i nowoczesności jest dla nich natomiast fikcją, kojarzy się z Ciemnogrodem i zaściankiem, wzbudza w nich ten osławiony już wstyd przed Zachodem. Nic bardziej mylnego. Trzeba jednak, do tej realnej wizji Polski przekonywać wątpiących faktami, dzień po dniu, rok po roku. Polskie wartości, takie jak wolność czy duma narodowa, nie stoją w sprzeczności z tym, co niesie nam XXI wiek. Nie ma żadnej cudownej ideologii, która uszczęśliwi wszystkie narody Europy. Mamy teraz najprawdopodobniej, swoje długo wyczekiwane pięć minut w historii, więc skupmy się na jednej wizji Polski. Jest ona bardzo prosta: nowoczesne, dumne i silne państwo demokratyczne, które realizuje w Unii Europejskiej swoje strategiczne interesy narodowe. Tak jak od jej zarania robią to Niemcy i Francuzi, inne narody. Nie ma żadnych przeciwwskazań, byśmy nie podążali podobną drogą.