Minęły wybory parlamentarne. Wizyty VIP-ów i kandydatów do parlamentu polskiego za granicą przeszły do historii. Tematy polonijne mimo rozpoczętej przez prezesa Wspólnoty Polskiej Dariusza Bonisławskiego kampanii społecznej „Jest nas 60 milionów” ograniczają się do suchych informacji, kto zagrał Chopina w jakim kraju i jaki zespół folklorystyczny wystąpił.
W prasie ogólnopolskiej temat Polonii przebija się w ramach wojny polsko-polskiej o tym, jak zły PiS chce odebrać panu Grodzkiemu prawo dysponowania 100 milionami na Polonię. Nadzieję budzi powołanie posła Jana Dziedziczaka na pełnomocnika ds. Polonii w randze ministra. Pan minister, jak się dowiedziałem, jest zajęty przygotowywaniem nowej struktury w zakresie wszechstronnych relacji rząd RP – Polonia. W tym momencie chciałbym przypomnieć, w jaki sposób ten problem rozwiązał rząd Republiki Irlandzkiej, posiadający olbrzymią diasporę na całym świecie. Podstawowym narzędziem współpracy rządu z diasporą jest przejrzysty i transparentny program zatytułowany: „Global Irish – Ireland’s Diaspora Policy”. Wizja tego programu również wyrażona jest w prosty sposób: „Our vision is a vibrant, diverse global Irish community, connected to Ireland and to each other” (Naszą misją jest pełna energii, zróżnicowana globalna irlandzka społeczność połączona z Irlandią i samą sobą). Jest to chyba najlepiej wyrażona kwintesencja politycznej wizji, po co istnieje diaspora. Cały dokument składa się z pięciu części i mieści się na zaledwie 50 stronach. Według najbardziej znanej badaczki tego problemu, prof. Christine Kinealy, na całym świecie mieszka 70 milionów osób pochodzenia irlandzkiego. Najwięcej, bo 39 285 000, mieszka w USA. Wszyscy pewnie pamiętamy wielki boom inwestycyjny, jaki nastąpił w Irlandii. Powstało na ten temat wiele opracowań, ale żadne z nich nie skupiło się na prostym fakcie: była to zasługa efektywnej współpracy diaspory irlandzkiej i rządu w Dublinie. Jak Państwo zauważyli na podstawie przytoczonych liczb, diaspora irlandzka należy do jednej z największych grup etnicznych na świecie żyjących poza granicami Irlandii. Wszystko jest policzone i zbadane. Od prof. Christine Kinealy dowiedziałem się, że badania nad diasporą są ważnym elementem zdobywania wiedzy o niej i jej potrzebach. Jest to ważna kwestia i nie wynika tylko z polityki uniwersytetów, ale jest to zalecenie irlandzkiego rządu. Jak mówi Ciarán Cannon TD, minister stanu ds. diaspory, w ubiegłym roku tylko w samych Stanach Zjednoczonych udzielono grantów aż 57 organizacjom na sumę ok. 5 milionów dolarów. Granty są udzielane na miejscu, co nie powoduje żadnych reakcji amerykańskiego urzędu podatkowego. Podania o granty można składać na stronach 7 konsulatów irlandzkich w USA. Tak więc jest jeden silny ośrodek – minister, który reguluje wszystkie sprawy. Nie trzeba się do nikogo uśmiechać ani zabiegać o koneksje, tylko aktywnie działać na rzecz swojego kraju. Istnieje także międzyresortowa komisja, która wdraża pomysły diaspory w krwioobieg irlandzkiej gospodarki. Nikt nikogo nie zwodzi, nie marnotrawi czyjegoś czasu i energii. Warto dodać, że rząd irlandzki wychodzi z założenia, że oprócz własnej dyplomacji to irlandzka diaspora, a nie żadna inna dba o interesy Republiki Irlandzkiej.
Panie Ministrze, warto przeanalizować ten przykład, o którym napisałem. Polonia amerykańska zaprasza i życzy powodzenia w dążeniu do sprofesjonalizowania naszych relacji. Czas na spotkanie przy stole konferencyjnym.
