Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił mnie właśnie zrujnować na rzecz koncernu Ringer Axel Springer. Pretekstem do tej decyzji jest sprawa z roku 2016, kiedy to komentując telewizyjną wypowiedź p. Anny Dryjańskiej o „zmuszaniu kobiet do rodzenia zdeformowanych płodów” napisałem na twitterze, że „sama jest zdeformowana, a mimo to matka ją urodziła”
Dziś Sąd Apelacyjny całkowicie zmienił ten wyrok. W ustnym uzasadnieniu sąd zupełnie zignorował opisane w zebranym przez Sąd Okręgowy materiale dowodowym okoliczności mojej wypowiedzi, stwierdzając, że nie miała ona nic wspólnego ze sporem o prawo do życia ani w ogóle sprawami publicznymi i traktując, zgodnie z życzeniem p. Dryjańskiej, mój twitt jako niczym nie sprowokowany, „uwłaczający jej czci” komentarz dotyczący tuszy powódki. (...)
Sąd jednak nakazał mi wykupienie upokarzających mnie jako dziennikarza przeprosin na stronie głównej portalu onet.pl – w żaden sposób się w sprawie nie pojawiającego – w formie i wielości oznaczającej wydatek na rzecz koncernu RASP rzędu kilkudziesięciu, jeśli nie stu kilkudziesięciu tysięcy złotych
Nie chcę tego komentować. Pragnę tylko poinformować o tym łamiącym elementarne zasady przyzwoitości wyroku szeroką publiczność i zapowiedzieć ze swej strony dalszą walkę.
Za komentarz niech wystarczy cytat pewnego znajomego prawnika, który rzekł, że odkąd zaczęła się walka o „wolne sądy”, najbliższy sąd, w którym „pisowiec” może liczyć na sprawiedliwy wyrok, znajduje się w Budapeszcie.