Wojciech Osiński: "Dąbrowszczacy". Dlaczego lewica czci zbrodniarzy?

We wschodnich Niemczech apele o dekomunizację przestrzeni publicznej i demitologizacja komiwojażerów bolszewizmu nadal budzą spore emocje. W Polsce jesteśmy już o kilka kroków dalej, choć niektórym redakcjom wciąż nie szkoda papieru na lansowanie komunistycznych zbrodniarzy, zwłaszcza w 85. rocznicę powstania Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego
"Dobrowszczacy' / Wikipedia domena publiczna

Schyłek XIX w. zapisał się w dziejach Hiszpanii jako „desastre nacional”, czyli katastrofa narodowa, skutkująca rozpadem kolonii w Ameryce Południowej i wtrącająca tym samym madrycki dwór w trwały kryzys legitymacyjny. Chybione próby wprowadzenia „miękkiej” dyktatury na początku XX w. były wyraźnym sygnałem, że nad Półwyspem Iberyjskim zbierają się szare chmury. Zszedłszy do grobu jako monarchia, Hiszpania odrodziła się w 1931 r. jako państwo o ustroju republikańskim, co obnażyło zarazem niski poziom jej demokracji. Zajadłość konfliktu między hiszpańską prawicą i lewicą, bodaj najgorętsza w latach 1931-33, była skutkiem raczkującej kultury demokratycznej. Kolejne rządy wprowadzały szeroko zakrojone reformy oparte na doktrynie marksistowskiej, które wzbudziły zaniepokojenie konserwatywnych warstw społeczeństwa, w tym przedstawicieli Kościoła katolickiego. Prześladowania księży oraz innych osób pragnących żyć w zgodzie ze swoją religią były groźnymi pomrukami, zapowiadającymi największe z możliwych nieszczęść. 

Kielich goryczy przepełniły wyniki wyborów parlamentarnych w lutym 1936 r., które popchnęły frankistów do działań będących iskrą zapalną trzyletniego bratobójczego konfliktu. Jak wiadomo, hiszpańska wojna domowa unaoczniła rozdźwięk pomiędzy państwami optującymi za prawicową opozycją i szczerymi wyznawcami Stalina i Kominternu. Toteż słusznie określa się ją jako preludium drugiej wojny światowej. Litościwa historia wymazała z naszej świadomości stanowisko Polski w tej sprawie, które nie było bynajmniej jednoznaczne. Ze względu na doświadczenia z bolszewicką zarazą większość polityków Endecji oraz obozu sanacyjnego nie kryło swoich sympatii dla przyszłego „Caudillo”. Opinię władz podzielało zresztą wielu Polaków. Po wojnie polsko-bolszewickiej, uwieńczonej triumfem zakrawającym na cud, życie ludzkie nie zdążyło jeszcze wrócić do dawnej ceny. Zagrożenie płynące ze wschodu było nad Wisłą namacalne. 

Jednocześnie działała w Polsce lewicująca agentura wpływu, dla której ojczyzna była jedynie zaporą uniemożliwiającą rozlanie się na kontynent rewolucji. Przedstawiciele KPP obstawali wobec tego przy opcji przeciwnej, wspierając lewicę i obficie zasilając oddziały tworzone przez komunistyczną międzynarodówkę. Polaków grawitujących ku lewicy było całkiem dużo, szczególnie poza granicami kraju. Niemal dokładnie 85 lat temu, w sierpniu 1936 r., nieliczna grupa zamieszkałych w Barcelonie polskich sympatyków spartakiady robotniczej wstąpiła do milicji republikańskiej zmierzającej ku Aragonii. Wkrótce utworzyli oni wraz z przybyłymi z Paryża rodakami 36-osobową kompanię ciężkich karabinów, tak zwany oddział im. Jarosława Dąbrowskiego (powołując się na dowódcę wojsk Komuny Paryskiej). Polacy wchodzili początkowo w skład batalionu „Libertad”, walczącego we wrześniu 1936 r. na pierwszej linii frontu nieopodal Toledo. Potem część polskiej kompanii została skierowana do Albacete, gdzie mobilizowano Brygady Międzynarodowe. Do południowej Kastylii nadciągali ochotnicy ze wszystkich stron świata, wśród nich jednak też wiele osób znających leninowską ideologię wyłącznie z naiwnych wyobrażeń lub prostodusznych zapewnień. Ofiarą agitacji Kominternu padło również wielu Polaków. Jesienią 1936 r. redaktorzy „Czerwonego Sztandaru”, wiodącego organu KPP, dołożyli wszelkich starań, by usprawiedliwić poczynania hiszpańskiej lewicy. Nad Wisłą propaganda ta spadła na wyjątkowo podatny grunt, nie tylko wśród zatwardziałych komunistów. 

W październiku 1936 r. znalazły się w Albacete setki Polaków prących ze społecznych nizin i podejmujących wciąż ten sam trud z niezłomnością, jaką daje słaba orientacja w politycznych realiach. Utworzono z nich Batalion im. Jarosława Dąbrowskiego, w składzie trzech kompanii po 100-120 osób. Jego dowódcą został Stanisław Ulanowski, komisarzem politycznym z ramienia NKWD - Stanisław Matuszczak. Na początku listopada 1936 r. wysłano zasiloną przez polski batalion XI Brygadę do Madrytu w celu odwodu frontu. Dąbrowszczacy ruszyli z przeświadczeniem o swojej zmiatającej wszelkie przeszkody sile, nie licząc się z tym, że przedmieścia stolicy były już całkowicie w rękach przeciwników. Podczas starć w madryckiej dzielnicy uniwersyteckiej XI. Brygada poniosła bolesne straty, co wymagało przegrupowania i uzupełnień. Polskie oddziały wcielono ostatecznie do XIII Brygady, której przewodził węgierski generał Máté Zalka. Komisarzem był w dalszym ciągu Matuszczak, który już wtedy z nieskrywaną sumiennością wywiązywał się z powierzonych mu obowiązków, sporządzając „czarne listy” osób podejmujących próbę dezercji bądź ośmielających się określić wmuszaną doktrynę jako „aberrację”.

W grudniu 1936 r. dąbrowszczacy zostali przerzuceni pod Guadalajarę z misją odcięcia rebeliantom dróg do baz zaopatrzeniowych, gdzie odparli niemal wszystkie ich ataki. Uniesiona sukcesem XIII Brygada toczyła następnie szereg zwycięskich bojów na froncie pod Madrytem, m.in. w Argandzie i Brihuedze, gdzie natrafiła na wojska włoskiego korpusu interwencyjnego. O rzekomych wiktoriach na polach bitwy w Morata de Tajuña i Casa de Campo w maju 1937 r. lewicowi brązownicy naszej historii pozostawili potomnym procesję patetycznych anegdot. Historyczne fakty zostały wykoślawione mitami komunistów, a sugestie o zbrodniczym charakterze dąbrowszczaków budzą niekiedy do dziś żywiołowe oburzenie. O wydarzeniach u stóp wzgórza Sierra Morena w maju 1937 r. krążyły w PRL rozmaite wersje, w tym kilka nieprawdziwych bądź mających znamiona celowo wytworzonej przez władze dezinformacji. Prawda wszelako jest taka, że w ramach podstępnej skrytobójczej akcji z rąk XIII Brygady zginęło kilkaset ludzi, w tym także kobiety i dzieci ukrywające się w kościele Virgen de la Cabeza. Motywy budzących grozę okrucieństw, jakich dopuścili się dąbrowszczacy na cywilach i duchownych, są wciąż nieznane. Niektórzy historycy podkreślają, jakoby już sam fakt istnienia świątyni w tym miejscu wzbudził w nich irracjonalną potrzebę zemsty. Pasmo sporadycznych mordów i grabieży jest znacznie dłuższe, a w skład powiększonej w sierpniu XIII Brygady Dąbrowskiego wchodzili prócz Hiszpanów także Francuzi, Żydzi, Węgrzy i Ukraińcy. Portret Polaków walczących w tej iście „międzynarodowej” jednostce kompletuje z kolei Batalion im. Adama Mickiewicza, który został sformowany latem 1937 r., a następnie włączony do XIII Brygady. 

Na początku 1938 r. dąbrowszczacy uczestniczyli w ofensywie wojsk republikańskich w Estremadurze, gdzie po wyjątkowo zaciętej batalii przełamali obronę sił generała Franco. Po nagłym kontrataku frankistów komuniści ponieśli jednak najdotkliwsze dotąd straty, uległszy dosadnym „przetasowaniom”. W tym też okresie pojawiło się w czołówce XIII Brygady nazwisko, które zapisało się szczególnie brudnymi literami w naszych dziejach. Dowództwo nad brygadą przejął w marcu 1938 r. Karol Świerczewski, osławiony generał „Walter”, pod którego komendą dąbrowszczacy sforsowali latem rzekę Ebro, włamując się głeboko w pozycje wojsk frankistowskich. „Bitwa nad Ebro” była ostatnim znaczącym akordem działań „La Brigada Dombrowski”, do dziś wynoszonym przez hiszpańskich socjalistów i premiera Sáncheza pod niebiosa. 

We wrześniu 1938 r. rząd hiszpański wycofał pod naciskiem Ligi Narodów swoje brygady z linii frontu. Jeszcze w styczniu 1939 r. Świerczewski głosił porażające stopniem odrealnienia hasła, nawołując do boju i znieczulając się fantazją „bliskiego” zwycięstwa. Na początku roku na froncie katalońskim pojawiły sie jednostki międzynarodowe (w tym zdziesiątkowani dąbrowszczacy), mimo że wielu z nich wiedziało już o nieuchronności swojej klęski. W lutym 1939 r. żołnierze XIII. Brygady przekroczyli granicę Francji, gdzie zostali strąceni do roli internowanych. Wielu z nich wstąpiło później do antyhitlerowskiej partyzantki. Zachód postawił tymczasem na generała Franco, który był według nich lepszym partnerem niż ustępujący rząd republikański. Znamienne, że sam Stalin też odwrócił się od hiszpańskiej lewicy. W obliczu nowej sytuacji międzynarodowej, a najpóźniej po monachijskiej konferencji we wrześniu 1938 r., po której Niemcy zainicjowały pasmo podbojów, sowiecki dyktator przyjął kostium pacyfisty. Stalin z pewnością już wtedy rozważał sojusz z Hitlerem, biorąc pod uwagę, że ten zabiega też o polityczne względy generała Franco. 

Być może właśnie ta sympatia Führera do generała Franco legła u podstaw uporczywie powtarzanej w powojennej Polsce tezy, że Brygady Międzynarodowe broniły zagrożonego przez „faszystów” pokoju. To pozwoliło komunistycznym władzom rozgrzeszyć się z puszczenia mimo uszu zbrodni „dąbrowszczaków”. Kariery komunistów nie kończyły się na „pacyfikowaniu” hiszpańskich kapłanów, co – nawiasem mówiąc – w oczach Stalina było wystarczającą zasługą, kwalifikującą w Polsce Ludowej do objęcia kluczowych stanowisk w instytucjach państwowych. Co bowiem ciekawe, polskie oddziały Brygad Międzynarodowych stały się po 1945 r. zalążkiem politycznego pionu wojska polskiego. Tworzyły podwaliny pod przyszłą armię partyjną władzy lubelskiej, a ich specbatalion należał do Wojsk Wewnętrznych, które z oddaniem godnym lepszej sprawy odzierały z czci Żołnierzy Wyklętych. 

W Hiszpanii walczyli wysocy rangą PRL-owscy generałowie, jak np. Konrad Świetlik czy Grzegorz Korczyński, który w 1970 r. tłumił protesty robotników na Wybrzeżu. Do łask wrócił w Polsce Ludowej także Karol Świerczewski. Już w Hiszpanii dał się poznać jako wierny wykonawca rozkazów Stalina. Oprócz udziału w walkach z wojskami frankistowskimi „wyróżnił” się przeprowadzaniem czystek we własnych szeregach. Do egzekucji z lubością przystępował sam. Haniebne zbrodnie i niedorzeczne rozkazy zarówno przed 1939 r., jak i w pogrążonej potem w wojnie Polsce nie przeszkodziły Świerczewskiemu w karierze wojskowej. W maju 1945 r. został generałem broni, nieco później objął dowództwo nad Okręgiem Wojskowym nr III w Poznaniu. W lutym 1946 r. został mianowany na wiceministra obrony narodowej. Po jego śmierci władze w PRL usiłowały przedstawić Świerczewskiego i dąbrowszczaków jako godnych naśladowania bojowników o „wolność”. Sam „Walter” latami spoglądał na nas z banknotu 50-złotowego, przez długi czas stawiano mu pomniki, które dopiero niedawno zaczęto burzyć. W 2012 r. rządząca woj. podkarpackim koalicja PO-PSL dopuściła się skandalu, czcząc rocznicę śmierci stalinowskiego zbrodniarza z publicznych pieniędzy. 

Tyle tylko, że trudno wykreować ludzi na orędowników sprawy narodowej, którzy w Bitwie Warszawskiej walczyli po stronie bolszewików, w Hiszpanii zabijali katolickich wiernych i kapłanów, a w powojennej Polsce prześladowali żołnierzy Podziemia Niepodległościowego. Trudno ogarnąć, ile w tym obłędzie jeszcze agenturalnej penetracji Polski przez wiecznie żywą komunę, od dekad zajadle odciskającą piętno na naszej kulturze. Czy spacerując po Parku Prezydenta Reagana na gdańskim Przymorzu będę musiał już do końca życia pokonywać „ulicę Dąbrowszczaków”?
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego z ostatniej chwili
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego

Informacje o chorobie nowotworowej księżnej Kate i króla Karola III spędzają sen z powiek Brytyjczykom. W mediach nie brakuje nowych informacji związanych ze stanem zdrowia arystokratów. Pojawiły się również doniesienia dotyczące księcia Harry'ego, który już niedługo ma zjawić się w Wielkiej Brytanii.

Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III

Temat choroby króla Karola III wciąż rozgrzewa media. O monarchę martwią się zarówno członkowie rodziny królewskiej, jak i poddani. W sprawie pojawiły się nowe informacje.

Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne z ostatniej chwili
Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne w wyniku zawalenia się ściany budynku gospodarczego w miejscowości Dębno (Małopolskie).

Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16 z ostatniej chwili
Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16

W pobliżu bazy sił powietrznych Holloman w stanie Nowy Meksyk doszło do katastrofy. Chodzi o amerykański myśliwiec F-16.

Nie żyje znany pisarz z ostatniej chwili
Nie żyje znany pisarz

Media obiegła informacja o śmierci znanego pisarza. Paul Auster miał 77 lat.

Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania Wiadomości
Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania

Setki tysięcy jak nie miliony ludzi na tej planecie chciałoby żyć w Europie. Dla wielu z nich spełnieniem marzeń i krajem docelowym są Niemcy. Dotarcie do tego kraju jest jednak trudne, niebezpieczne i w większości przypadków po prostu nierealne.

Ten moment... . Dramat gwiazdy M jak miłość z ostatniej chwili
"Ten moment... ". Dramat gwiazdy "M jak miłość"

Aktorka Anna Mucha podzieliła się z fanami informacją o przykrym incydencie, jaki miał miejsce w jej domu. Wszystko stało się po tym, jak gwiazda wyjechała na krótki urlop.

Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa Wiadomości
Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa

Kultura, w której zostaliśmy wychowani, uczy szacunku wobec starszych. Europa nazywana jest „starym kontynentem”, co budzi zrozumiały respekt. Przywilejem starszych jest prawo do zmęczenia. I chyba jesteśmy świadkami zadyszki, jakiej doznaje nasz kontynent zarówno w swoich instytucjach, jak i w świadomości wielu mieszkańców. Może to powodować zniechęcenie i prowadzić do odżywania starych lub tworzenia nowych ideologicznych uproszczeń. Postawa bardziej wyważona, wskazuje jednak na potrzebę wdzięczności za przekazane dziedzictwo i gotowości twórczego zaangażowania w jego pomnażanie.

Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy z ostatniej chwili
Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy

Potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy – mówił w środę w Poznaniu prezydent Andrzej Duda. Podkreślił, że koleje szybkich prędkości, wielki transport lotniczy, potężna, rozwijająca się polska gospodarka to nasze wyzwanie na kolejne 20 lat w UE.

To robi wrażenie. Von der Leyen o Polsce w UE z ostatniej chwili
"To robi wrażenie". Von der Leyen o Polsce w UE

- Powinniśmy byli bardziej słuchać tego, co mówią kraje Europy Środkowej w sprawie Rosji i wcześniej podjąć zdecydowane działania - powiedziała w środę na konferencji prasowej w Brukseli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przy okazji 20. rocznicy rozszerzenia UE m.in. o Polskę.

REKLAMA

Wojciech Osiński: "Dąbrowszczacy". Dlaczego lewica czci zbrodniarzy?

We wschodnich Niemczech apele o dekomunizację przestrzeni publicznej i demitologizacja komiwojażerów bolszewizmu nadal budzą spore emocje. W Polsce jesteśmy już o kilka kroków dalej, choć niektórym redakcjom wciąż nie szkoda papieru na lansowanie komunistycznych zbrodniarzy, zwłaszcza w 85. rocznicę powstania Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego
"Dobrowszczacy' / Wikipedia domena publiczna

Schyłek XIX w. zapisał się w dziejach Hiszpanii jako „desastre nacional”, czyli katastrofa narodowa, skutkująca rozpadem kolonii w Ameryce Południowej i wtrącająca tym samym madrycki dwór w trwały kryzys legitymacyjny. Chybione próby wprowadzenia „miękkiej” dyktatury na początku XX w. były wyraźnym sygnałem, że nad Półwyspem Iberyjskim zbierają się szare chmury. Zszedłszy do grobu jako monarchia, Hiszpania odrodziła się w 1931 r. jako państwo o ustroju republikańskim, co obnażyło zarazem niski poziom jej demokracji. Zajadłość konfliktu między hiszpańską prawicą i lewicą, bodaj najgorętsza w latach 1931-33, była skutkiem raczkującej kultury demokratycznej. Kolejne rządy wprowadzały szeroko zakrojone reformy oparte na doktrynie marksistowskiej, które wzbudziły zaniepokojenie konserwatywnych warstw społeczeństwa, w tym przedstawicieli Kościoła katolickiego. Prześladowania księży oraz innych osób pragnących żyć w zgodzie ze swoją religią były groźnymi pomrukami, zapowiadającymi największe z możliwych nieszczęść. 

Kielich goryczy przepełniły wyniki wyborów parlamentarnych w lutym 1936 r., które popchnęły frankistów do działań będących iskrą zapalną trzyletniego bratobójczego konfliktu. Jak wiadomo, hiszpańska wojna domowa unaoczniła rozdźwięk pomiędzy państwami optującymi za prawicową opozycją i szczerymi wyznawcami Stalina i Kominternu. Toteż słusznie określa się ją jako preludium drugiej wojny światowej. Litościwa historia wymazała z naszej świadomości stanowisko Polski w tej sprawie, które nie było bynajmniej jednoznaczne. Ze względu na doświadczenia z bolszewicką zarazą większość polityków Endecji oraz obozu sanacyjnego nie kryło swoich sympatii dla przyszłego „Caudillo”. Opinię władz podzielało zresztą wielu Polaków. Po wojnie polsko-bolszewickiej, uwieńczonej triumfem zakrawającym na cud, życie ludzkie nie zdążyło jeszcze wrócić do dawnej ceny. Zagrożenie płynące ze wschodu było nad Wisłą namacalne. 

Jednocześnie działała w Polsce lewicująca agentura wpływu, dla której ojczyzna była jedynie zaporą uniemożliwiającą rozlanie się na kontynent rewolucji. Przedstawiciele KPP obstawali wobec tego przy opcji przeciwnej, wspierając lewicę i obficie zasilając oddziały tworzone przez komunistyczną międzynarodówkę. Polaków grawitujących ku lewicy było całkiem dużo, szczególnie poza granicami kraju. Niemal dokładnie 85 lat temu, w sierpniu 1936 r., nieliczna grupa zamieszkałych w Barcelonie polskich sympatyków spartakiady robotniczej wstąpiła do milicji republikańskiej zmierzającej ku Aragonii. Wkrótce utworzyli oni wraz z przybyłymi z Paryża rodakami 36-osobową kompanię ciężkich karabinów, tak zwany oddział im. Jarosława Dąbrowskiego (powołując się na dowódcę wojsk Komuny Paryskiej). Polacy wchodzili początkowo w skład batalionu „Libertad”, walczącego we wrześniu 1936 r. na pierwszej linii frontu nieopodal Toledo. Potem część polskiej kompanii została skierowana do Albacete, gdzie mobilizowano Brygady Międzynarodowe. Do południowej Kastylii nadciągali ochotnicy ze wszystkich stron świata, wśród nich jednak też wiele osób znających leninowską ideologię wyłącznie z naiwnych wyobrażeń lub prostodusznych zapewnień. Ofiarą agitacji Kominternu padło również wielu Polaków. Jesienią 1936 r. redaktorzy „Czerwonego Sztandaru”, wiodącego organu KPP, dołożyli wszelkich starań, by usprawiedliwić poczynania hiszpańskiej lewicy. Nad Wisłą propaganda ta spadła na wyjątkowo podatny grunt, nie tylko wśród zatwardziałych komunistów. 

W październiku 1936 r. znalazły się w Albacete setki Polaków prących ze społecznych nizin i podejmujących wciąż ten sam trud z niezłomnością, jaką daje słaba orientacja w politycznych realiach. Utworzono z nich Batalion im. Jarosława Dąbrowskiego, w składzie trzech kompanii po 100-120 osób. Jego dowódcą został Stanisław Ulanowski, komisarzem politycznym z ramienia NKWD - Stanisław Matuszczak. Na początku listopada 1936 r. wysłano zasiloną przez polski batalion XI Brygadę do Madrytu w celu odwodu frontu. Dąbrowszczacy ruszyli z przeświadczeniem o swojej zmiatającej wszelkie przeszkody sile, nie licząc się z tym, że przedmieścia stolicy były już całkowicie w rękach przeciwników. Podczas starć w madryckiej dzielnicy uniwersyteckiej XI. Brygada poniosła bolesne straty, co wymagało przegrupowania i uzupełnień. Polskie oddziały wcielono ostatecznie do XIII Brygady, której przewodził węgierski generał Máté Zalka. Komisarzem był w dalszym ciągu Matuszczak, który już wtedy z nieskrywaną sumiennością wywiązywał się z powierzonych mu obowiązków, sporządzając „czarne listy” osób podejmujących próbę dezercji bądź ośmielających się określić wmuszaną doktrynę jako „aberrację”.

W grudniu 1936 r. dąbrowszczacy zostali przerzuceni pod Guadalajarę z misją odcięcia rebeliantom dróg do baz zaopatrzeniowych, gdzie odparli niemal wszystkie ich ataki. Uniesiona sukcesem XIII Brygada toczyła następnie szereg zwycięskich bojów na froncie pod Madrytem, m.in. w Argandzie i Brihuedze, gdzie natrafiła na wojska włoskiego korpusu interwencyjnego. O rzekomych wiktoriach na polach bitwy w Morata de Tajuña i Casa de Campo w maju 1937 r. lewicowi brązownicy naszej historii pozostawili potomnym procesję patetycznych anegdot. Historyczne fakty zostały wykoślawione mitami komunistów, a sugestie o zbrodniczym charakterze dąbrowszczaków budzą niekiedy do dziś żywiołowe oburzenie. O wydarzeniach u stóp wzgórza Sierra Morena w maju 1937 r. krążyły w PRL rozmaite wersje, w tym kilka nieprawdziwych bądź mających znamiona celowo wytworzonej przez władze dezinformacji. Prawda wszelako jest taka, że w ramach podstępnej skrytobójczej akcji z rąk XIII Brygady zginęło kilkaset ludzi, w tym także kobiety i dzieci ukrywające się w kościele Virgen de la Cabeza. Motywy budzących grozę okrucieństw, jakich dopuścili się dąbrowszczacy na cywilach i duchownych, są wciąż nieznane. Niektórzy historycy podkreślają, jakoby już sam fakt istnienia świątyni w tym miejscu wzbudził w nich irracjonalną potrzebę zemsty. Pasmo sporadycznych mordów i grabieży jest znacznie dłuższe, a w skład powiększonej w sierpniu XIII Brygady Dąbrowskiego wchodzili prócz Hiszpanów także Francuzi, Żydzi, Węgrzy i Ukraińcy. Portret Polaków walczących w tej iście „międzynarodowej” jednostce kompletuje z kolei Batalion im. Adama Mickiewicza, który został sformowany latem 1937 r., a następnie włączony do XIII Brygady. 

Na początku 1938 r. dąbrowszczacy uczestniczyli w ofensywie wojsk republikańskich w Estremadurze, gdzie po wyjątkowo zaciętej batalii przełamali obronę sił generała Franco. Po nagłym kontrataku frankistów komuniści ponieśli jednak najdotkliwsze dotąd straty, uległszy dosadnym „przetasowaniom”. W tym też okresie pojawiło się w czołówce XIII Brygady nazwisko, które zapisało się szczególnie brudnymi literami w naszych dziejach. Dowództwo nad brygadą przejął w marcu 1938 r. Karol Świerczewski, osławiony generał „Walter”, pod którego komendą dąbrowszczacy sforsowali latem rzekę Ebro, włamując się głeboko w pozycje wojsk frankistowskich. „Bitwa nad Ebro” była ostatnim znaczącym akordem działań „La Brigada Dombrowski”, do dziś wynoszonym przez hiszpańskich socjalistów i premiera Sáncheza pod niebiosa. 

We wrześniu 1938 r. rząd hiszpański wycofał pod naciskiem Ligi Narodów swoje brygady z linii frontu. Jeszcze w styczniu 1939 r. Świerczewski głosił porażające stopniem odrealnienia hasła, nawołując do boju i znieczulając się fantazją „bliskiego” zwycięstwa. Na początku roku na froncie katalońskim pojawiły sie jednostki międzynarodowe (w tym zdziesiątkowani dąbrowszczacy), mimo że wielu z nich wiedziało już o nieuchronności swojej klęski. W lutym 1939 r. żołnierze XIII. Brygady przekroczyli granicę Francji, gdzie zostali strąceni do roli internowanych. Wielu z nich wstąpiło później do antyhitlerowskiej partyzantki. Zachód postawił tymczasem na generała Franco, który był według nich lepszym partnerem niż ustępujący rząd republikański. Znamienne, że sam Stalin też odwrócił się od hiszpańskiej lewicy. W obliczu nowej sytuacji międzynarodowej, a najpóźniej po monachijskiej konferencji we wrześniu 1938 r., po której Niemcy zainicjowały pasmo podbojów, sowiecki dyktator przyjął kostium pacyfisty. Stalin z pewnością już wtedy rozważał sojusz z Hitlerem, biorąc pod uwagę, że ten zabiega też o polityczne względy generała Franco. 

Być może właśnie ta sympatia Führera do generała Franco legła u podstaw uporczywie powtarzanej w powojennej Polsce tezy, że Brygady Międzynarodowe broniły zagrożonego przez „faszystów” pokoju. To pozwoliło komunistycznym władzom rozgrzeszyć się z puszczenia mimo uszu zbrodni „dąbrowszczaków”. Kariery komunistów nie kończyły się na „pacyfikowaniu” hiszpańskich kapłanów, co – nawiasem mówiąc – w oczach Stalina było wystarczającą zasługą, kwalifikującą w Polsce Ludowej do objęcia kluczowych stanowisk w instytucjach państwowych. Co bowiem ciekawe, polskie oddziały Brygad Międzynarodowych stały się po 1945 r. zalążkiem politycznego pionu wojska polskiego. Tworzyły podwaliny pod przyszłą armię partyjną władzy lubelskiej, a ich specbatalion należał do Wojsk Wewnętrznych, które z oddaniem godnym lepszej sprawy odzierały z czci Żołnierzy Wyklętych. 

W Hiszpanii walczyli wysocy rangą PRL-owscy generałowie, jak np. Konrad Świetlik czy Grzegorz Korczyński, który w 1970 r. tłumił protesty robotników na Wybrzeżu. Do łask wrócił w Polsce Ludowej także Karol Świerczewski. Już w Hiszpanii dał się poznać jako wierny wykonawca rozkazów Stalina. Oprócz udziału w walkach z wojskami frankistowskimi „wyróżnił” się przeprowadzaniem czystek we własnych szeregach. Do egzekucji z lubością przystępował sam. Haniebne zbrodnie i niedorzeczne rozkazy zarówno przed 1939 r., jak i w pogrążonej potem w wojnie Polsce nie przeszkodziły Świerczewskiemu w karierze wojskowej. W maju 1945 r. został generałem broni, nieco później objął dowództwo nad Okręgiem Wojskowym nr III w Poznaniu. W lutym 1946 r. został mianowany na wiceministra obrony narodowej. Po jego śmierci władze w PRL usiłowały przedstawić Świerczewskiego i dąbrowszczaków jako godnych naśladowania bojowników o „wolność”. Sam „Walter” latami spoglądał na nas z banknotu 50-złotowego, przez długi czas stawiano mu pomniki, które dopiero niedawno zaczęto burzyć. W 2012 r. rządząca woj. podkarpackim koalicja PO-PSL dopuściła się skandalu, czcząc rocznicę śmierci stalinowskiego zbrodniarza z publicznych pieniędzy. 

Tyle tylko, że trudno wykreować ludzi na orędowników sprawy narodowej, którzy w Bitwie Warszawskiej walczyli po stronie bolszewików, w Hiszpanii zabijali katolickich wiernych i kapłanów, a w powojennej Polsce prześladowali żołnierzy Podziemia Niepodległościowego. Trudno ogarnąć, ile w tym obłędzie jeszcze agenturalnej penetracji Polski przez wiecznie żywą komunę, od dekad zajadle odciskającą piętno na naszej kulturze. Czy spacerując po Parku Prezydenta Reagana na gdańskim Przymorzu będę musiał już do końca życia pokonywać „ulicę Dąbrowszczaków”?
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe